Wake-Up: Choke Clippers w Houston, 9 z rzędu zwycięstw Kemby i Celtics, game-winner Ja Moranta

24
fot. NBA League Pass

Jamesowi Hardenowi tylko trochę bardziej zaczęło siedzieć i nie patrz teraz, ale jego średnia punktowa to już 38,2. Tym bardziej, że raz jeszcze był najlepszym strzelcem nocy i to grając przeciwko gnębiącemu go koleżce Kawhi’owi Leonardowi. Nagle P.J. Tucker i Rockets mają najlepszą obronę w NBA w ostatnich pięciu meczach.

Celtics tymczasem po 10 meczach grają w tempie na 73 zwycięstw i znów są dobrzy świetni, gdy zabierzesz im Kyrie’ego Irvinga i Gordona Haywarda.

Tylko siedem meczów rozegrano w środę, przejdźmy do nich:

Memphis Grizzlies @ Charlotte Hornets 119:117 (63-64) J.Morant 23/11a – T.Rozier 33
Philadelphia 76ers @ Orlando Magic 97:112 (53-53) J.Richardson 19 – N.Vucević 25/12z
Washington Wizards @ Boston Celtics 133:140 (66-68) B.Beal 44 – K.Walker 25
Los Angeles Clippers @ Houston Rockets 93:102 (37-49) K.Leonard 26/7a – J.Harden 47/7a
San Antonio Spurs @ Minnesota Timberwolves 114:129 (59-66) D.DeRozan 27 – A.Wiggins 30/7a
Toronto Raptors @ Portland Trail Blazers 114:106 (54-53) P.Siakam 36 – R.Hood 25
Golden State Warriors @ Los Angeles Lakers 94:120 (55-67) D.Russell 21 – L.James 23

1) Wg Tima Danielsa z “Bleacher Report” Orlando Magic są zainteresowani DeMarem DeRozanem:

Orlando Magic zainteresowani DeMarem DeRozanem

Tak, tak i jeszcze raz tak.

2) Jeszcze tylko Carmelo Anthony i Marcin Gortat, i możemy wreszcie zamknąć free agency 2019:

3) Karl-Anthony Towns nie będzie (k) dłużej popychany i tyle, okej?

A my nie będziemy szukać żartów z 2004 roku, okej?

4) Czasem w życiu rodzica bywa za to tak:

Doc Rivers próbował poprosić o timeout, żeby przenieść piłkę na połowę Rockets. Jednak na skutek wziętego wcześniej za późno czelendżu (ma się 30 sekund na to) nie miał już do dyspozycji przerwy na żądanie. Clippers dostali faul techniczny za timeout, gdy nie mieli już timeoutu, a Doc wyleciał z boiska za dyskutowanie z sędziami. Sprawa zresztą była nieco bardziej skomplikowana, ale jest czwartek i nie ma co tematu drążyć.

Synalek po meczu mówił:

“I did. I knew it was coming. I’ve seen that look before, many times. Once he starts blinking his eyes really fast, that’s when I know. I just tried to tell Tony to get him. He got him. He was out of here. Doc’s got to keep his cool.”

Rivers miał już zresztą od startu meczu (13-3 Rockets) powody, aby być złym na swoich Los Angeles Clippers. W drugiej kwarcie tego trochę-męczu, przy prowadzeniu Houston Rockets 36-19, Doc wziął timeout i wbiegł na parkiet, krzycząc do swoich graczy:

“If you don’t want to fucking execute, let’s go home! Let’s go home! What the fuck!”

 

Potem w crunchtimie LeClips wracali się do obrony jakby grali w Houston (prawda) i mieli na sobie koszulki Rockets (nieprawda):

 

A wszystko kończyło się dla Clippers cały czas bardzo brzydko:

 

Przed tym James Harden przy prowadzeniu 92-88 zatrzymał się nagle przed cofającym się JaMychalem Greenem (traaansitioooon deeeefense) i wpakował trójkę jak dagger. Harden trafił aż 7 trójek, zdobył 47 punktów – w tym 17 w ostatnich sześciu minutach – miał 7 asyst, 6 zbiórek, 3 przechwyty i poprowadził Rockets do zwycięstwa 102:93. Clippers trafili w tym meczu zaledwie 39% rzutów (Rockets 38%). Kawhi Leonard zdobył 26 punktów i miał 12 zbiórek, Lou Williams dodał 20, za to zawiódł na całej linii Montrezl Harrell – 4 punkty.

