San Antonio Spurs nigdy nie przyciągali wolnych agentów i świetnie zdawali sobie z tego sprawę, dlatego też poza próbą ściągnięcia Jasona Kidda w 2003 roku, nie walczyli o gwiazdy znajdujące się na rynku. Budowali swoją drużynę poprzez draft i w ten sposób pozyskali kolejno Tima Duncana, Manu Ginobiliego, Tony’ego Parkera i niedawno również Kawhi’a Leonarda. Dlatego też minione wakacje były dla nich tak wyjątkowe. Skorzystali z okazji, że dysponowali dużą sumą wolnych pieniędzy i przystępowali do offseason jako główny gracz w wyścigu po LaMarcusa Aldridge’a.
Udało się. Spurs znowu potwierdzili, że są najlepszą organizacją w lidze, mądrze manewrowali salary-cap i osiągnęli swój cel. Po dwóch rozmowach z Greggiem Popovichem i wspólnym locie z Ime Udoką, Aldridge zdecydował się do nich dołączyć.
Spurs ustawiają się w świetnej pozycji do przejścia kolejnego etapu transformacji drużyny. Kiedyś David Robinson przekazał pałeczkę młodemu Duncanowi, teraz on ma ją przekazać duetowi Leonard-Aldridge. Zaczyna się początek nowego etapu w historii ekipy z San Antonio.
ZMIANY PRZED SEZONEM
Rok temu Spurs zatrzymali cały mistrzowski skład, teraz zdecydowali się na poważne zmiany, robiąc miejsce na kontrakt dla LaMarcusa Aldridge’a. Oddali Tiago Splittera do Atlanty Hawks i pozwolili także odejść wolnym agentom Cory’emu Josephowi (Raptors), Aronowi Baynesowi (Pistons) i Marco Belinelliemu (Kings). Zadbali natomiast o to, żeby Kawhi Leonard pozostał w San Antonio jak najdłużej i jeszcze zanim udało im się dogadać w sprawie maksymalnego kontraktu z byłym gwiazdorem Blazers ($80mln/ 4 lata), uzgodnili z Leonardem warunki 5-letniego przedłużenia za $94 miliony.
Gracze Spurs jak zwykle współpracowali z managementem. Leonard czekał cały rok na swoją umowę, a w wakacje też nie spieszył się z jej finalizacją, żeby dać czas drużynie na dopięcie innych spraw. Tymczasem Duncan i Ginobili, po tym jak zdecydowali się rozegrać co najmniej jeszcze jeden sezon, zgodzili się na dalsze cięcia swoich pensji. Duncan dostał $10.9 milionów za dwa lata, Manu $5.75 milionów także w dwuletnim kontrakcie.
Dość nieoczekiwanie udało im się również zatrzymać Danny’ego Greena, który mógł na rynku szukać większych pieniędzy, ale zgodził się na bardzo korzystne warunki dla Spurs, podpisując 4-letnią umowę za $40 milionów. Jeszcze więcej poświęcił David West, który zostawił opcję na ponad $11 milionów w Indianie i szukając swojego miejsca w którymś z kontenderów, postanowił przeprowadzić się do San Antonio za minimalną kwotę. Poza tym, Spurs uzupełnili skład pozyskując niechcianego w Sacramento młodego rozgrywającego Raya McCalluma, ściągnęli z Europy serbskiego centra Bobana Marjanovica, którego rok wcześniej wybrali w drafcie oraz podpisali grającego ostatnio w ich drużynie D-League Jonathona Simmonsa, a na swój obóz treningowy zaprosili ciągle niespełnionego w NBA Jimmera Fredette.
ROTACJA
Tim Duncan w poprzednich latach dużo czasu spędzał na centrze, ale teraz oficjalnie będzie starterem na tej pozycji. LaMarcus Aldridge nie chce być środkowym, ale w rezerwowych ustawieniach często pewnie będzie tam przesuwany, kiedy z ławki będą wchodzili Boris Diaw czy David West, albo gdy będą grali nisko z Kawhi’em Leonardem na czwórce. Patty Mills wraca do roli pierwszego zmiennika Tony’ego Parkera. Natomiast do stałej rotacji wejdzie drugoroczniak Kyle Anderson, który poprzednio grał niewiele, ale teraz może okazać się kluczowym rezerwowym.
TRENER: GREGG POPOVICH
W swoim imponującym dorobku Gregg Popovich nadal nie ma obrony mistrzowskiego tytułu. Pięć razy próbował i za każdym razem kończyło się to niepowodzeniem. Ma natomiast za sobą bardzo udane kolejne fazy przebudowy Spurs i już zadeklarował, że pozostanie na co najmniej kilka kolejnych lat, żeby przeprowadzić Spurs przez ten obecny etap transformacji. Aldridge nie musi się obawiać, że jak tylko Duncan zakończy karierę, trener pójdzie w jego ślady. Spurs rozpoczynają nowy rozdział w swojej historii i nadal mają tego samego człowieka w roli dowódcy. To kolejne duże wyzwanie dla Popa, ponieważ będzie musiał zmienić grę swojej drużyny i dostosować ją do swoich gwiazd. To nie jest już ten sam zespół, co jeszcze w poprzednich rozgrywkach, w którym nie było jednej głównej opcji w ataku. Teraz mają gracza zdobywającego po 20 punktów w meczu, a do tego coraz większą rolę będzie też odgrywał Leonard. To będą inni Spurs, ale to nadal będą Spurs Popovicha, a kto jak nie on, będzie potrafił znaleźć najlepsze rozwiązania, żeby ponownie wprowadzić ich na szczyt.
