Jego dotychczasowa podróż była kojarzona głównie z rolą przebojowego strzelca, który miał być gwiazdą NBA. Po debiutanckim sezonie ten cały status gwiazdy powoli odchodził do lamusa, a Mayo zaczął szukać nowej drogi, kiedy został na stałe przyspawany do ławki Memphis.
Doskonale pamiętam go z parkietów akademickich, kiedy był rekrutowany jako trzeci gracz w całych Stanach, tuż za Kevinem Love i Ericiem Gordonem. Ekipa USC liczyła wówczas na lepsze dni, szczególnie gdy Mayo dołączył do Taja Gibsona. Przed karierą akademicką hype był tak ogromny, że porównywano go do samego LeBrona Jamesa. Mayo aż trzy raz zmieniał szkołę średnią, a stawiał pierwsze kroki w Rose Hill (Kentucky). Po przeprowadzce do Ohio masa skautów widziała w nim kolejnego „Króla”, a sam Mayo skończył sezon na poziomie 29 punktów, 9 zbiórek i 6 asyst. Ostatecznie swoją podróż w liceum zakończył w rodzinnym Huntington w Zachodniej Wirginii, będąc pod opieką dziadka. Podpisał list intencyjny z USC jeszcze w listopadzie 2006 roku, odrzucając oferty Florydy i Kansas State.
Chcesz czytać dalej?
Poniżej znajdziesz trzy różne opcje abonamentu. Zdecyduj się na jedną z nich, a w zamian otrzymasz pełny dostęp do wszystkich artykułów na naszej stronie. To dzięki Twojej pomocy portal jest wolny od reklam, a my możemy 24 godziny na dobę dostarczać Ci najświeższych wieści z NBA.
Subskrybcja
Uzyskaj dostęp dopełnej treści artykułów.
Upside Mayo jest taki jaka jest obrona przeciwników, O.J. Mayo kontra obrona Bulls 4pkt. To taki Harden, jak mu pozwolą to gra nieźle, ale to tylko szóstkowy.
Mayo może robić nawet po 20 ppg ale i tak nigdy nie osiągnie poziomu na jakim jest Love.
No szkoda żeby gracz PG grał na poziomie PF i walił po 15 zbiórek na mecz.
Co nie zmeinia faktu, że w tym meczu był REWELACYJNY
Prawda.
Fajnie gra w tym sezonie i wydaje mi się, że może stać się w przyszłości All-Starem.
Jakby się tak zastanowić, to na tę chwilę jest to kandydat do All-Star Game 2013, tyle, że konkurencja na jego pozycji ogromna
Potencjał jest. Ale ilu już z potencjałem NBA nie zawojowało…
no i fajno, że Mayo odżył ;) lubie takie historie.