Flesz: Coś zmieniło się w Lillardzie, Top-10 hejtowanym sportowcu

7
fot. Pinterest

Henry Abbott z “True Hoop” doniósł, że Damian Lillard wkrótce zażąda wymiany. Ten sam Abbott na swoim blogu prowadzi głęboko zaangażowane dochodzenia dotyczące rosyjskich i chińskich pieniędzy wokół NBA, czy ludzi powiązanych z Jeffrey’em Epsteinem. Deep shit za paywallem. Abbott to nie jest ktoś, kto rzuca słowa na wiatr. Spekuluje się o Philadelphia 76ers (oczywiście) i New York Knicks. Sam Lillard dementuje te pogłoski.

Wydaje się jakby to było bardzo dawno temu, ale przed niespełna dwoma miesiącami Portland Trail Blazers przegrali w playoffach z drużyną wychodzącą w piątce backcourtem Facundo Campazzo-Austin Rivers. Nikola Jokić i rezerwowi przeszli się po Trail Blazers, to kosztowało Terry’ego Stottsa utratę pracy i doprowadziło do kontrowersyjnego zatrudnienia Chauncey’a Billupsa. Lillard w tamtej serii miał mecz, w którym rzucił 55 punktów i był w God Mode w jakim nie był dotychczas żaden gracz tych playoffów. Nawet Khris Middleton.

Dziś Lillard chce lub nie chce wymiany, za to na pewno wysyła dosyć jasny sygnał:

“I don’t disagree that maybe Chauncey (Billups) can change our team and make us a better team. But I think if you look at our team as it is, I don’t see how you say ‘this is a championship team, we just need a new coach.'”

Jaśniej można tylko powiedzieć: chcę wzmocnienia składu.

Albo te zdania. Przeczytaj je spokojnie, koszykarze rzadko mówią tak szczerze:

“There are few reasons: One being I’m not getting any younger. Our environment has always been great. We’re not losing a lot, but we were eliminated by a shorthanded Denver team that I felt we should have beat. I just walked away from that really disappointed.

I was like, ‘Man, this just isn’t going to work.’ We’re not winning the championship, but we’ve got a successful organization.

We’re not a franchise that’s just out here losing every year and getting divided. We have positive seasons; we just don’t end up with a championship. So I feel like at this point, I basically made the decision that if you do what you’ve always done, you’ll always be where you’ve always been.”

Ta otwartość i presja, w kontekście zmiany trenera, to zaskoczenie, bo choćby jeszcze w połowie lutego tego roku Lillard mówił, że nigdy nie dołączy do superteamu, raz jeszcze podkreślając lojalność niekoniecznie względem Portland, ale względem procesu zdobywania szczytu, nie przeskakiwania szczebli. Kobe Bryant, Dirk Nowitzki, czy w jakimś sensie LeBron James, gdy wrócił do Cleveland, wiedzą coś o tym.

To oczywiście zaprzeszłe czasy, gdy liga była jeszcze naszą ligą, nie rynkiem, na którym kupić można różnego rodzaju biżuterię. Nowitzki po końcowej syrenie pobiegł do szatni, bo nie mógł uwierzyć w to, że w końcu wygrał. James płakał. I już zapomniałem jak Kobe zareagował, ale wszyscy wiemy jak ważne było wygrać dla niego bez O’Neala. Te reakcje wyrażały to jak wiele dla nich znaczyło wygrać dla siebie i dla fanów, którzy byli z nimi od samego początku kariery w procesie dochodzenia na szczyt. W pewnym sensie ich ludzie.

Oto co napisałem przed sezonem w zapowiedzi:

“To może być ostatni sezon Stottsa w Portland.

Lillard jest u szczytu możliwości i w przypadku kolejnego niepowodzenia aż wypadałoby sprawdzić co Blazers byliby w stanie zrobić pod nowym trenerem.

Jeżeli to nie wypali, poszukać trzeba będzie wreszcie defensywnego wingmana za C.J’a McColluma.

Jeśli i to nie wyjdzie, polecieć może za kilka lat menedżment, a następnie odejść sam Lillard – choć wyraźnie chciałby on dokończyć karierę w Oregon.”

Tam jest jeden krok, który Lillard właśnie przeskakuje i chcąc nie chcąc wysyła dziś CJ’a McColluma na rynek transferowy. Robi to zanim jeszcze Trail Blazers mają okazję zagrać pod Billupsem i jego sztabem. Co się zmieniło?

Co sprawiło, że proces ten jakby przyspieszył i między zastąpieniem Stottsa a przyszłym sezonem dziś pojawia się presja?

Czy to trwające kontrowersje związane z zatrudnieniem obciążonego sprawą gwałtu Billupsa, i wcześniejsza agitacja Lillarda za Kiddem – który bił żonę – tak zmieniły jego nastawienie do fanów z Portland i fanów z Portland do niego?

W przeprowadzonym między czerwcem 2020 a czerwcem 2021 roku badaniu serwis bettingowy Pickswise sprawdził tweety kierowane do największych gwiazd sportu. Wmieszany w politykę LeBron James okazał się zdecydowanie najczęściej hejtowanym sportowcem na Twitterze (122,568 trollujących, obraźliwych tweetów), walczący z brytyjskimi rasistami Marcus Rashford był drugi (32,328), Tom Brady trzeci (lol), wojujący z internetem Kevin Durant czwarty, ale niespodziewanie na szóstym miejscu znalazł się właśnie Lillard. Obok są jeszcze nazwiska czarnoskórego kierowcy superbiałego NASCAR Bubby Wallace’a, są Cristiano Ronaldo, wojująca z Trumpem lesbijka Megan Rapinoe, czy Neymar.

Ale Lillard?

Dlaczego?

4 czerwca były beatwriter Blazers Chris Haynes Yahoo! Sports miał cytat od Lillarda “Jason Kidd is the guy I want”. W tym samym artykule polecał też Billupsa. Kidd szybko wycofał swoją kandydaturę. W następnych tygodniach rozpętała się jednak w Portland burza związana z przeszłością Kidda i Billupsa. Część fanów Trail Blazers atakowała GM’a Neila Olsheya, nową właścicielkę Jody Allen i samego Lillarda. 25 czerwca Lillard przyznał, że rekomendując Billupsa, nie zdawał sobie sprawy z zarzutów.

W badaniu też znalazły się tweety z czerwca tego roku. Czyżby było ich tak dużo, że wyniosło to Lillarda aż na 6 miejsce?

Za co mógłby być hejtowany wcześniej? Jeszcze do niedawna przecież jego wypowiedzi o lojalności tak różniły się od naszej “Ligi Graczy”, że w całym tym swoim pozytywnym nastawieniu bywał nawet nieco karykaturalny (ale to już nasza wina, jeśli tak myśleliśmy i więcej mówi o nas i o NBA),

Coś wyraźnie zmieniło się w nastawieniu samego Lillarda. To nie jest wymysł mediów. Coś jest inaczej niż było. Presja na zmiany urosła z 0 do 100 w chwilę.

Być może nie chce już wygrywać dla fanów. Być może nie chce już wygrywać dla części z nich.

7 KOMENTARZE