GRACZE
Kawhi Leonard. To może być największy wyczyn Laboratorium Gregga Popovicha – wyprodukowanie ofensywnego go-to-guya z zawodnika, który w koledżu grywał jako silny skrzydłowy i do NBA przychodził bez rzutu za trzy i dobrego kozła. Za nami kolejny rok procesu, przed nami następny, kiedy wraz z malejącą rolą starzejących się Tony’ego Parkera i Manu Ginobiliego, rosnąć będzie rola Leonarda. Jego wszechstronny progres w grze 1-na-1, jaki dokonał się w sezonie 2014/15, najłatwiej zmierzyć statystyką wizyt na linii. W 66 meczach sezonu 2013/14 Leonard był na linii tylko 126 razy – w 64 meczach sezonu 2014/15 oddał dwukrotnie więcej wolnych, bo 252. Leonard miał 150 punktowych posiadań w post-up, po tylko 88 w sezonie 2013/14. Co ciekawe, wg Synergy Sports poziom jego izolacji i akcji w pick-and-rollu pozostał taki sam, ale Leonard przez pierwszą część sezonu 2014/15 z powodu kontuzji oka i dłoni, był cieniem samego siebie… Zanim po przerwie na Weekend Gwiazd eksplodował w jednego z 3-5 najlepszych koszykarzy ligi w dwóch ostatnich miesiącach sezonu regularnego. To wtedy Leonard otrzymywał więcej szans na kreowanie w pick-and-rollu i mimo kryzysu na starcie – widocznego w career-low 35% za trzy i 52% za dwa – w górę poszły statystyki PER-36 jego punktów, zbiórek, asyst i przechwytów. No właśnie – przechwytów. Był liderem NBA w przechwytach na mecz i pożerał rywali w grze 1-na-1 tak jak dawno temu robił to Ron Artest – fizycznie, zasięgiem ramion i nie nabierając się na zwody. Powinien pozostać defensywną bestią i wciąż rozwijać się w coraz lepszego gracza ataku. Jedyny znak zapytania to zdrowie – Leonard jeszcze ani razu w swojej karierze nie zagrał więcej niż 66 meczów w sezonie regularnym.
Danny Green. Już elitarny “3-and-D” gracz w NBA. To przechwyt dla Spurs, że latem podpisali z nim czteroletni kontrakt za tylko 45 mln dolarów. Po odejściu Marco Belinelliego i z o rok starszym Manu Ginobilim, powinien w najbliższym sezonie odgrywać jeszcze większą rolę. Czwarty sezon z rzędu trafiał powyżej 40% za trzy i wg Synergy Sports jest 5. najlepszym spot-up shooterem na przestrzeni dwóch ostatnich sezonów w NBA. To bardzo dobry obrońca – zwłaszcza w transition – który coraz częściej igra z ryzykiem i drugi sezon z rzędu poprawił przechwyty+bloki PER-36 (3.0). Jeżeli Spurs zamierzają w najbliższym sezonie grać więcej small-ballem, Green może kryć też niskie czwórki. Ma 28 lat i niewiele problemów ze zdrowiem. Cele ma ambitne – w drugiej części kariery chce znaleźć się w Meczu Gwiazd, zdobyć złoty medal Igrzysk Olimpijskich i jeszcze jedno mistrzostwo NBA. Na przestrzeni dwóch ostatnich sezonów nie poczynił jednak wyraźnych postępów w grze na koźle – zdobywa zaledwie 1.5 punktu PER-48 z penetracji, a z poziomu 39% do 33% powędrował jego pull-up jumper. Ilość posiadań pick-and-roll i off-screen pozostała praktycznie bez zmian. To role-player, ale fantastyczny w swojej ograniczonej roli. Może jednak rozwinąć się w gracza, który wychodząc po zasłonie, będzie groził rzutem, penetracją lub odegraniem. Powinien studiować takich zawodników jak Kyle Korver i J.J. Redick. W trakcie preseason miał niewielkie problemy z lewą dłonią.
