Gorący Ekspres: Czy Thibodeau zajechał LaVine’a?

24
fot. Nuccio Dinuzzo / Newspix.pl
fot. Nuccio Dinuzzo / Newspix.pl

Staram się nie nadużywać tego słowa, a w zasadzie wykreślić je ze swojego słownika, bo w ostatnich latach nabrało fałszywego wydźwięku, zwłaszcza w internetowych dyskusjach, ale to było smutne patrzeć jak Charles Oakley jest tarzany po podłodze Madison Square Garden przez kilku ochroniarzy, którzy wykonywali polecenia Jamesa Dolana. zNYK natomiast twierdzi, że to wszystko była ustawka i Oakley ‘wziął siano’, po to by odwrócić uwagę mediów. Wrócimy do tego w jutrzejszej Palmie.

Dziś w Ekspresie temat Knicks, Top-5 point-guardów i miejsce Johna Walla w nim, a także pytanie o Toma Thibodeau w kontekście Zacha LaVine’a.

Gramy:


1. Kto powinien odejść z New York Knicks jako pierwszy – Phil Jackson czy Carmelo Anthony?

Ola: Trade them all!

Jacek Rachwał: Phil Jackson. Koszykówka się bardzo mocno zmieniła od czasów świetności mistrza Zen, a on już jest stary i po prostu nie nadąża. Jeszcze te jego gierki na Twitterze, gdzie musimy doszukiwać się ukrytych znaczeń i zastanawiać, co autor miał na myśli. W takie gierki to on mógł się bawić, jak był na szczycie, a teraz to jest po prostu śmieszne. Zamiast otwarcie powiedzieć, jaki ma problem z Carmelo, to on pierniczy jakieś farmazony. Nie podoba mi się to, na miejscu włodarzy Knicks bym go zwolnił, ale to raczej się nie stanie, bo nie wiedząc czemu, nadal jest nieproporcjonalnie wielkim autorytetem w porównaniu do jego umiejętności menadżerskich.

(Plus)

Przemek Napierzyński: Phil Jackson. Z całym szacunkiem do historii, zasług, tytułów i pierścieni – uważam, że Phil Jackson nie nadaje się do piastowania stanowiska, które zostało mu powierzone. I nie mówię tego dlatego, że go nie lubię, czy że jest „stary”. Można mieć 70 lat i nadal dobrze zarządzać drużyną koszykówki. Można mieć 70 lat i nie nadążać za nowymi trendami, ale tak sobie dobrać współpracowników, że nie będzie to żadną przeszkodą. Swoją opinię opieram na tym, co widzę: a widzę jakieś gierki, aferki, zakulisowe rozgrywki, karuzelę na ławce trenerskiej, wciskanie na siłę trójkątów, nieudane transfery (Rose) i przepłaconych zawodników (Noah). Jedyne, co się broni, to wybór Porzingisa w drafcie, ale dla mnie to za mało, bym zmienił swoją opinię.

(Plus)

Bartek Bielecki: Phil Jackson. Najlepiej byłoby, gdyby odeszli obaj, ale pierwszy powinien być Phil. Jackson się nie sprawdza, jego akcje – nawet jak ta z posse – świadczą o tym, że stracił wyczucie. Knicks są w beznadziejnej pozycji i muszą w końcu obrać jakiś konkretny kierunek: wzmacnianie albo przebudowa. Tymczasem Zen Master sprawia wrażenie osoby, która albo nie może się zdecydować, albo próbuje wzmocnić zespół, ale robi to nieudolnie. Osobiście skłaniałbym się ku tej drugiej opcji, a jeśli ktoś nie potrafi dobrze wykonać swojej pracy, to naturalnie powinien zostać zastąpiony kimś lepszym. Jackson to legenda ligi, jeśli mówimy o trenerach. W zarządzaniu zespołem jest żółtodziobem i nie można bezgranicznie wierzyć, że sobie poradzi. Trochę przypomina mi to sprawę Briana Shawa – byłego zawodnika, o którym słyszeliśmy przez lata, jakim to doskonałym trenerem będzie w przyszłości. Ten hype był nakręcany tak długo, że o trenerze, który nigdy nie poprowadził żadnej drużyny w żadnym meczu, zaczęło się mówić niemal w kategoriach najlepszych trenerów ligi. Jak przyszło co do czego, Shaw okazał się po prostu słabym coachem i analogiczną sytuację mamy z Jacksonem w Nowym Jorku.

