Flesz: Zion dla PELICANS! Grizzlies z dwójką, Knicks nr 3

19
fot. AP Photo

Od wieków nadajemy sens cyfrom, potrafimy znaleźć go w regułach prawdopodobieństwa. Jak nazwać to?

Przed kilkoma dniami Gayle Benson, żona zmarłego ponad rok temu właściciela New Orleans Pelicans, wypowiedziała słowa, które tak rzadko usłyszeć można z ust ludzi zarządzających wielkimi organizacjami: mea culpa.

“Z jakiegoś powodu nie udało nam się stworzyć kultury, która towarzyszy wygrywającym organizacjom. Nasza metoda nie zadziałała i nie udało nam się dostosować do realiów współczesnej NBA”

To niesamowite słowa.

Dziś przewrotność losu sprawia, że Pelicans nie tylko mają w składzie domagającego się wymiany Top-10 gracza NBA, ale po ostatniej nocy to do nich należy nr 1 Draftu. Mieli zaledwie 6 procent szans. Było to jednak wciąż tylko o osiem punktów procentowych mniej niż mieli ci najlepiej do loterii przyszykowani, czyli Knicks, Cavaliers i Suns.

Oznacza to, że, tak jak chciałem, na 99% Zion Williamson zostanie na Południu, poniekąd. Drugi numer draftu też tam wyląduje.

Oto rozlosowana kolejność:

1. New Orleans Pelicans (z 7. miejsca przed Loterią)
2. Memphis Grizzlies (z 8)
3. New York Knicks (1)
4. Los Angeles Lakers (11)
5. Cleveland Cavaliers (1)
6. Phoenix Suns (1)
7. Chicago Bulls (4)
8. Atlanta Hawks (5)
9. Washington Wizards (6)
10. Atlanta Hawks (9; od Mavericks)
11. Minnesota Timberwolves (10)
12. Charlotte Hornets (12)
13. Miami Heat (13)
14. Boston Celtics (14; od Kings)

Pelicans reprezentowani byli przez nowego GM’a, starego GM’a Cavaliers, Davida Griffina. Uproszczeniem byłoby nazwać go Królem Loterii Draftu – jedynkę wyciągał już w 2014 roku dla Cavaliers – bo samo losowanie odbywa się w innym pokoju, i to na kilkadziesiąt minut przed ogłoszeniem wyników, z zupełnie innymi osobami w środku: z asystentami asystentów, czy ludźmi noszącymi kalkulatory za asystentami asystentów asystentów. I czasem tylko Alvin Gentry przebiegnie przez salę w szale zwycięstwa, potykając się o krzesła.

David Griffin siedział jednak przy ogłoszeniu wyników miejsc #14-4 z założonymi rękami. Brakowało tylko tego, żeby zakasał rękawy. Wyglądał jak ktoś kto przyszedł na zbiórkę do tymczasowej pracy przy wycince lasu i wiedział, że tę pracę dostanie. Patrzył się nie na prowadzącego, tylko na tablicę wyników. Ewidentnie widać było, że już tu był. Ze spokojem reagował też, gdy stanął zaraz na scenie z wystającym Patrickiem Ewingiem (Knicks), Elliotem Perry’m (Grizzlies) i Kyle’m Kuzmą (pull-upy z sześciu metrów).

Przed kilkoma dniami pojawiły się absolutnie nierezonujące informacje o tym, że nowy GM, wraz ze wciąż nową panią właściciel, zamierzają spotkać się z Anthony’m Davisem i namówić go do pozostania. Te wieści nie przebiły się oczywiście do dużych mediów, niejako podkreślając, jak daleko od prawdziwej ligi znalazła się organizacja z Nowego Orleanu. Dla świata Davis jest już “out!”. Przekonamy się jednak ile w jego decyzji zmieni wybór nr 1 i fakt, że David Griffin, nowotworowy rekonwalescent, to “lucky man”.

Twarze, twarze… Oto twarz każdego kibica Charlotte Hornets, kiedy okazało się, że nie ruszamy się nigdzie:

Twarz już pogrążona w analizie tego czy Sekou Doumbouye dotrwa do wyboru nr 12.

Podobnie Patrick Ewing i Knicks – oni też nie potrafią przesunąć się w drafcie. Przed kilkoma dniami usłyszałem nawet, że karma powinna wreszcie wynagrodzić Bockers…. Karma. No ale na koniec to nie Suns, nie Cavaliers, którzy mieli tyle samo szans, tylko Knicks wybierali będą z nr 3 w drafcie trzech graczy. Jest szansa więc, że trafi pod kopułę Madison Square Garden elektryczny Ja Morant.

Kyle Kuzma niemal opluł się, gdy ruda powiedziała, że Lakers przesunęli się w drafcie i “szczęśliwa marynarka zadziałała”. Tak, Lakers przesunęli się na pozycję nr 4, tylko, że niby w drafcie trzech graczy. Daje im to jednak dodatkową amunicję, aby sprowadzić Davisa z Nowego Orleanu. Za to Grizzlies, którzy wybierali będą z nr 2, pomaga potencjalnie przesunąć Mike’a Conley’a, gdyby zamiast R.J’a Barretta, chcieli wybrać Moranta.

Etam, prędzej brałbym Barretta, Conley’a zostawiał i nagle miał po prostu team z Jarenem Jacksonem Juniorem, Barrettem i Conley’em. Mighty Mike może zostać przecież Grizzlie for life. Pamiętasz jak zareagował w lutym na ewentualny transfer do silnego Utah?

