1. Czego nie możesz się doczekać w najbliższym sezonie?
Sebastian Hetman: LaMarcusa Aldridge’a. Oglądanie go w poprzednim sezonie było czystą przyjemnością. Od początku zainteresowania koszykówką po prostu bardzo cenię sobie wysokich, którzy mają naprawdę solidne podstawy do gry na wysokim poziomie, imponując przy tym techniką użytkową. Aldridge ma wszystko, aby zostać najlepszym graczem w historii Blazers, a jego rok kontraktowy tylko to potwierdzi. Lojalność idąca w parze z talentem musi zostać nagrodzoną dobrą kasą, a LMA jako potwór z Zachodu będzie nadal straszył rywali na obu blokach.
Paweł Kapuściński: Spotkań z historią w tle. Powrót Jamesa do Miami, Wigginsa do Cleveland, Kidda na Brooklyn, pierwszy mecz Mamby i jego wywiad dla ESPN, derby Teksasu albo starcia Wizards z Bulls. Najlepsza liga świata oprawiona w narracje pisane przez całe lato.
Przemek Kujawiński: LeBrona Jamesa w Cleveland. Nie ze względu na samą koszykówkę, która będzie tam grana, a przede wszystkim dla tych wszystkich historii, które zaczną zalewać Internet, gdy tylko Cavs złapią najmniejszą zadyszką lub któraś z gwiazd powie jedno dwuznaczne słowo. Pamiętam, jak dobrze bawiłem się w 2010, gdy docierali się Heat. Teraz jest w tym mniej nienawiści, ale będzie niemniej ciekawie.
Rafał Otocki: Kerr jako coach-debiutant w Golden State. Nieosiągalny dla mistrza Phila, następca charyzmatycznego Marka Jacksona, dostaje do ręki talenty na miarę swojego intelektu. Liczę, że to będzie objawienie na miarę Jeffa Hornacka, z tą jednak różnicą że przejmuje zespół dojrzalszy i bardziej zbalansowany niż Suns. Z niecierpliwością czekam na jeszcze lepszych Warriors.
Adam Szczepański: Westbrook w roli lidera Thunder. Jestem bardzo ciekaw jak sprawdzi się w tej roli i jak będzie spisywała się cała drużyna, kiedy to on będzie pierwszą opcją. Zawsze zastanawialiśmy się czy Westbrook mógłby być numerem jeden silnego zespołu, teraz przez najbliższy miesiąc będziemy mogli się o tym przekonać. To duża szansa dla niego, żeby pokazać na co naprawdę go stać.
Piotr Zarychta: Zdecydowanie Carmelo Anthony’ego i Amare Stoudemire’a w trójkątach. Preseason wyglądał w ich wykonaniu dość obiecująco. Piłka dobrze krąży po obwodzie, zawodnicy dobrze wychodzą na pozycje, tylko póki co brakuje skuteczności. Melo sprawdza się jako centralny punkt taktyki, jak trzeba, to notuje asysty, ale też potrafi zamienić się w strzelca. Podoba mi się jego przemiana w mediach. Powiedział już, że raczej nie zostanie królem strzelców, a rzecz, której miał się najbardziej nauczyć to cierpliwość. Takie podejście jest ok. Jest dojrzałe.
—
2. Co może być największym rozczarowaniem następnego sezonu?
Hetman: Kevin Love jako „tylko” trzecia opcja w Cavs. Dlaczego? Bo może skończyć jak Bosh i u boku LeBrona nie tylko stracić na wartościach statystycznych, ale również tych emocjonalnych. Nie chodzi o samego Jamesa, który dogaduje się raczej z innymi gwiazdami, ale również o Irvinga, który ma swoje miejsce w Cleveland. W ofensywie Davida Blatta rola Love’a może niby się nie zmienić, ale doskonale wiemy, że przy tak mocnej rotacji z Jamesem i Irvingiem chłop nie będzie dostarczał cyferek na poziomie tych z czasów Wolves, kiedy był w Top 5 najlepiej punktujących i zbierających ligi. Trzymam kciuki za Love’a od kiedy widziałem go po raz pierwszy w UCLA, ale to może być jego najtrudniejszy sezon w karierze.
