
Odpocznijmy od draftu, zrelaksujmy się przed zbliżającym się transferowym szaleństwem i wróćmy jeszcze na chwilę do niedawnej parady. Poświęćmy jeszcze kilka chwil Raptors i niech nikogo nie zmyli zdjęcie uśmiechniętego Kyle’a Lowry’ego, bowiem to wcale nie on będzie głównym bohaterem niniejszego tekstu. Skupimy się na postaci, którą świeżo upieczony mistrz uhonorował swoim ubiorem i bez której nie sposób w ogóle mówić o historii klubu z Toronto.
Zapytany o powód założenia takiej, a nie innej koszulki, były członek kadry USA juniorów – która w 2004 r. w Mannheim grała nawet z reprezentacją Polski – odpowiedział w najprostszy możliwy sposób, toteż tłumaczenie jest właściwie zbędne:
“He was the first player drafted here, it was kind of a remembrance how long it took the start of a great franchise, and yes this is a game-worn, original jersey.”
Ładny gest przypominający o tym, że historia Raptors nie opiera się wyłącznie na Vincencie Lamarze Carterze. W chwili kiedy oczy wszystkich fanów koszykówki są zwrócone na ulice Toronto, gdzie tamtejsi fani świętują zdobycie pierwszego tytułu w dziejach swojej drużyny, Lowry oddaje hołd swojemu znakomitemu poprzednikowi. Trudno byłoby o lepszy moment i zdecydowanie należy się kciuk w górę za takie zachowanie.
Superfan Raptors Nav Bhatia z pewnością doskonale pamięta jeszcze pierwsze, niełatwe przecież lata swojego ukochanego zespołu w NBA. W końcu on widział już wszystko.
Była połowa lat 90. kiedy Toronto oficjalnie pojawiło się na mapie NBA. Jak trudno było się jednak przebić zawodowej koszykówce w kraju zdominowanym przez sporty zimowe z hokejem na czele dobitnie pokazał przykład kolegów z branży w Vancouver.
W tym oryginalnym, złożonym głównie z ligowych odrzutków składzie Raptors była jedna perełka, która przez jakiś czas dawała nadzieję na lepsze jutro. Był to zresztą prawdziwy strzał w dziesiątkę ówczesnego wiceprezydenta Raptors, Isiaha Thomasa, który na przekór fanom w Toronto – gdzie odbywał się draft w 1995 r. – wybrał kieszonkowego rozgrywającego z uczelni Arizona.
Damon Lamon (kolejny przykład żartu rodziców nadających imiona) Stoudamire, prywatnie kuzyn Terrence’a Jonesa i Salima Stoudamire’a – którego czternastu fanom ligi Big3 w Polsce nie trzeba przecież przedstawiać – z miejsca okazał się liderem zespołu z Ontario. Stylem przypominał trochę Isaiaha Thomasa sprzed kontuzji. Damon Stoudamire grał bardzo podobnie, choć nie zdobywał aż tylu punktów i był z wyższej kategorii wagowej. Pseudonim “Mighty Mouse” nie mógł przecież wziąć się z przypadku.

Dziś można być niemal pewnym, że gdyby Isiah Thomas uległ presji i wybrał w drafcie pożądanego przez lokalnych kibiców Eda O’Bannona, niemal z pewnością skazałby Raptors na jeszcze trudniejsze początki. Kto wie, być może jego decyzja sprawiła nawet, że ten klub NBA nie musiał później ewakuować się z miasta, tak jak to było w przypadku Vancouver Grizzlies.
__________________________________
Chcesz czytać dalej?
Poniżej znajdziesz trzy różne opcje abonamentu. Zdecyduj się na jedną z nich, a w zamian otrzymasz pełny dostęp do wszystkich artykułów na naszej stronie. To dzięki Twojej pomocy portal jest wolny od reklam, a my możemy 24 godziny na dobę dostarczać Ci najświeższych wieści z NBA.
Dokładne informacje i instrukcja jak wygląda proces zakupu znajdują się na stronie FAQ
Jeśli nadal masz wątpliwości, zapraszamy do naszej sekcji z darmowymi artykułami, gdzie będziesz mógł przekonać się, że naprawdę warto.
Formularz zamówienia
Nazwa | Przelew |
---|---|
Abonament 30 dni | 19 zł |
Formularz zamówienia
Nazwa | Przelew |
---|---|
Abonament 90 dni | 49 zł |
Formularz zamówienia
Nazwa | Przelew |
---|---|
Abonament 360 dni | 159 zł |
Brawo Panie Piotrze !
W sporej części nie zgodzę się z tym artykułem. Cambiemu w Raps bliżej było do bustu niż gwiazdy, dopiero w Knicks stał się wartościowym graczem. Postać Damona Stoudamire’a jest obecnie bardzo mitologizowana. Osiągał te statystyki ale w dołującym zespole coś al’a Cousins czy długo Vucevic. odchodził, bo wiedzieli, że z nim i tym składem więcej nie osiągnął. Historia Raptors mogła się różnie potoczyć ale w mojej opinii jedynym który “uratował koszykówkę dla Toronto” jest Carter i twierdzę, że gdyby nie on to tej drużyny by tam już nie było. Nie można by było wtedy dopisywać do Stoudamire tej narracji.
Z opóźnieniem, ale rozwinę swoją myśl :) Sądzę, że historia Raptors potoczyłaby się jednak dużo gorzej, gdyby Thomas dał ciała z tym pierwszym wyborem i wybrał np. O’Bannona. Abstrahując od tego ile wart były statsy Damona w słabym zespole jakim byli wówczas Raptors, to jednak był on wybrany ROTY i pozwolił nieco klubowi zaistnieć na mapie.
Czy Camby’emu w ogóle było blisko do bycia bustem w Toronto? Polemizowałbym. Miał świetną drugą połowę sezonu (debiutant miesiąca za marzec ’97) i był jednak w All-Rookie 1st Team. Jego dłuższa aklimatyzacja w lidze to raczej efekt jego mizernej postury, co skutkowało zresztą częstymi kontuzjami w pierwszych latach. W tamtych czasach ze swoją wagą ciężko mu było w walce pod koszem. Nie miał tak komfortowej sytuacji jak np. podobny do niego w budowie Garnett, który na początku kariery miał obok siebie Toma Gugliottę i mógł grać jako SF. Camby za partnera miał tutaj najwyżej Popeye’a Jonesa ;)
Co do Cartera to trudno się nie zgodzić. Jeżeli komukolwiek należy się na ten moment pomnik przed halą Raptors to właśnie jemu.