Skarb Kibica NBA 2014/15: San Antonio Spurs

6
tim duncan mistrz
fot. Kin Man Hui / Newspix.pl

Każdy kto w trakcie poprzedniego sezonu przechodził obok biura Gregga Popovicha, nie mógł nie zauważyć wiszącego na ścianie obok wejścia, oprawionego w ramkę wyniku meczu nr 6 Finałów 2013. Meczu, w którym tylko sekundy dzieliły Spurs od tytułu, a który zapamiętamy przede wszystkim za sprawą trójki Raya Allena z prawego rogu boiska. Ale obok biura Popovicha nie wisiał obrazek pokazujący ostateczny wynik, tylko moment pod koniec trzeciej kwarty, kiedy Spurs prowadzili 13 punktami. Popovich mówił teraz przed startem obozu w tym roku, że zdobycie mistrzostwa wymaga też sporo szczęścia, ale wcześniej każdemu przechodzącemu koło jego biura przypominał, że nie przegrali tylko przez pechowo stracone punkty po rzucie z rogu. Popełnili serię błędów, dając Heat okazję na historyczny comeback. Tamte Finały były w głowach zawodników Spurs przez całe rozgrywki. Chcieli się podnieść po bolesnej porażce i byli niezwykle umotywowani, żeby powrócić do Finałów i sięgnąć po to, co dali sobie odebrać. Zrealizowali swój cel, grając wręcz perfekcyjnie w rewanżu z Miami i teraz stoją przed zupełnie innym wyzwaniem – obroną tytułu. Coś co jeszcze nigdy im się nie udało, a to będzie już piąte podejście. Popovich zdaje sobie sprawę, że to nie będzie łatwe zadanie, że jego zawodnicy mogą w tym momencie czuć się usatysfakcjonowani i że nie są już pchani żądzą rewanżu. Muszą znaleźć nową motywację, stojąc przed szansą uzupełnienia swojego imponującego dorobku brakującym tytułem back-to-back.

ZMIANY PRZED SEZONEM

W myśl powiedzenia, że nie zmienia się zwycięskiego składu, San Antonio Spurs rozpoczną sezon 2014/15 niemal dokładnie w takim samym zestawieniu w jakim zakończyli poprzedni. Tim Duncan podjął w czerwcu opcję na sezon 2014/15. Potem RC Buford i Gregg Popovich podpisali ponowne kontrakty z Borisem Diawem (23 mln dol., trzy lata), Patty’m Millsem (9,9 mln dol., trzy lata), Mattem Bonnerem (1,45 mln dol., jeden sezon) i Aronem Baynesem (2,1 mln dol., jeden sezon), o trzy kolejne lata przedłużyli umowę z Tony’m Parkerem (43,3 mln dol.) i jeśli nie zrobią tego do końca października, to najpewniej w lipcu za rok podpiszą pięcioletni kontrakt z MVP Finałów Kawhi’m Leonardem. Drużynę opuścił tylko głęboki rezerwowy Damion James, a w jego miejsce wpisał się gwarantowany kontrakt wybranego z nr 30 Draftu Kyle’a Andersona.

Największym wzmocnieniem wydaje się być postać Ettore Messiny, legendarnego europejskiego trenera, który dołączył do sztabu Popovicha, podobnie jak była gwiazda WNBA Becky Hammon. Zastąpią oni Seana Marksa, który z ławki trenerskiej wrócił do managementu.

