Dejounte Murray może pewnego dnia obudzić się z odciętą głową konia pod swoją kołdrą, lub nie. Nigdy nie wiadomo. Dziadek prowadził rzeźnię. Przejął interes jeszcze po swoim dziadku, który hodował krowy, a brat jego rozwoził te polędwice i łopatki rowerem. Dziadek Paolo Banchero mieszkał drzwi w drzwi obok domu, w którym wychowywał się młody Paolo. Z kolei wujek Paolo mieszkał po drugiej stronie ulicy. Po środku na małej wysepce stał lub nie stał postument z rzeźbą białej Madonny.
Teraz wiesz już, że bezczelnie mowa jest o Włochach. Przodkowie nr 1 draftu, ci od strony ojca Paolo, Mario, jeszcze pod koniec XIX wieku wyemigrowali z niewielkiej Moretty, niedaleko Turynu, dotarli na odkryty już zachód i osiedli w miasteczku Black Diamond, w pobliżu Seattle. W samym Seattle już wychowywał się Paolo – Dejounte też, ale najwyraźniej w innym języku.
Następnego dnia po meczu w lidze Jamala Crawforda, w której 7 sierpnia tak ścięli się ze sobą Murray i #1 draftu, ktoś naprawdę powinien był nowemu guardowi Atlanty zrobić test na cięższe narkotyki. Takich rzeczy się nie robi. Nie chodzi o te, które tu Adam wrzucił w Wake-Upie, tylko o wszystko to, co wypłynęło już dzień później, gdy ludzie dorwali się do tego meczu i zaczęli rozrywać go na mniejsze highlighty. A jeśli testy miałyby nic nie wykazać, to mieć 19 lat i tak kogoś w tym sporcie wyprowadzić z równowagi, to sztuka.
Rzecz w tym, dlaczego Paolo Banchero został wybrany z #1 Draftu 2022, skoro w procesie przeddraftowym słyszeliśmy tylko o tym, że Magic biorą Jabariego Smitha lub – wiadomo, za zasięg – Cheta Holmgrena. Obejrzałem wszystkie trzy mecze Banchero, które rozegrał przeciwko numerowi 2 (Chet), numerowi 3 (Smith) i numerowi 4 (Keegan Murray) tegorocznego draftu i chyba już wiem dlaczego.
Paolo Banchero mierzy faktycznie 208 cm wzrostu. Na pewno nie jest niższy, można tylko zastanawiać się, czy w butach nie ma tego 210. Można się zastanawiać tylko, bo na NBA Draft Combine nie przyjechał. Banchero urodził się w listopadzie 2002 roku, dopiero więc skończy 20 lat, a już jego wagę można oszacować na – i wpisuje się – 111-112 kilo. Do tego ma zasięg – nie jakiś szalony, ale – 216 cm (ponoć). Ma też twarz, przez którą można pomylić go z legendą KC Chiefs Patrickiem Mahomesem, ale też raczej nie pogodną, raczej nie litościwą – uśmiech na tej twarzy się praktycznie nie wydarza, i choć wydaje się być ułożonym, młodym człowiekiem – wybrał drogę okrężną po wspomnianym beefie, czym błysnął i w pewnym sensie wygrał starcie z Dejounte – to jego twarz nie jest pierwszą twarzą, którą chciałoby się zobaczyć w ciemnym zaułku. Ale nie przez strach, który wzbudzać może, został wybrany z nr 1 draftu. To nie był draft, po którym Oakley i Laimbeer mieli pograć w nba2k.
Chyba wiem dlaczego. To, że Paolo Banchero może być “kolejnym Carmelo”, “Juliusem Randle’em” – serio, “kolejnym, może, Paulem Pierce’em”, już słyszeliśmy. Banchero to tweener i dwufunkcyjny scorer – z rzutem i wejściem pod kosz. To raczej guard w ciele silnego skrzydłowego – ma rzut, ma kozioł i ma też może przede wszystkim siłę fizyczną, żeby jeden na jeden swobodnie dostać się tam gdzie chce. Przez ten profil jednak został w pewnym sensie spłycony, wsadzony też w pewne ramy, także przez to, że gracze o tych warunkach na końcu długo muszą kryć centrów, czyli bronić, czym Paolo Banchero naturalnie jeszcze nie jest – obrońcą. Jak się umie rzucić 50, to w tym wieku, na tym poziomie o takich skrajnie ambitnych kwestiach jak obrona, raczej się nie myśli. Na pewno – bo widziałem – Paolo potrafi jednak bronić, gdy gra matchup z rywalem do #1 draftu. Jego skład wygrał zresztą wszystkie trzy mecze z Holmgrenem, z Jabarim Smithem i nawet ten po heroicznym powrocie Kings z Keeganem Murrayem. Wygrał też wszystkie trzy matchupy jeszcze zanim się rozpoczęły.
Jesienią zeszłego roku, na samym początku sezonu Duke grało z Gonzagą, czyli Banchero mierzył się z Holmgrenem – czy może raczej odwrotnie, bo hype większy, wiadomo, towarzyszył tej chyba naprawdę ostatniej wielkiej nadziei amerykańskich purytanów. I choć Holmgren był skuteczniejszy (8/13 do 8/17), choć to on zablokował kilka rzutów, i nadal wzbudzał większe zainteresowanie innych ze mną oglądających, w tym mnie samego, to muszę szczerze przyznać, że był moment w tym meczu w dziesiątej minucie – i jeśli go widziałeś, powinieneś też ten moment pamiętać – gdy nagle akcja po akcji w pierwszej połowie, nie jak Paul Pierce, nie jak Carmelo, tylko jak robią to ci najwięksi z największych, by nie przesadzić, Paolo Banchero zaczął lśnić, jakby miał zostać kolejną najlepszą rzeczą w historii koszykówki. W minutę meczu przeciwko Duke najpierw jeden na jeden wszedł ze szczytu w ciało Holmgrena i zniszczył go 1-na-1, trafił i dostał rzut wolny, za dwadzieścia sekund wyprowadził elektryczną kontrę i rzucił 90’s alleyoop zza linii za trzy, a zaraz tym razem trailował kontratak i trafił za trzy lecąc do przodu na kosz, i piłka wpadła, i wszystko wokół wybuchło, a Mike Krzyzewski za kilka miesięcy skończył karierę.
Chcesz czytać dalej?
Poniżej znajdziesz trzy różne opcje abonamentu. Zdecyduj się na jedną z nich, a w zamian otrzymasz pełny dostęp do wszystkich artykułów na naszej stronie. To dzięki Twojej pomocy portal jest wolny od reklam, a my możemy 24 godziny na dobę dostarczać Ci najświeższych wieści z NBA.
Subskrybcja
Uzyskaj dostęp dopełnej treści artykułów.
dooobre!
Zajebiste fleszysko!
No to dopiero teraz czekam na jego mecze przeciwko Atlancie. Jak już aż tak głęboko wszedł do głowy Murreya to może być bardzo, bardzo ciekawe :)
no i też cała Italia trzyma kciuki za Paolo, żeby zmazał plamę po innym Włochu wybranym z #1, legendarnym ‘Il Mago’, Andrei Bargnanim :P