Wake-Up: Solidny debiut Cousinsa, PG Donovan Mitchell i Jazz wygrali sześć z rzędu

5
fot. NBA League Pass

DeMarcus Cousins wrócił i teraz dopiero zacznie się patrzeć na nas z góry…

Ale póki co, jest jeszcze małym pieskiem w parku szukającym swojego pana.

Comeback nawet po miesięcznej przerwie to sprawa trudna, a co dopiero po roku niegrania pięciu na pięciu o coś. W piątkową noc Boogie był, jak to Boogie, różny, niestabilny, generalnie jednak solidny w debiucie dla tych Golden State Warriors, którym wciąż za mało fajnych rzeczy.

Cous wyszedł w piątce, zagrał kwadrans – po 3-4 minuty na starcie każdej z kwart – trafił po sobie w czwartej kwarcie dwie trójki, które odłożyły mecz do zamrażarki (z 81:72 na 87:72), zaraz jego up-and-under pomylił deskę z obręczą i spadł za szósty faul. Miał 14 punktów, realizował zagrywki (trzy asysty) i podawał gdy trzeba, rzucał gdy chciał. Im dalej w mecz, tym wyglądał lepiej. Schodził z parkietu wyfaulowany, ale mógł czuć się dobrze.

Na pewno już po jego pierwszych piętnastu minutach może pojawić się dużo tejków – nie bierz sobie jednak do serca żadnego z nich. Zaufaj swoim oczom.

Los Angeles Clippers, bez kontuzjowanego Lou Williamsa, od końcówki pierwszej kwarty brakowało ognia, żeby przerzucać się punktami z Warriors i po zakończeniu meczu po raz pierwszy od miesięcy wypadli z Top-8 Zachodu.

Mistrzowie, po back-2-back meczach we wtorek i środę na 140+ punktów, i 112:94 ostatniej nocy, za to są właśnie w najwyższej formie. A sam mecz mógł zniszczyć strzałkę w prawo na klawiaturze, bo popełniono aż 54 faule.

Tylko 7 meczów rozegrano w piątkową noc. Blazers wyprzedzili Thunder, a Spurs przesunęli się przed Rockets i wdrapali na szczyty swoich dywizji. Brooklyn Nets po raz pierwszy od czasów KG i Pierce’a są w tym punkcie sezonu powyżej +0.500. Pozwolili też odejść Kennethowi Fariedowi, który rolował będzie teraz dla Jamesa Hardena. Trudno w NBA o lepszy fit dla ex-gwiazdy MŚ w koszykówkę.

Do gier:

San Antonio @ Minnesota 116:113 (Aldridge 25/9 – Towns 23, Rose 23)
Memphis @ Boston 116:122 (Conley 26 – Irving 38/11a)
Miami @ Detroit 93:98 (Wade 20/8a – Griffin 32/11/9)
Brooklyn @ Orlando 117:115 (Russell 40/7a – A.Gordon 23)
Golden State @ LA Clippers 112:94 (Curry 28 – Harris 28)
New Orleans @ Portland 112:128 (Davis 27 – Lillard 24)
Cleveland @ Utah 99:115 (Zizić 15/10z – Mitchell 24)

1) Weź oglądaj Spurs. Podają sobie piłkę, egzekwują atak, grają koszykówkę, w której kiedyś zakochaliśmy się i którą sami próbujemy jeszcze grać.

LaMarcus Aldridge rzucił 25 punktów, Rudy Gay dodał 22 (plus kozacki hustle w samym clutch, gdy zanurkował po piłkę; Rudy Gay!) i Spurs, osłabieni brakiem trzeciego z trio, pokonali w Minnesocie Timberwolves młodego Saundersa 116:113.

Znów. Spurs są 16-2 w ostatnich meczach z jeziorowymi.

Dla Gregga Popovicha było to 520. wyjazdowe zwycięstwo w karierze. Zrównał się w ten sposób na szczycie historii z Patem Riley. I oczywiście, raz jeszcze, Amerykanie liczą tylko sezon regularny, jakby playoffy były jakimiś meczami bez znaczenia.

Znaczenia dla ataku Spurs wydawało się nie mieć to, że DeMar DeRozan opuścił ten mecz z powodu skręcenia lewej kostki, bo gorący Marco Belinelli dziabnął 19, a Derrick White ma od trzech tygodni potężne kłopoty ze spudłowaniem rzutu – 6/8 FG, 15 PKT.

Dla Wolves 23 punkty rzucił Karl-Anthony Towns, ale po raz kolejny w tym miesiącu miał kłopoty z faulami, więc grał tylko przez 21 minut. 23 punkty rzucił też Derrick Rose, zanim (bardzo) nie trafił trójki z Davisem Bertansem przed sobą na końcu. Wizja playoffów od Minnesoty się oddala.

2) Kyrie Irving nie musi póki co pisać książki – pisze ją przecież w mediach. I choć nawet część fanów Celtics ma już dosyć jego komentarzy, to przynajmniej cały czas produkuje na parkiecie. To go broni. Został pierwszym graczem Celtics od czasów Larry’ego Birda (1986) z back-2-back meczami na minimum 27 punktów i 11 asyst.