LaMarcus Aldridge. Najlepszy wolny agent podpisany przez San Antonio Spurs w ich najnowszej historii. Aldridge zmienił klub po 9 sezonach spędzonych w Portland Trail Blazers, drużynie która jeszcze do niedawna najlepiej radziła sobie ze Spurs, spośród wszystkich teamów Konferencji Zachodniej. Aldridge wielokrotnie był problemem dla Spurs i w San Antonio liczą na to, ze jego umiejętności 1-na-1 pomogą drużynie, której coraz bardziej zaczyna brakować dominującej gry pick-and-roll starzejących się Tony’ego Parkera i Manu Ginobiliego. Aldridge w sezonie 2014/15 był 2. najlepszym graczem post-up w NBA (ilość akcji + jakość). Zdobywał bardzo dobre 0.96 PPP w 314 takich posiadaniach wg Synergy Sports. Trafiał 44% z fade-awayów, 46% z półhaków, 67% running-hooków i 51% turn-around jumperów wg nba.com. Jest maszyną i na lewym bloku potrafi znakomicie używać zagrożenia rzutem, by wejść na prawy hak do środka. A gdy obrońca spycha go do linii, potrafi zrobić szybki kozioł i trafić stepback z półdystansu. Aldridge wiosną 2015 roku grał mimo poważnej kontuzji kciuka. Zrezygnował z operacji i 6-8 tygodni przerwy. Mimo złamania, grał zaskakująco dobrze, ale w końcówce I rundy z Memphis Grizzlies był już cieniem samego siebie. Grał jakby się poddał, jakby potrzebował wokół siebie więcej wsparcia. Dostanie je w San Antonio i to będzie fascynujące oglądać jak Spurs wcielą w swój system kogoś kto lubi każdy rzut z półdystansu i lubi przetrzymywać piłkę. Ale poza ofensywnymi postępami, cichą historią jego ostatnich lat w NBA pozostaje to jak wraz z dodaną siłą fizyczną poprawił grę na tablicach. Stał się też po cichu plusowym obrońcą, efektywnym kiedy switchuje daleko na obwodzie. Można podejrzewać, że w San Antonio jego rola ofensywna trochę zmaleje, ale więcej może znaczyć w obronie. Mimo tego, że nie chce grać jako typowy center, może stać się dużym atutem Spurs jako small-ballowa piątka. W sezonie 2014/15 oddał aż 105 rzutów za trzy (więcej niż przez łącznie pięć poprzednich sezonów) i trafił 37 z nich (więcej niż przez łącznie osiem poprzednich lat). Jego efektywność w Spurs może tylko się zwiększyć.
Tim Duncan. Drogi Kobe Bryancie. Wiemy, że masz nieprawdopodobnie większą liczbę oddanych fanów niż Tim Duncan. Wiemy, że Twój styl gry jest lepiej odbierany przez młodych adeptów koszykówki niż styl gry Tima Duncana. Wiemy, że pasja jaką prezentujesz na parkiecie potrafiła porwać miliony kibiców więcej niż pasja jaką prezentuje Tim Duncan. Wiemy, że lepiej kozłujesz. Wiemy, że lepiej rzucasz z daleka. Wiemy, że wszystko robisz bardziej efektownie niż Tim Duncan. Wiemy, że rzuciłeś 81 punktów w meczu. Wiemy, że mógłbyś rzucić nawet 100. Wiemy to wszystko, ale Count the RingzzzzzzzzZZZZZZZZZZaaaaah. Jest 5 do 5. Twoi Los Angeles Lakers znów na początku sezonu skupią na sobie większą uwagę niż San Antonio Spurs, ale ci na koniec wygrają pewnie tyle meczów, ile Ty i Twoja drużyna przegracie. To będzie czwarty rok z rzędu, gdy Tim Duncan będzie grał w playoffach, w czasie gdy Ty nie i pewnie nie będziesz nawet ich oglądał. Tim Duncan może zdobyć szósty tytuł mistrzowski w tym sezonie, albo może to zrobić jeszcze w następnym. Bo zachował swoje ciało w doskonałej kondycji i przedłużył swoją karierę, tak aby jak wąż zaatakować Cię znienacka, kiedy Ty rozpadasz się na naszych oczach. Tssssssssssss pssssssss #silvermamba
Tony Parker. Symptomy nie łatwo znaleźć w zaawansowanych statystykach – w sezonie 2014/15 kończył penetracje na poziomie 56%, zdobywał z nich 9.6 punktu PER-48 (tylko o 0.6 mniej niż w sezonie 2013/14) i dostawał się na linię tylko 1.3 raza PER-36 rzadziej, niż sezon wcześniej (3.1). Ale w wieku 33 lat Parker ma za sobą sezon, w którym od grudnia był spowolniony przez uraz lewego ścięgna udowego. Nie wyleczył go tak naprawdę do samego końca sezonu i zaliczał średnio 14.4 punktów i 4.9 asyst – najgorsze wyniki od swojego debiutanckiego roku w NBA. Jeszcze gorzej było na EuroBaskecie we Francji, gdzie trafiał zaledwie 34,3% swoich rzutów z gry. Na pierwszy rzut oka dużej różnicy nie widać – Parker pozostaje tzw głową bestii, doskonale wiedząc co i gdzie może wziąć w ataku pozycyjnym. Trafiał 44% pull-up jumperów, a najbardziej pozytywną historią jego sezonu było to, że trafił 58% swoich trójek ze szczytu/skrzydeł – nr 1. wynik wśród rozgrywających NBA. Ale w sezonie 2014/15 nie podniósł swojej formy do poziomu, na którym był w playoffach 2014. Stracił ułamek sekundy z przyspieszenia, który pozwalał mu piruetami i koszykarskim tangiem wjeżdżać pod kosz. Po koszykarsku mówi się na to “turn the corner” – coraz częściej Parker nie umiał pokonać pierwszej zasłony z piłką. I tu w sukurs przychodzi mu dodanie latem LaMarcusa Aldridge’a. Akcje pick-and-pop tej dwójki mogą być nowym go-to-zagraniem Spurs i ponownie otworzyć Parkerowi miejsce do penetracji.