Kapuściński: Rockets, Wizards, Blazers, Warriors. Drużyny, które mierzą bardzo wysoko, ale praktycznie każda kontuzja może rozbić ambicje w drobny mak przez brak głębi składu i duże dziury w ławkach rezerwowych. Wizards już zaczęli nadgarstkiem Beala, Rockets są cały czas na włosku przez wątłe w ostatnich latach zdrowie Howarda, Blazers chyba trochę nas nabrali w ostatnim sezonie. Obym się mylił.
Kujawiński: San Antonio Spurs, Lance Stephenson. Od lat wszyscy chcemy być posłańcami przynoszącymi złe wiadomości, tymczasem ci starzy, oszczędzający się Spurs nie wypadli z Top2 zachodu w sezonie regularnym od 4 lat. Nie mam zamiaru ich skreślać przez playoffami, ale wydaje mi się, że próby przestawienia tej maszynerii pod dyktando Kawhi’a Leonarda i wreszcie dosięgająca Manu i Tima starość sprawią, że sezon regularny nie będzie usłany różami. Stephenson z kolei właśnie stracił parasol ochronny, który roztoczyli nad nim Pacers i mam wątpliwości, czy jest już na tyle dorosły, by żyć “na swoim”.
Otocki: Rockets. Chciałbym się mylić, ale Kevin McHale to nie jest coach, który zrobi z tego zespołu potęgę. Do tego nieudany off-season i odejście Parsonsa. Wystarczy mała kontuzja jednego z dwójki panów H i katastrofa gotowa. Ich nie aż tak nieprawdopodobny brak udziału w playoffs może być największą porażką sezonu.
Szczepański: Wschód. Ten fatalny poprzednio Wschód trochę się wzmocnił, ale nadal może okazać się, że bardzie bardzo słaby jeśli Wizards nie rozegrają lepszego sezonu, Raptors też nie zrobią dużego kroku na przód, Stephenson rozbije chemię Hornets, Nets znowu rozsypią się przez kontuzje, Heat będą słabsi niż myślimy, SVG jeszcze wiele nie zmieni w Pistons, ataku Pacers nie da się oglądać, Knicks będą mieć problemy z nauką trójkątów, a tankowanie w Philly zakończy się nowym rekordem liczby porażek.
Zarychta: Rockets. James Harden, Dwight Howard i ich zadaniowcy nie dadzą rady w tym sezonie. Mają za krótką ławkę rezerwowych, stracili Chandlera Parsonsa, a Trevor Ariza nie jest w contract-year, więc na pewno będzie grał gorzej niż rok temu. Do tego wydaje mi się, że przez te wszystkie tarcia związane z wypowiedziami Hardena nie będą dobrze wpływały na chemię w zespole, przez co wyniki będą gorsze i nie zdziwię się, jeśli wypadną poza playoffy.
—
3. Który powrót wzbudza w Tobie najwięcej emocji?
Hetman: Żaden. Bo nie bardzo lubię powroty…
Kapuściński: Powroty po kontuzjach. Liga odzyskuje swój star-power i poziom idzie do góry. ESPN ma znów pełne ręce roboty z Kobem, Chicago będzie chuchało na kolana Rose’a, wszyscy trzej fani Atlanty czekają na swój najlepszy sezon od lat. Możemy tu też dopisać powrót Duranta i to jak niemalże zawsze zdrowy pół bóg poradzi sobie ze swoim pierwszym poważnym urazem.
Kujawiński: Phil Jackson. Dla samych cytatów. Dla samego tłumaczenia, co z tymi Knicks. Dla samego faktu, że Jackson żyje w innym świecie i może powiedzieć co tylko chce i często korzysta z tego prawa. Brakowało go w tej lidze.
Otocki: Kobe Bryant. Wracają Ryan Anderson i Derrick Rose, ale to powrót Bryanta wzbudza największe emocje zarówno pozytywne, jak i negatywne. Legenda i wielki indywidualista, który będzie musiał zmagać się z gigantycznym uprzedzeniem i widmem najmniej zwycięskiego sezonu w swojej karierze. Osobiście podziwiam Lakers za lojalność wobec swoich największych gwiazd i za to, że są mniej wyrachowani niż inne zespoły (hello, Celtics). Niestety, w tym sezonie kibicom Jeziorowców pozostaje już tylko lojalność.
Szczepański: Derrick Rose. Boję się, że on już nie będzie tym samym D-Rose’m, którego pamiętamy, ale najbardziej obawiam się, że znowu dopadnie go jakaś kontuzja. Trzymam kciuki, chciałbym, żeby Bulls wreszcie grali na miarę swoich możliwości, ale przez cały sezon będę z niepokojem patrzył na każdy upadek Rose’a.
