Gorący Ekspres: W jakim klubie skończy sezon Marcin Gortat?

7
fot. League Pass
fot. League Pass

Po cichu dobiliśmy do pierwszego kwartału sezonu regularnego. (19-3) Golden State Warriors i (15-5) Cleveland Cavaliers wyglądają jak najlepsze teamy ligi, (18-4) San Antonio Spurs i (16-7) Los Angeles Clippers są tier niżej, a potem mamy masę średnich-do-dobrych drużyn, które walczą z terminarzem i kontuzjami (np Boston, Utah, Detroit), z których najlepiej prezentują się jak na razie (15-7) Houston Rockets, a największym, pozytywnym zaskoczeniem wydają się być ci niezniszczalni (15-8) Memphis Grizzlies.

Na drugim biegunie zaskoczeń są z kolei (6-15) Minnesota Timberwolves i (7-13) Washington Wizards. Mamy też już jednego wyraźnego kandydata do tankowania (4-17) Dallas Mavericks.

To tak najogólniej jak się da. Po tym co Warriors środowej nocy zrobili Clippers, co/kto jest w stanie sprawić, że czerwcowe finały nie będą po raz trzeci odbywać się w The Clev Land i w The Oak Land?

Gramy:


1. Czyli nie Clippers, co?

Bartek Bielecki: Wciąż San Antonio Spurs. Tak jak pisałem ostatnio, to San Antonio jest dla Warriors największą przeszkodą na Zachodzie. Ale nie zapominajmy, że Regular Season nie ma większego znaczenia, a zwłaszcza jeden mecz na początku grudnia, także Clippers jeszcze mogą się postawić.

Ola: Jeszcze nie:)

Jacek Rachwał: No przecież mówiłem, że nie Clippers! Opłacało się nie dawać najbardziej oczywistej odpowiedzi, teraz mogę udawać mądralę, no ale niestety tylko do najbliższego spotkania GSW z OKC. Kiedy to jest?

[Już było, ale trwało jakieś 15 minut. Mają je powtórzyć 18. stycznia]

Piotr Sitarz: W kwestii zdobycia mistrzostwa – nie, w kwestii dobrej serii z Warriors – jak najbardziej. To tylko jeden mecz – ostatnio gdy Doc Rivers miał zdrowy zespół i musiał reagować wygrał serię z San Antonio Spurs. Blake Griffin ma w głowie Draymonda Greena (dzisiaj został wyrzucony z gry na bloku, te jego jumpery z dalekiego półdystansu skończą się przenoszeniem uwagi obrońcy – Greena – na JJ Redicka lub Chrisa Paula), ale musi być lepszy. Jeśli za parę dni mielibyśmy Game 2 postawiłbym na Clippers, którzy już dzisiaj powinni zastanowić się dlaczego oddali 12 zbiórek na własnej tablicy i pozwolili na 15 punktów drugiej szansy niskiemu zespołowi mając pod obręczą, to co mają pod obręczą. I dlaczego Doc Rivers w takim meczu gra przeciwko parze Curry – Durant piątką rezerwowych? Dlaczego w pierwszej połowie nie wróciło ustawienie 4-1 z poprzedniego sezonu z dwójką skrzydłowych?

Maciek Staszewski: Cytując kogoś czyją opinię bardzo szanuję “Sami Clippers zaś to żaden przeciwnik dla Warriors.” Niby w lidze jest 30 drużyn, a w tym roku tak naprawdę tylko 2.

Krzysiek Ograbek: Bo jak nie Clippers to kto? Moim zdaniem to nadal oni będą numerem 2 na Zachodzie, nawet jeśli teraz nie mają podjazdu do GSW. San Antonio? Prędzej Houston.

Przemek Napierzyński: Nie Clippers. Można mówić, że to tylko sezon regularny, że jest dopiero grudzień i takie tam. Ten mecz jednak w jakiś sposób pokazał, jaka jest różnica poziomów między tymi drużynami, a moja nieufność wobec drużyny z LA i historia ich spektakularnych wpadek z poprzednich lat tylko to wrażenie pogłębiają.

Jędrzej Mirowski: Wciąż Clippers. Po tych wszystkich latach i po tym wszystkim co zobaczyłem …wciąż wierzę. Jak Hans Gruber z Harry’ego Pottera. To tylko jeden mecz (tak, wiem. Siedem meczów z rzędu. Ale pierwszy w tym sezonie!) i to był bardzo słaby mecz Clippers. Nie uwierzę, że drugi raz dadzą sobie tak wejść na głowę na deskach (12 zbiórek GSW w ataku. A to przecież deski miały być przewagą mocną LAC), Griffin i Redick będą tak niewidoczni, a Rivers nie spróbuje lepszych ustawień, niż granie line-upem samych rezerwowych. Sami Rezerwowi. Przeciwko Warriors. W drugiej ku*wa kwarcie. Dacie wiarę?

