Raz jeszcze o tym, że nauka nie jest wrogiem koszykówki

20
mitsloan.mit.edu
mitsloan.mit.edu

Nie sądziłem, że kiedykolwiek na blogu koszykarskim będę miał możliwość, by wspomnieć Ludwika Flecka. To postać z mojej przeszłości. Z czasów, gdy – jak mówi Charles Barkley – w szkole średniej (a nawet później) nie mogłem zdobyć żadnej dziewczyny. W zamian miałem Ludwika Flecka, o którym nigdy nie mówiło się w Polsce zbyt dużo, bo nikt nigdy nie był pewny, czy wypada dobrze mówić o kimś żydowskiego pochodzenia. Szczególnie w czasach, gdy nie rozumiano jeszcze, co chciał przekazać.

Ludwik Fleck nie grał w koszykówkę. Był lekarzem i mikrobiologiem. Ważnym tematem w jego badaniach był syfilis, lecz na szczęście nie z tego powodu go tutaj wspominam. Jego badania na tym gruncie sprawiły, że zaczął zastanawiać się nad tym, w jaki sposób powstaje i rozwija się fakt naukowy. Co sprawia, że nagle akceptujemy “nową prawdę” o świecie, pomimo tego, że przez tyle czasu, wierzyliśmy w coś zupełnie innego?

Optymiści odpowiedzą, że to przecież oczywiste. Nowe odkrycie jest naturalnie lepsze od tego, co wiedzieliśmy wcześniej i obiektywne dowody z miejsca przekonują wszystkich do zmiany poglądów. Fleck zauważył, że mylimy się myśląc w ten sposób. Przede wszystkim dlatego, że na nasze przekonania wpływ ma styl myślenia, w jakim zostaliśmy wychowani i “kolektyw myślowy” w jakim funkcjonujemy. Jednym słowem: społeczeństwo. Co za tym idzie akceptacja nowych faktów i zmiana myślenia w żadnym wypadku nie jest łatwym zadaniem.

To była rewolucyjna myśl i choć początkowo nie zrobiła kariery to na jej kanwie kilkadziesiąt lat później Thomas Kuhn stworzył swoje słynny “Struktury rewolucji naukowych”.

Dlaczego o tym piszę? Otóż Fleck opisał kilka sposobów, w jaki “kolektyw myślowy” stawia opór nowym ideom:

1. Dla członków kolektywu myślowego pewne fakty są nie do pomyślenia, nie do wyobrażenia, zatem nie poszukują ich oni. Jakże by mieli poszukiwać faktów sprzecznych ze stylem myślowym, skoro styl zmusza ich do myślenia o faktach takich, jakie w jego świetle mogą istnieć?

2. Kiedy napotykają fakty, które ujęte z innego punktu widzenia mogłyby podważyć ich system, często ich nie zauważają.

3. Jeśli naukowcy z jakiegoś powodu zauważają kłopotliwe fakty, to traktują je jako nieistotne, np. jako efekty przypadkowych zaburzeń.

4. Jeśli nawet uzna się obecność kłopotliwych faktów, to czyni się ogromne wysiłki, aby jakoś je uzgodnić z własnym stylem myślowym.

5. Dochodzi do dostrzegania i opisywania czegoś tam, gdzie niczego nie ma, ale co być powinno zgodnie z panującym poglądem.

Nie mogę przestać myśleć o tym słuchając dyskusji na temat podejścia analitycznego do koszykówki, która została rozpętana po ignoranckich wypowiedziach Charlesa Barkleya.

To tylko koszykówka, ale nawet tutaj na żywo możemy oglądać, jak wygląda ten proces. W ciągu ostatnich 20 lat podejście analityczne do koszykarskich statystyk zaczęło przebijać się do świadomości menadżerów i trenerów (a nawet zawodników) klubów NBA i oczywiście musiało napotkać na opór społeczności. Początkowo było po prostu ignorowane. Teraz jego zdobycze nie mogą pozostać niezauważone nawet przez najbardziej zatwardziałych przedstawicieli starej szkoły, więc próbuje się je umniejszać a zasługi wciąż przypisywać tradycyjnej wiedzy o koszykówce.

