Czy w weekend poznamy już obu tegorocznych finalistów? Wszystko może rozstrzygnąć się w meczach numer pięć, bo tylko jedno zwycięstwo dzieli Miami Heat i Los Angeles Lakers od awansu.
Heat mają szansę wrócić do finału po raz pierwszy od 2014 roku i spotkać tam LeBrona Jamesa, który wtedy jeszcze był ich liderem, ale zaraz potem zdecydował się wrócić do domu w Akron. Pat Riley nie przekonał go swoimi płomiennymi mowami o tym, żeby trzymać się razem i wspólnie przezwyciężyć przeciwności, walcząc o odzyskanie tytułu. Teraz mogą ponownie znaleźć się razem wielkim finale, ale po przeciwnych stronach, co niewątpliwie byłoby niezwykle interesującą historią. Tymczasem Heat mogą zapisać się w historii NBA już samym wejściem do finału, bo nie zapominajmy, że przystępowali do playoffów jako dopiero piąty zespół Konferencji Wschodniej. Ostatnią drużyną rozstawioną nie wyżej niż z piątą pozycją, której udało się zajść tak daleko byli #8 New York Knicks w 1999 roku.
Chcesz czytać dalej?
Poniżej znajdziesz trzy różne opcje abonamentu. Zdecyduj się na jedną z nich, a w zamian otrzymasz pełny dostęp do wszystkich artykułów na naszej stronie. To dzięki Twojej pomocy portal jest wolny od reklam, a my możemy 24 godziny na dobę dostarczać Ci najświeższych wieści z NBA.
Subskrybcja
Uzyskaj dostęp dopełnej treści artykułów.
Celtics bez ławki i tak grają lepiej niż od nich oczekiwałem. Może jeszcze dziś wygrają, ale finału (i mistrzostwa) życzę rewelacyjnym Miami Heat.
Adam, dzieki za dniowke!
LBJ i AD wiadomo. Rondo , Dwight… ważni w serii z Nuggets. Jednak dla mnie kluczowy teraz jest KCP. Przecież to teraz jedyny gość, który regularnie potrafi w LA siepnąć więcej niż jedną trójkę ;D Jak mu przejdzie, to widzę trudności Lakers, bo reszta wspierających gwiazdy cegli aż miło