Zarychta: Zdecydowanie Derrick Rose. On zawsze będzie u mnie wzbudzał największe emocje ze względu na odwieczne kibicowanie Chicago Bulls. A poza samym kibicowaniem po prostu życzę mu jak najlepiej, bo przecież chłop się wycierpiał już dosyć i podobnie jak rok temu w przypadku Grega Odena, należy mu się szansa na odbudowanie chociaż częściowe. Wiadomo, że przyjemnie będzie też obserwować inne powroty, jak Jamesa, czy choćby Ala Horforda, ale do Rose’a nie da się porównać.
—
4. Jaki team z dolnej części power rankingów wzbudza Twoje największe zainteresowanie?
Hetman: Celtics i Wolves. Po po prostu lubię ich oglądać od lat, a oba teamy dysponują teraz młodymi i utalentowanymi zawodnikami. W C’s najbardziej fajną opcją dla oka będzie taktyka Brada Stevensa, wykorzystująca dosłownie wszystko co najlepsze z szerokiej rotacji graczy. Plus oczywiście Sully i mój człowiek Marcus Smart. W Wolves nie mogą się doczekać transition offense, kiedy Rubio na obu skrzydłach będzie miał wybuchowy duet Bounce Brothers (Wiggins-LaVine). Również nowy start Anthony’ego Bennetta należy mieć pod lupą. Idzie młodość, jest nadzieja na lepsze jutro…
Kapuściński: Utah Jazz. Młody, utalentowany team, w rękach trenera z długofalowym planem, stawiającym na przyszłość. Potencjału jest mnóstwo i we frontcourcie i w backcourcie, ale rozwój niektórych graczy był hamowany przez Corbina, który wolał grać jakimiś Jeffersonami i Williamsami niż ogrywać swoje talenty. Rudy Gobert pokazał w Hiszpanii, że warto go oglądać, Hayward będzie starać się udowodnić, że zasługuje na maxa, Kanter dodając rzut może stać się lepszym Mehmetem Okurem, Exum ma aspiracje i wiele potencjału w sobie. A gdzieś tam wokół tego są jeszcze Burks i Burke.
Kujawiński: Milwaukee Bucks. Jestem ciekawy kim naprawdę jest Giannis Antetokounmpo i ile zwycięstw więcej znaczy Jabari Parker – 10, 5, czy tylko 3.
Otocki: Denver Nuggets. Mają literalnie wszystko, żeby zrobić przełom: skład głęboki jak studnia, trener, który wyszedł spod ręki Phila Jacksona, wzmocnienie przyszłym All-Star (mój typ) Arronem Aflalo, powrót wszechstronnego Gallinariego, rewelacja króla eksplozywności Farieda (i w ogóle silny frontcourt), zdrowy Nate i jeden z najlepszych PG w lidze. Stary system i poszerzony skład w komplecie.
Szczepański: Kings. Od zawsze kibicuje drużynie Shaqa i również teraz staram się to robić, chociaż nie ukrywam, że w przypadku tych Kings jest to dla mnie duże wyzwanie. Nie lubię tej drużyny, nie podobają mi się ich decyzje kadrowe, ale mimo wszystko, próbuję im kibicować i będę śledził ich poczynania.
Zarychta: Orlando Magic. Długo się wahałem pomiędzy nimi, a Utah Jazz, ale ostatecznie stawiam na Magic, którzy mają bardzo atletyczny zespół i już nie mogę się doczekać tych fragmentów, gdy na boisku będzie piątka Payton – Oladipo – Gordon – Harris – O’Quinn. To będzie miód na moje serce, szczególnie ze względu na Elfrida, którego odkrycia dla mnie dokonał Maciek i od tego momentu nieco inaczej postrzegam swój prywatny ranking rozgrywających obowiązkowych do oglądania.
—
5. Jakiej zmiany w zasadach oczekujesz od ligi?
Hetman: Loteria Draftu. Która jednak nie została przegłosowana. Trzeba obcykać taki system, który nie dotknie zbytnio tych najsłabszych ekip, ale też nie skrzywdzi tych nieco mocniejszych. Brzmi to paradoksalnie, ale prawda jest taka, że nikomu z właścicieli się nie dogodzi. Jednak oglądanie szerokiej fali tankowania stało się czymś naprawdę żenującym dla oka, więc oczekujemy chyba wszyscy, że coś zmieni się w tej kwestii w ciągu kilku najbliższych lat.