Dlatego wciąż słyszymy o tym, że podejście analityczne nie wnosi niczego nowego, bo przecież “już to wiedzieliśmy, bo przecież oglądamy mecze”. Tymczasem potrzeba było kilkudziesięciu lat, by sztaby trenerskie zrozumiały tak oczywistą rzecz, że 3 punkty to więcej niż 2 punkty.

Problem polega na tym, że starsze pokolenie w NBA wciąż nie potrafi zrozumieć, że podejście analityczne nie ma na celu odkrycia koszykówki na nowo. Jedyne czego chcą dokonać analitycy, to lepsze zrozumienie gry, by w bardziej efektywny sposób oceniać przydatność i tendencje zawodników i znaleźć optymalne rozwiązania dla danych sytuacji na parkiecie.

Analitycy robią dokładnie to samo, co przez dziesiątki lat historii NBA robili trenerzy i menadżerowie klubów. Próbują znaleźć sposób, by zwiększyć szansę na zwycięstwo swojej drużyny. Różnica polega na tym, że mają narzędzia, by robić to lepiej.

Niestety ludzie tacy jak Charles Barkley i – jeszcze bardziej niestety – olbrzymia grupa kibiców, ma jakąś dziwaczną wizję, w której ludzie w okularach, którzy nigdy nie widzieli meczu koszykówki chcą zmienić ten sport nie do poznania. Ta grupa musi mieć tę wizję, ponieważ tak naprawdę nie broni koszykówki, a wartości, w których została wychowana.

Wartości te to doświadczenie i test oka.

Niestety ten styl myślowy zmusza ich do ignorowania tego, że analitycy również wyznają te wartości. Po prostu dodają do nich nich kolejne narzędzie – naukę. Naukę, której wartość Barkley i reszta po prostu ignorują i nie chcą widzieć nawet, gdy błyszczy tuż przed ich oczami. Dlatego właśnie szanowany ekspert koszykarskich Charles Barkley pyta ironicznie, gdzie są te niby analizy u poprzednich mistrzów NBA, kiedy…

…w czasie zakończonej właśnie dorocznie konferencji MIT Sloan Sports Analytics San Antonio Spurs otrzymali nagrodę dla najlepszego analitycznego zespołu w sporcie zawodowym, a R.C. Budford został uhonorowany podobnym wyróżnieniem za całokształt swojej pracy na tym polu.

Konferencja ta odbyła się już po raz dziewiąty i jej obecny kształt również potwierdza, że proces akceptowania podejścia analitycznego w koszykówce zaszedł już bardzo daleko. Jak w swojej relacji na łamach Sports Illustrated napisał Matt Dollinger:

Nate Silver, założyciel FiveThirtyEight i pionier analityki, przyznał w czasie kończącego konferencję panelu w sobotę, że wydarzenie nie jest już tak pełne szczerości jak 5-6 lat temu.

“Nie mówi się już o wielu interesujących badaniach” – powiedział.

Nie jest to krytyka, co bardziej słodko-gorzkie uznanie. To właśnie dzieje się, gdy coś, co wcześniej było przeoczane, wchodzi do głównego nurtu. Pomyślcie o niezależnym zespole, którego słuchaliście, zanim nie stał się sławny. Albo o programie telewizyjnym, który oglądaliście, zanim nagrano kilka sezonów zbyt dużo. Albo o niedocenianym zespole, któremu kibicowaliście, zanim inni zaczęli go zauważać. To właśnie dzieje się, gdy większość zaczyna dostrzegać coś specjalnego w mniejszości.

