Ktokolwiek widział, ktokolwiek pamięta: Fat Lever

1
fot. YouTube/NBA

Jeśli rzuci się okiem na listę 10 graczy z największą liczbą triple-doubles w historii, jego nazwisko z pewnością zostanie szybko zauważone. Głównie dlatego, że jest zdecydowanie najmniej znane. Choć nie jest kandydatem do Hall of Fame, a w Meczach Gwiazd wystąpił tylko dwukrotnie, w latach 80. nie sposób było nie zwrócić uwagi na jego wszechstronność. Ostatecznie w tamtej dekadzie więcej triple-doubles zaliczyli tylko Magic Johnson i Larry Bird.

Wielu z nas docenia zalety i świetną formę Shaivonte’a Aiciana Gilgeousa-Alexandra (doceńmy w tym miejscu również fakt, że jest to wciąż dużo krótsze nazwisko niż chociażby u Dikembe Mutombo). Pamiętamy też jego niedawny popis przeciwko Timberwolves, kiedy nieco po cichu w niecałe 37 minut, miał po 20 punktów i zbiórek, a także 10 asyst. Shai to fajny dzieciak, a Jerry West z pewnością wiedział co mówi, po tym jak Clippers pozyskali go w dniu draftu z Charlotte Hornets. Tłumaczenie na polski jest chyba zbędne:

“Shai’s just going to be a tremendous player in this league. He’s so young, he’s got instincts that set him apart from other players. He’s going to be a really good player. Obviously, Shai is going to attract a lot of attention the way he plays. He’s a terrific young player for a kid so young.”

“The Logo” rzadko się mylił i zanosi się na to, że tutaj również nie dojdzie do żadnej pomyłki. W OKC – mieście, w którym chodników poza centrum jest jak na lekarstwo, a w klubach ze striptizem łatwo o naprawdę bardzo grube kobiety – będą mieli z niego pociechę.

W Oklahomie pamiętają zresztą takie wyczyny bardzo dobrze. Russell Westbrook wciąż jest tam, delikatnie mówiąc, mile widziany, a jego trzy ostatnie sezony w klubie ze średnimi triple-doubles na zawsze przejdą do historii.  Na ten moment Kevin Durant może jedynie pomarzyć o takiej sympatii w mieście, w którym spędził większość swojej kariery.

Zostawmy jednak Oklahomę i przenieśmy się do nie aż tak odległego Denver, gdzie codzienne życie i miejskie atrakcje wyglądają zupełnie inaczej. Piękne miasto położone pośród Gór Skalistych ma bardzo bogate sportowe tradycje i każdy znajdzie tam coś dla siebie. Są uwielbiani Broncos, hokeiści Colorado Avalanche, piłkarze Rapids, baseballiści Rockies oraz oczywiście Nuggets.

Choć ci ostatni nigdy nie zdobyli mistrzostwa w swojej lidze (byli jedynie finalistami ABA jeszcze w 1976 r.), to jednak nie można o nich powiedzieć, że mają ubogą historię. W 1994 r. zaszokowali świat i jako pierwszy zespół awansowali z ósmego miejsca do półfinałów Konferencji Zachodniej. Wcześniej Nuggets również miewali dobre lata, a w ich szeregach grało sporo ciekawych graczy. Wśród nich może i przeceniany, ale jednak wciąż świetny na swój sposób Alex English, David Thompson, jeden z moich ulubieńców NBA lat 70. i 80., czyli Dan Issel oraz właśnie on – Lafayette “Fat” Lever.

Choć wcale nie był gruby, jak sugerowałby jego pseudonim (w czasach zawodniczej kariery jego waga nie przekraczała 80 kg, a ksywę otrzymał jeszcze w dzieciństwie za sprawą młodszego brata, który długo nie potrafił wymówić imienia Lafayette), to jednak pod koszami w znany tylko sobie sposób z reguły docierał do piłki jako pierwszy. Czynił to erze podkoszowych King Kongów i w czasie, kiedy rzuty za 3 punkty były jeszcze albo dziełem przypadku, albo aktem desperacji, stąd też można wysnuć wniosek, że trudniej było o tzw. long rebounds, które częściej padają łupem niższych graczy (chociaż zdania na ten temat są podzielone).

To czego możemy być jednak absolutnie pewni, to tego, że Fat Lever – mimo tylko nieco ponad 190 cm – aż przez 4 lata z rzędu był liderem Nuggets w kategorii zebranych piłek. I to jest imponujące. 21 zbiórek w meczu przeciwko Olajuwonowi i Houston Rockets? Proszę bardzo. Tego dnia nawet Danny Schayes miał nosa do zastawiania (16 zbiórek), a często to właśnie on był głównym obiektem żartów, że mimo prawie 7 stóp wzrostu nie potrafił przewodzić drużynie w tej kategorii.

Nie był to wcale jakiś przypadek. Lever miał w końcu podobne występy. Jeszcze w tym samym sezonie (1987/88) przy innych okazjach gnębił m.in. Cavs, kiedy miał po 20 punktów i zbiórek, 12 asyst i 6 przechwytów oraz Mavs, kiedy na jego linijkę w protokole złożyło się 25 punktów, 19 zebranych piłek oraz 13 asyst.

Chcesz czytać dalej?

Poniżej znajdziesz trzy różne opcje abonamentu. Zdecyduj się na jedną z nich, a w zamian otrzymasz pełny dostęp do wszystkich artykułów na naszej stronie. To dzięki Twojej pomocy portal jest wolny od reklam, a my możemy 24 godziny na dobę dostarczać Ci najświeższych wieści z NBA.

Subskrybcja

Uzyskaj dostęp do
pełnej treści artykułów.
Poprzedni artykułRoyce O’Neale podpisał czteroletnie przedłużenie z Jazz
Następny artykułStephen Curry celuje w powrót na początku marca

1 KOMENTARZ