Pojedynek czołowych drużyn Zachodu rozczarował i w Houston obejrzeliśmy jednostronną dominację LA Clippers, ale za to w San Francisco obrońcy tytułu do samego końca musieli walczyć o zwycięstwo w meczu, w którym do gry wrócił Stephen Curry.
Steph szybko przypomniał, jak nam go brakowało przez te cztery minione miesiące. Z nim koszykówka jest dużo przyjemniejsza.
Chcesz czytać dalej?
Poniżej znajdziesz trzy różne opcje abonamentu. Zdecyduj się na jedną z nich, a w zamian otrzymasz pełny dostęp do wszystkich artykułów na naszej stronie. To dzięki Twojej pomocy portal jest wolny od reklam, a my możemy 24 godziny na dobę dostarczać Ci najświeższych wieści z NBA.
Zaloguj się jeśli masz już abonament
Subskrybcja
Uzyskaj dostęp dopełnej treści artykułów.
7/42 prawdziwe święto nowoczesnego basketu.
Live by threes die by threes
Get threes or die trying
Czy Paul George zdąży się ogarnąć do playoffów?
Wiesz, on ma naprawdę trudny sezon. Nie grał na początku w 10 meczach, potem grał do końca roku, potem nie grał przez cały styczeń. Od trochę ponad miesiąca gra cały czas, ale gra bardzo nierówno; jeden mecz na 20 pkt i +20 a drugi na 10 pkt i -10. Brakuje mu stabilizacji. Nie oglądam wiele Clippers, ale przede wszystkim trzeba pamiętać, że jest to zupełnie nowa drużyna, która nie ma szansy się tak naprawdę zgrać. Zawodnikowi, który boryka się cały czas z jakimiś urazami nie jest łatwo się w tym odnaleźć i być efektywnym. Nawet takiemu wybitnemu graczowi jak PG. Zostało im jeszcze równo 20 meczów do końca RS. Zobaczymy.
A mnie tam pojedynek LAC-Rockets nie rozczarował.Powiem więcej, był świetnym sposobem na przypomnienie sobie dlaczego nie cierpię oglądać Houston i czemu nikt nie traktuje poważnie Jamesa Hardena w dyskusjach o MVP.To był też dobry mecz by odświeżyć sobie w pamięci pojedynek numer 7 w Houston pomiędzy Rockets a Warriors.Od tamtego czasu nie widziałem tylu przestrzelonych trójek.