Dniówka: Czy Nuggets jeszcze się podniosą? Hawks bez Huntera. Celtics przed offseason 2021

4
fot. NBA League Pass

Atlanta Hawks pozostają jedyną drużyną w półfinałach konferencji, której udało się wyrwać wyjazdowe zwycięstwo, a teraz przenoszą się do własnej hali, gdzie jeszcze w tych playoffach nie przegrali. Tylko czy są w stanie ponownie ograć Philadelphię 76ers? Ekipa z Atlanty rozkręcała się wraz z trwaniem playoffów, ale po dominującej pierwszej połowie Game 1, to rywale przejęli kontrolę. Sixers nie tylko odpowiedzieli wyraźnie wygrywając drugi mecz, już w drugiej połowie pierwszego byli lepsi o 15 punktów.

Hawks nie mają żadnej odpowiedzi na Joela Embiida, który bezwzględnie dominuje Clinta Capelę, tymczasem obrona Sixers skutecznie ograniczyła Trae Younga. Po eksplozji na 25 punktów w pierwszej połowie Game 1, przez kolejne sześć kwart lider Hawks uzbierał 31 punktów przy skuteczności 35% z gry, trafiając ledwie 1/11 za trzy.

Poprzednio Hawks w grze trzymali głównie rezerwowi. Danilo Gallinari i Kevin Huerter trafili razem 8 trójek na 41 punktów, podczas gdy w pierwszej połowie nikt z ławki gospodarzy nie umieścił piłki w koszu. Do przerwy w pojedynku rezerwowych było 32-0. Ale nawet tę przewagę później stracili, ponieważ niemoc strzelecką zmienników Sixers przełamał Shake Milton, który zaraz po wejściu na parkiet na ostatnie minuty trzeciej kwarty rzucił celną trójkę i złapał ogień. Kolejną trafił równo z końcową syreną, a potem poprowadził kluczowy run na starcie czwartej, który otworzył blowout. Sixers na dobre odjechali Hawks, kiedy wreszcie dostali wsparcie z ławki.

Milton okazał się x-faktorem, a dostał szansę gry tylko dlatego, że inni tak fatalnie się spisywali, że Doc Rivers musiał mocniej przeszukać ławkę. Wcześniej to Shake zawodził, dlatego wypadł z rotacji. W poprzednich trzech meczał łącznie dostał tylko 16 minut i przesiedział też na ławce całą pierwszą połowę Game 2. Do tego momentu w playoffach uzbierał 17 punktów przy skuteczności 21% z gry i miał jedną celną trójkę. Przez 14 minut drugiej połowy trafił 4/5 za trzy, zdobył 14 punktów i zakończył mecz z najlepszym wskaźnikiem +15.

Philadelphia @ Atlanta (1-1) 1:30

Innym problemem Hawks jest strata De’Andre’a Huntera, który nie grał w dwóch pierwszych meczach serii i nie zagra już do końca tych playoffów. Jego prawe kolano niestety nie wytrzymało. Jak pamiętamy, kontuzja tego kolana zatrzymała jego świetny start sezonu i opuścił niemal trzy miesiące rehabilitując się po operacji. Zdążył wyleczyć się na playoffy i pomógł Hawks w pierwszej rundzie. Nie była to forma z początku sezonu, ale wychodził w pierwszej piątce, zaliczał średnio prawie 11 punktów, 4 zbiórki i odgrywał ważną rolę w obronie. Niestety przed półfinałami Wschodu kolano znowu zaczęło mu dokuczać i musiał usiąść na ławce. Teraz przydałby się chociażby do pilnowania Tobiasa Harrisa, który otworzył ostatni mecz rzucając 16 punktów w pierwszej kwarcie. Brak Huntera jest jeszcze bardziej odczuwalny, ponieważ zastępujący go w wyjściowym składzie Solomon Hill w dwóch meczach spędził na parkiecie 33 minuty, zdobył 6 punktów, zebrał 5 piłek i zanotował wskaźnik minus-28.

