Flesz: Thibs skończy kiedyś w Nebrasce, James Harden rozgrywa NBA

16
fot. newspix.pl
fot. newspix.pl

Jaki sens w kontekście budowania zwycięskich zespołów ma rozgrywanie ostatnich 25 spotkań dla drużyn NBA z dołu tabeli?

Oczywiście, można znaleźć znaczenie praktycznie we wszystkim i jeżeli znajdzie się chociaż jeden zawodnik, który dzięki nagle większej roli wejdzie poziom wyżej, to dobrze. Ale historycznie duży skok, liczony prostymi sumarycznymi statystykami, z końcówki sezonu zespołów o poziom lepszych niż G-League, znajduje niezwykle małe przełożenie na to w jaki sposób spisywali się będą oni jesienią.

Po Weekendzie Gwiazd NBA podzieliła się efektywnie na trzy tiery.

W pierwszym mamy 20 drużyn – po 10 w konferencji – które rywalizują o mistrzostwo NBA i play-offy.

W drugim mamy Dallas Mavericks – najlepszy zły team ligi, który lideruje w liczbie meczów przegranych różnicą tylko 7 punktów lub mniejszą.

W trzecim 9 pozostałych zespołów, z których część już tankuje.

Jeszcze do wczoraj były one w trakcie serii czterdziestu kilku porażek. W pierwszych 40 meczach po Meczu Gwiazd – od czwartku do ostatniej nocy, włącznie – żaden z tych zespołów nie pokonał oczywiście drużyny z Top-20. Jaki sens ma ewaluowanie tych 20 najlepszych zespołów w meczach przeciwko Lakers, Hawks, Magic, Nets, Bulls, Knicks, Suns, Kings, Grizzlies? Mam naprawdę problem w znalezieniu go. Tymczasem już zaraz statystyki graczy czy statystyki zwycięstw zawierać będą też te mecze rozgrywane przeciwko zespołom, którym na wygrywaniu nie zależy. To stworzy szum. We Fleszu ten szum jest oddzielany i tak będzie. W drugą stronę: jest kilkudziesięciu, jak nie więcej, zawodników niegrających obecnie w NBA, którzy wstawieni do jednego z tych najgorszych zespołów, mogliby w ciągu dwóch kolejnych tygodni rzucić 70 punktów w trzy mecze jak zrobił to Trey Burke dla Knicks. Będę zdziwiony, gdy Trey Burke będzie w rotacji zespołu NBA w październiku.


0) Mój urlop skończył się na oglądaniu NBA, Twitter fruwał, kilka z tych tweetów dziś we Fleszu i dziś także Palma, w środę i w piątek. Taki przynajmniej jest plan na 6:13 we wtorek rano.

1) Ostatniej nocy rozegrano aż 10 spotkań, ale tylko w trzech z nich nie grał zespół z Low-9 ligi. Dodatkowo w jednym bardzo zmęczeni Houston Rockets bez Capeli, Andersona i Erica Gordona grali w zmęczonym Salt Lake City. I oczywiście wygrali. W drugim Toronto Raptors przeszło się 123:94 po grających 3w4b2b Detroit Pistons – Pistons z najgorszym obecnie zestawem graczy 3-10 spośród 20 najlepszych drużyn. W trzecim Mavericks oczywiście, że pokonali Indianę u siebie. Powinni byli być 2.5-punktowym faworytem tego meczu, tymczasem Vegas zrobiło ich 3-punktowym underdogiem. Zostańmy w Vegas.

