Dniówka: Wygrani i przegrani Trade Deadline 2023

10
fot. twitter.com/Suns

Tuż przed samym zamknięciem okienka transferowego nie doczekaliśmy się kolejnych wielkich ruchów, te największe bomby spadły nieco wcześniej, ale do samego końca handlowano. W sumie przez ostatnie 24 godziny mieliśmy 16 wymian z udziałem 49 zawodników i mnóstwem picków, w tym zaskakująco popularnych 5-paków drugorundowych wyborów. Jeśli doliczymy do tego wcześniejsze dni, niemal wszystkie drużyny dokonały jakiś mniej lub bardziej poważnych zmian kadrowych.

Największą historią oczywiście jest rozbicie gwiazdorskich Brooklyn Nets i przeprowadzka Kevina Duranta do Phoenix. Wreszcie też doczekaliśmy się transferu Russella Westbrooka, więc zniknęły dwie toksyczne sytuacje generujące najwięcej dramy w minionych sezonach. Ale w NBA nie może być za spokojnie, więc za chwilę pewnie pojawią się nowe „ogniska”. Póki co jednak, to był bardzo sentymentalny trade deadline z mnóstwem zawodników wracających do drużyn, w których już kiedyś grali – Spencer Dinwiddie (Nets), TJ Warren (Suns), D’Angelo Russell (Lakers), Eric Gordon (Clippers), Jakob Poeltl (Raptors), Gary Payton II (Warriors), George Hill (Pacers) i jeszcze John Wall, choć on akurat ani nie chce wracać do Houston, ani nie będzie musiał tego robić.

Działo się, więc czas to podsumować.


Wygrany: Mat Ishbia. Ledwo co dołączył do NBA, wydając ponad dwa miliardy na większościowy pakiet w Phoenix Suns, a już udało mu się pozyskać super-gwiazdora do swojej nowej drużyny. David Stern podobno miał w zwyczaju witać nowych właścicieli mówiąc “Welcome to the NBA! You’re one player away.” Prawie każdy od razu chce zrobić coś dużego wzmacniając swój zespół, ale przeważnie są to desperackie ruchy, w których się przepłaca. Ishbia tymczasem właśnie zdobył tego “one player away”. Lepszego wejścia do ligi nie mógł sobie wymarzyć. Ustawił swój zespół do walki o mistrzostwo i przy okazji pokazał, że nie będzie już takiego oszczędzania jak za czasów Roberta Sarvera. Co prawda teraz też cieli koszty oddając Dario Sarcia, ale ostatecznie ich podatek wzrósł o $32mln.

Wygrani: Phoenix Suns. Podobno początkowo nie chcieli włączyć w wymianę Mikala Bridgesa, potem naciskali na upchnięcie kontraktu Sarica, ale ostatecznie zrobili co trzeba, żeby wykorzystać szansę na przejęcia prawdziwego game-changera. Nie mogli przepuścić takiej okazji. Zapłacili wysoką cenę, poświęcili swoją przyszłość i stawiają wszystko na tu i teraz. Ale nawet w przypadku 34-letniego Kevina Duranta, warto podjąć to ryzyko, bo właśnie stali się jednym z głównych faworytów do tytułu.

Wygrany: Kevin Durant. Już kiedy żądał wymiany w wakacje, Phoenix było miejscem do którego najbardziej chciał się przenieść. Teraz, kiedy Irving odszedł, a Brooklyn Nets próbowali jeszcze przekonać go do pozostania, znowu wskazał na klub z Arizony jako swoją preferowaną destynację. I właśnie tu ostatecznie wylądował. Wyrwał się z tego chaosu na Brooklynie, gdzie szanse na tytuł tylko coraz bardziej się oddalały i teraz znowu może myśleć o mistrzostwie. Dodajmy też, że dołącza do ludzi, których dobrze zna z kadry USA – z Devinem Bookerem zdobył złoto w Tokio, Mony Williams był asystentem podczas Igrzysk w Rio, a z Chrisem Paulem grał w Londynie.

Przegrani i wygrani: Brooklyn Nets. Z jednej strony są największymi przegranymi, bo ich gwiazdorski projekt zupełnie się rozsypał i zakończył kompletną klapą. Rok temu Jamesa Hardena nie dał im wyboru, a teraz zostali zmuszeni do wytransferowania Irvinga i Duranta. Wchodzą w przebudowę i to nie mając swoich picków, ale równocześnie w tej bardzo kiepskiej sytuacji, udało im się zrobić dwie dobre wymiany. Zyskali sporo wartościowych zawodników i cenne picki od Suns. Nie mają gwiazd, ale mają potrzebne assety dające im pole manewru do dalszego handlowania w przyszłości. I drużynę, która nadal może zagrać w play-in.

Wygrany: Cam Thomas. Wcześniej nie miał nawet miejsca w stałej rotacji, a po oddaniu gwiazd i swoich trzech meczach na 40 punktów stał się nagle jedną z największych nadziei na Brooklynie. Teraz będzie grał.