Przypomnijmy, że poza grą pozostaje również Cam Reddish. Hunter natomiast nie wróci, ponieważ badanie rezonansem magnetycznym wykazało naderwanie łąkotki i musi poddać się kolejnej operacji. Co ciekawe, tę kontuzję określono jako “small lateral meniscus tear”, czyli dokładnie tak samo jak Sixers uraz kolana Embiida. Ale jak widać kontuzja kontuzji nierówna, zwłaszcza jeśli ograniczamy się tylko do oficjalnego oświadczenia. Hunter idzie pod skalpel, tymczasem Embiid nie tylko gra na tym chorym kolanie, ale nawet nie wygląda jakby coś mu dolegało. W dwóch meczach miał średnio 39.5 punktów, 11 zbiórek, 3 asysty i 2 bloki.

Phoenix @ Denver (2-0) 4:00

Denver Nuggets znaleźli się pod ścianą i dzisiaj muszą wygrać, jeśli chcą jeszcze powalczyć w tych playoffach. Pytanie, czy jeszcze są w stanie coś tu zrobić, bo w Phoenix gospodarze byli wyraźnie lepsi i pokonali ich łączną różnicą 42 punktów. Phoenix Suns są dużo silniejszą drużyną niż ich rywale w pierwszej rundzie i coraz bardziej uwidoczniają się te słabości kadrowe Nuggets, które wcześniej jakoś udawało im się maskować. Bardzo widać chociażby różnicę klas guardów, ale to też nie może dziwić, w końcu ich podstawowy backcourt tworzą obecnie dwaj rezerwowi, z których jeden przez dużą część sezonu był nawet poza rotacją.

Też Nikola Jokić nie jest już w stanie tak ciągnąć Nuggets jak wcześniej, bo bardzo dobrze gra przeciwko niemu Deandre Ayton (w G2 po dwóch faulach w pierwszej kwarcie nie zszedł od razu na ławkę, a potem do końca meczu już nie sfaulował) i cała obrona Suns. A mogą jeszcze bardziej skupić się na ograniczaniu MVP, ponieważ poza nim właściwie nikt nie jest w stanie regularnie dostarczać punktów. Michael Porter Jr dotychczas bardzo dobrze spisywał się w roli drugiego strzelca, niestety teraz zmaga się z urazem pleców, który wyraźnie przeszkadza mu w grze. W ostatnim meczu spudłował najwięcej rzutów w tych playoffach (3/13 z gry). Tymczasem gorący niedawno Monte Morris, który pomógł Nuggets zamknąć poprzednią serię dwoma świetnymi występami na łącznie 50 punktów, najwyraźniej wystrzelał wtedy całą swoją amunicję i po dwóch meczach drugiej rundy ma ledwie 5 punktów (2/17 z gry).

Wracający po długiej przerwie Will Barton dał zastrzyk energii, ale nawet to nie wystarczyło. On się starał, reszta drużyny nie przyszła do gry, na co bardzo żalił się Michael Malone. Trener Nuggets lubi mocne stwierdzenia, dramatyczne tony i publiczną krytykę swojej drużyny po dotkliwych porażkach. Nie przebierał więc w słowach, stwierdzając, że zagrali kompromitująco, nie podjęli walki i wyglądali jakby już odpuścili, pozwalając Suns skopać sobie tyłki. Malone już wcześniej krytykował swój zespół po kompromitującej porażce w Portland i wtedy to zadziałało, bo odpowiedzieli dużo lepszą grą. Teraz ponownie próbuje w ten sposób zmotywować swoich zawodników.