Michał Tomaszewski: Została tylko nadzieja. Naprawdę wierzyłem, że Clippers mogą coś ugrać w meczu z Warriors, ale ta tragiczna 1. kwarta, gdzie Clippers popełnili łącznie 9 strat była koszmarna. Co więcej, Warriors są bardzo mocni po obu stronach parkietu i gdy poczują krew to jest ich strasznie trudno zatrzymać. Nie tracę nadziei bo to dopiero pierwszy mecz między tymi drużynami, ale siódma porażka z rzędu z Golden State to coś znaczy. Znaczy, że są o minimum dwa poziomy wyżej.

Olek Żerelik: No raczej, że nie. A kogoś zdążyli oszukać?


2. Stephen Curry czy Kevin Durant? Kto jest bardziej wartościowym graczem dla Golden State Warriors?

Bielecki: Stephen Curry. Mówimy o back-to-back najbardziej wartościowym graczu całej NBA, więc stawiam na niego. Warriors byli, świetni kiedy zamiast Duranta mieli przeciętnego Harrisona Barnesa, a nie wiemy czy byliby równie świetni, gdyby zamiast Curry’ego występowałby przeciętny rozgrywający. Kevin Durant też nigdy z przeciętnym rozgrywającym nie grał. To teraz mogę już napisać, że są równie wartościowi bez utraty ekspresowych punktów?:)

Ola: Klay.

(Ola, daj spokój)

Jacek Rachwał: Kevin Durant. Odważny typ, ale po odejściu Boguta i Ezeliego, to Durant ze swoimi długimi łapskami w dużym stopniu odpowiada za defensywę pod koszem. Curry jest bardziej kluczowy w ataku, to on ma najwięcej piłki w rękach i oczywiście sam jest super strzelcem, ale to obrona wygrywa mistrzostwa. Atak GSW hula i to na pewno nie będzie problemem. Jedynym problemem na drodze do mistrzostwa Warriors może być właśnie obrona pod koszem, więc na Durancie spoczywa chyba mimo wszystko większa odpowiedzialność. Gdy wygrają, to on może się okazać najbardziej “Valuable”.

Piotr Sitarz: Stephen Curry. Liczba touches Klaya Thompsona w meczu na 60 punktów z jednej strony pokazuje, że ten zespół nie potrzebuje dryblingu, z drugiej kto wymusza presję kozłem i nadaje ton zmianom w defensywnych schematach rywali. Curry nie jest lepszym graczem od Duranta, który bije rekordy w efektywności i odkrywaniu nowych rzeczy: długie ścięcia, akcje w stylu The Loop i wszystko to co oferuje ruch piłki i zawodników, natomiast jest magikiem z piłką. A tej, w erze 24 sekund, nie da się podawać przez 48 minut nie kozłując jej.

Maciek Staszewski: W 9-cat roto lepszy jest Durant. A dla Warriors Curry, bo bez niego nie byłoby tam Duranta. Bez Duranta, Curry by był, proste.

Krzysiek Ograbek: Kevin Durant. A Curry jest overrated. To jest taka sama sytuacja jak LeBron w Miami. Jak tam przeszedł, to było dużo głosów, że będzie “Pippenem” dla Wade’a. Po pierwszym roku grania i słabych finałach, dalej nie do końca było wiadomo, czyja to drużyna. Od drugiego roku grania razem już nikt się na tym nie zastanawiał. Natomiast w czwartym roku wspólnej gry wielu mówiło, że LeBron nie ma z kim grać. I wcale nie mówię, że ludzie, którzy tak mówili, nie mieli racji. Wracając do GSW z tego roku. Curry niech najpierw wygra swój match up w serii play-off, bo w 2016 w każdej serii był gorszy od swojego vis-a-vis. Westbrook > Curry.

Przemek Napierzyński: Stephen Curry. Ich wartość boiskowa jest równie wielka i ciężko jednoznacznie postawić jednego nad drugim, ale wybieram Curry’ego ze względu na fakt, że to jednak jego drużyna, jest w niej od początku i to on jest liderem i sercem zespołu.

Jędrzej Mirowski: Andre Iguadola. Bo to jedyny gracz Warriors budzący czyjąś sympatię. A tak na poważnie, to są w tym zespole równie wartościowi. Podobnie jak Dray Green, który trzyma ich obronę w kupie.