Konferencja przestała być już miejscem, gdzie pasjonaci próbowali znaleźć sportowy kamień filozoficzny. W zamian stała się medialnym wydarzeniem pełnym “wielkich” nazwisk, gdzie większą furorę robią zabawne anegdoty niż prawdziwie przełomowe analizy. To dowodzi, że podejście analityczne przestało mieć już twarz Jonah Hilla.

Ważnym tematem w tym roku – i zakładam, że przyczyniły się do tego wypowiedzi Barkleya i innych “przeciwników” analityki, była definicja samego zakresu zagadnień, którymi mogą zajmować się analityce. Jak napisano w relacji na FiveThirtyEight:

Asystent menadżera Boston Celtics Mike Zarren podjął interesującą kwestię na temat tego, co kwalifikuje się jako analityka w naszych czasach. “Czy to jest analityka, jeśli wiem, jak dobrze zawodnik spał zeszłej nocy?”. Zakres dyskutowanych tematów – kontuzje, biometryki, tempo, tradycyjne pozycje, odpoczynek, bodźce, decyzje rzutowe, chemia w zespole – pokazuje, jak szerokie spektrum tematów znajduje się pod parasolem koszykarskiej analityki. W jakikolwiek sposób jednak definiuje się tę dziedzinę, zawsze służy temu samemu panu: talentowi. Shane Battier, sztandarowa postać wykorzystania idei analitycznych na poziomie zawodnika, doskonale podsumował ich misję: “Chodzi o stworzenie przestrzeni, w której talent może wykonywać swoje zadanie”.

Battier, który odgrywa rolę łącznika pomiędzy światem spoconych kolesi biegających po parkiecie i zatęchłymi pomieszczeniami, gdzie ktoś po nocach próbuje znaleźć odpowiedzi w szeregu cyfr nie opowiedział oczywiście niczego przełomowego, ale na bardzo podstawowym poziomie stwierdził, że – tak – podejście analityczne pomogło jego karierze. Battier miał też najważniejszy w mojej opinii cytat weekendu:

Podejście analityczne to narzędzie. Takie samo jak rzut z wyskoku czy trening siłowy.

Chcesz czytać dalej?

Poniżej znajdziesz trzy różne opcje abonamentu. Zdecyduj się na jedną z nich, a w zamian otrzymasz pełny dostęp do wszystkich artykułów na naszej stronie. To dzięki Twojej pomocy portal jest wolny od reklam, a my możemy 24 godziny na dobę dostarczać Ci najświeższych wieści z NBA.

Subskrybcja

Uzyskaj dostęp do
pełnej treści artykułów.
Poprzedni artykułMiędzy Rondem a Palmą (227): Jerryd Bayless trafiłby te wolne, just sayin
Następny artykułNajpierw Rose, teraz Butler – Bulls mocno osłabieni na ostatniej prostej przed playoffami

20 KOMENTARZE

  1. Świetny tekst i prosta ale jakże trafna puenta. Czytałem artykuł Goldsberry’ego i zaciekawiły mnie te nowe metody analizy defensywy poszczególnych graczy. Nie jestem maniakiem analityki ale nie jestem też przeciwnikirm tym bardziej, że to może pozwolić na bardziej precyzyjną ocenę przydatności defensywnej.

    0
  2. “Franklin Kenter z Rice University opierając się na teorii gier zanalizował końcówki spotkań i doszedł do wniosku, że przegrywające zespoły powinny zacząć faulować rywali dużo wcześniej niż ma to więcej w tej chwili. Co bardziej intrygujące jego model pokazuje, że faulować powinny również drużyny, które prowadzą wyżej niż dwoma punktami (odbiera to przeciwnikom możliwość rzucania za 3 punkty i zwiększa prawdopodobieństwo wygranej).”

    Do dupy z taką “koszykówką”.

