Najpierw Rose, teraz Butler – Bulls mocno osłabieni na ostatniej prostej przed playoffami

17
fot. KAMIL KRZACZYNSKI / Newspix.pl
fot. KAMIL KRZACZYNSKI / Newspix.pl

Chicago Bulls dotychczas tylko 19 spotkań rozpoczęli swoją najsilniejszą piątką z Derrickiem Rose’em, Jimmym Butlerem, Mike’iem Dunleavym, Pau Gasolem i Joakiem Noahem. Zanotowali w nich 15 zwycięstw i gdyby na tym poziomie wygrywali we wszystkich meczach byliby tuż za Atlantą Hawks, walcząc z nimi o pierwsze miejsce w tabeli.

Przed startem sezonu wszyscy tego od nich oczekiwaliśmy, że będą czołową drużyną konferencji i też głównym kandydatem do wygrania Wschodu w playoffach. Jednak mimo że Butler rozgrywa swój przełomowy sezon i wszedł na poziom All-Star, Gasol odnalazł swoją drugą młodość, a Rose już rozegrał najwięcej meczów od czasu gdy został MVP ligi, to nie tak udany sezon dla Bulls jak się początkowo zapowiadało. Zagubili gdzieś swoją obronę, a przede wszystkim cały czas mają problemy z kontuzjami, co sprawia, że nie mieli okazji w dłuższym okresie pokazać na co tak naprawdę ich stać. Tylko 19 spotkań z optymalnym wyjściowym składem i już wiadomo, że przed startem playoffów dużo więcej ich nie będzie.

Chcesz czytać dalej?

Poniżej znajdziesz trzy różne opcje abonamentu. Zdecyduj się na jedną z nich, a w zamian otrzymasz pełny dostęp do wszystkich artykułów na naszej stronie. To dzięki Twojej pomocy portal jest wolny od reklam, a my możemy 24 godziny na dobę dostarczać Ci najświeższych wieści z NBA.

Subskrybcja

Uzyskaj dostęp do
pełnej treści artykułów.

17 KOMENTARZE

  1. Wg mnie należałoby się zastanowić wreszcie czy to nie dojeżdżanie zawodników przez Thibsa powoduje te problemy. Przecież to już od kilku sezonów ten sam problem, że tuż przed playoffami i w ich trakcie Bulls nie mają kim grać, że ciągną samą siłą woli.
    Cenię bardzo wyniki Thibsa i to jaką mentalność wpaja swoim zawodnikom, ale powinien wreszcie się zastanowić czy to jest jednak właściwa metoda.

    0
  2. @Josh
    Gdybyśmy rozmawiali tutaj o jakichś kontuzjach zmęczeniowych, to może wyciąganie po raz kolejny “Thibsa z worka” miałoby sens. Rozmawiamy jednak o kontuzji Rose’a, który przez ostatnie 3 lata nie był zdrowy nawet gdy Thibs grał nim 0 minut i o kontuzji Butlera, która nijak ma się do czasu spędzanego przez niego na boisku. Jimmi uszkodził sobie łokieć, zdarza się. Co ma tu do rzeczy Thibs?
    Może na wyrost bronie Thibsa, bo ma liczne grzeszki na swoim sumieniu, ale wydaje mi się, że akurat teraz zagrywanie kartą “złego trenera zajeżdżającego swoich graczy” jest bez sensu i co gorsza nie w porządku.

    0
    • Chodzi mi dokładnie o to co poniżej napisali corso i Wolver.
      Wiadomo, że nie jest to do zaobserwowania wprost, bo urazy są mechaniczne a nie typowo przeciążeniowe, ale patrząc na ostatnie sezony Bulls i że sytuacja się regularnie powtarza powinno się zastanowić poważnie czy nie ma to wszystko związku ze sobą. Wg mnie ma.
      Jeżeli zawodnicy muszą grać po 35-39m zawężoną Thibsową rotacją to nie ma opcji, żeby koncentracja im nie spadła i żeby nie odbiło się to na pewności ich ruchów.

      0
  3. Przełożenie rzeczywiście nie jest oczywiste, niemniej, według mnie istnieje. Zawodnik zmęczony traci ‘czucie’, może podejmować źle decyzje, rzucać się tam, gdzie nie ma to sensu, być minimalnie spóźniony, mniej skoncentrowany. To na pewno sprawia, że w sytuacjach stykowych może odnieść uraz, którego będąc bardziej świeżym mógłby uniknąć. Butler pewnie per saldo na tym zyska, bo taki sezon 40 minut plus, po poprzednim też masakrycznym, to morderstwo.