2) Byłem zaskoczony jeszcze przed Weekendem Gwiazd, gdy po pierwszym meczu nowej drużyny (35-24) Cleveland Cavaliers w Bostonie, Vegas podniosło szanse Cavaliers na tytuł z 12:1 do 8:1, jednocześnie obniżając szanse Celtics z 12:1 do 20:1. Zacznijmy od tego, że Boston grał bez Marcusa Smarta i był w trakcie serii spotkań – porażki z Toronto i Indianą – w których najzwyczajniej był w dołku. To się zdarza, zwłaszcza po kilku spotkaniach rozegranych bez kluczowego gracza. Ta nagła asencja Cavaliers, w jeden dzień,  była jednak niespodziewana (Vegas zrobiło to też na pewno w pewnym stopniu przewrotnie i cynicznie, żeby zachęcić do stawiania na Cavs; przekonać ludzi). Zenit osiągnęła w niedzielę, kiedy Vegas zrobiło z Cavaliers 4.5-punktowego faworyta w meczu u siebie z San Antonio, moim zdaniem myląc się o grubo 6,5 punktu. Spurs bez Kawhi’a Leonarda w 110:94 w Cleveland pokazali ile jeszcze przed Cavs – i że może przyjść moment, gdy James znów będzie czuł się osamotniony w play-offach – żeby mogli być realnym faworytem w meczu ze Spurs (bez Kawhi’a) u siebie. To w tym momencie – bez Kevina Love’a – nie powinien być nawet dobry zespół i nie jest. Takie wzloty 9 na 10 razy nie dzieją się na pstryk.

3) Jedna rzecz o LeBronie Jamesie i jego przyszłości. Rzecz, o której ESPN będzie bał się mówić. Dan Gilbert w ostatnich wyborach donował na kampanie kandydatów republikańskich. Nie łożył na Trumpa, ale wspierał m.in. Kasicha i legendarnego (sic) Chrisa Christie (Trump mówił o Gilbercie “He’s a great friend of mine, a supporter, and a great guy,”, chociaż nie odczytywałbym tego automatycznie w drugą stronę). LeBron nigdy nie zgodzi się dłużej pracować dla kogoś, kto wspiera republikanów. Nawet jeśli chodzi o tych bardziej konserwatywnych (“konserwatywnych” w znaczeniu nie “pojebanych idiotów” jak prezydent USA). Nie teraz, nie w tych czasach. Jak mógłby? Jeszcze niedawno James stał w Cleveland na wiecu obok Hillary Clinton (…). To Afroamerykanin z bardzo silnym poczuciem tego kim jest. Doskonale wie przeciwko czemu walczyli Bill Russell, Muhammad Ali czy przecież druga legenda Cleveland Jim Brown. Niestety w tych czasach pole walki przypomina to z lat 60-tych. Jest ponad Gilbertem. Nie będzie mu służył – jego dobrego imieniu – pracował dla Niego. He gone.

4) Już w czwartek przez pierwsze 15 minut meczu z Clippers widać było, że koszykarze (47-14) Golden State Warriors wcielą mantrę, którą przez dwa dni na treningach po Weekendzie Gwiazd wkładał im do głów Steve Kerr. Dwa pierwsze mecze Warriors za nami – wygrana z Clippers i zbicie Oklahomy (season-low 80 punktów Thunder i season-low FG%) – i, o, cześć Warriors broniący z presją na kozłujących. Cześć Warriors przywiązujący uwagę do detali i cześć Warriors grający z dodatkową atencją w obronie. Kojarzę ten zespół. W cieniu kłopotów Cavaliers obrona Dubs była w lutym na poziomie dolnej dziesiątki efektywności defensywnej. Powinniśmy widzieć ich skok teraz do Top-3 po Weekendzie Gwiazd. Biorąc pod uwagę to, że nie zagrają już w tym sezonie regularnym z Houston (2-1 dla Rockets), zupełnie nie zdziwi mnie, jeśli od teraz do drugiej dekady kwietnia Warriors nie przegrają meczu. Oni i Houston grają w innej lidze. Ale…

5) Już razem 27 fauli technicznych Draymonda Greena i Kevina Duranta po +50 meczach. Wychowywanie amerykańskiego społeczeństwa Steve Kerr powinien zacząć od swojej drużyny.

6) Houston Rockets są 30-1 w meczach, w których grają James Harden, Chris Paul i Clint Capela.

fot. NBA League Pass
fot. NBA League Pass

Devin Harris miał w niedzielę objawienie. Popatrz wyżej. To klatka zrobiona po 4 sekundach kozłowania Jamesa Hardena przed twarzą Harrisa. I to nie tak, że tę klatkę poprzedził potężny cross. Nie. Po prostu stał i patrzył, a to solidny obrońca. Harden jest pierwszym graczem w historii NBA, który oddaje 10 trójek i jest też w meczu 10 razy na linii. Nagina czas – gra w swoim tempie, otwiera komnaty – znajduje miejsce, mimo przeciętnego atletyzmu, hipnotyzuje ludzi – robi to umiejętnościami. W tym momencie wspina się gdzieś powyżej Urubków, jeśli chodzi o timing i techniczne aspekty czytania współczesnej gry. To jak z Jamesem – nie wiem nawet czy mamy kwalifikacje, żeby o tym mówić… Harden jest o krok od rozwiązania gry, God Mode i tronu. Przekonamy się w play-offach. Ma w nich dużo do udowodnienia.