    0
    • Zgadzam się z Tobą i choć jestem wielkim fanem wszelkich analiz to boje się, takiego jej wpływu na grę. W ogóle faulowanie umyślne w końcówkach to duża wada dzisiejszej koszykówki(widać to w końcówkach w Europie). Wręcz jeśli traktować dosłownie faul jako coś niezgodnego z duchem gry (złamanie zasad) to nie etyczna jest sytuacja kiedy faul się opłaca. Dlatego uważam że za intentional foul w ostatnich dwóch minutach powinny być 3 rzuty wolne, a nie dwa. W przypadku faulowania drużyny przegrywającej.

      0
      • Albo limit fauli na kwartę, powiedzmy 8-10 i za każdy powyżej to 2 ft i piłka z boku. Liga powinna dążyć do tego, żeby o zwycięstwie decydowały aspekty koszykarskie, a nie kunktatorstwo. Nie mówiąc już o płynności gry, ja np. meczy w trybie hack a ktoś tam nie jestem w stanie oglądać.

        0
  3. cześć!
    od razu zaznaczam że jestem zdecydowanym sprzymierzeńcem analitycznego podejścia do koszykówki… ale częściowo zgadzam się z niektórymi argumentami na “przeciw”

    niestety w paru aspektach będzie nam to zabijać koszykówkę… genialnym przykładem jest właśnie rozgrywanie końcówek i analiza Franklina Kenter-a…
    troche się boję że może to doprowadzić do “wzorcowego” rozgrywania końcówek przez wszystkie drużyny… i mecze na styku będą po prostu nudne… gdyż wszystko będzie wyliczone… np po danym czasie i przejściu zawodnika przez połowę boiska będzie faul i osobiste…

    oczywiście rozumiem to podejście bo zgodnie ze statystyką zwiększa się prawdopodobieństwo odniesienie zwycięstwa i o to w tym wszystkim chodzi … no ale niewątpliwie zepsułoby nam to fajne końcówki meczów…
    i myślę (chciałbym w to wierzyć) że właśnie o takie sprowadzenie gry do suchych statystyk może chodzić Barkleyowi i jemu podobnym – tylko może nie do końca dobrze to wyrażają ;)

    no ale podobno Mr. Silver też myśli o tym aspekcie i zmianach na polu rzutów osobistych
    ciekawe co z tego wyjdzie

    pozdrowienia

    0
    • Myślę, że nie mamy się czego obawiać. Przede wszystkim przedstawiony w tej pracy model jest tylko teoretyczny ergo trudno powiedzieć wciąż, jak sprawdziłby się w rzeczywistości (bo nie wiemy, jak na tego typu strategie reagowaliby sami gracze i czy ich reakcje nie przekreśliłyby wartości tej strategii).

      Po drugie i najważniejsze, władze ligi zadbałyby w takim wypadku, żeby tego typu taktyka nie zamordowała nam gry. O tym się już nie pamięta, ale dzięki tego typu “taktykom” powstawały już nowe przepisy z zegarem 24 sekund na czele. Także myślę, że nie mamy czego się bać:)

      0
  4. Świetny artykuł, jak zwykle zresztą.

    Myślę, że często w przypadku analityki mamy do czynienia z problemem, który często jest rzadko poruszany w dyskusjach, a wydaje mi się, że jest istotny. Wraz z nadejściem skomplikowanych, wielopłaszczyznowych zaawansowanych statystyk (typu PER), zwykli śmiertelnicy bez doktoratu z analizy statystycznej nie są w stanie zrozumieć idei stojącej za stosowanymi w nich działaniami matematycznymi, a przez to nie potrafią spojrzeć obiektywnie na plusy i minusy danego wskaźnika.

    Często zaawansowane statystyki podawane są jako “dogmaty”, a ludziom mało zorientowanym w temacie trudno znaleźć potencjalne słabe punkty, bo nie mają kompetencji, aby je zrozumieć.

    Tak, jak wspomniałeś, analityka jest jednym z narzędzi, ale dobrze by było, gdyby więcej miejsca w dyskusji poświęcić temu jakie idee stoją za danym narzędziem statystycznym.

    0