Ta seria jest pod kontrolą Suns, ale teraz będą grali w Denver, Jokić przed meczem zaprezentuje kibicom swoją statuetkę MVP, więc energia w zespole powinna być znacznie lepsza. Poza tym, Nuggets przecież bardzo lubią takie sytuacje, gdy znajdują się pod presją, są skazywani na porażkę i muszą odrabiać straty w serii. Na pewno powalczą o wyrwanie zwycięstwa, tylko że bez Jamala Murraya i z coraz mniej zdrowym MPJ mogą już nie być w stanie wiele zdziałać.


fot. AP Photo

W Bostonie idzie nowe, bo wraz z końcem sezonu niespodziewanie doszło do rewolucji w klubowym biurze i na ławce. Zakończyła się era Danny’ego Ainge’a. Managera, który stworzył wielką trójkę i mistrzowską drużynę z 2008, potem rozpoczął przebudowę od ograbienie Brooklyn Nets z picków, ściągnął do NBA Brada Stevensa, wygrał los na loterii przejmując Isaiaha Thomasa, pozyskiwał gwiazdy, po czym tracił je na rynku wolnych agentów, ale też zostawia zespół w rękach dwóch młodych gwiazdorów podpisanych na długich kontraktach. Nie wszystko mu się udało, ale generalnie to był bardzo dobry okres dla Boston Celtics. Na koniec zabrakło trochę szczęścia, przede wszystkim do zdrowia, choć mimo to trzy razy w czterech poprzednich latach byli w finałach Wschodu.

Teraz stery przejmuje Brad Stevens, którzy przenosi się z ławki trenerskiej do biura. Jest bardzo dobrym coachem, ale trudno przewidzieć jak sprawdzi się w tej zupełnie nowej dla siebie roli. Na szczęście będzie miał duże wsparcie, bo w klubie pozostaje bardzo ceniony w lidze asystent GMa Mike Zarren. Podobno już w ostatnich latach to on w dużej mierze zajmował się rozmowami transferowani i może dziwić, że to nie on zastąpił Ainge’a, ale kto wie jak ostatecznie ułożony zostanie nowy management. Stevens jest prezydentem i powinien mieć decydujące słowo, ale na razie będzie uczył się się managerskiej pracy, więc za działanie, rozmowy z innymi GMami, konstruowanie wymian czy negocjowanie kontraktów może odpowiadać właśnie Zarren.

Ale jeszcze ważniejszą kwestią jest to, jaką koncepcję drużyny mają właściciele, bo od tego ile są w stanie zapłacić zależy to, co Stevens i Zarren będą mogli zrobić. Natomiast pod względem finansowym Celtics znajdują się obecnie w trudnym położeniu, bo już w tym momencie są niewiele poniżej progu podatku. Ta linia prognozowana jest na $136.6mln, a w Bostonie gwarantowane kontrakty na kolejny sezon przekraczają $130mln. I to bez wchodzącego na rynek Evana Fourniera, który będzie czekał na spory kontrakt. Tak więc nawet zatrzymanie składu, który kończył sezon będzie wiązało się z płaceniem wysokiego podatku, nie mówiąc już o wzmocnieniach.

Przypomnijmy, że przed trade deadline Celtics wykonali ruchy ograniczające koszty, żeby uniknąć podatku, ale można było wtedy przypuszczać, że przygotowują się na luxury tax w kolejnym roku i sięgając po Fourniera są pogodzeni ze wzrostem kosztów. Tylko, że słaby finisz sezonu mógł nieco zmienić nastroje w Bostonie i chęć właścicieli do inwestowania w zespół, który obecnie nie wygląda na realnego kontednera. Pojawiły się już zresztą spekulacje, że właśnie brak zielonego światła na zwiększenie wydatków był jednym z powodów rezygnacji Ainge’a. Jeśli priorytetem będzie ograniczenie kosztów, siła składu Celtics mocno ucierpi.

