Joakim Noah jebał się z teamem LeBrona i krzyczał mu w twarz jak za starych dobrych dni.
(29-31) Los Angeles Lakers podwajali ludzi, których nie powinni byli podwajać, zostawiali wjazdy pod kosz niekryte i puste jak bramki na koncerty Dody. Bronili jak za tych ostatnich dni.
Chcesz czytać dalej?
Poniżej znajdziesz trzy różne opcje abonamentu. Zdecyduj się na jedną z nich, a w zamian otrzymasz pełny dostęp do wszystkich artykułów na naszej stronie. To dzięki Twojej pomocy portal jest wolny od reklam, a my możemy 24 godziny na dobę dostarczać Ci najświeższych wieści z NBA.
Zaloguj się jeśli masz już abonament
Subskrybcja
Uzyskaj dostęp dopełnej treści artykułów.
Kontuzja Lebrona spierdolila im sezon , tak to byłoby wszystko git. Ciekawe kto tam zostanie po sezonie, trener raczej nie.
Nie kontuzja LeBrona. Kontuzje tam odniosło dłuższe lub krótsze pół składu w trakcie sezonu. Wystawienie niemal całego składu do handlowania za mrzonki o Anthonym Davisie spierdoliło im sezon. Po czymś takim poukładać szatnię i znaleźć motywację na nowo? Niemożliwe, i to się właśnie dzieje, jak napisał Maciek.
Czy cytując klasyka nie powinno być – pierdolenie gówna z chuja kurwa? O ile myślimy o tym samym klasyku.
No dziś zabrakło zaangażowania, umiejętności, szczęścia i dobrych gwizdków. Przy -2 ewidentny goaltending i błąd wyprowadzania piłki z połowy Memphis. Lakers zamiast bronić kłócili się o te dwie sytuacje i Conley dorzucił kolejne punkty. Moment kluczowy.
Ale nie da się oglądać Lakers, oczy bolą. Lepiej żeby przegrywali nawet po kontrowersjach z taką grą zamiast łudzić się, że coś mogą osiągnąć wchodząc do PO.
LeBron daje, LeBron odbiera.
Daje siebie i swoje umiejętności, kreowanie kolegów i wiarę, że z nim można wszystko.
Odbiera zaangażowanie w obronie, dobrą atmosferę w szatni, poczucie wspólnoty, poczucie bezpieczeństwa i poczucie odpowiedzialności za drużynę innym zawodnikom nie nazywającym się LBJ.
Do tego jego obecność tak bardzo wymusza styl gry, że w przypadku jego nieobecności nie ma stylu żadnego i nie ma gry.
Cały czas zdrowy LBJ więcej daje. Jednak to co odbiera jest ciężkie do zastąpienia, do uzyskania, zwłaszcza w sytuacji jak nie idzie drużynie. Tak było w Cavs, tak jest teraz.
A dywersja jaką zrobił ze swoim agentem, w związku z niedoszłym tradem Davisa, w oczywisty sposób spada również na jego barki. I dobrze, bo od początku było to gówniane zagranie…, które najbardziej śmierdzi w Lakersach i w domu Davisa.
Racja. MI tez sie wydaje ze gra z LBJ odbiera cala radosc z gry, szczegolnie mlodym graczom. To tak jak wpasc w szpony zbetonialej korporacji na Domaniewskiej mając jeszcze mleko pod nosem. To zabija cala pasje do zawodu.
Podobno Jordan nie miał takiego wpływu ma drużynę jak LbJ. No faktycznie prawda.