Matt Bonner. Spurs 4 Life. Zagrożenie jakie niesie rzutem za trzy wciąż czyni z niego plusowego gracza ataku. Nikt nie będzie w przyszłym sezonie patrzył, że ma za sobą swój najgorszy strzelecko sezon za trzy (36,5%) od 2007/08. Ale trzeci z rzędu sezon Spurs byli lepsi, gdy siedział na ławce – tym razem aż o 7.4 punktów na 100 posiadań. Może to wiek, ale Bonner przestał zbierać piłki. Żaden gracz NBA nie poszedł tak w dół w procencie zbiórek na bronionej tablicy. PER-36 Bonner zbierał tylko 4.4 piłki. Andrea Bargnani śmiał się gdy oglądał. Ten regres Bonnera – strzelecki i na deskach – sprawił prawdopodobnie, że rozpocznie sezon w Spurs na niegwarantowanym kontrakcie. Ale aż trudno sobie wyobrazić, żeby mógł grać gdzie indziej. Mamy nadzieję, że po zakończeniu kariery, pozostanie w sztabie San Antonio. Albo zostanie DJ’em w hali.
Patty Mills. Mały lord “gravity”. W lipcu 2014 roku przeszedł operację obrąbka stawowego w prawym barku i od tamtego czasu jest cieniem zawodnika jakim był w sezonie 2013/14. Wg MSR wartość ofensywna tylko trzech graczy NBA powędrowała mocniej w dół w zeszłym sezonie. Wg Synergy Sports tylko trzech graczy zrobiło większy regres w pick-and-rollu i tylko sześciu graczy zrobiło większy skok w dół w sytuacjach “spot-up”. Mills był też 10. najgorszym rozgrywającym ligi w zbiórkach defensywnych i 10. najgorszym w asystach-pod-obręcz na minutę. Wiadomo więc gdzie jest jego chleb powszedni. To trójki! Patty trójki! Trafił zaledwie 34,1% rzutów za trzy, po tym jak wrócił do gry z końcem grudnia. Grał rzadziej, bo większą rolę w rotacji zyskał pod jego nieobecność świetny na starcie sezonu Cory Joseph. Po jego odejściu – i po odejściu Marco Belinelliego – Mills powinien mieć jeszcze większą rolę niż w sezonie 2013/14. Ale początkowo miał opuścić lato z kadrą Australii z powodu kontynuacji rehabu barku i zagrał dopiero, gdy kontuzja kolana wyłączyła Dante Exuma. W wieku 27 lat ma szansę na poważny breakout-year, o ile tylko z jego prawym barkiem będzie wszystko okej. Potrzebuje go, by …wiesz …rzucać.
Manu Ginobili. Druga po Timie Duncanie bardzo dobrze starzejąca się legenda Spurs. Ma za sobą słabszy strzelecko sezon niż 2013/14, ale pozostaje jednym z najlepszych kreatorów i podających wśród wingmanów NBA. Manu po prostu widzi więcej niż 99% graczy, co dodaje jego grze wyjątkowego uroku. Znów był liderem Spurs w asystach pod obręcz na minutę. Ale w tym samym czasie coraz bardziej dopada go wiek. Aż o 11 punktów procentowych w dół poszła jego skuteczność przy obręczy – z poziomu 70 do wciąż solidnych 59%. Pozostał też już drugi sezon jednym z najgorszych w całej lidze w pull-up jumperach – spadek z 31% do 26%. I coraz rzadziej przytrafiają mu się już strzeleckie streaki. Po zakończeniu sezonu 2014/15 zastanawiał się nad zakończeniem kariery. Wydawało się, że jest tego bliski. Ostatecznie podpisał dwuletni kontrakt z opcją na drugi sezon.
