Jeden z ochroniarzy Michaela Jordana został gwiazdą szóstego docinka „The Last Dance”, podbijając internet swoją imitacją pamiętnego gestu Jordan Shrug, kiedy wygrał zakład o rzut monetą ze swoim szefem (w biurze Jordana w szatni Chicago Bulls). Oczywiście fryzura też zrobiła swoje. Nazwisko ochroniarza nie pojawiło się w serialu, ale szybko je poznaliśmy. Okazuje się, że był to nasz człowiek – John Michael Wozniak. Jego syn w rozmowie z The Athletic potwierdza, że tata był Polakiem. Niestety nie doczekał swoich pięciu minut sławy, zmarł w styczniu.
This security dude hit Michael Jordan with the Jordan shrug after winning at quarters! #TheLastDance pic.twitter.com/yxFs2kcVnm
Chcesz czytać dalej?
Poniżej znajdziesz trzy różne opcje abonamentu. Zdecyduj się na jedną z nich, a w zamian otrzymasz pełny dostęp do wszystkich artykułów na naszej stronie. To dzięki Twojej pomocy portal jest wolny od reklam, a my możemy 24 godziny na dobę dostarczać Ci najświeższych wieści z NBA.
Subskrybcja
Uzyskaj dostęp dopełnej treści artykułów.
Już za tydzień seria z Orlando 1995, wierzę <3
Mam niestety coraz większe obawy, że całe “Last Dance” okaże się jedynie tylko efektowną chmurą, z której najwyżej pokropi. Raczej tu nic nowego czy przełomowego, a jedynie w efektownym wydaniu. W poszukiwaniu ciekawostek zza kulis lepiej jednak sięgnąć po książki.
Ale lud i tak to kupi i się zachwyci, bo co innego ma robić w tych smutnych jak pi$da czasach. Wyniki oglądalności są? Są.
@Piotr
Nic nowego?!
Ani Ty ani Adam nie zauważyliście jak Jordan mówi że to nie on stał za tym żeby Isaiah nie leciał do Barcelony?? Ale bierze to na klatę? Powiedział wprost, nikt nie lubił Thomas’a, ani Magic, ani Bird, ani Scottie, a to połowa drużyny. Czyli Oni plus MJ nie chcieli IT w drużynie, nie tylko Jordan.
On nawet dzielić dobrze nie potrafi, 4/11 to nie połowa.
@czardi
pewno Jordan miał na myśli pierwszą piątkę? Who cares? Najważniejsi gracze (wedlug MJ) nie chcieli IT w drużynie i tyle.
4 z 5 to też nie połowa (poza tym, wyszli tak w którymś meczu na boisko?), a 14 to nie 28, ten dokument to jeden wielki słowotok naginania faktów i niedomówień
Mam nosa, że jednak będzie coś nowego. Wydaje mi się, że jednak jego odejście nie będzie związane ze strachem przed Olajuwonem. Tak czuje.
Niestety ten serial sprawia u wielu ludzi problemy ze zrobieniem kupy. Tak żal wam dupe ściska.
Adam, nie dorabiaj ideologi że Kukoć mogł dostać więcej a nie dostał bo był od Krause. Amerykanie mają wyjebane na europejską koszykówkę, przykład Luki Doncicia gdzie dopiero Dallas go wzięło w drafcie doskonale o tym świadczy a my piszemy/mówimy o 1992 roku!
Spotykam się w internecie z opiniami, że ludzie się zawiedli na swoim idolu – oczywiście ci, którzy przesadzają ze słowem “idol”, bo przecież, że Jordan to był zawsze bohater bardziej w stylu chmurnego i opryskliwego Kojira niż zawsze uśmiechniętego i życzliwego Tsubasy, to wtajemniczeni raczej wiedzą. A i tak przecież w tym serialu jego wizerunek jest mocno uładzony i ugrzeczniony.