4 faule za to już w pierwszej kwarcie popełnił Westy Boy, ale miał za to rewelacyjny komentarz po meczu:

Jedyna zła informacja dla Rockets po tym meczu, to podejrzenie o to, że Clint Capela doznał wstrząśnienia mózgu.

5) Jak przegrywać, to z Ja Morantem i w taki sposób:

Przypomina się teraz defensywna mantra nr 1 naszego trenera Jamesa Borrego: lepiej bronić obręczy. Cody Martin jest w tym sezonie top-5 NBA w wymuszaniu fauli ofensywnych – tu się zamyślił.

No, no.

No, no, no.

119:117 Grizzlies w Charlotte. Grizzlies nie dostali chyba memo, że mają być klubem, który w tym sezonie w NBA jest tylko teoretycznie. Ja Morant jest kotem.

Trafiliśmy 16 trójek, więc jak przegrywać to nowocześnie, cośtam. Terry Rozier rzucił swoje charlotte-high 33 punkty, miał 6 asyst i 5 zbiórek.

Morant rzucił 23 punkty z 15 rzutów i miał 11 asyst w tym chyba liderowaniu do Rookie of the Year, a Jonas Valanciunas dodał 18 punktów i 13 zbiórek. Jaren Jackson Junior rzucił 16, Dillon Brooks 15, Marko Gudurić 17 i Brandon Clarke 13 w tym zbiorowym i niezłym występie Grizzlies.

6) Andrew Wiggins w tym sezonie, dzięki trenerowi Ryanowi Saundersowi, oddaje mniej rzutów z półdystansu, a z powodu plagi kontuzji i chorób rozgrywających Timberwolves, więcej gra na piłce. I gra niemal najlepiej jak Andrew Wiggins potrafi – career-highs 47% FG i 25.5 PKT. Nareszcie staje się przynajmniej lepszym shooterem: to akurat mógłby przecież zrobić. Przeciwko San Antonio Spurs, którzy zwykli robić przemiał z tego typu Wigginsów, rzucił 30 punktów z 23 rzutów, miał 8 zbiórek, 7 asyst i 2 przechwyty.

Trwa kryzys bardzo źle na startu sezonu wyglądających 5-6 San Antonio Spurs, którzy fakt że wreszcie mieli na raz efektywne mecze w ataku od DeRozana – 27 PKT, 12/18 FG – i LaMarcusa Aldridge’a, ale nic od reszty i przegrali w Minnesocie aż 114:129, pozwalając Timbos grać na skuteczności 50% z gry w wyczekiwanym powrocie po czterech meczach Jeffa Teague’a.

Teague wszedł jeszcze z ławki: rzucił 18 punktów w 23 minuty gry i miał sześć asyst, a Karl-Anthony Towns dodał 28 punktów i 11 zbiórek.

Myślę, że Gregg Popovich ponosi trochę winy za to, że Derrick White i Dejounte Murray grali po 25 minut i nie zrobili w tym meczu praktycznie nic. Może czas dogadać się z Orlando.

7) Philadelphia 76ers zagrali w ostatnich dwunastu minutach bardzo źle bez Joela Embiida i przegrali z Orlando Magic 97:112, 15-32 w czwartej kwarcie. Magic mieli aż siedmiu ludzi w double-figures. 25 punktów i 12 zbiórek miał ewidentnie odżywający Nikola Vucević, 18 punktów i 7 asyst miał Aaron Gordon. Magic byli na linii 34, a Sixers tylko 13 razy. Ben Simmons po rzuceniu 15 punktów we wtorkowym powrocie, tym razem rzucił 18, miał 8 zbiórek i 5 asyst.