ROTACJA

PG – Tony Parker, Cory Joseph, Patty Mills
SG – Danny Green, Manu Ginobili, Marco Belinelli
SF – Kawhi Leonard, Kyle Anderson
PF – Tim Duncan, Boris Diaw, Matt Bonner, Austin Daye
C – Tiago Splitter, Aron Baynes, Jeff Ayres

W zeszłym sezonie regularnym Popovich trzymał wszystkich swoich zawodników poniżej średniej 30 minut na mecz. To przyniosło dobre efekty – jego gwiazdy były zdrowe na playoffy i można oczekiwać, że teraz będzie chciał to powtórzyć. W tym sezonie najprawdopodobniej ponownie będzie stosował ten sam plan oszczędzania najważniejszych zawodników, grając szeroką rotacją. A jako, że skład się nie zmienił, można spodziewać się, że będzie to wyglądało bardzo podobnie do tego, co oglądaliśmy w poprzednim sezonie. Jedyną istotną różnicą będzie więcej minut dla Cory’ego Josepha w pierwszej części sezonu, pod nieobecność kontuzjowanego Millsa. Więcej może też zacząć grać Baynes. Natomiast najciekawszym pytaniem pozostaje to, czy Leonard również będzie trzymany w granicach 30 minut (29,1 w sezonie 2013/14), czy też Popovich da więcej pograć graczowi, który jest przyszłością klubu?

TRENER: GREGG POPOVICH

Jeden z tylko czterech pracujących obecnie w NBA trenerów, który może pochwalić się zdobyciem mistrzowskiego pierścienia. Oczywiście – Pop chwalić się nie lubi, ale też nie musi, bo z trudem znaleźć w NBA postać wzbudzającą większy szacunek. 5-krotny mistrz NBA, 3-krotny Trener Roku zawiaduje drużyną, która stylistycznie oddaje hołd Bogom Koszykówki, jednocześnie wyznaczając trendy – kiedyś na płaszczyźnie użycia zaawansowanych statystyk, a dziś w tym jak zarządzać zdrowiem graczy na przestrzeni wykańczającego 82-meczowego sezonu. Popovich użył porażkę w Finałach 2013 jako motywację i w rewanżu Spurs sponiewierali Miami Heat 4-1 w Finałach 2014. Innowacyjność, skuteczność i walory artystyczne w dochodzeniu do celu, w połączeniu z unikalnym poczuciem humoru, czynią z Popovicha współczesnego Reda Auerbacha.

GRACZE

Tony Parker. Najlepszy strzelec i podający aktualnych mistrzów NBA, chociaż pod względem indywidualnym poprzedni sezon nie był dla niego aż tak dobry jak ten wcześniejszy 2012/13, najlepszy w karierze. Parker zdobywał 16.7 punktów, najmniej od czterech lat, ale było to w dużej mierze związane z najkrótszym czasem gry (29.4 min. na mecz) od czasów debiutanckich. Nadal był bardzo skuteczny trafiając 49.9% z gry, pozostał w gronie najgroźniejszych w pick-and-rollu (0.89 PPP) i wg SportVU był drugim najczęściej wjeżdżającym pod kosz zawodnikiem w lidze. Miał średnio 10.3 drive’ów i trafiając w nich 52.4% był najskuteczniejszym spośród wszystkich mających średnio co najmniej osiem takich zagrań na mecz. Mniej skuteczny był natomiast w transition (50.3% z gry; we wcześniejszych latach nie schodził poniżej 55%) i zdobywał w kontratakach tylko 2.5 punkta na mecz, najmniej od 10 lat. Spadł też jego wskaźnik asyst do 24.9 (na sto posiadań), ale był jednym z najlepszych w NBA w asystach hokejowych (1.7).

Danny Green. Lenny Kravitz, kiedy nagrywał “Always on the Run” tworzył muzykę pod highlighty gry Danny’ego Greena. Tylko dwóch innych graczy NBA wg SportVU poruszało się w zeszłym sezonie szybciej niż 3-and-D specjalista Spurs (4,6 mili na godzinę). Green jest jednym z czołowych graczy ligi w punktach per-catch, bo kiedy już ma piłkę to albo rzuca, albo wrzuca ją do post-up do któregoś z wysokich.  Miał jednak gorszy sezon w rogach, trafiając tylko 36% po 43% sezon wcześniej. Zrekompensował to jednak trafiając elitarne, Top10 ligi, 45% ze szczytu i skrzydeł. Nie lubi mid-range, bo wtedy jest pod presją i zmienia balans ciała, pochylając się w przód (tylko 30%). W obronie jest tylko drugą opcją za znakomitym Leonardem, co tylko mówi o potencjale defensywnym na obwodzie Spurs. Bardzo dobry w obronie post-up, ma aktywne ręce i stamtąd lubi wymuszać przechwyty (a następnie zamknąć akcję, kończąc ją jako trailer w kontrze trzema punktami).

