To był luty zeszłego roku, gdy przyszedłem tu zdyszany i podniecony powiedzieć – 2 lutego, Palma, posłuchaj raz jeszcze, idzie od samego początku! – bo dotarło to do mnie może później niż do innych, że Ja Morant jest nie z tego świata.
Że choć waży ledwo 80 kg, to wszystko jest dla niego tak proste, tak łatwe i tak inteligentne przy tym. Że nawet dzieli czas na jakieś mniejsze części, w których wszyscy już przestają grać, a on gra dalej. Podaje, leci, spada i jak spada to podaje, jak spada to leci, albo jeszcze leci, wszyscy już spadli i on wtedy kończy. Science-fiction. A zmiany kierunku? A winda w górę? A czytanie gry? A charakter, a drużyna jaka powstała wokół niego?
Czternaście miesięcy, nominację do pierwszej piątki All-Star i nagrodę Most Improved Player później, i kilka meczów po tym jak odnalazł wreszcie rytm po trzech tygodniach przerwy od gry na końcu sezonu regularnego, jesteśmy w tym miejscu. W miejscu, w którym DUŻYMI LITERAMI jego nazwisko pojawia się w recapie meczu playoffów przeciwko Splash Brothers i Golden State Warriors. I to nie moim!
Znajduje rytm.
Rzucił 13 ostatnich punktów dla Memphis w meczu nr 5 pierwszej rundy z Minnesotą, po drodze detonując wsad nad Malikiem Beasley i na końcu wygrywając mecz layupem. Mecz później on i jego skład skończyli na wyjeździe serię, po której jego ojciec Tee nazwał wracającą do rytmu grę syna: “Trash”.
Znajduje rytm.
38 godzin po tym w niedzielę Morant rzucił 16 punktów już w pierwszej kwarcie, skończył z 34-9-10, żeby ostatniej nocy rzucić 47 punktów, mieć 8 asyst, 8 zbiórek, 3 przechwyty i rzucić 15 ostatnich punktów i wygrać mecz praktycznie w pojedynkę przeciwko topowej obronie. Trafić też nagle 9 trójek w tych dwóch meczach. Serię wcześniej pokazywał za to, że może też być klasycznym rozgrywającym dla Desmonda Bane’a i Dilliona Brooksa i kończył ją z 10, 10, 15, 9 i 11 asystami w pięciu ostatnich meczach. W swoim drugim meczu kariery w playoffach rzucił przed rokiem 47 punktów na twarzy Rudy’ego Goberta. Wcześniej w crunchtime pokonał Warriors w turnieju Play-In. Tylko on, Kobe i LeBron rzucili więcej niż w jednym meczu playoffów 45 punktów zanim skończyli 23 lata. MJ rzucił 49 i 63 w pierwszym i drugim meczu drugiego występu w playoffach i wtedy Larry Bird nazwał go Bogiem – tak, żeby może to wszystko mieć w perspektywie. MJ miał wtedy 23 lata i kilka miesięcy. W dopiero czwartych playoffach w karierze wygrał swoją pierwszą serię, ale gdy to zrobił: mieliśmy “The Shot”.
Pytanie brzmi więc jak dobry może być dziś 21-letni Ja Morant? Top-50 dobry, Top-10 dobry, czy też może jeszcze wyżej?
Gdzie jest limit?
Jeśli Grizzlies przegrają tą serię to mam wrażenie, że będzie to ostatni raz w przeciągu kilku następnych lat kiedy Morant i jego team nie przechodzą drugiej rundy. Wszyscy kluczowi gracze tego zespołu są przed swoim prime. Scary!
Może przydałoby się też słówko o jego obronie?
Przede wszystkim Maciek, spokojnie z tym odmładzaniem na siłę Moranta, żeby pasowało do narracji :)
Chłopak na początku sierpnia skończy już 23 lata, także tego…
Luka, który jest raptem kilka miesięcy starszy, ale jest tym samym rocznikiem, ma już na koncie +500 punktów w playoffs – zdobyte w 16 meczach, najszybciej od czasu Jego Powietrzności, Morant nie ma na to żadnych szans. To samo dotyczy średnich playoffowych w prawie wszystkich kategoriach.
Więc hold your horses z tym “sky is the limit”, na razie Morant ogląda głównie plecy Luki.
Jealous Doncic Psychofans Alert!
