Jak to wszystko się szybko zmienia.
Mecz numer dwa był arcypopisem Miami Heat pod względem wyciągania duszy z profesjonalnych zespołów NBA. Ofensywa Boston Celtics nie tylko została zatrzymana, ale wręcz podzielona na niepasujące do siebie fragmenty, nad którymi Brad Stevens utracił kontrolę. Pokłosiem tego wszystkiego było starcie w szatni pomiędzy Marcusem Smartem i Jaylenem Brownem.
Chcesz czytać dalej?
Poniżej znajdziesz trzy różne opcje abonamentu. Zdecyduj się na jedną z nich, a w zamian otrzymasz pełny dostęp do wszystkich artykułów na naszej stronie. To dzięki Twojej pomocy portal jest wolny od reklam, a my możemy 24 godziny na dobę dostarczać Ci najświeższych wieści z NBA.
Zaloguj się jeśli masz już abonament
Subskrybcja
Uzyskaj dostęp dopełnej treści artykułów.
Jeszcze jedno odnośnie strefy. Podczas sezonu regularnego rok temu Horford, a w tym roku Hayward schodzili w okolice linii rzutów wolnych (podobnie jak Smart na załączonym wyżej screenie) skąd bardzo skutecznie rozgrywali, albo rzucali midrange. Brak Haywarda który był tak naprawdę liderem ataku Celtics w momencie gdy przeciwnicy grali zone bardzo bardzo mocno odbija się na płynności gry, pojawia się paraliż. To jest chyba mocno niedoceniany aspekt ewentualnego powrotu Haywarda i być może game changer serii.
Dzięki Piotrze, świetna analiza. Niby większość rzeczy, o których piszesz jest dość oczywista, ale Celtics w trakcie G2 nie znaleźli żadnej odpowiedzi przeciwko strefie. Powrót Haywarda to jedno, ale Brad ma dwa zadania po przebudzeniu Kemby: ustawienie części posiadan pod Browna, który fizycznie dominuje, ale praktycznie nie dostaje posiadan. Druga to znalezienie pozycji rzutowych dla Tatuma przeciwko obronie strefowej. Pomysłów i zagrywek jest mnóstwo, pytanie na co zdecyduje się dziś sztab Bostonu, aby złamać tą strefę?