Kawhi Leonard. MVP Finałów w swoim trzecim roku w lidze, najmłodszy od czasu Magica Johnsona w 1980 roku. W serii z Heat zdobywał 17.8 punktów ze skutecznością 61.2% z gry, trafiał 57.9% trójek, miał 6.4 zbiórek, 2 asysty, zaliczał 1.6 przechwytu i 1.2 bloku na mecz. W ostatnich trzech meczach Finałów był najlepszym strzelcem Spurs, a przez całą serię bardzo dobrze spisywał się też w obronie przeciwko LeBronowi Jamesowi. Wcześniej rozegrał dobry sezon zasadniczy, ale długo nie był to przełomowy rok, na który wszyscy czekaliśmy. Pozostawał w tle doświadczonych gwiazd San Antonio i dopiero w drugiej połowie zaczął odgrywać większą rolę, w Finałach wysuwając się na pierwszy plan. Poczynił postępy w ataku, między innymi dalej poprawiając swój rzut. Na dystansie nie był już tylko strzelcem z rogów, więcej rzucał ze szczytu i skrzydeł trafiając tam 38% trójek. Według Synergy Sports był jednym z najefektywniejszych zawodników grając z piłką w pick-nad-rollu (1.02 PPP) i w post-up (1.11 PPP), ale tego typu akcje stanowiły łącznie tylko 18% jego ofensywy. Atak Spurs rzadko był pod niego ustawiany i nadal najczęściej pełnił rolę spot-up shootera, ścinającego i gracza kończącego kontry. Poza tym jest bardzo wszechstronnym zawodnikiem, który dobrze zbiera, podaje i odgrywa absolutnie kluczową rolę w defensywie Spurs (z nim tracili 4.8 punktów mniej na 100 posiadań).

Tim Duncan. To będzie prawdopodobnie jego ostatni sezon w karierze. To pewny Hall-of-Famer i Top15 gracz w historii ligi. Top 15? Czy też może Top10? Dyskusje będą trwać. Osiągnięcia przemawiają na jego korzyść i jako, że może to być nasz ostatni wpis o nim przy okazji skarbów kibica, wymieńmy tytuły i na końcu porównajmy Duncana z innymi najlepszymi graczami ostatnich 20 lat w NBA: 5-krotny mistrz NBA, 2-krotny MVP sezonu regularnego, 10-krotnie w najlepszej piątce sezonu regularnego, 3-krotny MVP Finałów, 14-krotny All-Star, 4-krotnie w drugiej/trzeciej najlepszej piątce, 8-krotnie w najlepszej piątce obrońców, 6-krotnie w drugiej piątce obrońców. Zsumujmy tytuły mistrzowskie (5), tytuły MVP (2) i nominacje do najlepszej piątki sezonu (10) – Duncan 17, Shaquille O’Neal 14, Kobe Bryant 18, LeBron James 12. Czy jest w Top-10? Z całym szacunkiem dla dokonań wielkich przed nim i wspomnień z dzieciństwa koszykarzy i dziennikarzy starszych od nas – powinien być.