    0
    • Exactly. Kto na poważnie, nawet jeśli rekreacyjnie, uprawia jakikolwiek sport ‘zręcznościowo-kondycyjny’, że tak nazwę, powinien wiedzieć o co chodzi. Jeżeli masz już nieźle w dupie namieszane po kilkudziesięciu minutach wysiłku, to przestajesz widzieć pewne rzeczy, koncentracja spada, ciało się usztywnia, reagujesz z opóźnieniem itp. itd. i o zonka łatwiej. Nie będę dawał głowy, że dlatego rozwalił się akurat Butler, natomiast bzdurą to akurat jest twierdzenie, że zajeżdżanie zawodnika nie ma żadnego wpływu na kontuzje pozornie z tym nie powiązane.

      Pzdr

      0
      • Dobra panowie trzeba interweniować, bo popuszczacie wodzę fantazji i lecicie z wiatrem jak latawce.

        Jest tak. Niby wszystko co piszecie jest prawdziwe… trudno się nie zgodzić z tym, że ‘zajeżdżanie’ graczy nie prowadzi do niczego dobrego i na pewno generuje dodatkowe ryzyko kontuzji. Macie rację. Nie ma się z czym spierać.

        Tylko dlaczego ta dyskusja toczy się akurat w tym miejscu. Piszecie swoją narrację, dopasowujecie fakty do waszej wizji świata.
        W pierwszej 40 największych minut w NBA w tym sezonie mamy, tak:
        – 2 graczy Chicago – fakt jest Jimmi który gra prawie 40 minut w meczu (ale zostawmy to), jest też Gasol prawie 35 min (tez ciekawe jak na takiego old boya)
        – 3 graczy Cavs – Kyrie (gra prawie tyle co Butler), Lebron i Love – każdy ponad 34 min
        – 3 graczy Orlando – każdy ponad 34min
        – 2 graczy Houston – Harden i Ariza graja w sumie mniej więcej tyle co Butler i Gasol
        – 4 graczy Portland – Lillard i Aldrige graja grube minuty (ponad 36) a Matthews i Batum po 34
        – 3 graczy Clippers – Paulik, Jordan i Blake grają grube minuty (ponad 34)

        Dobra myślę, że wystarczy. Chodzi o to, że jakoś nie pojawiają się dyskusje o tym że Blatt zajeżdża Kyriego, a McHale Hardena. Po prostu dorabiacie filozofię.
        Podejrzewam, że gdybym policzył średnią ilość minut na zawodnika dla każdego teamu (albo gdzieś znalazł ten stat) to mogłoby się okazać, że Thibs faktycznie jest w czołówce.
        Jednak jak wejdziecie sobie na statystyki minut, przefiltrujecie grających powyżej 30 minut i posortujecie po drużynach to okaże się, że w Chicago jest 4 graczy ze średnią 30+ ale na pewno zaskoczy was fakt, że jest sporo drużyn które mają podobna lub większą liczbę takich graczy.

        Prawda jest taka, że jakby wyjąć tego nieszczęsnego Butlera, który faktycznie gra jakieś kosmiczne minuty, to okaże się ze Thibodeau wcale nie jest taki najgorszy.

        PS. Mogę się mylić, może źle dobrałem staty, możecie się ze mną spierać, ale błagam niech mi ktoś pokaże jakieś twarde liczby, które faktycznie obciążaja Thibsa. Porównania z SAS czy GSW są np całkiem z dupy, bo w Chicago nie mają aż takiej głębi w składzie.

        0
        • I przez to są nadludźmi, tak? Odwróć to sobie kolego. Grają niektórzy po prawie 100 meczy w niespełna 8 miesięcy, na dużo wyższym, nieporównywalnym poziomie intensywności i z bardziej wymagającymi przeciwnikami. Nawet uwzględniwszy, hm, suplementację, zwykłe zmęczenie psychiczne powoduje nienaturalnosc ruchów i złe decyzje. Spróbuj codziennej aktywności fizycznej na poziomie spalania 800 kcal, a potem przejdź na 1200. Albo graj w kosza godzinę dziennie, a potem przez jakiś czas godzinę i kwadrans. Widzimy różnicę? Jeżeli nie, to ktoś się chyba opierdala. A u Thibsa się nie opierdalają.