7) Kolejna rzecz dotycząca hipnotyzowania ludzi przez Hardena – oszukuje też sędziów. Stąd tyle gifów z “o, faulował go wiatr”. Najzwyczajniej arbitry mają problem w tym jak go sędziować – co jest kontaktem, co nie. Też zostają zahipnotyzowani, więc Heezy zaczyna otrzymywać star-calls. W tym sensie Heezy rozwiązuje grę, jak nikt inny wcześniej. Nawet sędziowie boją się meczów przeciwko niemu.

8) Zmieniono przepisy gwizdania fauli w grillu, na biodrach gracza z piłką – pójście w górę i przedarcie się przez wystającą rękę obrońcy (“rip-thru” Kevina Martina) nie jest już premiowane wizytą na linii. Przed tym sezonem postanowiono też mniej pobłażliwie patrzeć na zmorę zeszłego sezonu, czyli próby wyrzucania graczy pompkami w powietrze i podchodzenie pod nich, żeby wymusić faul. Te dwie rzeczy, to są praktycznie “Harden Rules” – reguły stworzone, żeby utrudnić grę Heezy’emu – i mimo wszystko, po ośmiu meczach października, gdy był na linii tylko 7 razy w meczu, już jest na poziomie 10,7. He is gaming NBA.

9) Wracając do niedzielnego meczu z Denver, w którym był na linii 16 razy i 28 ze swoich 41 punktów miał już do przerwy, wyjmując duszę z Devina Harrisa, a Gary’ego hipnotyzując do “kryj mnie, ale nagle z drugiej strony w ataku nie będziesz istniał: 2/12 FG” – nie wiem kto Nuggets powiedział że trzeba trzymać rękę przed Hardenem kiedy ten jeszcze nie zakozłował. Może ten sam trener, który w piątkowym prężył muskuły po pokonaniu Spurs bez Kawhi’a trzema punktami? Mike Malone w piątek mówił po meczu ze Spurs o tym jak niedoceniany jest jego zespół. Jak niedoceniane jest to, że Nikola Jokić miał trzy mecze z rzędu na triple-double. Że w gruncie rzeczy – zresztą popatrz na ostatnie zdanie:

Ma trochę racji. Tylko jak to nazwać? Przereagowanie na brak reakcji? Nuggets są Top-10 zespołem NBA od miesiąca, mimo tego, że nie wrócił Paul Millsap, który pomógłby w obronie, w tym konkretnym meczu z Houston (być może I runda play-offów) bardziej, niż Jokić.

10) Mój problem w oddawaniu już teraz nagrody MVP w ręce Hardena związany jest z tym, że Chris Paul gra w tym sezonie lepiej, niż w poprzednim i znów jest Top-10 graczem ligi.

11) Zostańmy w Houston…

“I’ve known Joe forever and he’s a machine. He just keeps playing, doesn’t get tired, he’s strong, and just really understands his game. If you watch it, he’s really good.” – Mike D’Antoni

Niewiele meczów Houston jest w crunchtime, ale widzieliśmy w niedzielę Joe Johnsona kończącego w pierwszej piątce, jako fake-4, pojedynek w Mile High City. Możemy widzieć Joe Johnsona grającego po 15 minut w meczu, w tym przez pięć ostatnich i czy ktoś będzie zaskoczony? Trik polega na tym, że gra w crunchtime zwalnia, w świadomości ludzi jest strach przed ryzykiem, czy rozpędzeniem się i nakręceniem gry. W tych warunkach Joe ma sens. W ataku oczywiście i w obronie ma szansę wytrzymać w tym chodzonym typie gry, który przecież Houston w swoim ataku i tak będzie grać.