Tiago Splitter. Kluczowa postać defensywy Spurs. Nie miał tak udanego sezonu jak rok wcześniej, stracił sporo meczów przez uraz ramienia, ale nadal miał najlepszy w drużynie Defensive Rating (94.5 na 100 posiadań) i bez niego na parkiecie Spurs tracili aż 8.3 punktów więcej na sto posiadań. Przy obręczy zatrzymywał rywali na bardzo dobrym 44.7%, będąc w tym względzie jednym z najlepszych w lidze, choć notował tylko 0,5 bloku na mecz. Bardzo dobrze radził sobie przede wszystkim broniąc w post-up (0.72 PPP), o czym w playoffach dotkliwie przekonali się najpierw Dirk Nowitzki, a potem LaMarcus Aldridge. Lidera Mavericks w tego typu zagraniach zatrzymał na 32% (7/22), natomiast mającego za sobą fantastyczną pierwszą rundę Aldridge’a ograniczył do 37% (10/27). W ataku był mniej przydany – jego średnia spadła do 8.2 punktów i zaliczył najgorsze w karierze 52.3% z gry. Poprawił się w zbiórkach mając wskaźnik na poziomie 16.1%, choć wg SportVU wykorzystywał tylko 53.5% szans na zbiórkę.

Manu Ginobili. Jego minuty spadają z sezonu na sezon, dlatego jeszcze bardziej pasuje do niego łatka jednego z największych skarbów NBA. Ginobili na boisku w poprzednim sezonie gwarantował 112.4 punktów na 100 posiadań, co było wynikiem nr 3 w całej NBA dla zawodników, którzy rozegrali co najmniej 1000 minut. Lub inaczej mówiąc – był też po prostu nr 2 w +/- PER-48 (+13.0) wśród graczy z liczbą 1000 minut rozegranych. W wieku 37 lat maskuje spadający atletyzm znakomitym rozumieniem kątów przy penetracjach i w liniach podań. Często widzi rzeczy, których inni nie widzą. W parze z Diawem, wchodząc z ławki, sprawia, że nigdy nie możesz powiedzieć, że San Antonio Spurs są nudni. Jego 61,6% skuteczności w penetracjach to wynik nr 3 w NBA dla minimum 50 prób. Jeżeli jest natomiast jedno czego mógłby zaprzestać, to rzuty z kozła, których trafił zaledwie 30,9% w zeszłym sezonie i tylko pięciu innych graczy, którzy oddali minimum 50 prób robiło to gorzej. Ale …chwilę później robi się on-fire i trafia dwie takie trójki w kolejnych posiadaniach powiększając przewagę Spurs do dwunastu punktów po pierwszej kwarcie i oddelegowując rywali na ławkę pełnych wątpliwości co do pozostałych 36 minut gry przeciwko mistrzom NBA.

Boris Diaw. Wirtuoz koszykówki, jedno z najlepszych połączeń dużej wagi i techniki użytkowej od czasów dużej pupy Magica Johnsona z połowy lat 90-tych. Tak, napisaliśmy “Magica Johnsona”, ponieważ Diaw potrafi posłać najefektowniejsze podania meczu, a to co stało się z nim w San Antonio jest reaktywacją kariery, po tym jak zdarzyło mu się wypaść z rotacji najgorszej drużyny NBA w Charlotte. Diaw podniósł poziom swojej gry w playoffach i najpierw był kluczowy w Finałach Zachodu przy wyciąganiu spod kosza Serge’a Ibaki, następnie w dużych Finałach pozwolił dobrze matchupować się Spurs ze smallballem Miami Heat. Na przestrzeni trzech tygodni stał się killerem big-ballu i killerem smallballu, dlatego jego wartość w NBA jest unikatowa. 40,2% za trzy było jego najlepszym wynikiem w karierze, choć wciąż potrafi rezygnować rzutu. Wtedy jednak markuje podanie i umie użyć kozła, aby wjechać pod kosz i tam albo zostawić piłkę kozłem centrowi pod samą obręczą, albo skończyć akcję layupem. Wg SportVU skończył w poprzednim sezonie 58,9% swoich penetracji i był to 4 najlepszy wynik w NBA dla minimum 50 prób, także wynik nr 1 wśród silnych skrzydłowych i centrów.