:)
A tak poważnie, to Doncić przychodząc do ligii (przynajmniej dla kibiców kosza z Europy, a wiadomo, że my widzimy wiecej, wiemy więcej, tak to jest mniej więcej) był już “sure thing”.
Morant to była jednak lekka niewiadoma wybrana w zupełnym cieniu jednego z top 3 prospektów ostatniego ćwierćwiecza.
Chudy, lekki, bez rzutu z dziwnym wąsem i fryzurą.
Te plusy ujemne szybko zamienił w plusy dodatnie, rozwój widać z miesiąca na miesiąc a sposób w jaki klika drużyna wokół niego wydaje się być unikatowy.
W dodatku jak na dłoni widać, że ma ten magiczny pierwiastek – “culture settera”, nie widziany może od czasów Tima Duncana.
Oczywiście fajnie by było mieć możliwość sprawdzić w alternatywnej rzeczywistości jak by wyglądały oba teamy, gdyby zamienić Lukę z Morantem w ich obecnych teamach. Można by wtedy pofantazjować jeszcze bardziej.
Nie o to jednak chodzi, by robić tu derby Łodzi.
Dla mnie obaj (+Giannis) są najbardziej ekscytującymi graczami w lidze i tym się trzeba cieszyć.
A jak może być dobry?
Mix eksplozywności Rose’a / swagu Iversona / organizacji gry Nasha.
Oby tylko zdobył choć jeden tytuł więcej niż cała ta trójka :)
Dodać szczyptę podstawionej kostki oraz przypadku a’la Brooks i mamy aktora 2-3 sezonów. Absolutnie tego nie pragnę, tyle tylko, ze każdorazowo jak on idzie w powietrze to ja (z miliona km afar) boje się gdzie wyląduje. Na codzień widzę co zostało z Rose, który miał ten sam dynamit w nogach.
Limitem mogą być kontuzje. Często wchodzi pod kosz a np: taki Boston/Miami będzie na niego czekać… Albo nabierze wagi, minimum 85 kg, jak nie 90, albonAllen Iverson. 1 final…
Limit to zdrowie i psychika, tzn czy nie odleci w pewnym momencie i nie przetanie sie rozwijac oraz czy beda omijac go kontuzje i jak dlugo bedzie przy nim ten elitarny atletyzm. Ale jesli w obu tych kwestiach wszystko bedzie w porzadku, Ja moze byc nawet gorszym w obronie, za to z bardziej kocimi ruchami Jordanem:P (moze troche przesadzam, bo jestem nahaypowany tym jak gra), ale juz teraz jest najlepszym graczem w serii z 2-time mvp i krolem polodystansu. Przy tym kozle i altetyzmie i wizji, nawet nie musi koniecznie masterowac rzutu za 3 do jakiegos niebotycznego poziomu, wystarczy zeby byl na rowni np z jaylanem brownem w tym aspekcie, plus jeszcze lepsze konczenie przy obreczy i zwlaszcza – rzut z poldsytansu. Wtedy naprawde sky is the limit :)
Hall of Famer.
Morant Morantem, ale Tatum nie ma jeszcze 19 lat i robi niemniejsze wrażenie!
Wymienić za Fultza…
✅
No to spróbujmy, top-10 (kolejność przypadkowa). 1. Giannis 2. Lebron 3. Embiid 4. Joker 5. Curry 6. Durant 7. Luka 8. Booker 9. Kawhi? 10. Trae. W kolejce: Tatum, Butler, DeRozan, George i Paul. Wydaje się, że Morant puka już do top-15. Ogólnie idzie zmiana pokoleniowa.
Nie dałbym Younga przed Morantem. Wiem, że próbka z Miami (jedna z lepszych defensyw) to skrajny przykład, ale Trae jest na razie strasznie jednowymiarowy- to strzelec bez obrony, a umiejętność kreowania kolegów pokazała pierwsza runda PO- to nie RS gdzie potrafił robić po 10 asyst. Morant jest lepszy w obronie, lepszy w paint i w kreowaniu mam wrażenie. Do tego Trae nie do końca potrafi wykorzystywać swój rzut jako spacing sam dla siebie i robienie sobie przestrzeni do wjazdu. Stawiam na JA!
@rzepka
Trudno się z tym nie zgodzić.
Dlatego trzeba cieszyć oko kiedy się nam trafi taka supernova, bo nigdy nie wiesz ile będziesz czekał na następną okazję.