Boris Diaw. Dziewczyna jednego z nas bardzo lubi jego pupę. Nie wie, że ten właśnie tłusty zad został w 2012 roku zwolniony z drużyny Charlotte Bobcats, która wygrała tylko 7 z 66 spotkań. W kolejnych latach Diaw wrócił szybko na wyżyny. Jest najlepszą w NBA kombinacją kozła, inteligencji i pączków poukrywanych w zakamarkach szatni. To klasyczny point power-forward i z każdym kolejnym sezonem coraz swobodniej czuje się w tej roli w NBA. W ataku może być stretch-4, ale jest interesującym graczem, bo trójki trafia tak samo, gdy jest kryty lub gdy nie stoi przy nim nikt. W poprzednim sezonie trafił jednak swoje zdecydowanie najgorsze w Spurs 32%. O ile ze szczytu trafił Top-3 wśród 3/4-ek 43%, tak był wśród nich najgorszy z rogów. Nie lubi rzucać z rogów i praktycznie nie rzuca (12% prób), ale trafił tylko 14%. W dół poszły też jego reakcje w obronie pick-and-roll i mobilność. Diaw to niezwykły gracz, ale w wieku 33 lat i przy tej sylwetce musi wciąż pilnować swojego przygotowania fizycznego. Ma za sobą EuroBasket, więc powinien w wysokiej formie wejść w sezon 2015/16.
David West. – Potrzebowałem środowiska, w którym znów będę mógł się uczyć. Mamy w San Antonio kilku ludzi, którzy są, nie uwierzysz, starsi ode mnie. To ludzie, którym mogę znów zadawać pytania, jakbym był uczniakiem – tak już 35-letni David West argumentował swoją decyzję o rezygnacji z prawie 12 mln dolarów kontraktu w Indianie na rzecz minimalnej umowie w San An. West z zeszłego sezonu to był już jednak inny West niż ten, który był drugim strzelcem drugiej drużyny Konferencji Wschodniej. Zdobywał najgorsze od sezonu 2004/05 14.6 punktów PER-36. W 203 posiadań post-up generował zaledwie 0.74 PPP, sezon po tym jak zdobywał 0.97 PPP w 405. Licząc ilość i efektywność – żaden gracz NBA nie poczynił w ostatnim sezonie większego regresu w grze tyłem do kosza. West przeniósł się jeszcze bardziej na high-post, gdzie pobił rekordy kariery w asystach PER-48 i z jego podań zdobywano 13.4 punktów PER-48. Skąd także trafiał fenomenalne 48%, pozostając zabójcą na półdystansie. Wg MSR był jednak minusowym graczem w ataku, bo półdystans z pozycji nr 4 to wciąż dwa punkty, a nie trzy i był bardzo nieefektywny w grze tyłem do kosza. Czy będzie mógł grać dla Spurs jako rezerwowy center w parze z Diawem? Broni obręczy na poziomie 53-57% w dwóch ostatnich sezonach. Jego wersja obrony obręczy to wyłapywanie fauli ofensywnych, w czym jest jednym z najlepszych w lidze.
Kyle Anderson. Poprowadził drużynę Ligi Letniej Spurs do mistrzostwa w Las Vegas. Pokazał poprawiony kozioł, lepszą decyzyjność i grę w post-up. Zdobywał 18.9 punktów i znakomicie wymuszał faule w grze 1-na-1 i w penetracjach, będąc na linii aż 8.2 razy w meczu. Przy jego slow-mo mobilności było ciut więcej ‘ooomph’, bo widać, że Anderson pracuje ciężko nad atletyzmem. Jego ciało wyglądało lepiej niż w debiutanckim sezonie. Nie pokazał za to lepszej skuteczności za trzy – 24% – ani razu nie oddając więcej niż dwie trójki w meczu. O rookie-sezonie Andersona w NBA lepiej nie ma co mówić – był jednym z najgorszych graczy ligi. Zbierał za to 21% piłek w obronie (2. wynik wśród wingmanów) i w najbliższym sezonie otrzyma szansę na minuty w rotacji. Będzie jednym z najbardziej interesujących zawodników na początku tego sezonu, bo jego talent przy wzroście 206 cm jest wyjątkowy.
Jonathan Simmons. Spurs od wielu lat zapraszają na obóz różnych mało znanych koszykarzy, których potem w październiku zwalniają, część z nich odsyłają do swojej filii D-League w Austin, a część puszczają wolno w świat. Simmons zdobył sobie jednak kontrakt gwarantowany na przyszły sezon i ten 26-latek był jednym z najciekawszych graczy Ligi Letniej. Wcześniej dwa lata spędził w Austin. Pochodzi z Houston i ma bardzo dobre warunki fizyczne – 197 cm wzrostu, 207 cm wingspanu, siłę fizyczną i atletyzm powyżej ligowej przeciętnej na pozycji. Simmons gra twardo i bezpardonowo – tak wchodzi na kosz. W rozgrywkach Ligi Letniej dostawał się na linię aż 10.8 razy PER-36 i zdobywał średnio 17.0 punktów w meczu. W Lidze Letniej trafił tylko 18% trójek i choć trójki nie były jego preferowanym rzutem w zeszłym sezonie w D-League – stanowiły tylko 23% jego prób z gry – to trafiał je na solidnym poziomie 39,8%. Sezon wcześniej to było jednak 28,4%. To bardzo agresywny, atletyczny gracz, nietypowy jak na Spurs, który w Lidze Letniej po koźle, 1-na-1, dostawał się do obręczy jak przecinak. Jest fun-to-watch. Przekonamy się czy okaże się kolejnym wynalazkiem San Antonio.