Patty Mills. Najszybszy zawodnik ligi poprzedniego sezonu. Po parkiecie przemieszczał się średnio w tempie 7.7 km/h i w przeliczeniu PER-48 przebiegał dystans ponad 6 kilometrów. To był też jego najlepszy rok w karierze, rok w którym stał się pierwszym zmiennikiem dla Parkera. Grał jako rozgrywający, ale nie jest najlepszym kreatorem i nie miał wielu asyst, ale też jeszcze rzadziej tracił piłkę (ze wskaźnikiem 6.9 strat na 100 posiadań był najlepszym wśród rozgrywających). Przede wszystkim funkcjonował jako strzelec i był w tym niezwykle efektywny. Zdobywał 10.2 punktów trafiając 42.5% trójek (7m. w NBA.) i był równocześnie najlepszym guardem jeśli chodzi o kończenie akcji spod kosza (68.8% w odległości nie większej niż 1.5m.). Był jeszcze skuteczniejszy w sytuacjach spot-up (1.32 PPP), ale też więcej grał pick-and-rolli i również spisywał się w nich bardzo dobrze, a jego pull-up jumpery na poziomie 44.7% dały mu miejsce w czołówce ligi. W offseason doznał jednak poważnej kontuzji barku, przez co straci co najmniej połowę rozgrywek.

Marco Belinelli. Wszechstronny gracz ofensywny, który znakomicie odnalazł się w swoim pierwszym sezonie w San Antonio. Po dwóch sezonach, w których trafiał za trzy 37,7% i 35,7%, w poprzednim – mając więcej sytuacji catch-and-shoot, a mniejszą rolę jako kreator – trafiał aż 43.0% i był po Kyle’u Korverze i Jose Calderonie trzecim najskuteczniejszym strzelcem z dystansu spośród graczy, którzy oddali w sezonie regularnym 250 rzutów za trzy. Przy okazji też miał career-high sezon w asystach (2.2), znakomicie rozumiejąc się przede wszystkim z Ginobilim. Czy pozostanie równie efektywny w swoim drugim sezonie w San Antonio? Pod nieobecność Millsa i brak naszej wiary w zdrowie Ginobiliego, przez dwa pierwsze miesiące sezonu jego rola kreatora może wzrosnąć. Kto wie czy jego największym sukcesem – w oczach sztabu Popovicha – nie było to, że defensywnie nie był drugim Gary’m Nealem. Ostatecznie okazał się nadwyżką po obu stronach boiska.

Matt Bonner. Ma za sobą drugi sezon z rzędu, w którym jego rola w San Antonio zmalała. Najpierw stało się tak za sprawą dodania do rotacji Splittera, a w ostatnim sezonie większość jego minut zajął trafiający 40% z dystansu Diaw. Bonner jest tym kim jest już od kilku sezonów – to fantastyczny shooter, który trafiał 55% trójek z rogów i 48% rzutów z półdystansu (45% catch-and-shoot). Wszystko to wyniki dużo powyżej ligowej średniej, absolutna czołówka NBA. Tam gdzie w zeszłym sezonie nie był w czołówce, to rzuty za trzy z jego pozycji, gdy gra jako stretch-four w akcjach pick-and-pop – trafiał “tylko” 40% ze skrzydeł i szczytu. Nie był to poziom elity, ale to chyba jedyny zarzut jaki można przedstawić Bonnerowi-strzelcowi. 18,4% zebranych piłek w obronie to poziom bliski Splitterowi (19,6%), lepszy od Diawa (14,0%), co przypomina że nie jest aż tak jednostronnym graczem jak to się czasem wydaje – jak np podobny mu umiejętnościami rzutowymi Steve Novak (14,2%). Zresztą Ty wiesz i my wiemy, że Matt Bonner to coś więcej niż rzut za trzy.

Cory Joseph. Wobec kontuzji Millsa będzie miał kolejną okazję pokazać na to ile go stać. Spurs bywają niecierpliwi co do swoich role-players, więc mimo młodego wieku może to być dla niego ostatnia szansa, bo w zeszłym sezonie zdecydowanie odstawał od pozostałej szóstki graczy obwodowych. Joseph to solidny gracz po obu stronach boiska. Lubi atakować po hand-offach i kończy layupy z bardzo dobrą jak na rozgrywającego skutecznością 63%. Kanadyjczyk nie może jednak zostać pomylony z kreatorem, ani ze strzelcem z dystansu – trafiał fatalne 23% za trzy ze szczytu i skrzydeł, czyli z miejsc, z których z reguły rzucają playmakerzy. Jego upside jest głównie po bronionej stronie boiska, ale będzie musiał podnieść swój poziom gry w listopadzie i grudniu, aby szybko nie stracić zaufania Buforda i Popovicha.

