Flesz: Deep South Review

3
fot. youtube

Scottie Pippen w swojej autobiografii oczywiście, że ma tę upartą linijkę o playoffowym bilansie Mike’a bez Pipa (niedobry) i Pipa bez Mike’a w Chicago (dobry). To jest jednak we wstępie, raczej dopisanym już po ostatnim odcinku “The Last Dance”, bo później to już malownicza historia z małego Hamburga z Arkansas, story chłopaka wstającego z kurami, wychowującego się bez ojca, za to wychowującego sparaliżowanego brata, opowieść o tym, jak trudno jest się wyrwać z odległego południa. Jest w niej fragment, kiedy Scottie chce się przenieść z drugiej dywizji na ostatni rok koledżu do stanowego Arkansas, bo martwi się, że skauci NBA nie dotrą aż tak głęboko na południe. Wtedy pojawia się dyrektor skautingu NBA Marty Blake, pojawia się przysługa, którą ten wisi asystentowi trenera drużyny, w której gra Pip. Zaraz pojawia się Jerry Krause. Reszta jest już historią.

Więc kiedy Grandpa Skip i tight-end rozmawiają o ledżesi #13 lub #16 gracza w historii Nets, zostawmy ich może i sprawdźmy, jak po pierwszych dniach free agency prezentuje się sytuacja kilka lat temu zapowiadanemu tu jako “nadchodzące”, tzw. głębokiego południa. To tu jest bowiem nieco tego starego, dobrego juice’u NBA, mniej cynizmu, mniej zaplątań w kulturową demagogię komisarza, mniej żądań wymian, więcej godności, więcej steków, ostrego kurczaka, zdecydowanie więcej steków, zdecydowanie więcej ostrego kurczaka, w dodatku do Ja Moranta, Ziona, Herbiego i Jose dołączył na południu teraz jeszcze Kot Dejounte Murray.

Zróbmy z tego dywizję. Vegas i Seattle na Zachód to 17 i Memphis chociaż na Wschód to 16-16. Ale to Minnesota powinna grać na Wschodzie, Pelicans trudno może być tam już zmieścić. Tylko, że nikt nie chce latać do Seattle. Jeszcze to ułożymy.

MEMPHIS
Tyus Jones to Twój Howard Eisley przed kontuzją, szósty gracz tak dobry, że chciałbyś, żeby kończył połowy, ale John Morant, Jeff Bane i Bryon Brooks są przed nim (poczekaj aż za dziewięć lat porównywał będę Sama Younga do syna LeBrona, do tego drugiego) i chcemy grać pozycje 4/5 siłowo i atletycznie. Taki skarb mieć. Grizz użyli jego praw Birda i podpisali z 26-letnim combo dwuletni kontrakt za 30 mln dolarów, by dalej uspokajał tempo, pokazywał coś palcami, nie tracił piłki, bo jest nam potrzebna, dostarczał ją odbierającym, trafiał 39% za trzy i grał w parze z Ja, kiedy ten ewidentnie chce kogoś zamordować.

Grizzlies puścili do Minnesoty 21 minut na mecz Kyle’a Andersona za 16 mln. dolarów w dwa lata, bo jest tych czterech ludzi wyżej, plus 20-letni Ziaire Williams zasłużył na lepszy rozbieg do jeszcze większych minut. Grizz także zdealowali Deanthony’ego Meltona razem z apostrofem do Houston – który jest niezłym, nieatletycznym, ale przytomnym graczem, który nieco jednak osiadł w poprzednim sezonie i był w playoffach albo nie był w rotacji – i w zamian pozyskali 34-letniego Danny’ego Greena, którego nie chcieli zwolnić. Byli zainteresowani Joe Inglesem, więc podejrzewam, że Danny, jeśli chciał będzie się wydostać z Memphis, musiał będzie poprosić o transfer albo zrobić na Grizzlies małego Andre.

Grizz pozyskali także w I rundzie draftu kolejnego nie tak młodego z twarzy rzucającego obrońcę, Davida Roddy’ego, który może być gotowy, wybrali też w I rundzie innego winga, jednego z trzech mnie najbardziej interesujących graczy po Holmgrenie, mianowicie Jake’a LaRavię (nigdy nie widziałem go w grze). Oczywiście za nazwisko.

Wciąż mogą jeszcze podpisać z Brooksem przedłużenie umowy, albo wymienić jego schodzący kontrakt i wciąż mogą nie ruszać KD. Memphis zaczyna swoją Ligę Letnią dziś w nocy o 1.

Chcesz czytać dalej?

Poniżej znajdziesz trzy różne opcje abonamentu. Zdecyduj się na jedną z nich, a w zamian otrzymasz pełny dostęp do wszystkich artykułów na naszej stronie. To dzięki Twojej pomocy portal jest wolny od reklam, a my możemy 24 godziny na dobę dostarczać Ci najświeższych wieści z NBA.

Subskrybcja

Uzyskaj dostęp do
pełnej treści artykułów.

3 KOMENTARZE