Kwiatkowski vs. Szczepański: Podchody pod powrót

1
fot. newspix.pl

CZĘŚĆ I: KIEDY WRÓCI NBA?

CZĘŚĆ II: ŻYCIE TOCZY SIĘ DALEJ

CZĘŚĆ III: SEZON W ZAWIESZENIU 

CZĘŚĆ IV: SOCIAL DISTANCING

Skończyliśmy tu:

Zastanawiam się też jak ta cała sytuacja odbije się na moich synach. Czy bardziej przyzwyczają się do spędzania czasu tylko w gronie najbliżej rodziny, czy wręcz przeciwnie – będą jeszcze bardziej szukać kontaktu z innymi, gdy wreszcie będę mogli pójść do szkoły i przedszkola.

Zdradzisz dlaczego pytałeś o Profesora z „Dom z papieru”?

Maciej Kwiatkowski: Głupotka – miałem przez jeden tydzień dobrą rękę w kartach i koledzy nadali mi na grupie dyskusyjnej ksywę “El Professore”. Chciałem tylko sprawdzić co naprawdę się za tym kryje. No ale zaraz pojawił się wśród nas “El Komendante” i moja dobra passa szybko się skończyła. Dziś jestem na grupie “KombiZenon” – bo na zalecenia naszego rządu reagowałem, zanim jeszcze weszły.

Żarty jednak żartami: moja mama jest stomatologiem i gdy mówi mi teraz jak ma wyglądać jej praca, kojarzy się to z filmem “Epidemia”, a wejście do gabinetu dentystycznego przypominać będzie zaraz wchodzenie na statek kosmiczny.

W tym tygodniu usłyszałem szczegółowy protokół tego jak niesamowicie sterylnie ma wyglądać powrót piłkarzy Serie A na boiska, ile ma być zabezpieczeń, ile szczegółowych kontroli. Oszaleć można. I czytający ten protokół, i ja słuchając zaczęliśmy się śmiać, najpewniej obaj z powodu tego jakich to czasów dożyliśmy. Z jednej strony doskonale rozumiem, że są kluby i ligi skłonne poświęcić ryzyko zdrowotne, żeby uratować się przed ryzykiem utraty wpływów z kontraktów telewizyjnych, które dla wielu, wielu tych mniejszych klubów z największych lig są obok sprzedanych biletów podstawowym źródłem dochodu. Z drugiej strony, gdy już człowiek wgryzie się w szczegóły tych obostrzeń, zastanawiam się nie tyle nad ryzykiem rypnięcia takiego projektu jednym zarażeniem się sportowca, tylko czy to w ogóle ma inny sens niż stricte finansowe gun-to-the-head, skoro produkt, który ludzie otrzymają w telewizji może wielu zaskoczyć tym, jak bardzo nie nadaje się do oglądania. Niejaki Chris Wesseling z Around the NFL Podcast powiedział nawet wprost o tym czego i ja niedaleko jestem: że sport kibiców to nie jest coś, czym się po prostu interesuje! Że to nie jest jego praca. Że jego zdaniem to w ogóle nie idzie w parze z definicją i gdyby zajmowanie się sportem bez kibiców miało nie być jego pracą, to nie chciałby takiego “sportu” w ogóle oglądać.

Zobaczymy. Za miesiąc znów możemy być z wszystkim w innym miejscu. Adam Silver przed dwoma tygodniami zapowiedział, że wcześniej niż 1 maja nie powie nam co dalej. Czego Twoim zdaniem, jakiej informacji, możemy się za tydzień spodziewać po naszym komisarzu?

