Dniówka: Wolna agentura 2020 zapowiada się bardzo kiepsko

4
fot. Anatoliy Cherkasov / Newspix.pl

W poprzednich latach często było tak, że gdy zakończyła się główna część wolnej agentury i największe gwiazdy podpisały swoje kontrakty, od razu ruszały dyskusje o tym, co może wydarzyć się w kolejne wakacje. Mimo, że jeszcze trwało kompletowanie składów, już w połowie lipca głównym tematem stawały się scenariusze przyszłorocznej wolnej agentury. Plotki o możliwej przeprowadzce LeBrona Jamesa do Los Angeles, czy spekulacje o odejściu Kevina Duranta z Golden State Warriors.

Teraz tego nie ma. Mało słychać o offseason 2020, ponieważ zapowiada się bardzo słaba klasa wolnych agentów. Bez wielkich nazwisk, a przede wszystkim bez wielkiej gwiazdy, która może zmienić barwy klubowe.

Najlepszym zawodnikiem na rynku będzie Anthony Davis (ma w kontrakcie jeszcze opcję na 2019/20, ale zapowiedział, że z niej zrezygnuje). On już rok wcześniej wybrał sobie nową drużynę i wymusił transfer, dlatego oczekuje się, że tylko formalnością będzie podpisanie nowego kontraktu z Los Angeles Lakers. Wszyscy są tego tak pewni, że nawet jego brak deklaracji, że zostanie tutaj na dłużej i słowa o tym, że skupia się wyłącznie na najbliższym sezonie, nie zrobiły na nikim wrażenia. Normalnie to wywołałoby burzę spekulacji, ale nie po to agent AD tak mocno starał się przepchnąć go do drużyny LeBrona Jamesa, żeby za rok miał on szukać sobie innego miejsca. Przez rok dużo może się wydarzyć i zmienić, a w Lakers pamiętają jak Dwight Howard uciekł po jednym sezonie, ale w tym momencie nikt nie przewiduje takiego scenariusza dla Davisa. Dlatego jego przyszłość jest tematem jedynie w kontekście tego czy zdobędzie z LeBronem mistrzostwo, a nie kolejnego kontraktu.

Dużo gorętszym tematem miała być wolna agentura Dryamonda Green, ale on także załatwił tę sprawę z rocznym wyprzedzeniem i zrezygnował z wchodzenia na rynek, podpisując już teraz przedłużenie z Warriors.

Kto więc znajdzie się wśród wolnych agentów w 2020?

To przede wszystkim będą wakacje, podczas których starzejące się gwiazdy po 30-stce będą szukały nowych kontraktów. Jak 34-letni Kyle Lowry. Gdyby teraz był na rynku, byłby tylko jednym z wielu wartościowych zawodników do wzięcia, za rok będzie jednym z najbardziej wyróżniających się wolnych agentów. O ile w ogóle wejdzie na rynek, bo ostatnio mówił o tym, że bardzo chciałby porozmawiać ze swoją drużyną o przedłużeniu umowy i zostać w Toronto jak najdłużej. Wszystko zależy teraz od tego, jaki plan na przemeblowanie zespołu ma Masai Ujiri. Toronto Raptors są najciekawszą drużyną w kontekście przyszłorocznego offseason. Mogą mieć wtedy mnóstwo wolnych pieniędzy, ponieważ wolnymi agentami będą również 35-letni Marc Gasol i 31-letni Serge Ibaka. Dlatego dbając o tę elastyczność i wolne pieniądze raczej nie będą zainteresowani przedłużeniem Lowry’ego. Choć może wcale nie będą kłaść aż takiego nacisku na maksymalnie duże środki na zakupy w sytuacji, gdy na rynku nie będzie wielu ciekawych zawodników, na których będzie można je wydać.

Jeśli weźmiemy pod uwagę tylko graczy na kończących się kontraktach (bez opcji), którzy za rok będą niezastrzeżonymi wolnymi agentami, nie znajdziemy nikogo, kto w zeszłym sezonie zdobywał średnio 20 punktów. Najlepszym strzelcem z tej grupy był Danilo Gallinari, który rzucał 19.8 punktów (32. miejsce w lidze). Po przeprowadzce do Oklahomy, gdzie bardzo będą potrzebowali jego ofensywy, może poprawić to osiągnięcie, ale to nie zmieni faktu, że będzie on jednym z tych starzejących się gwiazd, polujących na ostatni duży kontrakt. W przyszłe wakacje skończy 32 lata.

Na rynku znajdą się też byli All-Stars, 34-letni Goran Dragić i 32-letni Jeff Teague. To nadal bardzo dobrzy gracze, ale muszą o tym przypomnieć, ponieważ obaj mają za sobą słaby sezon, w którym opuścili sporo meczów przez problemy zdrowotne. Dlatego przed nimi niezwykle ważny contract-year, podczas którego będą starali się poprawić swoje notowania.

Ze znanych zawodników wśród wolnych agentów będą jeszcze chociażby tacy gracze jak Paul Millsap, Eric Gordon, Jae Crowder, DeMarcus Cousins, Reggie Jackson, Hassan Whiteside czy Marcus Morris.

Tego nawet nie da się porównać do poziomu gwiazdorskiego talentu we free agency 2019.

