Czasami śmiejemy się z przyjaciółmi, że już niedługo kluby, i to niekoniecznie tylko te piłkarskie, kupowały będą zawodników z sali noworodków, a dwulatek będzie już po prostu za stary. Mike Schmitz i Jonathan Givony z Draft Express/ESPN niektórych zawodników skautują już od ich 12-13 roku życia i nie ma się z czego śmiać.
Lekcja, którą wziąłem z nieudanych przeddraftowych typów “D’Angelo Russell będzie lepszym wyborem niż Karl-Anthony Towns” i “Josh Jackson będzie najlepszym graczem swojego draftu”, to niemożliwość skonfrontowania się z koszykarzem i dowiedzenia się więcej na temat tego kim jest i przede wszystkim, jaka jest jego etyka pracy. Można wskoczyć w jeden koledżowy sezon koszykarza – zwykle jest to tylko jeden sezon – ale bez wiedzy o tym, jak rozwija się rok do roku, czy jego postępy to linearny proces i jak szybki jest to proces, można nie dowiedzieć się czy chce pracować. Oczywiście, są od tego odstępstwa jak Joel Embiid grający w koszykówkę dopiero trzeci rok i robiący w jednym roku w koledżu postępy z tygodnia na tydzień. Do tego dochodzi też tło środowiskowe, skąd jest, kim są rodzice gracze, kim on się staje – to są możliwości niedostępne już raczej z pozycji kanapy, za to dostępne klubom NBA, które powinny skautować perspektywicznych graczy w taki sposób i od tak wczesnego roku życia, jak robią to Schmitz i Givony. Dlatego w dwóch ostatnich latach staram się przedstawiać na Szóstym Graczu dzieciństwo m.in. Ja Moranta, Tylera Herro i w tym roku zabrałem się za to jeszcze przed debiutami w lidze Jonathana Kumingi czy Cade’a Cunninghama. Dziś spędzałbym taką samą ilość czasu na oglądaniu Jacksona w Kansas, jak i próbie wyśledzenia kim jest. Gdybym pracował dla klubu, mocniej zająłbym się tym drugim i wplótł w ten proces kobiety, bo kobiety lepiej odczytują znaki z mowy ciała i inteligencję emocjonalną.
Chcesz czytać dalej?
Poniżej znajdziesz trzy różne opcje abonamentu. Zdecyduj się na jedną z nich, a w zamian otrzymasz pełny dostęp do wszystkich artykułów na naszej stronie. To dzięki Twojej pomocy portal jest wolny od reklam, a my możemy 24 godziny na dobę dostarczać Ci najświeższych wieści z NBA.
Subskrybcja
Uzyskaj dostęp dopełnej treści artykułów.
Po takim fleszu idę po browary i oglądam Josha. Pytanie ile browarów należy wypić.
“i jak dużo musi się jeszcze w tej kwestii poprawić, żeby Andrew Wiggins niewybierany był z jedynką, a Marvin Bagley z dwójką.”
I Anthony Bennett niewybrany w pierwszej rundzie
Ciekaw jestem jakbyś Maćku zrobił redraft draftu Wigginsa. W sumie kilka nazwisk się ciekawych się przewinęło. Kto z jedynka Embiid czy Jokic? Może temat dla Palmy?
Dzięki za artykuł, ciekawe spostrzeżenia
Maciek kończy z oglądaniem ncaa, czy to koniec Sebastiana na 6g? Czy teraz będzie nowy Sebastian i raporty z zajęć szkoły podstawowej gdzieś na dalekiej prerii lub przedmieściach Detroit? Czy doczekamy sponsorowanego przez 6g chłopaka z małego miasta w nowym Meksyku, który z logiem 6g na koszulce będzie kopał tyłki innym dzieciakom? Tyle pytań bez odpowiedzi. A co do artykułu – a jakby tak oglądać koszykówkę dla funu, tak po prostu, bez skautowania kogokolwiek?
a moze skautowanie to jest właśnie dla kogos fun, hmm? czy skoro masz inna definicje tego słowa to dla każdego ma oznaczac to samo?
Hmm, pomyślmy. Mieć fun to chyba czerpać przyjemność z robienia tu i teraz, bez zagłębiania się w drugie i trzecie dno, życie chwila. To trochę wyklucza skautowanie, które z założenia ma drążyć nie sądzisz?
Nie, nie sądzę. Podałaś definicję funu, którą przyjmujesz za właściwą, ale nie dla każdego, w tym możliwe dla autora tekstu, musi być ona taka sama. O tym samym pisałem już w poprzednim commencie ale widzę odpowiedziałaś twierdząco, masz swoja wersję funu i chyba nie rozumiesz, że ktoś może mieć inną, trudno.
No rzeczywiście, trudno. Pozostaje tylko mieć nadzieje, ze dopuścisz do tego, ze ja mogę mieć inna definicje niż Ty i już jest wszystko dobrze:)