(Ad: Shaw. Hype lakersowy był w sieci, zanim w ogóle powstało to słowo. Plus)

Piotr Sitarz: Phil Jackson. Ponieważ po tym sezonie może wykorzystać opcję opt-outu, ale niech się ten cyrk kręci dalej. Dwóch dorosłych facetów, z których jeden wygrał w karierze prawie wszystko co mógł, uprawia tandetny taniec godowy walcząc o …nawet nie wiem o co. O wpływy? O jakie wpływy? To jest żenujące i niech jeden z drugim nie płaczą za 5-10 lat w ramiona Franka Isoli, że pokolenie 2000 pamięta ich jako Zdziśka Kręcinę i busta, który w ostatnich 10 sezonach tylko 2 razy znalazł się w Top-10 głosowania na MVP sezonu regularnego (raz był 3, hura).

Grzegorz Obszański: Carmelo Anthony. Posiadanie Carmelo nie ma obecnie dla Knicks żadnego sensu, bo nawet na tym przeciętnym Wschodzie nie są drużyną play-offową. Powinni skupić się na zdobyciu wysokiego picku w drafcie i rozwijaniu Porzingisa na jego optymalnej pozycji. Marketingowo Carmelo też nie ma już takiej wartości jak kiedyś – w rankingu sprzedanych koszulek w tym sezonie jest dopiero na 3 miejscu w drużynie (za Porzingisem i Rosem). Phila Jacksona też moim zdaniem powinni się pozbyć, ale zrobienie tego teraz oznacza, że Carmelo najprawdopodobniej zostałby w drużynie do końca sezonu (bo każdy nowy GM będzie najpierw chciał zrozumieć sytuację w drużynie i nie będzie chciał podejmować pochopnych decyzji). Najpierw Carmelo, potem Phil.

(Plus)


2. Wojtek Kędziora pyta: Czy John Wall jest obecnie w TOP 5 rozgrywających ligi?

Ola: Nie. Pierwsza piątka to: Kyrie, Kyrie i jeszcze 3 razy Kyrie:)

(Pół minusa wiesz za co)

Jacek Rachwał: Tak. Mam go za Currym, Thomasem i Westbrookiem. Jeśli Brodę liczymy jako PG, to też jest przed Wallem, no ale w TOP 5 musi być. Według mnie jest lepszy od Irvinga, Lowry’ego czy Kemby Walkera.

Przemek Napierzyński: Tak. Nie mogę nie docenić tego, jak dobrą drużyną są Wizards pod wodzą Walla w ostatnich 2 miesiącach. Mam go więc wyżej niż Lowry’ego, CP3, Lillarda, Conley’a czy Walkera. PS jeśli traktować Hardena jako rozgrywającego, to przesuwam Walla na 6. miejsce.

Bartek Bielecki: Oczywiście. Nad Wallem z czystym sumieniem mogę postawić tylko Westbrooka i Curry’ego. Chris Paul jeszcze w zeszłym sezonie też byłby tu wymieniony, ale teraz, gdy Wall gra najlepszą koszykówkę kariery, a CP3 walczy z urazami i nie załapał się nawet do ASG, to zadecydowanie, który z nich jest obecnie lepszy, jest nieco problematyczne. Ale ponieważ pytanie dotyczy Top-5, a nie Top-3, nie mam wątpliwości. Wall to najbardziej kompletny gracz NBA spośród pozostałych kandydatów z tej pozycji. Wallstar jest najlepszym rozgrywającym na Wschodzie. Tak, fani IT – Isaiah jest na pewno wiele lepszym strzelcem, ale nie jest w połowie tak dobrym rozgrywającym i w ogóle nie jest obrońcą. Właśnie obrona separuje Walla od pozostałych rozgrywających. Nikt z nich nie potrafi włączyć trybu killera w obronie, tak jak potrafi Wall. John czyni swoich kolegów wiele lepszymi – to kolejna bardzo rzadka umiejętność, która separuje go od innych. Wizards są praktycznie tam gdzie Celtics Isaiaha, czy Raptors Lowry’ego, mając gorszy skład. To zasługa Wallstara. Kto jeszcze może kandydować? Irving? Gdzie był/jest bez LeBrona + w/w kwestie obrony i sprawiania, że inni są lepsi + mam na taśmie słowa Czarka Szwarca (największego fana Cavs jakiego znam), mówiącego, że Wall jest bez porównania lepszy od Irvinga + w Waszyngtonie nie ma drugiego playmakera, nie ma ławki, a jakoś nikt nie narzeka, panie LeBron. Lowry? Został zjedzony przez Walla w Playoffs 2015 i dopóki się nie zrewanżuje, nie ma go w tej dyskusji. Lillard? Może w zeszłym sezonie. John Wall gra koszykówkę, która kilka sezonów temu dałaby mu statuetkę MVP. Powtórzę się: jest zdecydowanie najbardziej kompletnym graczem spoza grona Curry, Westbrook, Paul. Do tego jest clutch i jest liderem na parkiecie i poza nim.