Aron Baynes. 28-letni center z Australii, który wygląda, gra i jest wyszkolony bardziej jak gracz o 3-4 lata młodszy. Próbujemy powiedzieć najłagodniej jak potrafimy, że jest surowy. Baynes był w poprzednim sezonie jednym z najmniej efektywnych graczy post-up w NBA. Nie ma jednego go-to-ruchu. Był w post-up 41 razy i skończył tylko 31% akcji, nie wymuszając faulu ani razu. Jego umiejętności na piłce w obronie i w ataku są na poziomie NBA bardzo małe – 0,1 przechwytu PER-36 (2 przechwyty w 498 minut) to najgorszy wynik NBA poprzedniego sezonu dla zawodników, którzy rozegrali minimum 150 minut. Baynes nie ma też płynności w chwycie piłki i kończeniu akcji, co ogranicza jego użyteczność do gry na tablicach i biciu się z potężnymi środkowymi. Takich w NBA nie ma już dużo, stąd biorąc pod uwagę wszystkie za i przeciw Spurs zaoferowali mu przed tym sezonem kontrakt jeszcze tylko na jeden rok.

Jeff Ayres. Skuteczniejszy w zmianie nazwiska niż Ron Artest, Jeff Pendergraph akurat zdobył mistrzostwo od razu po tym jak zaczął nazywać się “Ayres”. Popatrz na jego twarz – wygląda jakby całe życie grał w Spurs (cytujemy raport z zewnątrz, oczywiście). Ayres to bardzo solidny wysoki, bardzo dobry finiszer (70% przy obręczy) bez rzutu spoza pola trzech sekund. Przeciętny obrońca (53%) przy obręczy, ale szybko przyjął “know-how” Spurs w ataku i obronie. Mimo zmiany nazwiska pozostał anonimowy.

Kyle Anderson. Unikalny, bardzo wysoki (206 cm) point-guard, czyli w NBA point-forward, który ma świetny przegląd pola i potrafi podawać ponad pierwszą linią obrony, ale fizycznie i zwłaszcza szybkościowo odstępuje od przeciętnego atletyzmu na pozycjach wingmanów NBA. Na jakiej pozycji będzie grał w NBA? Jeszcze zbyt słaby fizycznie, aby grać fałszywą czwórkę, a za wolny żeby kryć trójki. Solidnie wypadł w Lidze Letniej, zaliczając więcej asyst niż strat i trafiając 4 z 7 rzutów za trzy. W poprzednim sezonie NCAA trafił 28 z 58. Grozi mu sezon w D-League, ale jeżeli będzie trafiał 35-40% trójek w NBA, Spurs mogą znaleźć mu minuty w rotacji już w trakcie tego sezonu.

Austin Daye. Daye powinien spojrzeć na Bonnera i zobaczyć, że aby utrzymać się w NBA musi albo zostać elitarnym shooterem, albo dodać coś więcej do swojej gry. Spurs sprowadzili go w trakcie sezonu z Toronto, ale pozostał w playoffach poza rotacją. W sezonie regularnym zagrał dla San Antonio tylko – i aż – 121 minut, na bardzo wysokim USG (22,5), znakomicie trafiając jako spot-up shooter (1.26 PPP w 31 posiadaniach), ale bez punktów w akcjach pick-and-pop. 35% celnych rzutów po akcjach catch-and-shoot na przestrzeni całego sezonu było najgorszym wynikiem spośród graczy San Antonio, nie licząc centrów Splittera i Baynesa – było poziomem Ricky’ego Rubio i Imana Shumperta. Ma gwarantowany kontrakt na sezon 2014/15, ale jako 15 gracz w składzie może zostać przed sezonem zwolniony, aby otworzyć jedno wolne miejsce.

