Dziś rano przeskoczyłem może z pięć meczów, żeby wreszcie któryś w całości włączyć. W każdym z nich bowiem kogoś brakowało. W Oklahoma City nie zagrali chory LeBron James i kontuzjowany Anthony Davis, w Bostonie New Orleans Pelicans wyszli do gry nagle bez połowy składu, w Portland nie było Hassana Whiteside’a na matchup przy obręczy z Giannisem Antetokounmpo, w Dallas brakowało Kristapsa Porzingisa i Joela Embiida. Styczeń w pigułce. Wróciłem się do Dallas, bo wszyscy chcą dziś dyskutować o tych 76ers.
W NBA rozegrano w sobotę 7 meczów. Po wygranej w Oklahomie Lakers mają najwięcej w lidze zwycięstw z drużynami powyżej 0.500 (11), za to Milwaukee Bucks wyraźnie wygrali w Portland i znowu nikt nie grał dla Bucks więcej niż 30 minut. W 2014 roku tak właśnie San Antonio Spurs zdobywali tytuł.
Russell na dzień dobry:
Do gier:
Minnesota Timberwolves @ Houston Rockets 109:139 (41-57) J.Okogie 16 – J.Harden 32
New Orleans Pelicans @ Boston Celtics 105:140 (57-72) F.Jackson 22 – J.Tatum 41
Chicago Bulls @ Detroit Pistons 108:99 (61-49) Z.LaVine 25 – D.Rose 20/7a
Los Angeles Lakers @ Oklahoma City Thunder 125:110 (73-49) K.Kuzma 36 – D.Gallinari 24
Philadelphia 76ers @ Dallas Mavericks 91:109 (50-41) T.Harris 20/10z – D.Powell 19/12z
Cleveland Cavaliers @ Denver Nuggets 111:103 (51-42) C.Sexton 25 – J.Murray 24
Milwaukee Bucks @ Portland Trail Blazers 122:101 (64-55) G.Antetokounmpo 32/17/6 – D.Lillard 26
1) Zion Williamson jest już na TYM etapie powrotu do gry:
2) Nie widzi się takich podań w pole trzech sekund jak to Brada Wannamakera. Ba: nie powinno się raczej tak podawać. Ale wyszło z tego nie byle co w wykonaniu Celtics:
Nie było kozła w tej akcji, nie było też pod koszem Derricka Favorsa, nie grali także Jrue Holiday i J.J. Redick – wszyscy kontuzjowani. Był za to Jayson Tatum, który złapał ogień życia i w 30 minut trafił aż 16 z 22 rzutów, gardząc obroną Pelicans w up-tempo i pokazując coś Brandonowi Ingramowi meczem na 41 punktów, 6 zbiórek, 4 asysty i 3 przechwyty w blowoucie Celtics na Pelicans 140:105.
Tatum trafił 6 z 14 trójek zdrowego i grającego – jak mało kto obecnie – w pełnym składzie Bostonu, który przerwał passę trzech porażek. Mecze przeciwko tak słonecznie grającym rywalom to też szansa zaistnienia dla bullyballu Enesa Kantera, który zebrał 19 piłek, wciągał je nosem z tablic i rzucił 22 punktów.
3) Pół internetu krytykujące w ostatnim tygodniu Kyle’a Kuzmę potknęło się o klasyczną wigginsową chuśtawkę – tacy gracze mają czasem właśnie takie mecze, jak Kuz pod nieobecność LeBrona i Anthony’ego Davisa miał w Oklahomie. Kuzma rzucił 36 punktów, a Oklahoma City Thunder po porażce w Filadelfii przegrali u siebie niezrozumiale 110:125 z osłabionymi Lakers. Który to już raz w ostatnim miesiącu Lakers rozbili rywala w pierwszej kwarcie (41:19 w Oklahomie).