(Pół plusa za ciśnięcie Irvinga! Jedna z moich ulubionych części Ekspresu. Love the rivalry! Pół minusa za dłuuuuugość, pretty please)

Piotr Sitarz: Jest. Natomiast patrząc na to kto znajduje się przed nim, jakiego kalibru są to gracze (Curry, Westbrook, Harden, Paul gdy grał), wypada się zastanowić czy na pozycji numer jeden nie pogłębił się dystans pomiędzy powiedzmy goniącymi, tymi którzy aspirują do miana Top-5 PG NBA (jak Wall, Lowry, może Lillard, Conley, Thomas), który spowodował, że mamy Top-4 składające się z superstars i później Top-6 drugiej kategorii, z graczami, wciąż bardzo dobrymi, ale drugiego sortu. Jeśli to takie ważne dla Johna Walla, to okej, jest w Top-5, ale odstaje od czołowej czwórki, jak każdy z wymienionych wcześniej zawodników.

(Plus)

Grzegorz Obszański: Tak. Wybór Top-4 przyszedł mi stosunkowo łatwo (Westbrook, Harden, Curry, Paul – co ciekawe wszyscy grają na Zachodzie NBA). Myśląc o 5. miejscu miałem w głowie pięciu kolejnych zawodników, tym razem głównie ze Wschodu – Lord Thomas, Lowry, Irving, Wall i Lillard. Z tej piątki jako pierwszego wybieram Walla, bo jest zawodnikiem na dwie strony parkietu i sprawia, że ludzie biegający dookoła niego stają się lepsi. Dodatkowo w tym sezonie zaczął wreszcie udowadniać, że prowadzona przez niego drużyna może regularnie wygrywać i być w czołówce swojej konferencji.

(Ok, ok… A jump-shot? Chyba każdy z PG’s, którzy są tu wymieniani ma bardziej regularny jumper niż Wall. Wall faktycznie sprawia, że ludzie wokół są lepsi i poprawił swój jumper na przestrzeni lat, ale nie można zapominać o jump-shocie w czasach, gdy liga wypluwa nawet najlepszych playmakerów, jeśli nie mają rzutu)


3. Rookies pyta: Zach LaVine – przypadek, czy kolejna ofiara Thibsa?

Ola: Kto to wie.

Jacek Rachwał: Przypadek. Widziałem dokładnie moment kontuzji i śledziłem to kilka razy na powtórkach. Ten upadek naprawdę był niefortunny i wątpię, że te 3-4min mniej na mecz zmieniłyby coś w tej kwestii. Według mnie to zwykły pech, a mi jako fanowi Wolves pozostaje liczyć na to, że Lance okaże się solidnym wzmocnieniem, a rotacja ukształtuje tak, że LaVine w przyszłym sezonie płynnie wskoczy w rolę pierwszego wchodzącego z ławki, prowadzącego rezerwowy unit.

(Więc plus dla Thibsa za przekonanie LaVine’a do roli 6th Mana)

Przemek Napierzyński: Przypadek. Tak naprawdę to bez znajomości tego, jak funkcjonują zawodnicy, jakie mają uwarunkowania fizyczne, problemy zdrowotne, na jakim poziomie jest opieka medyczna w klubach itd. można sobie jedynie pogdybać odpowiadając na takie pytania. Ja nie chcę być tutaj defetystą i postawię, że to tylko nieszczęśliwy zbieg okoliczności: poważne kontuzje przytrafiają się różnym zawodnikom, grającym dla różnych trenerów, na różnych etapach ich karier. Poza tym Thibodeau trenuje drużynę dopiero od początku tego sezonu, więc optymistycznie zakładam, że nie zdążył jeszcze odcisnąć na zawodnikach swojego „piętna”. Natomiast na pewno kontrola minut starterów to coś, na co sztab powinien zwrócić uwagę, bo razem z Wizards dystansują resztę klubów w tej kategorii.

(Robiłem rano research o Miami Heat. Co znalazłem:

lavine

Bartek Bielecki: Ofiara Thibsa. Może to niesprawiedliwe, bo nie da się stwierdzić takich rzeczy na pewno, ale tylko dwóch zawodników ligi spędza średnio w tym sezonie więcej minut na parkiecie. Jak na drużynę, która nie musi desperacko walczyć jeszcze o miejsce w Playoffs, to sytuacja, która nie powinna się zdarzyć. Trudno tu powiedzieć coś więcej, nie wiedząc jak LaVine się czuł grając na takim obciążeniu, ani jak intensywne były treningi Wolves. Znając reputację Thibodeau i statystyki rozegranych minut, zrzucam winę na trenera.