8) Bradley Beal rzucił w TD Garden aż 44 punkty w powrocie Isaiaha Thomasa do zatoki małż i to był shootout, jakie Washington Wizards lubią, ale to Boston Celtics wygrali go 140:133, trafiając 16 z 35 trójek i mając aż 34 asysty od całej drużyny w kolejnym MVP-meczu Kemby Walkera.

Kemba po trafieniu ośmiu trójek z Mavericks, tym razem trafił 6 z 12, miał 25 punktów, 5 asyst, 5 zbiórek i raz jeszcze nie popełnił żadnej straty. Kolejne cztery trójki dołożył z ławki Carsen “Microwave” Edwards, który miał gałę rzucił 18 punktów, a mój nowy ulubiony gracz Bostonu Brad Wanamaker rzucił 10 punktów i miał 6 asyst w 17 minut gry.

140 punktów to najwięcej Bostonu od 1992 roku i to już 9 zwycięstw z rzędu Celtics, którzy z Kembą a bez Kyrie’ego mają zupełnie inną kulturę gry: piłka chodzi, ale jej nie tracą. Raz, że dodanie Kemby, a dwa, że Bradowi Stevensowi szybko udało się ustalić warunki gry Celtics w ataku. Na pewno pozytywny wpływ miało zgranie się Walkera z Jaysonem Tatumem, Jaylenem Brownem i Marcusem Smartem podczas niesławnego występu amerykańskiej kadry na ostatnich mistrzostwach świata.

Rui Hachimura rzucił 21 z 12 rzutów dla KidsWiz.

9) Mały raport od Sebastiana dotyczący Jamesa Wisemana i pierwszych wrażeń:

Czyli gra.

10) Dwa zmęczone teamy grały dziś rano naszego czasu w Portland.

Widziałem Portland we wtorek w Sacramento i nie wyobrażałem sobie jak mogą zagrać nazajutrz u siebie nie tyle, że mecz, ale mecz przeciwko bardzo dobrym Toronto Raptors, którzy dopiero co pokonali Lakers w Staples Center.

No i niewiele z tego wyszło – choć walczyli na starcie czwartej kwarty i wrócił nareszcie Rodney Hood z 25 punktami – bo Raptors sprytnie skupili się na oddychającym rękawami Damianie Lillardzie i podwajali go, a przyszły All-Star Siakam – 14/27 FG, 36 PKT – i kto-wie-czy-nie Fred VanVleet – 30 PKT, 6×3, 7 AST – robili swoje.

Kontrolowane na końcu meczu 114:106 dla Toronto.

Ponownie nieźle zagrał też Rondae Hollis-Jefferson – 16 PKT, 11 ZB, aż 8 W ATAKU, w tym kilka kozackich, bezdomnych i bezpańskich piłek wyjętych w czwartej kwarcie – który pojawił się w rotacji po kontuzjach Kyle’a Lowry’ego i Serge’a Ibaki, a wskutek kontuzji oka O.G. Anunoby’ego na początku meczu z Clippers, drugą połowę meczu w Portland zaczął nawet w pierwszej piątce. Błysnął też grający nagle więcej Terence Davis – 15 PKT, 3×3. A w piątce wyszedł Malcolm Miller i grał nawet Stanley Johnson.

Raptors zatrzymali w tym tygodniu już Jamesa na 13 punktach z 15 rzutów, spowolnili Leonarda do 12 punktów z 11 rzutów, a teraz siedli na Lillardzie – 9 PKT, 2/11 FG – i w problemy Trail Blazers nagłówkowo włożyli słaby mecz Lillarda, co spowoduje tylko niepotrzebną gównoburze. Lillard zalicza career-high 32.5 PKT na mecz przy skuteczności career-high 50%.