Kuzma trafił 4 z 15 trójek Lakers, a skład – jak przed rokiem, gdy kontuzjowany był LeBron – znów prowadził też ostatnio mocno krytykowany Rajon Rondo: aż 22 rzuty, 21 punktów, 12 zbiórek, 8 asyst. I to wszystko na parkiecie generała wszystkich boiskowych generałów:
Rondo od startu poszedł na CP3 – ci dwaj wiele przeciwko sobie przeszli od czasu rumorów dziesięć lat temu o handlowaniu przez Celtics po Chrisa Paula w miejsce Rondo. Nagle Dwight Howard miał double-double 12 punktów, 14 zbiórek i 3 asysty, i Lakers stali się w sobotę lepsi jako drużyna koszykówki.
Kyle Kuzma odpowiedział:
– Miastu;
– Światu i;
– Pani w klasie.— zNYKajacy (@zNYKajacy) January 12, 2020
Lord Kuz:
“Everybody on this team has something to prove. AD is trying to win a ring. Bron is trying to win one in LA. I’m trying to establish myself just down the line. Dwight’s redemption. We don’t take games lightly. We’re just a tight-knit group and we want to go out and dominate every game.”
Sport sportem, a na ławce Lakers dilerka i deprawowanie biednego Kostasa:
Z rzeczy złych: skręcony palec w prawej dłoni Rajona. Rentgen nie wykazał złamania, ale Rondo jest day-to-day.
Dla Thunder 24 punkty i 8 zbiórek miał Shai Gilgeous-Alexander. Shai to unikat jeśli chodzi o spryt w grze w tak młodym wieku. Ten przykład nie jest nawet jednym z najlepszych:
4) Portland Trail Blazers znaleźli się w tym punkcie swojego wycieńczającego i okrutnego sezonu, w którym niejaki Jaylen Hoard drugi mecz z rzędu gra po 17 minut. Anthony Tolliver zastąpił w pierwszej piątce chorego Hassana Whiteside’a i Blazers u siebie nie mogli nic zrobić z atakiem Milwaukee Bucks, przegrywając w trzy kwarty, a na koniec 101:122.
Błysnął Eric Bledsoe, który nieoczekiwanie wypadł najlepiej w pojedynku guardów, trafił trzy trójki, zablokował dwa rzuty i rzucił 29 punktów. Gorący jak diabli pozostał też Khris Middleton, który przypuszcza od świąt szturm na miejsce wśród rezerwowych do All-Star Game: 30 punktów w 28 minut jak woda.
Zapomnieć można, że jeszcze w tym składzie jest Giannis: dwie kolejne trójki, 32 punkty, 17 zbiórek, 6 asyst w 29 minut.
To jest też to miejsce w internecie, które cytuje statystyki Donte DiVincenzo z każdego praktycznie meczu: 10 punktów, 3 zbióry, 3 asysty, 3 steale, 2 trójki.
Play-by-play Bucks Bill Paschke podsumował to wszystko tak:
“I’ve noticed something else on the road. When the Bucks travel these days with the dominant record that they have, they both fill buildings and empty them. On the same night.”
5) Ben Simmons jest tak irytujący i niesamowity. Irytujący zwłaszcza w tym sezonie, gdy przestał reagować na żądania swojego trenera, by rzucał za trzy. Niesamowity, bo lideruje lidze w przechwytach i został mocnym kandydatem do All-NBA 1st Defensive Team. Przy swoim niebanalnym wzroście Simmons ma nieprawdopodobną wręcz umiejętność nagłego przyspieszenia swoich działań w obronie i potrafi być zaporą nie do przejścia już siedem, dziewięć metrów od kosza. Samo podanie piłki, kiedy stoi przed tobą, jest wyzwaniem – wystarczy, że wyciągnie ręce i wie co z nimi zrobić – a każde złe podanie zamienia się w natychmiastowy jednoosobowy pociąg do kosza.
Simmons nie powąchał jednak jeszcze poziomu rzutowego na jakim byli jako jego rówieśnicy zwłaszcza LeBron James czy nawet Giannis Antetokounmpo. Ale gdy ogląda się takich specymenów, absolutnie zniewalających atletów, jak mierzący 208 cm Simmons i gdy myślę o tym, że wychowywałem się na kozłujących i wysokich Tonim Kukocu, na Mariuszu Baciku, na Dejanie Bodirodze, gdy ekscytował Billy Owens, o Magicu nie mówiąc, nie chce się nawet prosić o rzut. Tyle co jest, w zupełności wystarczy, żeby zostać fanem. Wysocy zawodnicy, którzy kozłują i dzięki temu, że mają głowę wyżej, widzą więcej.
