Dziś w Palmie rozmawiamy o playoffach, o miłości koszykarzy do wina i o podejrzanych koneksjach Pata Riley’a z Johnem Caliparim. Sprawdzamy koty Warszawy, jak ostrzeliwać domy i co było pierwsze: bieda czy kuchnia.
[wpdm_file id=934]
Chcesz czytać dalej?
Poniżej znajdziesz trzy różne opcje abonamentu. Zdecyduj się na jedną z nich, a w zamian otrzymasz pełny dostęp do wszystkich artykułów na naszej stronie. To dzięki Twojej pomocy portal jest wolny od reklam, a my możemy 24 godziny na dobę dostarczać Ci najświeższych wieści z NBA.
Zaloguj się jeśli masz już abonament
Subskrybcja
Uzyskaj dostęp dopełnej treści artykułów.
Najlepszy Podcast o srających kotach jaki słyszałem.
Wczoraj wieczorem słuchałem tej emocjonalnej relacji kolegi Antoniego, jedząc akurat kaszankę …
W Stambule sraja nawet na ulicy, a potem biegaja szybko miedzy autami. Poczatkowo nie moglem zrozumiec skad tam tyle rozjechanej siersci na asfalcie.
@znyk
Bieda-gangsta piją Olde English 800.
Nie jest to Romanee-Conti, czy Ardbeg, ale ryje beret, i ma dodatkowy walor towarzyski- picia w kilku bros z gwinta, ponieważ “klasyczny model” to butelka 40oz (1,36l)
1,36 litra? Akuratne dawkowanie na 2 osoby, nie to co nasze 0,5.
0.5?!? Chyba na romantyczna kolacje z malzonka…
Odnosnie ekspertow nba w winie i wszystkim dookola.
Ogolnie kazdy moze miec dowolne zainteresowania i pasje poza koszem: winko, architektura, prowadzenie biznesow(vide Kyrie Mr MBA Irving) i ja bym tego nie wysmiewal. ALE! Bardzo szybko, doslownie w 2 pierwszych zdaniach nawet laik moze sie zorientowac czy ktos(np nba superstar) zna dana dziedzine (chocby powierzchownie) czy tylko przeczytal naglowek na zoltym pasku.
Pamietam wywiad Simmonsa z KD po pierwszym mistrzostwie, jak go pytal o jakies(nawet nie pamietam co to bylo) biznesy i KD odpowiadal w stylu: “Yeah, that one is great. You know, that other is cool, yeah”.
Troche mi to przypomina dyskusje panow pod spozywczakiem:
– Wiec, ten… no… rozumiesz…?
– Tak, tak… czaje… czaje, no…
Wszystko sprowadza się do odpowiedniej ilości wykonanych powtórzeń.
Jeżeli zrobisz daną rzecz bardzo wiele razy, możesz powiedzieć że się na tym znasz.
W wakacje, na początku studiów, pojechałem na jakiś letni camp sędziowski.
Odwiedził nas wtedy Pan Zych. Chyba wpadł w odwiedziny do któregoś z instruktorów. Facet był dla nas bogiem i niedoścignionym ideałem – kilka lat wcześniej sędziował przecież finał Dream Teamu. Oczywiście został poproszony o krótką pogadankę motywacyjną dla świeżaków. Na końcu była też możliwość zadawania pytań. Pewien koleś z lekką nadwagą :) zapodał bardzo mądre pytanie:
– Panie Wiesławie, kiedy będę wiedział, że jestem już dobry?
Odpowiedź:
– Jak przesędziujesz 1000 meczów to będziesz już wiedział.
Powiedzial “somelier” Edek i otworzyl jabluszko sandomierskie nr 999… ;)
Oczywiscie zgadzam sie, ze bezposrednie doswiadczenie i powtorzenia sa niezbedne zeby wejsc na pewien poziom, natomiast od pewnego momentu to nie wystarczy.
W skrocie: nie wystarczy badac dana dziedzine wglab(X wypitych winek), ale wszerz(rozne, wyselekcjonowane wg konkretnego klucza winka, czy wrecz rozne wyselekcjonowane smaki napojow/pokarmow).
Tutaj moge polecic np model zdobywania kompetencji braci Dreyfus. Nie jest idealny, ale jest dosyc prosty.
Pozdrawiam!
O koszykówce od 27ej minuty :)
:)))))))