Flesz: Go Cavs Go

2
fot. apnews.com

Ten skład nagle klika po kontuzji, która wyłączyła z gry shoot-first i shoot-second rozgrywającego Collina Sextona. Rolę te przejął Darius Garland i nietypowy skład bez dobrych (zdrowych) wingmanów, za to grający na trzech 7-footerów w pierwszej piątce (+29 w 221 minut!), jest rewelacją tego sezonu.

Cleveland Cavaliers skończyli trasę wyjazdową z wynikiem 3-0, czwarty z rzędu mecz wygrywając w piątek – absolutnie niszcząc inną wczesną sensację Wschodu Washington Wizards. Team JB Bickerstaffa prowadził już +26 po trzech minutach drugiej połowy i +36 kilka minut później. Jarrett Allen skończył z kolejnym double-double 28 punktów i 13 zbiórek, a Darius Garland rzucił 32 punkty i rozdał 10 asyst. Już do przerwy Allen miał 18 punktów, z których 16 przy obręczy, w tym 10 z samych lobów od Garlanda. Wizards, którzy zatrudniają Montrezla Harrella, w pierwszej połowie nie zebrali też ani jednej piłki w ataku po swoich wielu pudłach.

Cavaliers pokonali w ostatnim tygodniu Orlando +13, Mavericks +18 w Dallas, Heat +26 w Miami, Wizards +15 w Waszyngtonie i są już 13-10 przed dzisiejszą wizytą Utah Jazz o godz. 21:30 naszego czasu w CANAL+ Sport 2 (wcześniej o 19 jeszcze powtórka wczorajszego MVP Jokicia w MSG).

Na trzy tygodnie przed sezonem zaplątałem się w myśleniu o rosnącej boiskowej inteligencji Jarretta Allena, spojrzałem na skład raz jeszcze i napisałem, że jest możliwe, żeby ten team był lepszy niż Chicago. Oficjalnie w naszych zapowiedziach, trzy dni wcześniej, dałem Cavaliers w Play-In, więc nie jestem może w szoku co się dzieje, ale zdziwiony trochę w jaki sposób się to dzieje. Nie spodziewałem się tym bardziej, że Garland, Allen i trafiający znowu tylko 36% rzutów Ricky Rubio He The Goat będą w stanie utrzymać ten dziwnie skonstruowany team, mimo całej plagi kontuzji (Sexton, Evan Mobley, Cedi Osman), covidowych kwarantann (Markkanen, Love), 30 minut na mecz Isaaca Okoro i tracenia piłki w 17% posiadań (tylko Houston traci częściej).

Cavaliers to bardzo długi team, prawdopodobnie najdłuższy w lidze, odkąd kontuzjowany jest Brook Lopez. Cavaliers grają piątkami nieoglądanymi dziś w NBA. To skład, w którym rozgrywający służą wysokim – grają przez nich, grają wokół nich. Patrzysz na boisko i Cavaliers mają cały czas przewagę wzrostu wokół pola trzech sekund. Są jeszcze młodzi, jeszcze nie są fizyczni, za to wysocy Allen i Mobley są podstępnie szybcy i po prostu dłudzy (58% rywali przy obręczy to #2 w NBA).

To wreszcie po prostu #2 obrona NBA, która nie pozwala na dużo trójek i w dodatku przeciwnicy w już 13 kolejnych meczach trafiali je poniżej 40% – najdłuższa oczywiście taka passa w lidze. Cavaliers grają do postujących (#9 w ilości posiadań)  lub rolujących (#5) Allena, Evana Mobleya i popujących Lauriego Markkanena i Kevina Love’a. W piątek Love normalnie biegał po boisku w drugiej kwarcie obok Allena i Mobleya jako space’ujący parkiet niski skrzydłowy. Kevin Love. Ten team nie ma żadnego wingmana na poziomie startera NBA (Okoro broni solidnie, ale trafia tylko 22% trójek i ma mecze, w których rzuca 5 punktów w 36 minut), a ten jeden, który miał momenty – trafiający 43% z 5.9 trójek w tym sezonie – Cedi Osman ma od kilku tygodni problemy z plecami.

Co Cleveland za to ma, to dwaj piękni, młodzi gracze. Kocham trzeci sezon Dariusa Garlanda – 38% za 3 na 7 próbach, 19.1 punktów i 7.3 asyst – za cierpliwość, grę in-between w midrange i czytanie gry w pick-and-rollu, dobry rzut i bardzo dobre podania. Jestem też fanem Allena – 16.9 punktów na najlepszym w lidze 71% z gry – za jego opanowanie i spokój, wsady, obronę obręczy i coraz lepsze orientowanie się w przestrzeni, co może zaprowadzić go do All-Defensive Teams.

Cavaliers mają też drugie podobne combo, gdy Rubio szuka Mobleya (13-6 z nim, 0-4 bez niego), lidera w Rookie of the Year, który gra w koszykówkę od drugiego roku życia i ewidentnie czuje co się dzieje na boisku.

Łatwo można było być sceptycznym co do działania tak wysokich lineupów w 2021 roku – starcie z niskimi trójkami i czwórkami Jazz to będzie dziś Wojna Światów – ale, jak pisałem przed sezonem, jest tu za dużo dobrze myślącego upside’u, by nie zostać fanem tej grupy. W Palmie mówiłem też już wielokrotnie, że od odejścia LeBrona w Cleveland będzie teraz “30 lat niczego”. To oczywiście głupiutka przepowiednia, ale właśnie sprawia, że kibicuję im, żeby tak nie było!

Wg Tankathon.com Cavaliers grali dotychczas najtrudniejszy terminarz ligi. Zobacz ich dziś wieczorem. grających u siebie w Cleveland!

Poprzedni artykułSitarz: Oryginalność rodzi się w bólach
Następny artykułWake-Up: Jazz pokonali Cavs na finiszu. 6 z rzędu wygrana Rockets

2 KOMENTARZE