Adam Szczepański: Mógłby powiedzieć: „Wracamy do gry!” I podobnie jak Euroliga, przedstawić przewidywane terminy kolejnych etapów przygotowania do wznowienia sezonu… Miło byłoby to usłyszeć. Ale nawet gdyby NBA tak zrobiła i podała jakieś daty, nadal niewiele by to wyjaśniło, bo cały czas byłoby mnóstwo niepewności czy taki plan uda się zrealizować. Euroliga ustawiła sobie deadline do 24 maja. Wtedy albo ruszą z planem wznowienia gry, albo odwołają sezon. NBA nie będzie jeszcze chciała ustawiać się w sytuacji, w której musiałaby podjąć decyzję o skasowaniu sezonu. Myślę, że ewentualnie zaczną to brać pod uwagę dopiero w czerwcu, o ile do tego czasu sytuacja się nie poprawi. Dlatego na razie raczej nic konkretnego się nie dowiemy. Stawiałbym, że na początku maja usłyszymy od Silvera mniej więcej to samo co poprzednio – czekamy, monitorujemy i sprawdzamy różne scenariusze. Co najwyżej zasugeruje, jakie ścieżki powrotu są najbardziej prawdopodobne, ale z zastrzeżeniem, że wszystko może się jeszcze zmienić.

A jeśli chodzi o sport bez publiczności, to wydaje mi się, że jeśli uda się wznowić rozgrywki, tak bardzo ucieszymy się, że możemy wreszcie oglądać mecze w telewizji, że nie będziemy nawet narzekać na brak kibiców (przynajmniej na początku, a potem może się przyzwyczaimy?). A myśląc konkretnie o meczach NBA przy pustych trybunach, czy nie wydaje ci się, że może to trochę wyglądać jak Summer League w Orlando? Tam co prawda jacyś kibice mieścili się w hali, ale było ich tak niewielu, że jedyny doping zapewniali rezerwowi. Nie wiem czy ktoś spędził więcej od ciebie czasu oglądając to letnie granie, myślisz, że NBA w takim wydaniu, ale z normalnymi drużynami na parkiecie mogłaby zapewnić nam dobry ‘produkt’?

Kwiatkowski: Obawiam się, że tylko zapewni nam produkt adekwatny do sytuacji. Jak zwykle ocen będzie wiele, ale na dziś spodziewam się jako konsensusu małego rozczarowania.

Nie zawsze zdajemy sobie z tego sprawę, ale reakcja ludzi obok parkietu wpływa na to jak sami odbieramy mecz oglądany w TV. Jest to dodatkowa energia, która bije z monitora. Choćbyśmy oglądali taki mecz po cichu, jak ja, i nie słyszeli publiczności to widzimy – ci ludzie są z nami, są niejako naszym łącznikiem między boiskiem a kanapą. Dlatego między innymi tak ciężko oglądało się Orlando Summer League. Co więcej – w pewnej mierze dlatego po dwóch, trzech dniach ludzie odpadali z oglądania Summer League (poziom graczy i brak zgrania oczywiście miały podejrzewam też znaczenie).

Oskubanie meczów z publiczności obawiam się, że zmniejszy po prostu rangę wydarzenia. Będziemy patrzeć na nie, tak jak patrzymy teraz w sieci na słabo zrealizowane przez celebrytów klipy tych celebrytów bez makeupu. Po wczesnej euforii, szybko możemy zdać sobie sprawę ile znaczy otoczka. Dlatego niespełna miesiąc temu – po zdobytych doświadczeniach tuż sprzed kwarantanny, gdy obejrzałem po sobie dwa takie mecze piłkarskie bez kibiców na przestrzeni trzech dni – napisałem, że obawiam się o powrót sportu w wersji bez kibiców. Zobacz, minęło półtora miesiąca i jesteśmy w stanie żyć bez sportu i myślę, że okazuje się że na liście rzeczy, bez których nagle okazuje się że mimo wszystko jesteśmy w stanie żyć, jest też przed sportem kilka innych rzeczy, za którymi tęsknimy bardziej.