[Rezygnuję z edytowania literówek w “Iguodala”. Chyba będzie lepiej zostawiać je tak jak są. Także reminder, że literówka w “Beverley” powoduje automatyczne odsunięcie od Ekspresu, zablokowanie dostępu do Szóstego Gracza, podpalenie domu i Wikileaks]

Michał Tomaszewski: Kevin Durant. To pytanie jest cholernie ciężkie, bo to są obaj gracze z najwyższego topu. Postawiłem na Kevina tylko dlatego, że można grać nim na różnych pozycjach. Zaczynają na 3, a gdy Warriors idą w smallball może kryć 4, tak jak dzisiaj było w meczu z Clippers, gdzie krył Blake’a. W takim ustawieniu świetnie broni i zalicza najlepszy sezon pod względem bloków na mecz w swojej karierze. To jest straszne, że mówimy o Currym i Durancie, a oni grają w jednej drużynie. Koszmar dla innych drużyn.

Olek Żerelik: Stephen Curry. Bez Duranta w składzie rok temu mieli lepszy bilans. Curry to Warriors, Durant to tylko nowy nabytek, który nie wiadomo czy po sezonie zostanie.


3. W jakim klubie skończy ten sezon Marcin Gortat?

Bielecki: Washington Wizards. Gortat ma znacznie większą wartość, jeśli nie widzisz jak gra. Wyraźnie zwolnił w tym sezonie, ma problemy z prostymi rzutami, spudłował znacznie więcej wsadów, niż trafił i jego obrona wygląda przyzwoicie, tylko w kontraście ze zmieniającym go Jasonem Smithem. W statystykach widać jednak career-high w zbiórkach i niezły procent z gry. Jego wartość, biorąc też pod uwagę niski kontrakt, jest wystarczająca, by dostać coś ciekawego w zamian. Ale Wizards tego nie zrobią, bo Ernie Grunfeld jest w ostatnim roku kontraktu i będzie walczył o stanowisko do końca. Nie zatankuje więc. Prędzej znów odda 1st-rd pick, by wzmocnić ławkę. Ian Mahinmi ma nową kontuzję, nie wiadomo kiedy w ogóle będzie zdrowy, ale nawet zakładając, że kiedyś będzie, to Wizards potrzebują dwóch centrów do grania. Oddając Gortata, wrócą do punktu wyjścia. Widzę sens w wymianie Gortata jedynie w przypadku – tankowania, a Wizards tankować nie będą.

Ola: W naiwnym.

Jacek Rachwał: Boston/Charlotte. Po spojrzeniu w tabelę, szukałem drużyn, które mają duże szanse na walkę w playoffach, mają assety do wymiany i nie mają za dużo talentu na pozycji centra. Boston wydaje się idealnym miejscem. Marcin mógłby stworzyć super-duet w obronie z Alem Horfordem, przesuniętym na PF i grać pick-and-roll z Isaiah Thomasem, z zajebistym spacingiem od Ala i reszty. Picki draftowe w Bostonie są, Wizards powinni chyba robić przebudowę wokół Beala i Portera, więc czemu nie? Druga opcja to Hornets, gdzie na centrze grają Hibbert, Zeller i Kaminsky, którzy wszyscy są na pewno gorsi od Gortata (swoją drogą to niesamowite, że z takimi ludźmi pod koszem Hornets tyle wygrywają – szacun dla coacha Clifforda). Mogliby wymienić młodego Lamba i któregoś z wymienionych za Marcina i też byłoby ciekawie. Szybkość Kemby w penetracjach połączona z dobrymi rollami Gortata mogłaby być zabójcza, szczególnie że w Charlotte też dobrych strzelców nie brakuje. Są jeszcze opcje San Antonio albo Portland, ale w tych przypadkach musiałoby to się wiązać z wymienianiem zawodników dopiero co podpisanych, więc realnie patrząc stawiam na Celtics lub Hornets.

Piotr Sitarz: Sacramento Kings. Będzie w tym sezonie moment gdy Gortat i Ian Mahinmi zagrają razem w big-ballu Scotta Brooksa, ale też dzień, w którym Bradley Beal i Marcin Gortat (plus coś) zostaną wymienieni za DeMarcusa Cousinsa. (Albo i nie). Oglądając Wizards i obserwując “fantastyczną” chemię tego zespołu nie trudno zauważyć, że większość graczy niespecjalnie chce grać ze sobą. Trzeba więc powoli zacząć myśleć o przyszłości. Czy próbować zatrzymać Johna Wall ana prawdopodobnie ostatnim maksymalnym kontrakcie w jego karierze, licząc przy tym, że przestanie być bufonem… Czy i jak pozyskać wybory w drafcie. Czy może pozbyć się olbrzymiego kontraktu Bradley’a Beala. To wszystko w rękach Ernie’ego Grunfelda i fajnie.