Simmons zdominował w pierwszej kwarcie Lukę Doncica, kryjąc go, kradnąc piłki i wyprowadzając kontry, a w nich obsługiwał ludzi, albo kończył je dwuręcznymi, potężnymi dunkami. Najlepszy atak ligi nie był nawet w stanie pisnąć. W samej pierwszej kwarcie goszczący w Dallas 76ers – w meczu bez Embiida i bez Porzingisa – zebrali aż 9 piłek w ataku, a mimo całej tej defensywno-zbiórkowej dominacji prowadzili tylko 22:20. 9 ponowień przekonwertowali na tylko 5 punktów, kilka przechwytów na punkty w kontrataku, a reszta? No właśnie. To jest ta irytująca część. Tak jakby 76ers nie powinni uprawiać profesjonalnej koszykówki w 2020 roku, tylko w 1998.
Irytuje nawet to, gdy Tobias Harris i Josh Richardson rzucają tak dobrze po koźle, ale z pięciu metrów i za dwa punkty. Niewiele jest naprawdę “środka” w odbieraniu 76ers. Nie pamiętam drugiej takiej drużyny, która tak dzieliłaby ludzi. Simmonsa odsądza się od czci i wiary, Bretta Browna wyrzuca z pracy, gdy Sixers są w stanie przegrać z każdym, kto trafi im 12 trójek – widać to po tym jak dużo gorsi są na wyjazdach (7-13). Z drugiej strony Joel Embiid nie przegrał matchupu od momentu, gdy nieoficjalnie czy oficjalnie stał się płodem, a Sixers przeszli się po najlepszych w tym sezonie Giannisie i Milwaukee, radzą sobie z Bostonem nagle do zera czy to w pełnym składzie, czy nie, a w ostatnim tygodniu pewnie pokonali najgorętszy team Zachodu.
W sobotę najlepszy atak ligi miał na swoim parkiecie do połowy trzeciej kwarty 9 strat i 31 punktów (43:31):
A Ben Simmons tuż po tym reversie Furkana Korkmaza wyszedł za Timem Hardaway’em Juniorem po zasłonie, nie pozwolił mu pójść dalej, ustawił się w pozycji obronnej i zaczął mu klaskać przed kozłującą piłką.
Rozszalałe fale przypływu i nie do zdobycia klify, skały wystające z oceanu, na których rozbijają się statki. Tak się gra przeciwko 76ers.
Ale jeśli jesteś w stanie zebrać piłkę w obronie – a piłki do zebrania w obronie w meczach przeciwko 76ers będą – i przekonać zespół, że warto aby wszyscy, cała piątka po zebraniu piłki dała szybki krok do przodu, atakujesz braki szybkościowe 76ers i suniesz kontratakiem, czy półkontratakiem, i suniesz. Tak wyszli Mavericks na drugą połowę i wprost przebiegli się po 76ers, w mgnieniu oka przejmując mecz i wychodząc po pięciu minutach trzeciej kwarty na prowadzenie, którego już nie oddali. Było to szczególnie imponujące, bo dla Dallas był to przecież back-2-back po laniu, które dostali w piątek w Staples Center od Lakers.
109:91, czyli aż 68-41 po przerwie. Tylko pięć strat 76ers, cztery przechwyty i 11 asyst Simmonsa, ale zaledwie 39% z gry, w tym 9/37 z dystansu. Doncić trafił tylko 4 z 15 rzutów na 19 punktów, ale przyspieszył Mavericks po przerwie, miał 12 asyst, 8 ważnych zbiórek. Fruwał po parkiecie w drugiej połowie Dwight Powell – 19 punktów, 12 zbiórek.
Był to drugi mecz 76ers bez Embiida – w pierwszym pokonali Celtics w pełnym składzie – i był to drugi mecz, w którym Brett Brown nie wystawił do gry “Milwaukee v2.0” – spread offense, 5-0 – który zagrał w jednym meczu play-offów z Brooklynem.