(Pół plusa)

Piotr Sitarz: Przypadek. Naprawdę nie wydaje mi się, żeby trener wrzucił na parkiet – w meczu o nic z Detroit – gracza, u którego występuje choćby najmniejsze ryzyko poważnej kontuzji i wbrew zdaniu lekarza – zakładam, że wg niego wszystko było w porządku, aczkolwiek bardzo chętnie dowiem się czy na pewno. I teraz: jeśli istniało podejrzenie kłopotów z kolanem, więzadłem, to kto odpowiada za 6 kolejnych minut, które LaVine spędził na parkiecie po upadku w trzeciej kwarcie? Jeśli lekarz, to wiemy, kto straci pracę, jeśli trener (pomimo wiedzy, że coś może być nie tak), to mamy skandal. Jeśli gracz, to mamy do czynienia z zawodnikiem o niewielkiej inteligencji. Chyba, że – jak to zwykle bywa – nikt nic nie wiedział.

(Pół plusa)

Grzegorz Obszański: Obawiam się, że kolejna ofiara Thibsa. Zach jest trzecim najwięcej grającym zawodnikiem w lidze, kontuzji doznał po serii meczów w których grał kolejno 42, 37, 42 i 37 minut. Przy jego stylu gry, opartym na dużej dynamice i eksplozywności, ryzyko tego typu urazów jest większe, więc jego minuty tym bardziej powinny być dobrze monitorowane. Ta kontuzja martwi również w kontekście innych młodych “Wilków” – Wiggins i KAT również są w top-10 zawodników grających najwięcej minut. A oprócz nich trzech nie ma tam żadnego innego zawodnika młodszego niż 25 lat (najmłodszy jest Barnes).

(Pół plusa)


AKTUALNA TABELA

150.0% – Grzegorz Obszański (3/2)
66.7 – Maciek Kędziora (4/6)
50.0 – Maciek Staszewski (23/46)
43.1 – Przemek Napierzyński (22/51)
40.3 – Krzysiek Ograbek (14.5/36)
37.5 – Jacek Rachwał (6/16)
35.6 – Piotr Sitarz (16/45)
32.2 – Bartek Bielecki (19/59)
30.0 – Olek Żerelik (15/50)
28.1 – Jędrzej Mirowski (9/32)
26.8 – Ola (11/41)
24.4 – Michał Tomaszewski (10/41)

24 KOMENTARZE

  1. Moim zdaniem odpowiedzi Oli to bardzo często zabawne one – linery, na początku też byłem przeciwny, ale ma to swój urok, to taki element folkloru Szóstego Gracza, jak komentarze Psiepole o Argentynie. I zdarza się, że naprawdę się szczerze uśmiechnę przy jej komentarzu, a już zwłaszcza jak o NFL napisała bejsbol to wyszczerzyłem zęby radośnie. Swoją droga znowu gównoburza o Gorący Ekspres (tu bym wstawił emotkę uśmiechu, ale się trochę cykam).

    0
  2. “Jeśli gracz, to mamy do czynienia z zawodnikiem o niewielkiej inteligencji”

    Tutaj trochę Cię poniosło Piotrze. Zawodnik zawsze będzie chciał wrócić na boisko, o ile jest w jednym kawałku, więc wyłącznie sztab medyczny jest odpowiedzialny za dopuszczenie go do gry.

    0
  3. Cholera, nie mogę patrzeć czasem na grę Irvinga, a jestem fanem Cavs. Bez LeBrona Kyrie nie potrafi wygrywać meczy dla Cleveland, to prawda. Ale włącz sobie dogrywkę z Wizards jeden z drugim. Każdy w hali wiedział, że Kyrie weźmie piłkę i będzie kozłował tak długo, aż nie odda rzutu, bo wiadomo, że nie poda. Do tego w całym meczu ssał niemiłosiernie. Przyszła dogrywka i gdzie był Wall? Kyrie wygrał mecz zdobywając 11 punktów. Podkreślam, że sam nie mogę na to patrzeć i bluzgam, gdy widzę jak zaczyna się “zakozłowywać”. Po czym trafia i muszę się zamknąć.

    0
    • No i z tego co pamiętam, to gdy Beal był kontuzjowany w poprzednich latach, to Wall nie umiał pociągnąć Wizards, więc argument, że Kyrie nie potrafi tego zrobić, gdy nie ma LeBrona jest słaby. Ciężko pociągnąć drużynę, w której jeden człowiek robi praktycznie wszystko, a reszta ma tylko trafiać, gdy nie ma go na parkiecie. Wtedy wszyscy gracze Cavs wyglądają jak dzieci we mgle niestety. Choć fakt, John mógłby w takiej sytuacji poukładać grę, ale nie wygrywać mecze.

      0