Kapuściński: Odpuścić karanie tauntowania. To nie ma sensu. Przykład NFL pokazał, że dbanie o PR ligi odbywa się przede wszystkim poza parkietem. Zakazy wsadzania piłki nad poprzeczką, czy celowania piłką w rywali nie mają znaczenia, gdy wybucha afera związana z przemocą poza boiskiem. NBA na szczęście nie ma takiego problemu, ale on nie pojawi się, dlatego że Lance Stephenson zmierzy kogoś wzrokiem.
Kujawiński: Pozwolenia na ściąganie piłek z obręczy. Od tego mamy tych szalonych atletów, żeby zobaczyć, jak na ponad 3 metrach wyrywają sobie padlinę z talerza. Rozumiem, że koneserzy zastawiania się przy zbiórkach byliby niezadowoleni, ale byłoby mi łatwo ich ignorować widząc jak Anthony Davis i Andre Drummond biją się o piłkę.
Otocki: Zmian dystrybucji szans w loterii draftu. Jestem już za stary na duże zmiany. Pierwszą zmianę jaką pamiętam, to zasada opuszczania parkietu w przypadku pojawienia się krwi u zawodnika (gdyby ktoś zapomniał: Magic ma na imię Earvin). Nikt jednak wtedy nie tankował tak bezczelnie jak dziś. Dlatego propozycja rozłożenia prawdopodobieństw w loterii, żeby wyrównać szanse nawet kosztem małych rynków jest nadal oczekiwaną inicjatywą.
Szczepański: Loteria Draftu. Teraz się nie udało, ale myślę, że liga do tego wróci. Ten ostatni pomysł wydaje się całkiem sensowny, tylko trzeba wprowadzić zmiany z większym spokojem, bez pośpiechu. Co najmniej rok wcześniej, żeby drużyny przystępowały do draftu wiedząc, że to ostatni na starych zasadach i mogły podejmować decyzje mając już to na uwadze.
Zarychta: Chciałbym, żeby zostało wyeliminowane dawanie przewinień technicznych za prawie każde odezwanie się do sędziego lub podważenie ich decyzji. Wiem, że liga bardzo rzadko lub prawie w ogóle nie robi kroków wstecz w dokonywanych zmianach, ale ta mi się bardzo nie podoba.
Po otwarciu strony pierwsze co rzuciło mi się w oczy to pytanie nr1 i od razu pomyślałem: “Oho, jak jest Kujawiński to będzie LeBron na 100%”.
Tak jak fajnie się Ciebie czyta Przemku, tak w sprawach LeBrona jesteś absolutnie przewidywalny. Żaden hejt of course ;)
Witam,
Mam pytanie do zorientowanych w League Pass. chciałbym skorzystać z tygodniowego bezpłatnego triala i tu się pojawia problem.
Rejestrując się muszę podać numer karty kredytowej, której nie posiadam.
Czy da się skorzystać z League Pass bez podawania numeru karty? Proszę o wskazówki.
Raczej nie ma takiej możliwości, ale wiele banków na przykład ING udostępnia opcje wyrobienia tzw.kart przedpłaconych (jakkolwiek źle to brzmi;)). Taka karta praktycznie jest darmowa, poza pewnymi wyjątkami. Plusem jest to, że karta taka jest respektowana przeważnie na równi z kredytową, a zapobiega nadmiernemu zadłużaniu się ponieważ sam przesyłasz na rachunek karty pieniądze z rachunku bieżącego.
P.S. nie nie pracuje w wyżej wymienionej, ani żadnej innej placówce bankowej;)
Nazwa karta kredytowa jest tutaj umowna. Zwykła karta bankomatowa z możliwością płacenia przez internet (w panelu banku można włączyć) zadziała.
Panowie,
Dzięki za pomoc, udało się :)
Carmelo i Amare to w trójkącie dobrze by wyglądali tylko z LaLą. A i to dzięki LaLi… ;-)
Możesz napisać wszystko o wszystkich, ale nie o LaLi, że wygląda dobrze…
Hmmm.. Touche. Jakiej to człowiek głupoty nie napisze dla efektownej frazy :-)
Może i nie wygląda dobrze, ale za to jak smakuje… (przynajmniej wg KG)
Nie wiecie, czy w tym roku będzie można wykupić League Pass na mecze jednej ekipy?