Największym problemem stał się Kemba Walker, którego kolana coraz bardziej się sypią, a ma jeszcze kontrakt na dwa lata za $74mln. Jest najlepiej opłacanym zawodnikiem w Bostonie, niestety nie jest już All-Starem, a też opuszcza sporo meczów (36 przez ostatnie dwa lata). Nawet mocne oszczędzanie go przez cały sezon nie wystarczyło, żeby był zdrowy w playoffach. Tym bardziej można mieć poważne wątpliwości, czy w wieku 31 lat jeszcze będzie w stanie wrócić do pełni zdrowia. Ainge już rok temu mocno się tego obawiał i podobno próbował go przehandlować w czasie offseason. Nie udało się, za to Walker czując brak lojalności również chciałby opuścić Boston. Obie strony podobno zmierzają ku rozstaniu, tylko że zrobienie wymiany z udziałem Walkera będzie niezwykle trudne. Obecnie ma negatywną wartość, dlatego Celtics musieliby dopłacić, a do tego pewnie przejąć w zamian inny duży kontrakt. Lepiej było zapłacić Terry’emu Rozierowi…

Innym zawodnikiem zapychającym salary cap jest starzejący się Tristan Thompson, któremu nie wiadomo dlaczego sporo zapłacili rok temu ($19mln/2). Przez ten kontrakt już musieli pozbyć się dużo lepszego Daniela Theisa tnąc koszty przed trade deadline, a teraz pieniądze wydane na niego i Walkera mogą sprawić, że Celtics nie zatrzymają Fourniera albo w ogóle nie będą myśleć o wykorzystaniu midlevel exception. Choć ta umowa Thompsona przynajmniej będzie schodzącym kontraktem, więc jest szansa, że uda się ją przesunąć najpóźniej w trakcie sezonu.

Niewątpliwie pozbycie się Walkera i Thompsona wiele by ułatwiło. Celtics mogą handlować nimi dorzucając swój 16 numerem w tegorocznym drafcie, bo już raczej nie potrzebują kolejnego młodego zawodnika, na którego będą czekać, licząc, że w przyszłości stanie się wartościowym elementem rotacji. To kolejny problem składu Celtics, że te wybory w ostatnich draftach póki co nie wyglądają najlepiej. Co prawda debiutanci Payton Pritchard i Aaron Nesmith dają nadzieję, ale już Grant Williams nie poczynił dużych postępów, a Romeo Langford i Carsen Edwards to nadal ogromne znaki zapytania. Najlepszy z tego grona młodzieży jest Robert Williams, któremu Celtics chcą oddać pozycję podstawowego centra, ale czy też będą gotowi już teraz w niego zainwestować? Będą mogli rozmawiać o przedłużeniu debiutanckiego kontraktu.

Mogą również rozmawiać o przedłużeniu kontraktu z Marcusem Smartem, żeby uniknąć ryzyka, że gracz będący sercem drużyny opuścił Boston w 2022 jako wolny agent, a oni zostaną z niczym.

Przed Celtics mnóstwo pytań o to jak poukładać zespół, wzmocnić ławkę i przy tym wszystkim jakoś poradzić sobie z rosnącymi kosztami, wiec przed debiutującym Stevensem nie lada wyzwanie. Najważniejsze jednak, że ma na kim oprzeć zespół mając Jaysona Tatuma, który wchodzi na poziom super gwiazdy i Jaylena Browna, który jest już All-Starem. Gwiazdy najtrudniej zdobyć, a o to nie musi się martwić. Musi natomiast martwić się o to, jak wykorzystać ten potencjał i zbudować wokół nich drużynę walczącą o tytuł. Zobaczymy czy będzie mógł to robić wydając kasę, czy będzie potrzebne jakieś większe przemeblowanie składu, żeby poukładać finanse.

Póki co, pierwszym zadaniem Stevensa jest znalezienie swojego następcy na ławce trenerskiej.

Poprzedni artykułMiędzy Rondem a Palmą (991): Forever Wtorek
Następny artykułGrizzlies na chłodno podejdą do przedłużenia dla Jarena Jacksona Jr.

4 KOMENTARZE