W ataku pozycyjnym – nie wiedzieć czemu, bo przecież poza Simmonsem na boisku są sami zdolni rzucać za trzy i trafiać – znowu był tłok, znowu dwóch ludzi zbyt czesto było w obrębie pola trzech sekund, gdy Simmons kozłował piłkę. Nadal wyglądało to, jakby na parkiecie był Embiid, i był Simmons. Aż prosi się, aby oprzeć atak o wysoko postawioną zasłonę Horforda, z Simmonsem na piłce i resztą graczy za linią za trzy, albo z Simmonsem stawiającym zasłonę Joshowi Richardsonowi, z resztą graczy za linią za trzy. Aż prosi się, by 75% posiadań w ataku pozycyjnym tak wyglądało.
Brett Brown musi uważać, by nie stracić pracy.
Tim Hardaway Junior z jednym z najlepszych videobomb jakie kiedykolwiek wiedziałeś:
6) No dzieciaki, wkładać koszulki:
7) James Harden nie musiał w sobotę grać dłużej niż trzy kwarty i rzucił 32 punkty, miał 12 zbiórek i 8 asyst w łatwej wygranej u siebie z Minnesotą Timberwolves 139:109. Rockets prowadzili dwucyfrowo przez większość meczu i odjechali na dobre po przerwie, a Harden w tym meczu dobił do bariery 20 tysięcy punktów.
“I have bigger goals but it’s pretty cool”
Cóż, rozczarowanie w domu zNYKa.
Cieszy to, że Isaiah Hartenstein wykorzystał kolejną szansę, gdy zabrakło Clinta Capeli: 8/9 FG, 17 punktów, 15 zbiórek i career-high 5 bloków w 26 minut gry. Cieszy też to, że kontuzja prawego barku, której w drugiej minucie doznał P.J. Tucker – i nie wrócił już na boisko – nie wyklucza go raczej z gry na długo. Mike D’Antoni powiedział po meczu, że Tucker ma być gotów na kolejny mecz we wtorek przeciwko supergorącym Memphis Grizzlies.
Russell Westbrook miał łatwe 30 punktów i rozdał 10 asyst, a Eric Gordon z ławki trafił 5 z 18 trójek dla Houston. Oba zespoły popełniły po 18 strat – Jeff Teague, Shabazz Napier i Jarrett Culver wszyscy stracili piłkę cztery razy. Andrew Wiggins – pamiętasz go? – rzucił 11 punktów.
8) Sensacja w Denver, gdzie ku zdziwieniu Kevina Love’a błysnął młody backcourt Cleveland Cavaliers, choć nie grali chory Dante Exum i kontuzjowany Kevin Porter Junior. Collin Sexton i Darius Garland złożyli się na 43 punkty i – UWAŻAJ – aż 9 asyst w wygranej 111:103. Nuggets po prostu olali temat i nie przyszli w sobotę do gry, w dodatku spudłowali 31 z 39 trójek.
Tristan Thompson po gorących 34 punktach i 15 zbiórkach przeciwko Pistons, tym razem miał 18 punktów i 13 zbiórek energii w Denver, Love 19 punktów i 15 zbiórek, Sexton 25, a Garland 18 punktów i career-high 8 asyst. Można? Można. Cavaliers są 2-0 od czasu najnowszego skandaliku z Johnem Beileinem.
Gary Harris próbował zamordować Matthew Dellavedovę ale proszę…
9) W kolejnym klasyku Central Division Chicago Bulls wygrali pierwszą kwartę w Detroit 35-20, przed czwartą prowadzili różnicą 10 punktów i utrzymali ją, pokonując Pistons 108:99. Na sześć minut przed końcem Pistons doszli jeszcze Chicago na dwa punkty, ale Bulls odpowiedzieli szybkim runem.
Zach LaVine rzucił 25 punktów z 21 rzutów, Luke Kornet (!) dodał 15 punktów i miał dwa bloki, a Daniel Gafford raz jeszcze rzucił 14 punktów – dwaj ostatni w zastępstwie kontuzjowanego Wendella Cartera Juniora. W Pistons jak zwykle najlepszy był Derrick Rose – 7/11 FG, 20 punktów i 7 asyst. Sekou Doumbouya rzucił 12 punktów.