W NAJLEPSZYM WYPADKU
Spurs to najlepsza organizacja NBA od ponad 15 lat, a teraz dodali do swojego składu All-Stara będącego w swoim prime. Znowu im się udało – wygrali offseason i po raz kolejny ustawili się w gronie najpoważniejszych kontenderów do tytułu.
LaMarcus Aldridge w ostatnich dwóch latach zaliczał statystyki na poziomie 23-10. Może nie jest typem gracza, który idealnie pasuje do zespołowej koszykówki Spurs, gdzie ostatnio nikt nie oddawał średnio nawet 13 rzutów, ale jest go-to-guy’em, którego im brakowało, zwłaszcza w playoffach. Jest zagrożeniem w post-up, gdzie będzie wymuszał podwojenia, w pick-and-pop potrafi niszczyć rzutami z półdystansu, a też w poprzednim sezonie zaczął trafiać trójki (37/105). Jego obecność uwolni więcej miejsca w ataku dla pozostałych graczy i Pop będzie wiedział jak to wykorzystać. Jednym z tych, którzy mogą na tym najwięcej skorzystać jest Parker. Może nieco odżyje, kiedy będzie miał więcej swobody do penetracji.
Większą rolę w ofensywie będzie odgrywał również Leonard, który już w drugiej części ostatnich rozgrywek pokazał, że coraz lepiej radzi sobie w indywidualnych akacjach z piłką. Od marca zdobywał średnio 19 punktów, teraz powinien zrobić kolejny krok i od samego początku wejść już na poziom All-Star. Ten 7. najlepszy w zeszłym sezonie atak Spurs zyska teraz nowe oblicze i nowych liderów. A nie możemy zapomnieć, że Kawhi był również najlepszym defensorem ligi, Aldridge też potrafi bronić, więc nadal odpowiedni bilans gry będzie zachowany. Tymczasem weterani jak Timmy i Manu nie tylko dalej będą dbali o dobrą atmosferę w szatni, ale też postarają się, żeby wprowadzić Aldridge’a do zespołu i nauczyć kultury panującej w San Antonio.
[ Co LaMarcus Aldridge przyniesie do San Antonio? ]
NAJGORSZY SCENARIUSZ
Czy Aldridge będzie w stanie wkomponować się w Spurs? On sam miał wątpliwości i dopiero długie rozmowy z byłym kolegą z Blazers, a obecnie asystentem w San Antonio Ime Udoką, ostatecznie go przekonały. To nie on ma się zmieniać, to Spurs mają się dostosować i jest to duża zmiana dla nich. Można powiedzieć, że wręcz rewolucja, bo nie tylko mają gwiazdora, który potrzebuje dużo rzutów i trochę zatrzyma ich ruch piłki, to jeszcze jest to gwiazdor ‘z zewnątrz’, a nie jak zwykle wychowany przez nich. Dlatego istnieje ryzyko, że to wcale nie musi się udać.
Jak zwykle też pojawiają się pytania o wiek. Duncan pozostaje w gronie najlepszych zawodników ligi, ale zbliża się do 40-stki i właściwie w każdym momencie może się rozsypać. Natomiast starość już chyba dopadła 33-letniego Parkera, a przynajmniej na to wygląda. Miał przeciętny sezon i też nie zaprezentował się dobrze podczas EuroBasketu. A i tak Parker jest przecież młodszy od Manu, Davida Westa czy Borisa Diawa. Tymczasem właśnie teraz Popovichowi może być trudniej ograniczać ich minuty, ponieważ stracili sporo zawodników z ławki i nie mają już takiej głębi jak wcześniej. Stracili też centymetry po odejściu Splittera i Baynesa, co może mieć wpływ na ich obronę, gdzie będzie im brakować rim-protectora. Nie można zapominać, że Splitter był bardzo ważną częścią ich świetnej defensywy i jego nieobecność była odczuwalna, kiedy w zeszłym sezonie stracił 30 meczów przez kontuzję.
6GTV
CO LUBIĘ
Michał Kajzerek: Organizację. Jeden z najzdrowszych organizmów w historii profesjonalnego sportu. Świetnie radzą sobie z problemami, świetnie dbają o swój interes zarówno teraz, jak i później. R.C. Buford i Gregg Popovich to chyba najszczersze połączenie GM’a z coachem. Nie możemy domagać się więcej takich drużyn, bowiem one w przekroju historii są wyjątkami.