W NAJLEPSZYM WYPADKU

W zeszłym sezonie Spurs mieli 6 atak NBA (108.2 punktów na 100 posiadań), byli drudzy pod względem skuteczności z gry (48.6%), najlepsi w trójkach (39.7%) i do tego zaliczali najwięcej asyst (25.2). Równocześnie dysponowali 4 obroną ligi (100.1) i zaliczyli najlepszy wskaźnik plus-minus (7.7 punktów). To zapewniło im najwięcej w fazie zasadniczej 62 wygranych, a później mistrzostwo. Dokonali tego, mimo że nikt nie grał nawet 30 minut, a z zawodników pierwszej piątki tylko Duncan rozegrał więcej niż 70 meczów. To pokazuje jakim fantastycznym są zespołem, teamem który jest niesamowicie zbilansowany po obu stronach parkietu, a do tego ma głębię praktycznie na każdej pozycji. Teraz wracają w niezmienionym składzie, dlatego mają duże szanse powtórzyć swój sukces i zdobyć kolejne mistrzostwo, po raz pierwszy zaliczając back-to-back. Co prawda liderzy się starzeją, ale Leonard miał już swoje welcome-party w czasie Finałów i teraz powinien na dobre wejść do grona gwiazd ligi. Jego dalszy rozwój to największy i – co najbardziej przerażające dla konkurencji – całkiem realny upside Spurs. Natomiast o tym jak mogą niszczyć rywali, kiedy poza świetnie funkcjonując zespołem mają też błyszczącego po dwóch stronach boiska Leonarda, boleśnie przekonali się Heat (Spurs wygrywali mecze Finałów średnią różnicą 14 punktów).

NAJGORSZY SCENARIUSZ

Mogliśmy o tym zapomnieć – Popovich i jego sztab są tak dobrzy – ale nad Spurs wciąż wisi ryzyko, że w najważniejszych momentach sezonu znów o rok młodsi Parker, Ginobili i Duncan mogą nie być zdrowi. Że system Catapult ich przed tym nie uchroni. Już sama kontuzja ramienia i 2-3 miesiące nieobecności Millsa narażają Spurs na problemy z pozycją zmiennika Parkera, większy nacisk kładąc na dyspozycję Belinelliego i zdrowie Manu. Równie istotnym zagrożeniem jest najzwyczajniejszy, ludzki brak motywacji po odkupieniu przez Popovicha, Manu, Parkera, Duncana i Leonarda “grzechów” z meczów nr 6 i 7 Finałów 2013. Popovich przyznał nawet, że z centralnego miejsca szatni zniknęło wspomniane wyżej zdjęcie z trzeciej kwarty meczu nr 6 tamtych Finałów (gdy Spurs prowadzili jeszcze +13) i dodał, że nadal nie wie czym je zastąpić. Czy wątpliwości Phila Jacksona co do istnienia czegoś takiego jak “Dynastia Spurs” wystarczą jako motywacja?

CO LUBIĘ

Adam: Przedłużenie kontraktu Parkera. Gwiazdor NBA, który nigdy nie był wolnym agentem, zawsze załatwiając sprawy kontraktu wcześniej. To wydaję się wręcz niemożliwe i świetnie pokazuje jak Spurs i ich najważniejsi zawodnicy są ze sobą mocno związani. Mistrzowska organizacja pod każdym względem.

Maciek: Poczucie humoru. Chciałbym zawrzeć to w jakiś dowcipny sposób, zamiast pisać wprost, ale poczucie humoru panujące wokół Spurs jest czarujące i ujmujące. Wg samych graczy i trenerów to także jest istotny składnik ich sukcesu.

Przemek: Fakt, że Spurs zdecydowali się sprowadzić z powrotem wszystkie elementy mistrzowskiego składu. To wyjątkowa sytuacja, która tylko potwierdza to, co myśleliśmy o tej organizacji. Tam po prostu wszystko gra.

