Szybkość, zwinność, kozioł i podanie to cztery fundamenty, na których opierała się gra wywodzących się ze środkowego Manhattanu Original Celtics. Jedno czego w równie szalonych latach 20-tych poprzedniego wieku brakowało to rzut z daleka – nawet rzut z półdystansu – chociaż postrzegany wtedy za hamulcowego zmian w przepisach James Naismith sugerował nagradzanie rzutów z daleka czterema punktami.
Pierwsze lata koszykówki granej w Kansas, w Chicago, a przede wszystkim na bardziej zindustrializowanym wschodnim wybrzeżu Stanów były brutalnym sportem, punktów było w nim jak na lekarstwo, a zdecydowana większość pochodziła z linii rzutów wolnych. Zdarzały się mecze i takie, w których najlepszy strzelec zwycięzcy meczu np. 25 do 19, zdobywał wszystkie punkty swojej drużyny i wszystkie punkty pochodziły z linii wolnych, dopóki jeszcze to jeden gracz był oddelegowany do rzucania wszystkich rzutów za jeden. Głównym celem było oczywiście zdobycie w akcji dwóch punktów i zdobywano je niemal tylko i wyłącznie spod kosza – i to dosłownie “spod”, bo średnia wzrostu drużyn rzadko jeszcze przekraczała 183 cm, jedynym dwumetrowcem przez trzy pierwsze dekady poprzedniego wieku był Frank “Stretch” Meehan, do tego zawodnicy nie odrywali się od ziemi, w obawie, że podetnie ich cały ten podkoszowy tłok wokół nich.
Chcesz czytać dalej?
Poniżej znajdziesz trzy różne opcje abonamentu. Zdecyduj się na jedną z nich, a w zamian otrzymasz pełny dostęp do wszystkich artykułów na naszej stronie. To dzięki Twojej pomocy portal jest wolny od reklam, a my możemy 24 godziny na dobę dostarczać Ci najświeższych wieści z NBA.
Subskrybcja
Uzyskaj dostęp dopełnej treści artykułów.
Na pierwszy rzut oka będzie to zapewne wyglądało jak pospolite “portalowe kolesiostwo”, ale nie mogę nie docenić pracy włożonej w napisanie tego tekstu. Chrzanić to… Mamy lockdown, a to naprawdę kawał świetnego materiału.
Podpisano, wielbiciel wszelkich prehistorii o piłce koszykowej :-)