Dzisiaj jednak zastanowiła mnie inna rzecz. Niby oczywista, ale wcześniej jednak o niej nie pomyślałem. Chodzi mi o to, ile chamstwa można spotkać na koszykarskich boiskach czy to orlikowych czy w jakichś amatorskich ligach. Dotychczas sobie pomyślałem, no cóż trafiło się na chama, to trudno taki rzut randomowy.
Ale zacząłem się zastanawiać ile tych chamów zostało wyhodowanych właśnie na kulcie Jordana. Tego jaki był nieustępliwy, wojowniczy, jak “niszczył” swoich rywali tak zagraniami, słowami, jak i postępowaniem. I tak sobie myślę, że wielu tych często od lat już dorosłych facetów wzięło sobie do serca wzorowanie na swym idolu. A że oczywiście najłatwiej go naśladować nie techniką czy poświęceniem na treningach, tylko zachowaniem czysto ludzkim, to wychowali samych siebie na chamów i dziś z mniejszą czy większą nadwagą biegają po tych boiskach, rzucając się nerwowo do gardeł, uciekają się do niewybrednych zaczepek itd.
Serio wydaje mi się, że duża w tym zasługa boskiego Majka z żółtymi oczami.
doskonały wpis.
DZIĘKUJE CI.
W zeszłym roku, na pobliskim Orliku, przyszło mi dzielić boisko z kilkunastoletnimi dzieciakami.Muzyka z głośnika, sypiące się “kurwy”, pety w ryju i browar walony ukradkiem spod plecaka.A pomiędzy tym wszystkim, w tle, koszykówka.Oni Jordana ani Bulls nie pamiętają.
Ciekawe więc kto jest odpowiedzialny za ich zachowanie?Kevin Durant toczący wojny z reporterami?Agresywny Pat Beverly i nastawiony bojowo Westbrook?Jimmy Butler dezorganizujący treningi Wolves?A może LeBron, którego widzieli w sieci z lampką wina w hali Staples Center?
Chamstwo i agresja są związane z sportem od dekad, nie potrzebują impulsu i zewnętrznego wpływu.Tam gdzie są duże pokłady emocji a rywalizacja ma wymiar kontaktowy zawsze będzie dochodzić do konfliktów i tarć.
Dlatego w tym przypadku, próba przypisania pewnych zachowań jednej osobie, a następnie transponowanie na rzeszę przypadkowych ludzi nie za bardzo ma sens.
Tym bardziej, że Jordan pod tym względem nie wybijał się na tle ligi.Trashtalking, utarczki słowne, przechwałki to synonimy koszykówki lat 80 i 90.Nie brakowało też brudnych zagrywek, intencjonalnych fauli a nawet bijatyk.Po prostu taki był klimat, parafrazując słowa byłej minister.
Kolejna sprawa to to, że ci owi dorosli faceci, gdy dorastali w latach 90′ to wiedzę na temat tamtejszej ligi czerpali co najwyżej z “Magic Basketball”, “NBA Action” i Telegazety gdzie nikt nie tłumaczył odzywek, a otrzymywane informacje były ugrzecznione i lakoniczne.Nie było dokumentów zdradzających kulisy, podcastów z koszykarzami, insiderów tweetujących plotki czy nawet książek.Nikt więc nie dojrzewał z myślą bycia skurwysynem bo chciał być jak Mike, a co najwyżej marzył o rzucaniu fade awayów i noszeniu na nogach XII.
Zgadzam się w 100%, nikt wtedy nie oglądał meczów, dlatego opinia o Jordanie bazuje na tym co kreowały media, a media kreowały go na człowieka, który wygrał wszystko i nigdy nie spudłował rzutu. Stąd ten kult Michaela u 40-letnich Wieśków i Krzyśków w komentarzach na facebooku, którzy w życiu obejrzeli trzy spotkania i kilka skrótów z lat 90′ i twierdzą, że obecnie to nie koszykówka i kiedyś to się lali na parkiecie, a teraz to wszyscy płaczą. Jednak osoby, które obejrzały pokaźną ilość jego spotkań i znają się na koszykówce – przykład Maćka – wprowadzają potrzebne, do lepszego zobrazowania skali jego wielkości, wątpliwości i kwestionują jego bycie GOAT. Postać wybitna, ale nie bez grzechu poczęta, na pewno jeden z dwóch najlepszych w historii, ale czy najlepszy? Historia nadal się pisze, a w drafcie czekamy na LaMelo.