#FreeDerrickRose
10) Dziś znowu 7 meczów. W europejskim National TV mamy wizytę Miami Heat u New York Knicks (21:30), alternatywnie o tej porze najgorętszych w lidze Utah Jazz w stolycy. O północy powrót Kyrie’ego w meczu u siebie z Trae’m Youngiem, wizyta najgorętszego w lidze DeMara DeRozana w Toronto, a Grizzlies też u północy podejmują Warriors. Mecz dnia to próba zrehabilitowania się Denver Nuggets u siebie w starciu z Los Angeles Clippers bez Paula George’a (2). Kończymy wizytą Cats w Phoenix (2).
11) HEARTenstein:
12) Lord Kuz:
13) Tatum:
14) Top 10 z soboty:
Na ulicach Aten sprzedałem więcej tego gówna niż oni razem ważą – zaśmiał się pod nosem Kostas
“W Oklahoma City nie zagrali chory LeBron James i kontuzjowany Anthony Davis, w Bostonie New Orleans Pelicans wyszli do gry nagle bez połowy składu, w Portland nie było Hassana Whiteside’a na matchup przy obręczy z Giannisem Antetokounmpo, w Dallas brakowało Kristapsa Porzingisa i Joela Embiida. Styczeń w pigułce. ”
Raczej sezon w pigułce. Podsumowania dnia meczowego sezon w sezon przypominają bardziej raporty z porannego obchodu w szpitalu, a nie relację z najważniejszych wydarzeń sportowych. #82mecze
⚠ Alert meczowy ⚠, znowu nie ma, proszę wstawić!
Garland powtórzył rekord asyst i gdy dać mu więcej piłki to i pewności na rozegraniu ma więcej
Ciekawe czy Denver przyjdzie dziś na Clippersów ?
Błąd w tekście, pierwszy mecz Dallas w black-to-back, też był u nich, a nie w Staples Center.
A drugi błąd to huśtawka przez ch. Kłaniam się.
Enes Kanter > Dennis Rodman
Jak Middelton nie zagra w meczu gwiazd to naprawdę będzie można ten event odbierać w kategorii żartu. Jego statystyki rzutowe są w każdym wymiarze na elitarnym poziomie.
Natomiast co do meczu w Dallas to trzeba zwrócić uwagę, że jedyne co utrzymywało 76-ers w meczu to głupie straty Mavs, niska skuteczność Luki oraz gra w Back-to-Back. W normalnych warunkach skończyłoby się blow-outem.
Przy “chuśtawce” spłonęły mi oczy i muszę tutaj wrócić za jakiś czas…
Sprawdziłem, wciąż wisi. Można się HUŚTAĆ dalej!
“(…) Joel Embiid nie przegrał matchupu od momentu, gdy nieoficjalnie czy oficjalnie stał się płodem” – a 0 pkt @Toronto?
Dokładnie, myśle że jego matchupy z dobrymi obrońcami C/PF jak Gasol czy Horford ciężko uznać za wygrane. To świetny gracz, ale łatwo jest grać bullyball na tle dzisiejszej zaniżonej pozycjami NBA. Nie wiem też czy akurat wygrane matchupy na pozycji C są takie kluczowe do wygrywania w obecnej NBA, więc doceniajmy, ale nie przesadzajmy.
Nie pasowało do żartu.
Maciek, nawet małego akapitu o tym co zrobili Tennessee Titans?
Hartenstein wg mnie jest/będzie dużo lepszy od Capeli. Lepszy rzut i będzie dużo silniejszy. Widać to było już w grze w Rio Grande gdzie mam PER około 24. Przez te pare minut w NBA zasłużył na 15 miejsce plus/minus wśród centrów NBA (lepiej o Capeli) a ma dopiero 21 lat. Natomiast co do meczu to w Minnesocie jest teraz tam jeden porządny gracz Covington-przydałby się taki w Houston. B dobry w defensywie , antycypacja i przechwyt piłki. Plus/minus lepszy niż Towns przy usage o połowe niższym od Townsa. Kiedyś w G League w Houston.