Minimalni gracze Lakers

3
fot. NBA League Pass

Kiedy Los Angeles Lakers zrobili wielki transfer po Russella Westbrooka, oddając w zamian kilku graczy rotacji i przejmując jego ogromny kontrakt, znaleźli się w bardzo trudnym położeniu pod względem konstrukcji składu. Brakowało im zawodników i pieniędzy na ich zatrudnienie. Nie mieli innego wyjścia jak uzupełnić drużynę minimalnymi kontraktami dla weteranów.

W takiej sytuacji niełatwo znaleźć wartościowych graczy, ale przecież mówimy o Lakers, drużynie z dużą mocą przyciągania. Drużynie LeBrona Jamesa, z mistrzowskimi aspiracjami i ulokowanej w Los Angeles. Dlatego nie mieli problemu ze znalezieniem zainteresowanych grą u nich za minimalne pieniądze. Niektórzy byli gotowi odrzucić nieco większe oferty, żeby móc spędzić rok w LA i powalczyć o tytuł u boku LeBrona. Natomiast dla tych, którzy i tak nie znaleźliby niczego lepszego niż minimum, to był wręcz wymarzony scenariusz.

Tak więc uzupełniając skład, Lakers udało się pozyskać za te niewielkie pieniądze sporo znanych nazwisk i teoretycznie przydatnych graczy – aż czterech byłych All-Starów (Anthony, Howard, Rondo, Jordan), dwóch starterów z zeszłego sezonu (Ariza, Ellington) i dwóch będących ważnymi rezerwowymi w swoich poprzednich drużynach (Bazemore, Monk).

Zebrali interesującą grupę, dlatego mieli nadzieję, że na parkiecie będą oni warci więcej niż ich minimalne pensje. Sprawdźmy jak to wygląda po 20 meczach sezonu.

Carmelo Anthony – Zdobywa średnio 15 punktów, będąc jednym z najlepszych rezerwowych w lidze i jednym z najskuteczniejszych dystansowych strzelców. Za minimalne pieniądze to fantastyczna wartość, zwłaszcza biorąc pod uwagę jak wysoko wyceniane są trójki i ile trzeba płacić za najlepszych snajperów.

Malik Monk – To miał być duży steal i za każdym razem jak tylko Monk się rozstrzela, wszyscy w LA powtarzają jak niesamowite jest to, że udało im się go pozyskać. Tylko że na razie rozstrzelał się w… czterech meczach. Cztery razy rzucił co najmniej 16 punktów, a średnio po 20 meczach zalicza 9.2 trafiając tylko 32.6% zza łuku. Stracił swoją skuteczność z poprzedniego sezonu (40%), która wygląda obecnie jak fluke, bo wrócił do poziomu z pierwszych trzech lat kariery (32%). Wrócił do bycia mało efektywnym strzelcem i zalicz też gorszy wskaźnik PER (11.9) niż w dwóch poprzednich sezonach.

Kent Bazemore – Rozpoczął sezon w roli startera, ale ostatnio już w ogóle nie gra. Bo na razie spisuje się fatalnie. Poprzednio w Warriors trafiał rekordowe prawie 41% trójek, obecnie ma najgorszą w karierze skuteczność poniżej 29%. Zdobywa najmniej punktów (4.6) i w innych elementach też wypada bardzo słabo, co przekłada się na najgorszy w karierze i w drużynie wskaźnik PER (5.3). Jest także drugim najbardziej minusowym zawodnikiem Lakers.

Avery Bradley – Został zatrudniony dopiero przed sezonem, ale od razu wszedł do rotacji, a od 14 meczów wychodzi w pierwszej piątce. Jest jednak starterem z konieczności, nie dlatego, że na to zasługuje. Trafia co prawda najlepsze od czasów w Bostonie 37.9% za trzy, ale niewiele rzuca i już sześć razy zakończył ponad 20-minutowy występ z dorobkiem nie większym niż dwa punkty. Ma najniższy wskaźnik PER (6.6) w całej lidze z zawodników, którzy rozegrali ponad 400 minut. Do tego w obronie też nie ma już tej wartości co kiedyś i jest najbardziej minusowym graczem w LA – przegrywają jego minuty (23.0) średnią różnicą 11.5 punktów na sto posiadań. Nie ma wątpliwości, że Warriors podjęli słuszną decyzję wybierając zamiast niego Gary’ego Paytona II.

Wayne Ellington – Opuścił początek sezonu lecząc kontuzje, dlatego można mieć nadzieję, że dopiero zacznie się rozkręcać. Ostatnio w Indianie zanotował 4 trójki i 14 punktów, co poprawiło jego skuteczność do 36.9% zza łuku. Ale na razie nie tylko nie jest tak gorący, jak rok temu w barwach Pistons (42.2% za trzy), ma najgorszą efektywność strzelecką od kilku lat i najniższy w karierze wskaźnik PER (7.8).

Rajon Rondo – Może Playoffowy Rondo jeszcze przypomni o sobie, ale obecnie oglądamy sezonowego Rondo, który spisuje się nawet gorzej niż poprzednio w Atlancie. Trafia ledwie 30% swoich rzutów i zalicza najgorszy w karierze wskaźnik strat (26.8%).

Dwight Howard, DeAndre Jordan – Środkowi zapewniają poziom gry zbliżony do tego, co prezentowali w poprzednich sezonach, więc można powiedzieć, że w ograniczonych minutach wykonują swoje zdanie. Ale obaj grają najmniej z zawodników rotacji. Lakers potrzebują ich tylko w ograniczonym stopniu, bo najlepiej spisują się z Anthony’m Davisem na centrze. Jordan po prostu przeszkadza, gdy jest ustawiany w roli startera.

Trevor Ariza – Leczy operowaną kostkę i jeszcze nie zagrał.

Z wyżej wymienionej dziewiątki, tylko Melo jak na razie rozgrywa lepszy sezon niż poprzednio, wyraźnie przekraczając wartość swojego kontraktu. Ale tę nadwyżkę niwelują zawodnicy minusowi, dlatego generalnie można stwierdzić, że Lakers od swoich weteranów na minimalnych umowach dostają dokładnie minimalną wartość. Przydają się, bo ktoś musi grać, ale to nie była kradzież na rynku. Zapłacili niewiele i dostają niewielką produkcję.

Na koniec wspomnijmy, że w lidze jest obecnie 21 zawodników, którzy rozegrali co najmniej 190 minut, zaliczając wskaźnik PER nie wyższy od 8 (dla przypomnienia, średni poziom to 15). Z tych 21 graczy, aż pięciu występuje w koszulkach Lakers.

Poprzedni artykułKajzerek: Ludzie wyznaczający nowe standardy
Następny artykułDniówka: 14W Suns w b2b w Nowym Jorku. Trae spotka się z Knicks. Embiid może wrócić na pojedynek z Townsem

3 KOMENTARZE