Maciek Staszewski: A kto potrzebuje Reb, Blk i FG% i nie tankuje strat? Sorry, zaczął się sezon wymian w dynastiach fantasy i na razie to tam szukam deali. A w tej mniej nerdowskiej NBA rynek dla Marcina jest wbrew pozorom bardzo płytki – może się nim interesować raptem kilka drużyn: Bucks, Wolves, Pelicans, Blazers, Raptors. Toronto i Milwaukee to zbyt bliscy rywale dla Wizzies, żeby z nimi handlować, dla Minnesoty chyba jest za stary, zostaje Nowy Orlean i Portland. Pelicans nie bardzo mają assety, więc zostają Blazers. Stawiam więc, że jeśli Portland nie wyciągnie kogoś lepszego, Gortat zostanie przehandlowany za instant offense z ławki w postaci Turnera lub Crabbe’a.

Krzysiek Ograbek: Washington Wizards. Zrobią mu na złość i go zostawią. Narzeka na ławkę rezerwowych i jacy to oni słabi. Jestem ciekaw, ile lepsza byłaby ta ławka, gdyby Koń Mahimi wrócił na dobre i Gortat straciłby miejsce w piątce. Może wtedy, by mówił, że mają najgorszą S5 w lidze!

Przemek Napierzyński: San Antonio Spurs. Nie będę ukrywał, że jest to typ mocno życzeniowy z mojej strony, ale chciałbym zobaczyć jedynego Polaka w NBA w składzie jednej z moich ulubionych drużyn. Myślę że jest to idealne dopasowanie dla obydwu stron – San Antonio przydałby się jak nikomu innemu w miarę atletyczny, sprawny na nogach, solidny w obronie i umiejący zagrać w ataku center, a Marcin wreszcie trafiłby do zdrowej i poukładanej organizacji, w której mógłby rywalizować o najwyższe cele i zająć się tylko graniem, zamiast narzekać w mediach na kolegów.

Jędrzej Mirowski: Mam 3 różne sceniariusze. 1.Na ławce w Celtics. Bo Ainge będzie szukał wzmocnień przed PO, a Gortat bardzo pasowałby do tego teamu Celtics.W dodatku jego kontrakt to tylko 25 mln przez kolejne 2 lata, więc w razie czego można go puścić dalej. W drugą stronę C’s wyślą Roziera i swój pick 2018. 2. W Bucks. Gortat jest całkiem niezłym obrońcą, może rozciągać grę swoim jumperem z 4-5 metra i wydaje mi się, że całkiem dobrze wyglądałby w Bucks. W zamian Monroe i pick Bucks 2017, zastrzeżony w loterii. 3. Scenariusz najbardziej prawdopodobny – Gortat skończy w Wizards, bo Ian Mahinmi nie będzie zdrowy w tym sezonie i Wizards będą potrzebowali Gortata do końca.

Michał Tomaszewski: Wizards. Gortat gra cały czas na swoim równym poziomie, notując double-double co mecz, ale moim zdaniem nie zmieni w tym sezonie klubu. Podczas offseason został podpisany za niemałe pieniądze Mahimi, który stracił całe lato na rehabilitację kontuzjowanego kolana, a w czasie sezonu kontuzjował drugie kolano. Przy takiej niepewnej dyspozycji swojego drugiego centra, Wizards na pewno nie wymienią Marcina, póki sytuacja z Mahimim się nie wyjaśni.

Olek Żerelik: Klub Anonimowych Alkoholików.

Poprzedni artykułDniówka: 14-0 Spurs? Wiggins w Toronto. Porter idzie po maxa. Fatalny Mudiay. Dramatas
Następny artykułWake-Up: Przerwana seria Spurs. Wygrana Sixers na wyjeździe. Piąte zwycięstwo Grizzlies

7 KOMENTARZE

  1. @ olek żerelik, dla mnie to pewne, że Durant zostanie w Warriors. Wizerunkowo dużo zaryzykował przechodząc do nich (wylała się na niego fala hejtu), więc bez względu na wynik tego sezonu, nie odejdzie bo zrobiłby z siebie głupka.

    @ Ograbek, gdybym był GM wolałbym mieć w składzie Currego niż Westbrooka

    0