Przegrani: Dallas Mavericks. Gdyby to był tylko koszykarz o umiejętnościach Kyrie’ego Irvinga, można by ocenić ten trade zdecydowanie lepiej, ale to jest Kyrie Irving, a jemu nie można ufać. Trudno przewidzieć co wymyśli za kilka miesięcy, więc trzeba wygrywać od razu, ale Mavs nie są poważnym kontenderem. Nie zrobili żadnych więcej wymian, co jest rozczarowujące, bo ewidentnie potrzebują wsparcia w obronie. Irving pomoże rozkręcić atak, ale zamiast pomóc w zdobyciu mistrzostwa, może sprawdzić, że szybciej zaczniemy mówić o przeprowadzce Luki.

Wygrany: Kyrie Irving. Dostał to czego chciał, został wymieniony i ustawił się w dużo lepszej pozycji do negocjacji nowego kontraktu. Na Brooklynie poczuł się urażony propozycją niegwarantowanego przedłużenia, w LA chcieli jego zgody na dwuletnią umowę, a Mavs będą musieli mu zapłacić. Oczywiście teraz nic nie deklarują, ale robili tego wielkiego transferu i nie oddali dwóch starterów tylko po to, żeby mieć Irvinga przez kilka miesięcy.

Chcesz czytać dalej?

Poniżej znajdziesz trzy różne opcje abonamentu. Zdecyduj się na jedną z nich, a w zamian otrzymasz pełny dostęp do wszystkich artykułów na naszej stronie. To dzięki Twojej pomocy portal jest wolny od reklam, a my możemy 24 godziny na dobę dostarczać Ci najświeższych wieści z NBA.

Subskrybcja

Uzyskaj dostęp do
pełnej treści artykułów.

10 KOMENTARZE

  1. To podsumowanie ma szansę kiepsko się zestarzeć, zwłaszcza jeśli KD nie wróci do zdrowia albo wykrzaczy sie na playoffy. Wtedy Ishbia będzie klasycznym “zielonym” przy stoliku, który napalił się na szybkie zyski a wyszedl z długami na lata. Z całej paczki mlodych graczy zostanie mu Booker i wiecznie niezadowolony Ayton.

    Co do Mavericks byłbym ostrożny. Tak jak pisałem po wymianie – kogo innego mogli ściągnąć? Skoro za Bridgesa cena to 4 picki 1 rd draftu, to cena za talent w postaci Irvinga to promocja. Dinwiddie byl niby dobrym graczem, ale to gracz który nie potrafi ciągnąć ofensywy. Bez Luki na boisku Mavs mieli najgorszy atak w lidze. Nie da sie tak grac o wyzsze cele. Odejście DFS boli, natomiast zwalnia miejsce na rozwój Josha Greena – za chwilę to będzie gracz na poziomie OG albo Bridgesa, mark my words.

    Na koniec jedna uwaga ogólna – jak wprowadzenie play-in spowodowało, że jeszcze wzrosła liczba “buyers” w stosunku do “sellers”. Popyt wzrasta, podaż dostępnych gwiazd a nawet dobrych graczy do rotacji spada. Dlatego Danny Ainge jest tak dobry w te klocki – przecież mogli spokojnie w Jazz jeszcze próbować się przebudowywać, wziąć za Goberta jakiegoś sensownego gracza i próbować jeszcze raz. Ale dobrze rozpoznał moment w którym mało kto chciał sprzedawać a wielu kupować. Za 3-4 lata Jazz będą miec paru dobrych grajkow i mase pickow, a Bulls czy Wizarda pewnie nadal będą nigdzie.

    0
  2. SUNS/Ishbia/KD będą wygranymi tylko, jeśli ( najlepiej w tym roku ) zdobędą mistrzostwo – nowy właściciel PHX przepłacił i postawił wszystko na jedna kartę. Jak już jest jak jest to nie zostaje nic innego jak: 1) finał zachodu Suns – Lakers 4-3 i rewanż KD w ostatniej akcji na LeBronie za faul w finałach 2012, 2) finał zachodu z BUCKS i 4-2 dla PHX – rewanż za 2021 i zbyt duża stopę KD plus pierwszy tytuł dla CP3. To byłaby historia na film z Jae Crowder w roli czarnego charakteru😂

    0
  3. Ja wiem, czy Westbrook zasługuje na łatkę toksycznego? Dla mnie jednak wykazał się dużą dozą profesjonalizmu, zgodził się grać z ławki i szło mu to całkiem nieźle. Jeszcze przed przybyciem do Lakers szło mu też momentami bardzo dobrze w Wizards i jakoś nie mogę sobie przypomnieć z jego strony większego gwiazdorzenia. Nie grał może najlepiej na świecie, ale czy to w całości tylko jego wina? Mi w tym sezonie jednak trochę nawet imponował swoją postawą.

    0