Najwięksi przegrani początku sezonu

0
fot. NBA League Pass

Po nieco ponad trzech tygodniach gry New Orleans Pelicans są najgorszą drużyną NBA.

Minionej nocy nie potrafili wykorzystać nawet wizyty słabych Oklahoma City Thunder. Mają w tym momencie najwięcej porażek (11), tylko jedno zwycięstwo i najgorszy w lidze wskaźnik NetRtg (-11.0).

Ale nie tylko są najgorszą drużyną, przede wszystkim są największymi przegranymi początku sezon.

Chcieli wreszcie grać o playoffy, a zamiast walczyć z najlepszymi, wyprzedzają w odwróconej tabeli zespoły w fazie przebudowy, które nie myślą o wygrywaniu. Trudno jednak oczekiwać dobrych wyników, kiedy nie ma się swoich najlepszych zawodników. Pelicans cały czas czekają na leczącego stopę Ziona Williamsona, a do tego Brandon Ingram opuścił już sześć kolejnych spotkań z powodu urazu biodra.

Brak Ziona jest oczywiście największym ciosem. To nie wina drużyny, że doznał kontuzji, ale to już David Griffin uspokajał, zapewniając, że Zion będzie gotowy na mecz otwarcia. Minął preseason, trzy tygodnie sezonu, a on nadal nie jest bliski powrotu. I to już nie pierwszy raz Pelicans w podobny sposób sprzedali swoim kibicom złudną nadzieję. Na początku debiutanckiego sezonu Williamsona także przekonywali, że wróci dużo szybciej. Ponownie zaprezentowali fatalną komunikację, pokazując tylko, że nie można im ufać. Bo teraz przecież nikt nie mówi, że rehabilitacja się niespodziewanie przedłużyła – otrzymujemy tylko kolejne komunikaty o zadowalających wynikach badań i następnych tygodniach przerwy.

Dostajemy też obrazki grubego Ziona. Nadwaga na pewno nie pomaga w utrzymaniu ciała przy zdrowiu i może też wydłuża cały proces powrotu, kiedy musi również pracować nad przygotowaniem fizycznym. Wygląda na to, że niewystarczająco się stara i nie dba o swoją wagę, a czy w ogóle dba o swoją drużynę? Jego przyszłość w Nowym Orlenie pozostaje ogromnym znakiem zapytania, jednak obecnie nawet nie to jest największym zmartwieniem Pelicans. Głównym problem jest to, że ich gwiazdor nie gra. Co z tego, że nawet podpiszą z nim maksymalne przedłużenie, jeśli on cały czas nie będzie zdrowy i będzie opuszczał mecze? Co z tego, że to niesamowity talent i zawodnik, który sam może odwrócić losy drużyny, jeśli do momentu jego powrotu, będzie już dawno być po sezonie dla Pelicans?

Oczywiście można jeszcze mieć nadzieję, że Williamson wkrótce wróci, znowu będzie dominował i razem z Ingramem poprowadzą drużynę tak, jak tego wszyscy oczekiwali przed sezonem. Pelicans mogą jeszcze ruszyć w pościg za playoffami, podobnie jak Washington Wizards w zeszłym sezonie. Oni zaczęli od 3-12, a ostatecznie dostali się do play-in i wywalczyli miejsce w ósemce. I zrobili to w skróconym sezonie. Pelicans będą mieli więcej czasu, żeby odrobić straty…

Tylko, że Williamson jeszcze opuści co najmniej kilka meczów (teraz przed Pelcians pięć kolejnych spotkań z rywalami na plusie), a już na ten moment musieliby w ostatnich 70 wygrywać na poziomie 56%, żeby zrównać liczbę zwycięstw z porażkami. Od razu przypomnijmy, że przez poprzednie dwa lata z Zionem zanotowali bilans 40-45. Natomiast teraz zespół wcale nie jest lepszy i problemem może stać się niewystarczające wsparcie. Przecież nawet z Ingramem wygrali tylko jeden z sześciu meczów.

Bo kolejną porażką Pelicans jest ich młodzież. Rozwój młodych graczy miał zapewnić dodatkowy upside i usprawiedliwić brak wzmocnień w offseason. Pozwolili odejść Lonzo Ballowi, żeby Nickeil Alexander-Walker mógł wejść do pierwszej piątki. Trzeci rok miał być czasem jego breakoutu. Miał przejąć większą rolę i teraz próbuje ciągnąć atak oddając mnóstwo rzutów, ale na razie jest dużym rozczarowaniem i jednym z najbardziej nieefektywnych strzelców w całej lidze. Zdobywa średnio 15.3 punktów z 15.9 rzutów (36.6% z gry). Jaxson Hayes także nie poczynił widocznych postępów i gra nawet krócej niż w poprzednim sezonie. Drugoroczniak Kira Lewis traci piłki, pudłuje i jest najbardziej minusowym zawodnikiem drużyny. Tymczasem debiutant Trey Murphy po udanym preseason zupełnie stracił swój ogień. W czterech meczach przedsezonowych rzucił 17 trójek ze skutecznością 53%. Teraz po 12 występach ma ich tylko 16 przy 33%.

To zawodnicy, których Pelicans wybierali w top-20 ostatnich draftów i wiążą z nimi duże nadzieje. Nikt nie oczekiwał, że teraz będą w stanie pociągnąć drużynę, bo mieli przede wszystkim uzupełniać gwiazdy, ale pod nieobecność liderów mogą grać więcej, co daje im szansę pokazania swoich możliwości. Niestety nic dobrego tutaj nie widać.

Nie widać także progresu drużyny w obronie. Nic dziwnego, że bez swoich gwiazd mają obecnie 26. atak, ale mają też dopiero 29. defensywę. Znowu bardzo zawodzą po tej stronie parkietu.

W tym momencie to po prostu fatalny zespół.

Obecność Williamsona i Ingrama na pewno wiele zmieni i poprawi, ale oni nie sprawią, że nagle znikną wszystkie problemy i Pelicans zaczną seryjnie wygrywać. Dlatego coraz trudniej liczyć, że ten sezon jeszcze uda im się uratować. Zion nie daje nadziei na szybki powrót, jego koledzy rozczarowują, a management daje tylko puste obietnice…

Te rozgrywki nawet na dobre się jeszcze nie rozkręciły, a wydaje się, że w Nowym Orleanie już im uciekły.

Po 12 meczach już przegrali sezon?

Poprzedni artykułJohn Wall nie zagra w tym sezonie
Następny artykułFlesz: Vanvleetowy problem Heat z przerzucaniem wieżowców