Nigdzie nie pisałem, że nikt nie oglądał meczów.Meczów można było zobaczyć całkiem sporo ale nikt nie dorabiał do tego ideologii, a wszyscy w zasadzie budowli opinie na podstawie tego co przedstawiały wąskie media.Dziś można wyrobić sobie zdanie na podstawie każdego incydentu bo informacje docierają natychmiast, ale na końcu liczy się sukces na boisku.
W ostatecznym rozrachunku to czy LeBron, Durant albo Kobe był przykładnym obywatelem, całował dzieci na pożegnanie i walczył o prawa mniejszości seksualnych nikogo nie obchodzi.
Jordana bronią wyniki i status GOATa zdobył dzięki nim a nie temu czy grał w karty czy nie.
Ja doskonale zdaję sobie sprawę, że moja teoria oparta jest na luźnym skojarzeniu i nijak nie byłbym jej w stanie udowodnić. Też nie po to to pisałem, żeby odbrązawiać czy winić Jordana. Ale ze swoich doświadczeń w ligach tzw. nurtu basketu amatorskiego mam kilka wspomnień, który byłyby może nie dowodami, co przesłankami potwierdzającymi moją tezę. Sam jestem po 30-stce, więc wiem mniej więcej jak wyglądało kibicowanie NBA w latach 90-tych. Ale mówię też o pierwszym pokoleniu pogrobowców Majkela – gdy on kończył z Utah, ja miałem 12 lat i wtedy na podwórkach toczyła się już debata Majkel vs Kobe, a obok był Shaq, którego jednak nijak szło porównać do rzucających obrońców.
Więc dla mnie Jordan to taka pieśń z pogranicza przeszłości i mojej świadomej “kariery” kibica. Miałem młodzieńczy okres fascynacji nim, ale nigdy nic więcej, bo nie mam z nim żadnych sentymentalnych wspomnień. Był twarzą ligi lat 90tych, więc był też twarzą tego PRZECENIANEGO trash talku, bo to po latach oceniam jako żenujące, gdy stare chłopy wczute niewspółmiernie do poziomu, na którym grają serio rzucają się sobie do gardeł jak Jordam z Reggiem Millerem.
Mówię tu o ludziach wykształconych, dojrzałych, dla których Jordan był wzorem do naśladowania od lat pacholęcych i, jak wspomniałem, wczutych w rywalizację zupełnie nieadekwatnie do jej poziomu. Nie porównywałbym takich z rozwydrzoną młodzieżą, która pali fajki na orlikach, bo u nich geneza problemu jest zupełnie inna.
I pewnie, że znajdzie się milion chamów, dla których chamstwo wynika z czegoś zupełnie innego. Ale jednak takie olśnienie mnie wczoraj naszło, że wiele z nich stworzyło się właśnie na tą jordanowską modłę.
i dlatego zawsze i wszędzie LeBron >>>> Jordan
egoista, egocentryk, zazdrośnik, mały mściwy człowieczek
i tak z wielu z Nas – społeczności Chicago tak go odbierało
i dlatego tam, wtedy, na miejscu tak doceniano Scottiego
bo nie był takim hujem i grał mysląc o CALEJ DRUŻYNIE.
Michael Jordan: “I’m so much better than you, you fucking bum piece of shit, I’m black Jesus”
People: “Killer mentality, such a beast and winner, this is why he’s the GOAT”
LeBron: “I feel confident cause I’m the best player in the world”
People: “He’s so arrogant, unbearable”