12) Kariera Toma Thibodeau wybrukowana jest ZAKOŃCZONYMI POWODZENIEM operacjami, które przed 30-tką wpędzają do koszykarskich grobów graczy formatu All-Star: Rose, Noah, Deng, a teraz Jimmy Butler. Towns jest już na półmetku kariery. Naprawdę może być, grając po 35,1 minut w 227 meczach kariery i nie opuszczając żadnego.

13) Nie ma jednego Sèvres dotyczącego tego ile minut trzeba grać zawodnikami, żeby nie rozrypywali się. Analityka już sprzed kilku lat dowiodła jednak temu, że grając 3 mecz w ciągu 4 dni, czy – gorzej – 5 mecz w ciągu 7 dni, albo 6 mecz w ciągu 9 dni, nie możesz grać dużo zawodnikami, którzy wcześniej grali dużo. Tom Thibodeau na to nie patrzy i moim zdaniem właśnie to prowadzi do objuczania zawodników dodatkowym zmęczeniem, które powoduje ryzyko kontuzji. Pomyśl o tym tak: jest czwartek, jesteś już bardzo zmęczony, robisz kolejną kawę, pracujesz, bo musisz być pracy. Jedziesz na oparach. Dajesz radę. Wracasz do domu. Wstajesz następnego dnia, kawka, dwie godziny i dętka. Mecz samej kontuzji to nie musi być mecz 3w4, ale może to być mecz następny. Zmęczenie jest rzeczą, która przechodzi na kolejne dni. Której skutki mogą być odczuwalne dopiero za kilka tygodni, miesięcy, gdy nakłada się na siebie. Nie ma np sensu pracować po 12 godzin dziennie. Traci na tym efektywność. Badania zresztą dowiodły, że powinniśmy pracować po 4 godziny dziennie – agresywnie, mocno, na sto procent, ale po 4 godziny, nawet nie po 6 czy 8. Zmęczenie wzmaga ryzyko kontuzji.

14) Jest w tym wszystkim też na pewno trochę niesprawiedliwości w stosunku do samego Thibodeau – mam tu na myśli tę konkretną kontuzję Butlera – ale najlepszym predyktorem przyszłości jest historia. A za nim stoi historia. Ani 29-letni Rose, ani 33-letni Noah, ani 32-letni Deng nie są obecnie w rotacji drużyny NBA.  Jeszcze przed kilkoma laty byli zawodnikami formatu MVP, All-NBA i All-Star. Thibs musi wreszcie pójść po rozum do głowy. Inaczej straci w przyszłości pracę w Minnesocie i nikt go już nie zatrudni. Będzie krzyczał gdzieś do ziutków w Northern Iowa University.

15) Dlatego duży szacunek dla Billy’ego Donovana za konsekwentne limitowanie minut Russella Westbrooka. Na przestrzeni dwóch ostatnich sezonów regularnych Westbrook tylko jeden raz grał w meczu bez dogrywki więcej niż 40 minut. Są ludzie, jest ich masa – nie tylko Thibs – którzy chcieliby grać nim czasem 44, reagując na to jak Semaj Christon wkozłowuje sobie w nogi, Ray Felton rzuca stepbacki i nagle z +6 dla Thunder robi się -10.

16) Minnesota nie powinna się jednak martwić – ma przecież innego wingmana na maksymalnym kontrakcie.

17) Poskaczmy trochę… Brooklyn Nets nie potrafią wygrać bez Rondae Hollisa-Jeffersona, Jahlil Okafor już nawet nie gra, bo jest bustem, Jarrett Allen nie lubi zbierać piłki (ale ceni tradycję nielubiących zbierać centrów Nets), Mozgov płaci kartą. Jest to najgorsze grono centrów od czasu letnich campów Seana Rooksa. Mówią na nich czerwony dywan, bo możesz się po nich przejść i czuć się gwiazdą

18) Props dla managementu Chicago Bulls, że zdealował tego gorszego pięściarza i gracza NBA.

19) Bardzo Knicks cytat Hornacka o Franku Ntilikinie:

“Can he play the 30 minutes without his knees hurting?”