Przemek Kujawiński: Kulturę tej organizacji. Tego lata po raz pierwszy od bardzo dawna Spurs walczyli o wolnych agentów z czołówki ligi i pokazali, że można robić biznes i nadal pozostawać sobą. To najlepsza kultura w NBA, w której zasady i wartości są jasne i spójne. Taki wizerunek jeszcze lata po odejściu Gregga Popovicha i Tima Duncana będzie im pomagał w zatrzymywaniu swoich i ściąganiu nowych graczy.
Maciej Kwiatkowski: Muzykę w hali AT&T Center. Jeśli spędzasz kilka lat słuchając komentarza Seana Elliotta, to naturalnie twój słuch zaczyna szukać czegoś jeszcze… A w San Antonio jest czego szukać i na szczęście czego posłuchać. DJ w hali ma eklektyczny styl, od latynoskiego country, rock-and-rolla, lata 80-te, po hip-hop, trap i nowoczesny pop. Mieszanka styli jak mieszanka kultur w San Antonio.
Piotr Sitarz: Organizację. Modelowy przykład jak dbać o graczy, jak wierzyć w graczy, jak dobrze wybrać trenera, jak grać w kosza i jak płynnie pominąć ostry proces przebudowy. Lubię ograniczenie do zera wszystkich niepotrzebnych rzeczy, które mogłyby przeszkadzać w pracy Gregga Popovicha i koszykarzy na parkiecie. Zero bandan, swagu, cyrków, cwaniactwa. Koszykówka.
Adam Szczepański: Decyzję Aldridge’a. Nie wiem nad czym on się zastanawiał, dlaczego potrzebował aż dwóch spotkań ze Spurs i jak mając taką opcję mógł też poważnie myśleć o Suns. Ale teraz to już nie ma znaczenia, najważniejsze, że podjął odpowiednią decyzję. Dołączył do drużyny, w której ma największe szanse na tytuł. Po tylu latach dominacji w lidze, Spurs zasłużyli, żeby wreszcie zdobyć jakiegoś gwiazdora z rynku.
CO MI SIĘ NIE PODOBA
Adam: Regres Tony’ego Parkera. Obawiam się, że Parker już nie wróci do bycia gwiazdą i dalej będzie dużo poniżej swojego dawnego poziomu. Kiedy w jego wieku wpadnie się na tę równię pochyłą, w większości przypadków nie ma już odwrotu. Można jedynie nieco spowolnić ten proces. Coraz słabszy Parker może być największą przeszkodą dla Spurs w walce o tytuł.
Kajzerek: Czasami brak nieprzewidywalności. Są do tego stopnia poukładani, że brakuje im elementu zaskoczenia w postaci zagrywki, która byłaby całkowitym przeciwieństwem tego, co robią na co dzień. Myślę, że są w meczach koszykówki NBA momenty, w których intuicja zawodników poradziłaby sobie lepiej bez krzyczącego z boku Popa. To jednak tylko momenty.
Maciek: Rim-protection. Czy Spurs mają pod koszem kogoś kto po naskoku dotknie łokciem obręczy i nie nazywa się Boban Marjanovic?
Piotr: Niepewność na środku. LaMarcus Aldridge mecz przedsezonowy z Kings zaczął na pozycji numer pięć, ale to raczej opcja na rezerwowe ustawienia, lineupy w crunch-time. Po stracie Tiago Splittera Spurs mają dwóch centrów – Tima Duncana i Bobana Marjanovica, który parę dni temu zagrał pierwsze 11 minut w NBA. Krótka rotacja na środku nie musi być problemem, ale mogą dziać się różne złe rzeczy, mobilizujące management Spurs do działania przed upływem trade-deadline.
Przemek: Starzenie się Tony’ego Parkera. San Antonio Spurs kilku ostatnich lat zaczynali się od Tony’ego Parkera wychodzącego z piłką zza zasłony. Od kilku miesięcy Francuz nie jest już jednak tak szybki jak kiedyś i nie potrafi robić przewag liczebnych już po pierwszym pick and rollu. Manu Ginobili już dawno jest na ostatniej prostej swojej kariery. To i przyjście LaMarcusa Aldridge’a może sprawić, że Spurs zwolnią i będą grali dużo więcej przez post up Aldridge’em, Leonardem i (wciąż) Duncanem. Nie jestem przekonany, czy w ten sposób są w stanie wygrywać z Warriors, Thunder czy Clippers.
MÓJ GRACZ
Adam: Kyle Anderson. Miał bardzo dobrą Summer League, gdzie był jednym z najlepszych zawodników i pomógł Spurs wygrać turniej w Las Vegas. To kolejny gracz, który został wybrany pod koniec pierwszej rundy draftu, nad którym Spurs przez rok popracowali i przygotowali na większą rolę. To może być kolejny steal. Spurs potrafią to najlepiej.
Maciek: Jonathan Simmons. Ma niebezpieczny i rzadko spotykany rodzaj atletyzmu. Jego wejścia pod kosz są a’la dawny Rose/obecny Westbrook, choć bardziej Rose. Simmons w powietrzu kończąc layupy przy okazji próbuje złamać Ci przedramię. Jest bezkompromisowy i przebojowy. Takich graczy ciągle mi mało.