Dlatego też jednym z najbardziej rozchwytywanych graczy za rok może okazać inny reprezentant mistrzów z Toronto, Fred VanVleet. 26-letni guard, który potwierdził już swoją wartość, jest jednym z najlepszych rezerwowych ligi, ale też nadal jest jeszcze w miarę młodym zawodnikiem, który powinien mieć dopiero przed sobą najlepsze lata kariery. Taki upside niezwykle trudno będzie znaleźć w 2020 wśród niestrzeżonych wolnych agentów. Poza FVV, najlepsi zawodnicy przed 30-stką, którzy wejdą wtedy na rynek to Derrick Favors (29 lat), Montrezl Harrell (26), Joe Harris (29), Mo Harkless (27), Tristan Thompson (29) czy Noah Vonleh (25).

Będzie można zdobyć dobrych i bardzo dobrych zawodników, ale nie wyglada to super ekscytująco. Nie są to zawodnicy, na których drużyny będą polować z kilkumiesięcznym wyprzedzeniem i których przeprowadzka może znacząco wpłynąć na rozkład sił w lidze.

Ciekawiej może zrobić się dopiero jeśli do grona wolnych agentów dołączy kilku graczy, którzy mogą zrezygnować ze swojej opcji na sezon 2020/21. W tej grupie mamy takie nazwiska jak DeMar DeRozan ($27.7mln), Andre Drummond ($28.7mln), Mike Conley ($34.5mln), Otto Porter ($28.4mln) i Gordon Hayward ($34.2mln). Nawet jeśli nie będą mogli liczyć na otrzymanie równie wysokiej pensji, mogą chcieć poszukać większych gwarantowanych pieniędzy w kilkuletniej umowie, jak zrobili to w tym roku Al Horford i Harrison Barnes. Teoretycznie niedobór talentu na rynku może tylko podbić ich wartość, zachęcając do wejścia w wolną agenturę. Ale nie jest to takie oczywiste, ponieważ na rynku nie tylko będzie brakować gwiazd, ale również pieniędzy. Większość drużyn poniosła ogromne wydatki w te wakacje, dlatego za rok niewielu będzie mogło zwolnić środki na maksymalny kontrakt.

Choć warto też zwrócić uwagę, że przyszłoroczne wakacje będą momentem, gdy zakończy się duża część najgorszych kontraktów ostatnich lat, podpisanych podczas finansowego szaleństwa po skoku salary cap w 2016 roku. Dzięki temu uwolnionych zostanie sporo środków, blokowanych przez najbardziej przepłaconych zawodników jak Bismack Biyombo, Ian Mahinmi, Chandler Parsons, Evan Turner, Allen Crabbe, Solomon Hill, Miles Plumlee czy Tyler Johnson. To będzie duża ulga dla salary cap, ale głównie dla drużyn w przebudowie, ponieważ to one w ostatnim czasie przejmowały te fatalne kontrakty za picki, gdy inni szukali pieniędzy na zakupy. W efekcie, najbardziej zyskają na tym Hawks, Grizzlies i Hornets, którzy niekoniecznie będą chcieli od razu wydać te środki na innych graczy, ponieważ stawiają na rozwój młodzieży. Może ktoś z nich zdecyduję się przyspieszyć proces przebudowy i dodać sprawdzonego weterana, ale na pewno nie będą rozdawać max kontraktów, tylko ostrożnie kalkulować. Nadzieją na więcej dostępnych pieniędzy mogą być New York Knicks, jeśli zdecydują się ponownie pójść na zakupy. Ale mogą też wykorzystać opcje w kontraktach zawodników, których teraz podpisali i czekać na offseason 2021.

Na koniec trzeba jeszcze powiedzieć o zastrzeżonych wolnych agentach. To oni mogą być głównym celem drużyn takich jak Hawks czy Grizzlies, bo tutaj można zdobyć obiecującego młodego gracza. A jest kilka interesujących nazwisk – Pascal Siakam, Jaylen Brown, Caris LeVert, Brandon Ingram, Dejounte Murray, Bogdan Bogdanović, Buddy Hield, Malik Beasley, Dario Sarić czy Domantas Sabonis. Tylko, że do przyszłego roku ta lista pewnie się zmniejszy, bo jeszcze jest trochę czasu na podpisywanie przedłużeń. Ciekawe czy w tych negocjacjach bardziej pomagać będzie zawodnikom perspektywa braku talentu na rynku, co może podbić ich wartość, czy ograniczona liczba drużyn z wolnymi pieniędzmi, co może sprowadzić się do tego, że ostatecznie i tak będzie trzeba dogadać się ze swoim zespołem. Na razie nowe umowy podpisali tylko Ben Simmons i Jamal Murray, którzy dostali maxa.

Tak więc nie zapowiadają się przesadnie gorące wakacje 2020, ale na szczęście teraz nie musimy się tym martwić, ponieważ przed nami niezwykle ciekawie zapowiadający się sezon, który wystartuje już (dopiero) za nieco ponad dwa miesiące. Natomiast do czasu kolejnej wolnej agentury pojawi się pewnie tyle nowych historii, że za rok w lipcu jak zwykle NBA nie pozwoli nam się nudzić.

4 KOMENTARZE