Samemu ogłoszeniu wyników przez wicekomisarza NBA Marka Tatuma, pacyficznego brata Karola Śliwy, towarzyszył stres, pomieszany z konsternacją, gdy nagle w miejscu nr 9 pojawili się rozstawieni wcześniej z nr 6 Wizards.

Wtedy było już jasne, że aż trzy drużyny przesunęły się wyżej: Lakers (z 11), Grizzlies (z 8) i Pelicans (z 7). Widać było jednak, że przedstawiciele próbują ogarnąć czy z Markiem Tatumem na scenę wyjdą jak zawsze trzy osoby, czy faktycznie, jak wszystkim zapowiedziano, tym razem cztery. Szczerze przyznam, że sam tego nie wiedziałem, przekonany, że Lakers lądują właśnie w Top-3.

Cavaliers i inny kuracjusz spadli z pierwszego na miejsce nr 5:

Było mi bardzo przykro.

Sam David Griffin – albo “Griff”, przyjemny facet, taki z którym można by się piwa napić – już trzymając w reku enwelopę z logo Pelicans zdradził w wywiadzie ze smukłą Marią Taylor z ESPN, ze oczywiście, a jakże, za omen robiło Nowemu Orleanowi coś drewnianego i związanego z nadprzyrodzonym. Zapowiadając czwarty sezon “True Detective” Griff wyjawił, że był to mający 56 lat anioł z drewna, którego postawił przed sobą na pulpicie. Anioł, którego otrzymał od jednej z trzech osób, które kupują karnety na mecze Pelicans: Connie. Która razem z aniołkiem przyniosła Griffowi też placek z orzechami pekanowymi. Zaraz Griff dodał, że kiedy w 2014 roku Cavaliers wygrywali loterię, miał za pazuchą innego, podobnego aniołka, od matki. Po raz kolejny klasyczny asperger wymieszał się więc ludziom z dobrą karmą.

Potem był wywiad z samym Zionem Williamsonem, który z kilkoma innymi prospektami siedział sobie w pierwszym rzędzie sali. Na Twitterze zobaczyłem opinie, że “Zion Williamson nie wyglądał na zadowolonego” z faktu, że jedynkę wylosowali Pelicans, ale nie wiem o co tym ludziom chodzi. Pewnie tylko o zazdrość.

Nawet na dziesięć piw z Davidem Griffinem.

Alvin Gentry ponoć biegał po tej małej salce, w której przeprowadzono samą loterię i zbijał górne piątki z tymi, którzy tej loterii nie wygrali. Swag.

Zazdrość i swag = Zion.

Już wkrótce kolejny przeddraftowy Flesz. Dziękuję za przeczytanie.

Zanim my po loterii – w Palmie, Dniówce i Przerwie – Woj u Scotta Van Pelta:

 

Poprzedni artykułFlesz: Przedloteryjne myśli. #ZionToATL
Następny artykułWake-Up: Splash Brothers rozstrzelali Blazers w meczu otwarcia serii

19 KOMENTARZE

  1. Lakers uratowali sezon.

    Skoro i tak ich max to była II runda playoffów, dobrze, że chociaż coś na osłodę mają.

    Więc generalnie teraz mają już silniejszą paczkę niż ktokolwiek, który chciałby dealować po Davisa. Boston tego nie zrobi, Irving odejdzie i nie rzucą swojego core’u za 1-roczny rental. Nawet jeśli oddaliby Browna, Haywarda i picki (dalekie).

    Knicks? Z czym do ludu? Ntilikinna? Knox? 3 pick? Not gonna happen.

    Clippers? Ponownie, pick Miami nie wystarczy, czy to lepsza paczka nawet jeśli rzucą Shai Gilgeusa Alexandra + Shameta + plus jeszcze tam kogoś? Meeh.

    Dallas odpada. Suns? Kto chce tam grać.

    Lakers mogą oddać kogokolwiek Ingram, Ball, Kuzma, Hart + 4 pick + przyszły pick.

    I NOLA jest ustawiona. Młody core + Zion. Nie wiem czy nie zostaliby z miejsca moim ulubionym zespołem. Na pewno upside’m Ziona i Ingrama/Balla przykuwaliby uwagę.

    Boston wielkim przegranym. Ciekawe co tam Bill powie teraz. Że nadal Lakers mają 4/5 najlepszą ofertę?

    0
    • Najważniejsze abo NOLA puściła Davisa za młody, jak najszerszy, pakiet. Oni mają szansę zacząć (ehm) i od razu zakończyć przebudowę. Jrue też bym trejdował lub zostawił jako tego jednego weterana. Tylko jeśli będzie chciał. Ale Pelikany nagle mogą mieć 4-5 gości na rookie kontraktach. I to bardzo perspektywicznych.
      A Lakers coż… niestety ale spierdolą to. No doubt.

      0
  2. Zion Zonk

    Jego miny mówiły wszystko. Przed loterią zdenerwowany, nieśmiało, ale uśmiechający się, radosny. Po loterii skonfundowany, dalej zdenerwowany, wymuszone uśmiechy. Biła z ekranu jego niechęć, żeby przenosić się do Nowego Orleanu, był gotowy na światła Nowego Jorku, pod koniec może nawet LA. Szkoda chłopaka. Szkoda Grizzlies, bo już tam bym go wolał :(

    0