Wiesz, to jest to co myślę na dziś, ale nie jest to coś, do czego chcę wracać. Nauka nr 1, którą wynoszę dla siebie z tych czasów, to aby być w stanie przyznać przed sobą “nie wiem” i nie okopywać się na siłę i nie zostawać przy pewnych teoriach, ponieważ tyle rzeczy mam wrażenie nie wiemy. Lepiej jest głośno nie wiedzieć niż wiedzieć zbyt głośno. Łatwiej wtedy znaleźć nam konsensus. Być może nasze emocje i miejsce, w którym będziemy za kilka miesięcy(tygodni?) sprawi, że przywitamy sport bez kibiców cieplej niż myślę

Przez kilka dni teraz odpowiadałem na Twoje pytanie. W między czasie mam wrażenie, że Adam Silver wepchnął NBA w sam środek dyskusji o tym komu w USA wierzyć i za kim podążać. Przed nami obawiam się, że bardzo burzliwy czas wydawania opinii – mamy 30 klubów, które są w różnych stanach, które mają różne sytuacje, przed nami strzelający “sources” dziennikarze, zdania samych zawodników, trenerów. Czy powinniśmy zatrudnić dodatkową osobę do newsów?

Szczepański: Adam Silver chyba trochę spanikował, obawiając się wizji zawodników masowo podróżujących do Atlanty i potajemnie ćwiczących w lokalnych salach gimnastycznych. NBA chciała szybko zareagować, żeby temu zapobiec i w efekcie część drużyn dowiedziała się o planowanym otwarciu sal z raportu Adriana Wojnarowskiego. I jeszcze szybciej NBA przekonała się, że to są decyzje, które lepiej najpierw przedyskutować zespołami, bo opinie wśród nich są bardzo różne.

Atlanta Hawks nie chcą otworzyć swoich obiektów treningowych razem z całym stanem Georgia, bo nie są przekonani, że jest bezpiecznie. Ale też nie spieszy im się, żeby ich zawodnicy zaczęli już odbudowywać formę, bo są poza playoffami, więc nawet jeśli sezon zostanie wznowiony, to raczej bez ich udziału. I to pewnie będzie jednym z głównych czynników, poza lokalną sytuacją pandemii, finansami klubu i właściciela czy poglądami politycznymi. Dla drużyn z dołu tabeli to tylko niepotrzebne ryzyko, dlatego lepiej poczekać. Ale już drużynom playoffowym będzie zależało na tym, żeby możliwe jak najszybciej wznowić chociaż te indywidualne treningi. A przede wszystkim, żeby zrobić to w tym samym czasie co rywale. Jeśli wszyscy pozostaną zamknięci, wszyscy będą cierpliwie czekać. Ale jeśli na przykład Miami Heat będą mogli już otworzyć swoje sale treningowe, zamknięci w domach Toronto Raptors nie będą chcieli bezczynnie przyglądać się temu jak ich rywale zyskują przewagę dłuższego okresu przygotowawczego. Dlatego Raptors i Los Angeles Lakers już rozmawiają z lokalnymi władzami nad pozwoleniem otwarcia ich sal, zanim jeszcze restrykcje zostaną poluzowane. Nie chcą zostać z tyłu.

Nie wiem jak NBA to rozwiąże i czy da się to w miarę sprawiedliwie rozwiązać, bo sytuacja jest inna w każdej części USA. Ale to na pewno nie wygląda optymistycznie w perspektywie wznowienia sezonu. Bo skoro tak duże zamieszanie wywołuje pozwolenie na otwarcie obiektów treningowych, to jak drużyny mają wspólnie uzgodnić dużo bardziej skomplikowane kwestie? Jak ustalić konkretne daty kolejnych etapów przygotowań, jeśli drużyny będą funkcjonowały w zupełnie innych warunkach lokalnych ograniczeń?

To może skończyć się bardzo burzliwymi dyskusjami we władzach ligi i kompromisowym czekaniem aż sytuacja w całym kraju w miarę się unormuje. Ale według ostatnich doniesień Woja, NBA może nie mieć nic przeciwko grze na czas. Może wcale aż tak nie spieszyć im się ze wznowieniem sezonu, bo jeśli później zaczną kolejne rozgrywki, większe będą szansę, że będzie można już wpuścić kibiców na trybuny. Tak więc wracamy do tego, że NBA nie chce koszykówki i swojego biznesu w pustych halach.