20) Lakers i Celtics płacą w tym sezonie łącznie 47 milionów dolarów za 18 minut Luola Denga i Gordona Haywarda.

21) Paul Brown był pierwszym, wielkim trenerem futbolu. Pracował w Cleveland. To po nim Browns nazywają się Browns. Oto cytat Paula Browna o analizowaniu gry z czasów, kiedy jeszcze nikt nie myślał – nie było to też tak łatwe – żeby oglądać taśmy z meczów swoich i rywali, i tak przygotowywać się do meczów:

“It’s easy to think somebody doing a heck of a job, but then you get the pictures, you find some guy you haven’t thought much about it and he’s doing better than the guy you thought doing heck of a job. That’s detailed scientific study”

To rok 1954, najpóźniej. Być może końcówka lat 40-tych.

22) Kiedy Miami zaczyna trafiać jumpery, możesz im praktycznie podarować mistrzostwo Konferencji Wschodniej… Do problemów Miami z implementacją Dwyane’a Wade’a i wygaszaniem Wayne’a Ellingtona wrócimy. Nie chcę się denerwować. Chciałem tylko zauważyć, że D-Wade był w zeszłym sezonie w Chicago, gdy ludzie kłócili się ze sobą i Rondo zabierał głos na Instagramie; D-Wade był w szatni Cavaliers, która sprawiła, że Cavs handlowali Isaiah Thomasa – w jak sam to nazwał ostatnio – “panic mode”. Więc jeśli historia jest przepowiednią tego co się stanie, to losy Heat są przesądzone.

22) Gdyby ktoś chciał kiedyś ulepić pomnik perfekcyjnego silnego skrzydłowego do czasów small-ballu, powinien skontaktować się z Aminu. Proponuję Al-Farouqa Aminu – jego sylwetkę, budowę ciała. Był po cichu znakomity w weekendowym (znakomitym) rewanżu Trail Blazers na Utah Jazz, za -20 u siebie sprzed Weekendu Gwiazd. W swoich najlepszych meczach przypomina mi to, w jaki sposób Boris Diaw rozwiązywał całe serie (z Oklahomą, w Finałach z Miami), mogąc grać jako point-PF/C, wyciągać Ibakę daleko od kosza i np kryć Jamesa. Aminu jest jednym z nielicznych nominalnych silnych skrzydłowych, którzy w meczach NBA kryją rozgrywających. Bo w gruncie rzeczy nie jest silnym skrzydłowym. Rozumienie gry Aminu po obu stronach to klucz. Jego najlepsze mecze są doskonałe w rozumieniu przestrzeni i gry w obrębie swojej roli.

23) To drugi sezon – ale czuć jakby był trzecim – kiedy Bucks ogrywają Thona Makera jakby byli Phoenix Suns. Trzyma ręce nisko, fauluje, nie umie żuć gumy gdy biega. Kłamie nawet o swoim wieku. Fake news. Pa.

24) Jabari Parker wygląda jakby przejechał go autobus, okradli go z ubrania i wszystko co ma, to kremowy strój Bucks. Ale wie jak grać i widać, że gra z miłości do gry. Nie widzę tego w Wigginsie.

