Dniówka: Jimmy i jego wielki mecz

4
fot. League Pass

Jimmy Butler nie jest zawodnikiem, który przywiązuje uwagę do statystyk. Nie zwraca uwagi na swoją liczbę punków czy asyst, na każdym kroku podkreślając, że w tym wszystkim liczy się tylko jedna statystyka – to, żeby na koniec jego drużyna miała więcej punktów od rywali. Chodzi wyłącznie o zwycięstwa, reszta nie ma znaczenia.

Dlatego też nie jest typowym gwiazdorem, który imponuje niesamowitymi indywidualnymi osiągnięciami. Cyferki w box scorze nie oddają jego wartości na boisku, którą widać dopiero gdy ogląda się mecze. Świetnym przykładem tego były finały konferencji, gdzie w sześciu meczach Butler ani razu nie był najlepszym strzelcem swojej drużyny. Zresztą w całych playoffach przecież daleko mu do popisów strzeleckich Donovana Mitchella czy Jamala Murraya, nie zalicza tylu asyst co James Harden, ani też nie ma tylu triple-doubles co Luka Doncić. Ale robi co trzeba, żeby jego drużyna wygrywała. To on gra teraz w Finale i nikt nie ma wątpliwości, że jest liderem Miami Heat. A jeśli jeszcze ktoś nie do końca był przekonany o tym jak fantastyczne rozgrywa playoffy i jak dużą wartość ma dla swojego zespołu, teraz Jimmy popisał się też rewelacyjnymi cyferkami, ratując Heat przed sweepem. Na największej scenie pokazał na co go stać i był zdecydowanie najlepszym zawodnikiem na parkiecie w Game 3.

Chcesz czytać dalej?

Poniżej znajdziesz trzy różne opcje abonamentu. Zdecyduj się na jedną z nich, a w zamian otrzymasz pełny dostęp do wszystkich artykułów na naszej stronie. To dzięki Twojej pomocy portal jest wolny od reklam, a my możemy 24 godziny na dobę dostarczać Ci najświeższych wieści z NBA.

Subskrybcja

Uzyskaj dostęp do
pełnej treści artykułów.

4 KOMENTARZE