Dniówka: Celtics i Rockets walczą o remis w serii. Jak odpowie Steph?

4
fot. League Pass

Pod nieobecność LeBrona Jamesa otworzyła się w tych playoffach możliwość przejęcia (przynajmniej na chwilę) tronu najlepszego zawodnika na świecie i mamy dwóch poważnych kandydatów, którzy mocno walczą o tą niedostępną w poprzednich latach pozycję numer jeden. Ale nie są to James Harden i Giannis Antetokounmpo, którzy w sezonie regularnym prowadzili bardzo wyrównaną rywalizację o MVP. Teraz na pierwszy plan wysunęli się Kawhi Leonard i Kevin Durant. Obaj w ostatnim czasie grają na fantastycznym poziomie, dominując w swojej części NBA. Oszczędzający się w fazie zasadniczej Leonard zdobywa średnio 35.5 punktów przy skuteczności aż 62.5% z gry w sześciu ostatnich meczach. Tymczasem Durant nie jest już tylko współ-MVP drużyny mistrzów, ale zdecydowanym liderem i od siedmiu spotkań gra na tych najwyższych obrotach (odkąd wszyscy zaczęli zastawiać się na ile Patrick Beverley wszedł mu do głowy, a on zbył to stwierdzeniem „I’m Kevin Durant. You know who I am.” i zaczął to pokazywać). Zalicza w tym czasie aż 39.4 punktów przy 51.1% z gry.

W poprzednim meczu KD rzucił najlepsze w serii z Rockets 46 punktów, ale to nie uchroniło Warriors przed pierwszą porażką. Przede wszystkim jego koledzy na finiszu marnowali dobre sytuacje, ale też on nie był tak clutch jak James Harden. Warto zwrócić uwagę, że po tym jak KD rozstrzelał się na samym starcie czwartej kwarty, później przez ostatnie 15 minut meczu (łącznie z dogrywką) trafił tylko 2/7 z gry. Swoją dużą rolę odegrał w tym PJ Tucker, którego nie było na parkiecie, gdy Durant rzucił szybkie 10 punktów, a potem zajmował się pilnowaniem go, jak to robi przez większość serii. Serii, w której KD zdobywa mnóstwo punktów, ale nie jest aż tak super skuteczny jak wcześniej przeciwko Clippers. Trafia 43.6% z gry, z czego 41% broniony przez Tuckera.

Chcesz czytać dalej?

Poniżej znajdziesz trzy różne opcje abonamentu. Zdecyduj się na jedną z nich, a w zamian otrzymasz pełny dostęp do wszystkich artykułów na naszej stronie. To dzięki Twojej pomocy portal jest wolny od reklam, a my możemy 24 godziny na dobę dostarczać Ci najświeższych wieści z NBA.

Subskrybcja

Uzyskaj dostęp do
pełnej treści artykułów.
Poprzedni artykułMiędzy Rondem a Palmą (757): Polskę zna słabo
Następny artykułFlesz: Kawhimageddon! Kyriepocalypse! RRRra! …ra?

4 KOMENTARZE

  1. cyt. “Tak więc przynajmniej w Houston nie będą mogli znowu płakać, że drugi rok z rzędu przegrali serię przez sędziów”.
    Please, odróżniajmy błędy od wielbłądów i błędne gwizdki od czegoś co dla postronnego obserwatora (wiszą mi oba teamy) wyglądało na drukowanie. Coś o czym pewnie w biografii jakiegoś sędziego przeczytamy.
    Choć generalnie sędziowanie w tych play-offach jest fatalne lub jeszcze gorsze, czego żywym przykładem był wczorajszy mecz 76-ers i Raptors, gdzie zły gwizdek był notorycznie poprawiany jeszcze gorszym gwizdkiem i w pewnym momencie mieliśmy festiwal oddawania błędnych gwizdków drugiej stronie. Nawet gracze wyglądali na pogodzeni z tym cyrkiem. Fatalne sędziowanie w tych play-offach ma niestety fałszywą twarz Tonego Brothersa – gościa uwielbiającego być na ekranach TV. Najgorszą z możliwych. Wczoraj nawet Hubie Brown, sędziwy już nestor koszykówki komentujący ten mecz, po jednym z gwizdków TB powiedział tylko “Oh God”

    0