          0
          • Grałem w ręczną przez 10 lat, więc mi tego nie tłumacz. To są zawodowi sportowcy, dla których obciążenia zabójcze dla zwykłego śmiertelnika łykają jak młode pelikany. Gdybyś wiedział jakie obciążenia znosi się na obozach przygotowawczych, to stwierdziłbyś, że takie 40 min w meczu to czysta przyjemność i bułka z masełkiem.

            Rozumiem kontuzje mięśniowe wiązać z przemęczeniem, ale uszkodzenie łękotki i kontuzja łokcia, to typowe dorabianie argumentu do tezy “Thibs zajeżdża graczy” jak wyżej wspomniał kolega PaulGacol.

            Zresztą jako fan OKC/Duranta nie kreujesz tezy, że Scott zajeżdża graczy? To co tam się dzieje z zawodnikami to jest masakra, a jakoś się na Brooksa tak nie najeżdża…

            0
        • @ PaulGacol
          I kto tu dorabia narrację i kogo niesie wiatr przyjacielu? Czy ja pisałem cokolwiek tutaj o Bulls i Thibsie? Chodzi o zasadę ogólną i twierdzenie, że jak akurat spektakularnie nie wysiadło coś graczowi ewidentnie od przeciążenia, to intensywność gry nie ma na to żadnego wpływu. Co do miejsca poruszania tej kwestii to nie rozumiem o co w ogóle Tobie chodzi. Skoro ktoś zaczął temat to kontynuuję. Miałem to wrzucić bez kontekstu w dniówce czy artykule jaką brykę kupiła dziewczyna Swaggiemu P? :)

          @Lucek

          Tak są to zawodowcy mający do dyspozycji taki sztab, że głowa mała, ale wykonują dzień w dzień robotę jakiej zwykły Janusz może w życiu nie doświadczyć. Najzwyklejszy niedzielny to akurat najczęściej ma kontuzję, bo jako prawdziwy Pro Playa’ Iron man ma w pompie rozgrzewkę, albo próbuję dokonać cudów, które mają dla niego za wysokie progi :)

          Pzdr

          0
          • Nie twierdze, że na nich to nie wpływa, wyraźnie widać “nieświeżość” i “ciężkie nogi” w meczach rozgrywanych w krótkich odstępach czasu.

            Właśnie Janusze grają na tzw. “świeżości”, potem bierze się najwyżej L4 na kilka dni ;)

            0
          • Ja osobiście do Thibsa nic nie mam, zgadzam się, że wyboru w rotacji nie miewał. A przypał Brooks za granie Durantem po 40 minut w końcówce sezonu 2012/2013, gdzie już było widać po rzutach za trzy, że bak już pusty i co się później zemściło w playoff, powinien już trenować Rosę Radom. Zresztą nie tylko za to. Po prostu twierdzę, że granie dużych minut ma związek z kontuzjami mechanicznymi, choć trudny do uchwycenia w kategoriach przyczynowo-skutkowych. A “Janusze”, jak Volver pisał, najczęściej faktycznie rozpieprzają się na pierwszym treningu/meczu.

            0
          • @Wolver & @corso
            “Co do miejsca poruszania tej kwestii to nie rozumiem o co w ogóle Tobie chodzi.”

            Okej, masz rację, zarzut bez sensu z mojej strony.

            Bardziej chodzi mi o to, że cała dyskusja jakby wychodzi od jednego punktu, w którym pada stwierdzenie, że Thibs zajeżdża swoich graczy i sam sie prosi o te wszystkie kontuzje. Później dyskusja się rozwija, wszyscy na końcu zgadzają się (albo i nie) że mocne eksploatowanie graczy musi prowadzić do urazów itd.
            Efekt jest taki, że coach Chicago jest postrzegany jako pożeracz zdrowia swoich koszykarzy. Ja staram się spojrzeć na sprawę z innej strony i zweryfikować czy naprawdę Thibodeau jakoś wyróżnia się pod tym względem na tle innych szkoleniowców, czy to tylko powtarzane w kółko puste frazesy (taki typowy wynik ‘testu oka’ – bo przecież Butler gra niemiłosiernie dużo).

            Chodzi mi o kontekst tej naszej dyskusji. O to że zawsze z automatu jak pojawia się nazwisko szkoleniowca Bulls to musi gdzieś obok pojawić się debata o ‘zajeżdżaniu’ graczy :)

            0