Flesz: Kevin Durant wreszcie może zdecydować o sobie

21
fot. NBA League Pass

Po tych wszystkich latach, po latach znoszenia rytuałów Kyrie’ego Irvinga, po długich sezonach stania w rogu boiska i wkurwiania się na decyzje Russella Westbrooka, po latach znoszenia nieznającego sprzeciwu, puszącego się i panoszącego się Draymonda Greena, który zmusił go do gry w Warriors wtedy na tamtym parkingu, po latach wygrywania MVP Finałów, ale jakby w cieniu LeBrona Jamesa i Golden State Warriors, w końcu po miesiącach oglądania przytytego Jamesa Hardena w klubowych budynkach i później przerażonych, opuszczonych oczu Bena Simmonsa, Kevin Durant wreszcie będzie mógł zadecydować o sobie.

Wreszcie będzie mógł Kevin Durant zadecydować o sobie, dlatego w czwartek na kilka godzin przed rozpoczęciem free agency poprosił o wymianę z Brooklyn Nets.

Czas teraz, żeby znalazł w końcu ten perfekcyjny dla niego klub, miejsce, w którym osiądzie ze swoim czteroletnim kontraktem. Miejsce, w którym do kumbaja muzyki Steve’a Kerra, którą zna, której słuchał, znajdzie tym razem mniej pasywny, a bardziej agresywny tekst. Nie czas dziś jeszcze na wydzieranie się o stąd przez gardło dotąd i wykrzyczenie wszystkim trzymającym go więzom i sprawom, że w końcu to znalazłem, ale jesteśmy coraz bliżej. Czuć to.

Myte są nagle podłogi nieodwiedzanych od lat pokoi w klubowych budynkach, wyjaśniane są zaprzeszłe sprawy, rozwiązywane są konflikty, raz jeszcze testowane są składy ligi letniej na aktywność i subordynację. Wszystko musi być tip top, w końcu z nieba spadła nam szansa na cztery lata gry Kevina Duranta, tylko miejsce musi być jak z obrazka. Żaden debiutujący Steve Nash nie może być trenerem, żaden Kendrick Perkins nie może wystawać łokciem, żaden Bruce Brown knocić spacingu, bo stoi nie w prawym, a w lewym rogu, to samo Andre Iguodala, i Kevon Looney też już nie będzie przeszkadzać.

Nie mogłem zasnąć wczoraj o tych perspektywach myśląc. 15 lat gry w NBA i przed nami ostatni stand Kevina Duranta.

Wreszcie z palety przeróżnych opcji, przeróżnych wykrzywień składów, będzie mógł przejrzeć oferty wymian, ocenić ruchy we free agency całej ligi i nareszcie, już bez bycia zahukiwanym przez Draymonda, już bez noszenia dwóch twarzy obok Westbrooka, bez nagabywania i straszenia, że coś sobie zrobię Kyrie’ego, bez tych wszystkich niepotrzebnych obarczeń  wreszcie Kevin Durant będzie mógł podjąć decyzję nieobciążoną głosami innych z boku, tylko w spokoju, nie tamując niczego, nie zatrzymując Lu Dorta, kiedy życie nie zatrzyma się, gdy pobiegnie dalej, on będzie mógł w końcu zadecydować o swojej przyszłości.

Przez lata reguły gry tak się zmieniły, że dziś faktycznie przypomina to prawa Jima Crowa, powrót do segregacji rasowej, nierównego traktowania zwłaszcza czarnoskórych koszykarzy, którzy coraz bardziej uwiązani się stają, gdy trafiają na rynek wolnych agentów.

Chcesz czytać dalej?

Poniżej znajdziesz trzy różne opcje abonamentu. Zdecyduj się na jedną z nich, a w zamian otrzymasz pełny dostęp do wszystkich artykułów na naszej stronie. To dzięki Twojej pomocy portal jest wolny od reklam, a my możemy 24 godziny na dobę dostarczać Ci najświeższych wieści z NBA.

Subskrybcja

Uzyskaj dostęp do
pełnej treści artykułów.

21 KOMENTARZE

  1. Będzie oczerniany, będzie hejtowany, będzie wyśmiewany. Ale nasz Kevin chce grać w koszykówkę. Zarobi trochę, ale chce wygrywać.
    Ale skarb dla Szóstego Gracza. Będzie o czym pisać, będzie co komentować.
    Ogień!

    0
    • Jednak KD ma to mvp, dwa tytuły i dwa mvp finałów. Krzysztof ma dobre ubezpieczenie w state farm. Z drugiej strony historie o KD mogą przeważyć na jego korzyść. Blog boys, you’re da real mvp, cupcake umawianie się na randkę z gwiazdą porno i przyjeżdżanie z inną laską w rezerwie, jakby coś nie wyszło, burner accounts i te wszystkie fochy.

      0
    • Trylogia The Hardest Road to jest majstersztyk, którego nie przebije żaden wyczyn CP3. Gość z super teamu żąda transferu do aktualnego top seedu wschodu lub zachodu, mając za sobą dołączenie do najlepszej drużyny w historii ligi.

      0
  2. Przedziwna kariera genialnego gracza i najbardziej sfrustrowanego człowieka na świecie. Wiecznie nieszczęśliwy Kevin. Mógł być legendą ligi, na muralach jakiegoś miasta i tatuażach kibiców. A pewnie skończy się tak, że jak już ogłosi emeryturę, to wszyscy odetchną z ulgą.

    0
  3. I pomyśleć, że nieco ponad rok temu zabrakło jakichś 2-3 centymetrów, żeby wpadła trójka dająca dogrywkę w G7 i być odsyłająca późniejszych mistrzów na ryby. Zupełnie inaczej byśmy być może o nim dzisiaj gadali. Świetny zawodnik, uwielbiam jego grę, idealnie pasował do GSW i jak dla mnie te lata to świetna okazja do oglądania dobrego basketu, ale niestety jako człowiek ma za bardzo najebane we łbie.

    0