Michał: Kawhi Leonard. Uwielbiam w nim wszystko – etykę pracy, drogę rozwoju i podejście do szybko zmieniającej się dla niego rzeczywistości. Pod względem koszykarskim to gracz będący wzorem do naśladowania dla młodszego pokolenia.
Piotr: Tim Duncan. To, że jesteśmy świadkami ostatnich lat najlepszego power-forwarda w historii gry, powinno jak najszybciej dotrzeć do jak największej liczby osób.
Przemek: Kawhi Leonard. W serii z Clippers miał już momenty dominacji w grze 1 na 1 na półdystansie. Bez wątpliwości w tym sezonie jeszcze częściej dostanie możliwość gry w izolacjach i tyłem do kosza. Liczę też, że rozwinie się jako kozłujący w pick and rollach.
TYP
Adam: 5. miejsce w Konferencji Zachodniej. Nie oczekuję problemów z wkomponowaniem Aldridge’a i myślę, że ten proces przejdzie dość płynnie. Mimo wszystko, będą potrzebować trochę czasu i będą rozkręcać się z biegiem sezonu. Dokładając do tego ich wiek i krótszą ławkę, nie widzę ich w walce o samą czołówkę tabeli. Wykorzystają sezon, żeby popracować nad zgraniem, przede wszystkim starając się zachować siły i zdrowie na playoffy. Kawhi będzie All-Starem. Parker dalej będzie grał słabo.
Maciek: 5. miejsce w Konferencji Zachodniej. Ich Top-8 w rotacji + trener może być najlepszym zestawem w całej NBA i mają szansę być potężnym teamem w playoffach. Nie dużo lepszym od innych, ale po prostu lepszym – dzięki Aldridge’owi ofensywnie lepszym w crunchtime i bardziej wszechstronnym w tym jak mogą grać smallball. W sezonie regularnym brakować im będzie zaplecza, które poświęcili, żeby sprowadzić Aldridge’a.
Green ma 40/4 a nie 45/4 , wziął jeszcze większą zniżkę dla rodzinki
I Boban Marjanovic nie był pickiem Spurs rok temu, w 2010 był niewybrany w drafcie
Trochę hipsterskie te Wasze typy w sekcji “Mój Gracz” Adamie i Maćku :).
Jest możliwość przygotowania odcinków z 6GTV z Przemkiem? ?
Tylko jak będzie zapowiedź LA Lakers i wzmianka o Kobe;)
Przemek już przygotował opis Duncana :D
Dożyjemy czasów kiedy będziemy oglądać NBA na SzóstyGraczTV.
LMA nie mogł scierpiec, że Lillard odebral mu pozycję lidera, którym i tak, ze względu na swój introwertyzm, nigdy do końca nie był. Teraz trafia do ekipy o ustalonej już hierarchii, i szanse żeby przewodził stadu są jeszcze mniejsze. budowanie teamu wokół dwóch introwertyków(Kahwi+LMA)? Jeśli gdziekolwiek ma się to udać, to tylko w San Antonio
Nawet nie tyle odebrał, co że istniał obok niego wystarczająco mocno. Ciekawa była sytuacja, gdy Oshley pytał Aldridge’a czy weźmie udział w promocji któregoś z wydarzeń NBA (chyba NBA Cares). Aldridge odmówił, więc spytali Lillarda, który oczywiście natychmiast się zgodził. Aledridge miał potem pretensje do GM’a, że Lillard wziął w tym udział. Ciekaw jestem jak odnajdzie się w Spurs.
Spurs cały czas mają głębię 10-11 ludzi do gry. Będą w Top2 na Zachodzie w RS. W meczu z Miami pierwsza piątka była średnio +15.
I Parker pomimo przeciętnej linijki wyglądał o wiele lepiej niż na EB, magia Spurs :P
I ten West za miskę ryżu.. Jednak dziwne.
Dlaczego dziwne ? W obencej przebudowanej Indianie walczyłby do końca RS o miejsce w TOP 8, tutaj powalczy o tytuł. Ma 35 lat, zagrał już sporo minut i zarobił sporo kasy w NBA, klasyczny przykład gracza, dla którego liczy się już tylko pierścień.
No sorry, ale mnie skala redukcji jednak zastanawia.
@corso
niema się co zastanawiać, prawda jest brutalna a wygląda tak że West się przelicytował, oczekiwał kilkuletniej umowy (co w jego wieku jest zrozumiałe) lecz nikt Mu takiej nie zaproponował lub zaproponował za mało. A skoro nie ma jeszcze pierścienia oraz poczuł się urażony tym jak Hibbert został bezpardonowo potraktowany przez Birda to olał siedzenie na ławie za 15mln w roku kontraktowym i słusznie wybrał walkę o pierścień za minimum.
SAS będą wyżej w RS, w top 3 powinni być mimo wszystko. W play offs zaś powinni być minimalnym faworytem przed OKT i GSW