Kwiatkowski: Popatrzmy na Europę. Minister jednego kraju zawiesza wszystkie rozgrywki sportowe do września (Francja), podczas gdy w krajach graniczących, podobnie – jak nie bardziej – dotkniętych (Hiszpania, Włochy) próbuje się wrócić na stadiony. To samo Anglia. Ktoś powie: dlaczego? Dlaczego nie możemy mieć konsensusu, przecież jesteśmy wszyscy w Unii Europejskiej?! Dlaczego nie możemy mieć konsensusu, przecież każdy stan jest częścią Stanów Zjednoczonych?! Patrz, wystarczyło, że nie ma dokładnego blueprintu jak w takiej sytuacji działać i mimo podobnych warunków, jesteśmy z decyzjami i opiniami wszędzie.

Na mój rozumek – sposób w jaki ja myślę o rzeczach, co wiesz – najlepsza opcja to niepodejmowanie decyzji i czekanie, zbieranie informacji i czekanie na to co się wyklaruje. I tak patrząc, wydaje mi się, że najbezpieczniej byłoby dla NBA zaczekać i ruszyć z nowym sezonem normalnie w październiku, na początku bez kibiców, a potem z nimi.

Czy moglibyśmy tu skończyć? Chyba nie. Skoro idzie założyć, że NBA nie chce dokończenia tego sezonu w tak skomplikowanych warunkach i naraża się na potknięcia, może nawet na śmieszność, to jak na to reaguje związek graczy? Skoro gracze i tak oddawać będą od 15 maja część pensji, żeby podział BRI miał się w moratorium zgodzić, to jaki dokładnie argument za dokończeniem sezonu ma związek?

Szczepański: Pamiętajmy, że gracze będą otrzymywać niższe wypłaty, ale na razie jeszcze tych pieniędzy zupełnie nie stracili. Będą one zatrzymywane na rachunku escrow, na którym jest już 10% wszystkich kontaktów, zebrane tam na początku sezonu. Jeśli jakimś cudem uda się dokończyć sezon i uratować część zysków, może przy ostatecznym rozrachunku jakieś pieniądze z escrow wrócą do zawodników. Jeśli natomiast sezon zostanie skasowany, może się jeszcze okazać, że będą musieli coś dopłacić. Dlatego myślę, że zarówno NBA, jak i Związek będą jeszcze czekali z nadzieją, że cokolwiek uda się uratować. Że chociaż playoffy w jakieś formie zostaną rozegrane.

Ale widząc jak skomplikowane będzie wznowienie gry, myślę, że coraz bardziej oczywiste staje się to, że nawet jeśli sezon będzie kontynuowany, to nie przez wszystkich. Bez drużyn z samego dołu tabeli, które już nawet nie chcą wracać. Ostatnio przyznał to Steve Kerr. Golden State Warriors traktują obecny czas jak offseason, bo dla nich sezon już się skończył. Nawet jeśli mecze sezonu regularnego zostaną jeszcze rozegrane, to będą one miały sens tylko dla drużyn walczących o rozstawienie w playoffach albo o awans do nich. Dla najgorszych zespołów wracanie do gry byłoby tylko niepotrzebnym wysiłkiem organizacyjnym i ryzykiem, że niewystarczająco przygotowani zawodnicy będą bardziej podani na kontuzje. Może więc w tych niepewnych czasach choć coś warto wyjaśnić i Adam Silver powinien wprost powiedzieć, że najgorsza 10 ligi ma już wakacje?

Poprzedni artykułMiedzy Rondem a Palmą (878): The Last Dance
Następny artykułGra Draftowa: Bradley Beal zagra z KG

1 KOMENTARZ