CZEGO NIE LUBIĘ

Adam: To może być ostatni sezon Tima Duncana. Nie ma co tracić czasu, trzeba korzystać i oglądać go jak najwięcej, póki jest jeszcze w lidze.

Maciek. Seana Elliotta, który komentuje mecze Spurs dla lokalnej TV z San Antonio. Elliott wciąż walczy z demonem “Ameryka nie szanuje Spurs” i nie zorientował się, że na przestrzeni dwóch-trzech ostatnich lat to się zmieniło. Elliottowi pozostał kompleks pochodzący być może z jego czasów, kiedy Spurs byli faktycznie mniej atrakcyjni w oglądaniu niż obecnie.

Przemek: Proces starzenia się. To nie jest coś, na co mamy wpływ. Tim Duncan i Manu Ginobili będą starsi o rok. Możemy pocieszać się tym, że co roku są “starsi o rok”. Każdy w końcu jednak musi się zestarzeć. Czy nie?

MÓJ GRACZ

Adam: Kawhi Leonard. Mam nadzieję, że będzie coraz lepszy i stanie się gwiazdą, ale przy tym się nie zmieni. Niech pozostanie tym cichym, tajemniczym zawodnikiem, który całe dnie spędza na treningach, nie mając nawet czasu wyjść na miasto z ‘Larrym’. To tak pasuje do Spurs.

Maciek: Patty! Za każdym razem gdy Patty Mills trafia trójkę z kozła, wyprowadzając rzut szybciej niż przeczytałeś ‘szybciej’, między moją twarzą i ekranem odbywają się małe parady moich dłoni – naśladowanie ruchu marakasów i Twojego taty próbującego tańczyć do Gettin’ Jiggy Wit It.

Przemek: Kawhi Leonard. Gwiazda nie-gwiazda. Gregg Popovich może stanąć na jego drodze do chwały i niezwykle ciekawym będzie obserwowanie, czy MVP Finałów ma parcie na szkło, czy jest dokładnie tym, za kogo go mamy, czyli koszykarskim robotem bez ego.

TYPY

Adam (1 miejsce w Konferencji Zachodniej): Co tu dużo pisać, San Antonio Spurs – to mówi samo za siebie. Oni chyba nigdy się nie skończą i już nikt nie odważy się ich przekreślić przed czy w trakcie sezonu, bo obojętnie co by się nie działo, na koniec jak zwykle będą w gronie głównych faworytów do tytułu. Timmy jest wiecznie młody, Parker będzie miał więcej energii po odpoczynku w wakacje, a Popovich dalej będzie robił swoje i gnębił sideline-reporterów. Kawhi pewnie jeszcze nie stanie się zawodnikiem na 20 punktów, ale myślę, że zacznie odgrywać coraz większą rolę i będzie już można nazwać go gwiazdą.

Maciek (2 miejsce w Konferencji Zachodniej): Nie mają oczywiście słabych punktów, ale wydaje mi się, że w samym sezonie regularnym w końcu zabraknie im motywacji i brak przez dwa miesiące 10 punktów w 19 minut Patty’ego Millsa będzie miał niemałe znaczenie. Z drugiej strony podoba mi się to, że Tony Parker, Manu Ginobili i Kawhi Leonard mieli lato wolne.

Poprzedni artykułRaport: Coraz bliżej wprowadzenia zmian w loterii do draftu
Następny artykułSzósty Gracz #rank6G 2014: #20-11

6 KOMENTARZE

  1. W zeszłym sezonie Spurs mieli 6 atak NBA (108.2 punktów na 100 posiadań), byli drudzy pod względem skuteczności z gry (48.6%), najlepsi w trójkach (39.7%) i do tego zaliczali najwięcej asyst (25.2). Równocześnie dysponowali 4 obroną ligi (100.1) i zaliczyli najlepszy wskaźnik plus-minus (7.7 punktów). BEZ PYTAŃ.

    Mój gracz: Boris Diaw!

    0