Wracając do Blazers to:

11) O blowoucie Lakers na Santa Cruz Warriors to nie ma co się rozpisywać, ale spieszę oczywiście napisać, że – co było do przewidzenia – widziałem wczoraj przed snem wtorkową wizytę Lakers w Phoenix i choć no wciąż, gdy kozłuje, to mam wrażenie, że tam jest jakiś niewidzialny balkonik, to LeDziad – co oczywiście mogłeś przewidzieć, że napiszę – wygląda już nie na 69, ale na jakieś 68,5 roku.

Żartowałem:

 

LeBron 20 ze swoich 23 punktów miał w środę już do przerwy i także 12 asyst w tym czymś:

 

Dzień wolnego dostał grający z kontuzjami barku i żeber Anthony Davis. W jego zastępstwie 23 minuty dostał Jared Dziadley, a Kyle Kuzma, gorący już w Phoenix, trafił kolejne trzy trójki i dziabnął 22 punkty w 30 minut gry. Bardzo szybko wraca do rytmu – to już 60 punktów w trzech ostatnich meczach, a gra przecież od czterech. Jadł też JaVale McGee – 18 PKT, 17 ZB, 3 BLK.

W tym meczu z Suns, w którym Kuzma i Davis grali razem, Lakers dominowali pick-and-rollem James/Davis przy spacingu granym bez centra.

Draymond Green rzucił za to w środę 10 punktów i wygląda na niepotrzebnego tym dzieciom. Eric Paschall i jego 80’s jumper rzucili 15 punktów, ale z 15 rzutów (podzielić przez dwa to 7,5 rzutu).

A tak się gra z Warriors w tym sezonie – patrz na McGee z piłką:

 

12) Wróćmy jeszcze na chwilę do miejsca New York Knicks we współczesnej koszykówce. Procent zwycięstw klubów NBA w tym millenium:

13) A dziś przed nami 6 kolejnych meczów, w tym powrót Paula George’a i powrót Kristapsa Porzingisa w konfiny Madison Square Garden. Ruszamy o północy wizytą 7-3 Heat w 4-6 Cleveland, o godz. 2 w TNT Luka Doncić w Nowym Jorku, derby regionu Bulls w Milwaukee, a George i Clippers – prawdopodobnie bez Kawhi’a – są w Nowym Orleanie. W pasmie piekarzy o godz. 3 Trae Young przyjeżdża do Phoenix przypomnieć Steve’a Nasha, a o 4:30 kioskarze rzucają się na Nets-Nuggets w Denver. RIP Cosmopolitan

14) Ja:

 

Poprzedni artykułOrlando Magic zainteresowani DeMarem DeRozanem
Następny artykułMiędzy Rondem a Palmą (824): A jak Atlanta

24 KOMENTARZE

  1. Pisałem tu jakiś czas temu, że Magic będą zainteresowani DeRozanem (tak, chwalę się). Chciałbym, żeby deal wypalił. Może Aaron Gordon w drugą stronę? Magic otworzyli by więcej gry dla Isaaca, Gordon to talent, ale potrzebuje chyba zmiany otoczenia i świeżego startu. Pytanie tylko, czy Magic zaryzykują po DeMara, który może odejść w lipcu?

    0
  2. Po świetnym początku skuteczność Kałaja spadła do 44% (i 28,6% za 3). Mimo, że jest loadowo menadżerowany, gra coraz gorzej.

    Ale z drugiej strony w meczach, w których gra, drugie połowy ma o wiele lepsze niż pierwsze, odpowiednio 37% i 20% za 3 do 50,4% i 34,5% za 3.

    Wniosek?

    Nie tylko jest load management zespołu względem niego i gra co drugi mecz, ale też wyraźny load management Kałaja, który opierdala się w meczu i włącza wyższy bieg, kiedy tylko zespół tego potrzebuje, czyli w końcówce.

    Musi być naprawdę żle, skoro Kałaj tak naprawdę gra tylko połowę meczu dobrze, z połowy, z których może w ogóle zagrać.

    Clippers póki co mają tak naprawdę 1/4 Leonarda.