25) Anthony Davis rzuci w tym sezonie 70 punktów, jak nie 80. Może robić wszystko co chce, a potrafi bardzo dużo. Pamiętnie na pytanie “Jaki jest Twój go-to-ruch” odpowiedział “zdobywanie punktów”. Davis jest oczywiście fantastyczny, nie Top-10-gracz fantastyczny, ale fantastyczny (różnicę np widać było kiedy w niedzielę wieczorem na przeciw niemu grał, zbierał, kozłował, przeprowadzał piłkę i krył go Giannis). Będący w trakcie potężnej serii zwycięstw – dużo w tym  szumu: wygrane po dogrywkach z Bucks i Heat, 3 z 4 pozostałych zwycięstw przeciwko low-9 ligi – (34-26) New Orleans Pelicans stają się jednak kompletnie innym zespołem, kiedy Jrue Holiday przypomina sobie ścieżkę, która doprowadziła go kiedyś do ASG. Kiedy Holiday jest agresywny, postuje ziutków jak w ten weekend w czwartej kwarcie i dogrywce przeciwko Miami (29 PKT – połowa z tego wtedy), jak w drugiej połowie w niedzielę przeciwko Bucks (28 z 36 PKT). Pelicans wciąż mają jednego z najgorszych trenerów, wciąż ich transition-defense nie wygląda jak zespół, który na pewno lubi się nawzajem. Stali się jednak normalniejszym zespołem bez Boogie’go Cousinsa, bo bronią lepiej. To miało się wydarzyć i się dzieje. Nie ma w ich grze tych sponsorowanych przez Cousinsa pauz w powrocie do obrony, tych niezrozumiałych decyzji w ataku, po których trudno wrócić do rytmu. Grają szybko i mają obronę w Top-10: grali już tak bez Cousinsa. Czasem też Rondo trafi za trzy o deskę na dwie minuty przed końcem dogrywki. Pisałem na Twitterze, powtórzę, bo ludzie zwariowali kiedy powiedziałem że Davis jest overrated: Davis będzie wygrywał, jeśli zostanie zestawiony z Top-10 guardem. Zapytaj fana Nowego Orleanu czy Davis jest tak dobry jak Chris Paul był kiedy grał dla NO. To nie ten typ wygrywającego gracza i nie te czasy dla takich zawodników. Ale nieśmiały w duszy Holiday przez weekend grał jak top-10 guard i musi częściej przychodzić do gry z takim mind-setem i wtedy Pelicans mogą wygrywać dalej wokół niesamowitego, wspaniałego, acz wciąż niespełnionego talentu AD. Daj mi znać, gdy wygra wreszcie serię w play-offach.

Dziękuję za przeczytanie.

W Palmie porozmawialiśmy m.in. o zmianie systemu play-offów:

Między Rondem a Palmą (592): Między Płozą a Rynną

 

Poprzedni artykułWake-up: 53 punkty Davisa. 13 wygrana Rockets. 10 porażek Suns i Grizzlies
Następny artykułMiędzy Rondem a Palmą (592): Między Płozą a Rynną

16 KOMENTARZE

  1. Zastanawia mnie to jaki cel ma Thibs w dawaniu tak dużych minut swoim gwiazdom, no bo umówmy się skoro my wiemy że to nie jest najlepsze, no to gość jego pokroju otoczony tą całą analityką, zapleczem fizjoterapeutów itp. też to musi wiedzieć, a jednak konsekwentnie robi tak od lat i ewidentnie nie ma zamiaru przestać…

    0
  2. Maciek – “Dan Gilbert w ostatnich wyborach donował na kampanie kandydatów” – donowal -> wspieral. Nie ma czegos takiego jak donowal. Mowiac po Polsku, Dan Gilbert byl darczynca w kampanii ….jakiej kampanii… na rzecz kandydatow …jakiej partii.

    Sorry, to nie czepanie sie. Mam alergie na polgliszowa wersje slowa ‘donation’ propagowana przez milenijnych streamerow/youtuberow itp.

    0
  3. Ad3) LBJ is gone bo sklad Cavs to jest JEDNA WIELKA KPINA. Doklejanie na sile jakis narracji politycznych jest potrzebne jak 5-te kolo u wozu.

    Natomiast ciekawe jest dokad pojdzie. Dla mnie PHI zupelnie nie pasuje, bo tam kompletnie nei ma shooterow. LBJ potrzebuje mobilnego, atletycznego rim protectora i trzech rozciagajacych gre 3&D wokol siebie. Ew. jeszcze jednego efektywnego strzelca/kreujacego w stylu Kyriego/KD.
    Lakers z PG13 nie byliby tacy glupi, ale to wciaz duuuzo za malo.

    Ani Embiid(ktory zagral ile? JEDEN b2b w karierze?), ani tym bardziej Simmons nie pasuja do tego profilu.

    0
  4. Po co pisać o Trumpie takie rzeczy? Nie Nasz prezydent, a więc wątki polityczne na bok.

    Jimson, bez urazy, ale po co pisać po meczach o swoich typerskich przeczuciach? Przed rozegraniem spotkań do Dniowki dodaj czasami swoje typy albo zróbcie w końcu na 6G Kącik bukmacherski;)

    0