zNYKajacy: Cyrulik nowojorski – część 1

8
fot. The Associated Press

Jest w koszykówce kilka takich wyświechtanych frazesów, które nie wiadomo co znaczą, a obraca się nimi równie ochoczo, co cinkciarz walutą w ciemnej bramie. W transmisjach z udziałem Knicks i w polemikach kibiców tej drużyny pojawia się zawsze zwrot, który w ostatnich dziesięciu latach Wielkiej Nowojorskiej Smuty stał się tak wyświechtany jak kufaja Jakuba Wędrowycza z racji tego, że stanowił, jak to mówią, ultima ratio dla uzasadnienia wielkości tych, co stali a upadli. “Madison Square Garden jest Mekką koszykówki“. Po tych słowach naprawdę niewiele więcej dało się już powiedzieć. Obśmiewa z Knicks traciła gdzieś swoją rację bytu. No przecież – Mekka. Nawet jak Walt Clyde Frazier, którego darzę miłością szczerą – choć nieodwzajemnioną, wypowiada tę magiczną sentencję przynajmniej raz w czasie każdego spotkania, to, nie ukrywam, męczy mnie to już niepojęcie. Dziś zresztą temu zdaniu nadaje się charakter nieco bardziej lokalny dodając na końcu “nowojorskiej“, żeby przypomnieć i dobrze zaakcentować, że podział na “my” – autochtoni, i “oni” – przyjezdni zza rzeki, jest nadal czytelny. Tak zupełnie na marginesie religijnej konotacji tej frazy zauważam, że w 1979 r. spotkanie z wiernymi w MSG miał papież Jan Paweł II, co nadaje słowu Mekka całkiem ekumeniczne znaczenie.

Chcesz czytać dalej?

Poniżej znajdziesz trzy różne opcje abonamentu. Zdecyduj się na jedną z nich, a w zamian otrzymasz pełny dostęp do wszystkich artykułów na naszej stronie. To dzięki Twojej pomocy portal jest wolny od reklam, a my możemy 24 godziny na dobę dostarczać Ci najświeższych wieści z NBA.

Subskrybcja

Uzyskaj dostęp do
pełnej treści artykułów.

8 KOMENTARZE