    0
  3. Portland idealnie pokazują to co pisałem przed RS, co miało być kluczowe dla tego sezonu: jak ważna będzie klasa średnia ligi.

    W lidze która przeszła transformacje z 3-4 superteamów do 10-12 drużyn, z których każda może mieć jakieś tam szanse na mistrzostwo, ciągłość składu + ławki znowu zaczęły się liczyć. Bezpieczniej było wymienić gwiazdę w drużynie na inną gwiazdę, niż wymieniać ławkę na inną ławkę, gdyż w momencie wypłaszczenia ligi, nagle nie jest ważne aż tak, czy masz w składzie Kahwia czy Lebrona, jeśli Harrell czy McGee albo Danny Green nie zagrają swojego, to szansa na wygraną maleje ci bardziej, niż rok czy dwa lata temu. Natomiast jeśli wymieniłeś CP3 na Westbrooka, Irvinga na Kembe, czy też Kahwia na większą rolę Siakama (niezależnie ile miałeś na to wpływu) to mimo wszystko margines błędu jest mniejszy: oczywiście różnicę widać, ale mimo wszystko zawsze zostaniesz w pewnych bezpiecznych widełkach.

    Albo zostawiasz ławkę którą miałeś, która zna siebie, którą przede wszystkim gra trener i wiesz czego oczekiwać (jak Bucks, Raptors, czy Denver), albo jeśli jesteś młodym zespołem, tworzysz nową klasę średnią, gdzie gracze bardzo szybko zrozumieją swoją rolę (jak Dallas z Powellem, Wrightem i Kleberem czy Boston ze Smartem, Grantem Williamsem i Theisem). Oczywiście są Suns którzy zmienili ławkę w znacznym stopniu, jednak Ci wymienili debili na graczy inteligentnych.

    Jednak jeśli wymieniasz całą ławkę, na zawodników pokroju Hezonji, Hooda, czy Bazemora, którzy nigdy nie zrozumieją na czym polega koszykówka, to nie możesz liczyć, że twój skład będzie wiedział co się dzieje na parkiecie w tym samym stopniu co ławki zgrane, czy też ławki które może i są młode, ale rozumieją koszykówkę i swoją rolę. Nie ma przypadku, że Wolves którzy rok temu byli meh, teraz wyglądają co najmniej solidnie. Nie ma przypadku, że Kings którzy nie wiadomo po co dodali do rotacji Josepha, Arizę czy Dedmona niewiedzą kim są. Nie ma przypadku, że roster Magic, gdzie 8 graczy chciałoby być starterami są na dole wschodu, to samo Pels na zachodzie. Nie ma przypadku, że Knicks są na dnie, w końcu są Knicks.

    Utrzymanie stabilności na ławkach, albo szybkie zrozumienie roli młodych graczem jest kluczem dla tego sezonu regularnego, a przy takim rozkładzie talentu w lidze, RS jest teraz w kontekście PO dużo ważniejszy, niż w ostatnich latach.

    0
    • całości wykładu nie rozumiem, ale bawi mnie teraz wymienianie McGee jako topowego gracza z drugiego szeregu (po tych wszystkich G-Wariors i Shaqtin’ A Fool); żeby nie było: McGee, Howard i inne Dziadleye są moimi bardzo lubianymi graczami w tym sezonie

      0
    • Caly wywod, choc ciekawy wydaje sie nieco naciagniety pod teze. Samemu podajesz kontrprzyklady.

      Ja bym sie z Toba zgodzil, ze zgranie ma znaczenie, ale bardziej niz sumaryczny czas wspolnej gry maja znaczenie tendencje danego gracza: albo potrafisz i chcesz dzielic sie gala, albo jestes boiskowa pałą.

      0
  4. 16-24 tak zaczynali Blazers sezon 15-16 po tym jak stracili 4/5 wyjściowego składu. Skonczyli na 5 . miejscu. Nie bagatelizując klopotow , w których się znajdują, mimo wszystko, po zaledwie 12 meczach powstrzymałbym się grzebaniem ich szans.

    0