W piątek Kyrie 20 ze swoich 38 punktów rzucił w trzeciej kwarcie i Boston Celtics pokonali u siebie wyjątkowo gorących Memphis Grizzlies 122:116.

Irving miał też 11 asyst i siedem zbiórek, wydatnie pomagając Celtics wygrać drugi mecz z rzędu – i drugi mecz z rzędu z drużyną z czymś krwiożerczym w nazwie – po trzech kolejnych porażkach. Marcus Smart dodał 20, bo trafił sześć trójek ot tak (trafił 54% z nich w tym roku), a wracający w tym tygodniu (wreszcie) do ofensywnego groove’u Al Horford dał 18 punktów.

Celtics prowadzili 35-24 po pierwszej kwarcie, ale Grizzlies zmniejszyli do przerwy straty (62-58). Boston był +5 przed czwartą kwartą i wygrał na końcu, niełatwo ale wygrał.

Dla Grizzlies 26 dziabnął Mike Conley, 23 piękny rookie Jaren Jackson Jr., ale Grizzlies przegrali już 10 z 11 ostatnich meczów, w tym sześć z rzędu na wyjeździe.

Podobnie jak rok temu, rewelacyjny start sezonu jest już tylko wspomnieniem. W tym tygodniu Marc Gasol i Conley spotkali się z właścicielem. Nadchodzi czas na męskie decyzje.

Ja chcę Marca Gasola z bratem.

3) Blake Griffin powinien dostać jakąś małą nagrodę MVP za ten sezon, bo jeśli Blake nie gra, to nic nie gra w Detroit Pistons.

W piątek grało. Grifę miał prawie triple-double – rzucił 32 punkty, miał 11 zbiórek (wreszcie), 9 asyst – i Pistons pokonali u siebie grających w kratkę Miami Heat 98:93. Heat grali bez rozchorowanego Josha Richardsona.

Pistons prowadzili do przerwy +14, ale Heat łupnęli ich w trzeciej kwarcie 30-12. Gospodarze odwrócili jednak losy meczu w ostatniej partii. Dwyane Wade rzucił 20 punktów dla tych Heat, ale spudłował grubo za trzy w ostatnich sekundach, gdy mógł jeszcze doprowadzić do remisu. Griffin i Reggie zamrażali mecz na końcu rzutami wolnymi. Hassan spudłował za to wszystkie osiem.

Andre Drummond opuścił mecz z kontuzją nosa już w pierwszej kwarcie, po tym jak James Johnson uderzył go nie karate nogą, tylko łokciem. No ale Blake był na miejscu, i Luke Kennard – 22 punkty.

4) Trwają najlepsze tygodnie w karierze D’Angelo Russella.

Nr 2 draftu 2015, wyhandlowany z Los Angeles Lakers, żeby dobrze posłać Lonzo Ballowi (i ukraść w drafcie Kuzmę), rzucił career-high 40 punktów (16/25 FG, 8 3PTM) i Brooklyn Nets wrócili aż z 21 punktów straty w Orlando, aby wygrać 117:115.

Bo lód był w jego żyłach:

Rzuć tak, Zo.

Na 27,1 sekund przed końcem D’Angelo namalował trójkę na twarzy obrońcy i w ten sposób dał Nets pierwsze prowadzenie od 2-0. Napudłowano wolnych w końcówce tego meczu, spudłował też Evan Fournier za dwa, gdy mógł wyrównać to dla Magic.

“Robin” Russella, czyli niedoszły student Harvardu Spencer Dinwiddie 18 ze swoich 20 punktów rzucił w drugiej połowie. Nets wygrali 16 z 21 ostatnich meczów, trafili 19 z 46 trójek i nie patrz teraz, ale #DrużynaMrapu zmierza do playoffów.

Aaron Gordon rzucił 23 punkty dla Orlando, zanim uszkodził plecy w drugiej połowie i brakowało go Magic. Nikola Vucević miał 16 punktów i 17 zbiórek.

5) Wróćmy się jeszcze do Staples Center. 9 na 37 za trzy nie potwierdzi raczej, że trwają najlepsze czasy w tym sezonie tych Golden State Warriors, ale mieli wyjazdowy mecz z Clippers pod kontrolą od startu do końca.

Stephen Curry, agresywnie kryty przez Avery’ego Bradley’a, dziabnął 28 punktów. Kevin Durant coś tam trafił, coś nie. Obrona była dobra i po tym jak precyzyjny do bólu Tobias Harris rzucił 13 punktów w pierwszej kwarcie (z 28), dalej już Clippers, poza walczącym Shaiem Gilgeousem-Alexandrem – career-high 24 PKT po 1/7 FG starcie – niewiele mieli. Więc przegrali 94:112.

Cousins trafił 5 z 11 rzutów, miał 14 punktów, 6 zbiórek i 3 asysty w pierwszym swoim meczu od 26 stycznia 2018, kiedy jeszcze jako gracz New Orleans Pelicans zerwał ścięgno Achillesa w okolicach lewej kostki. Jego pierwsze punkty były wagi ciężkiej. Danilo Gallinari nie chciał ryzykować swojego zaskakująco końskiego w tym sezonie zdrowia. W końcu prowadzi tysiące drużyn fantasy na świecie do zwycięstwa.

 

Kochasz tę twarz!

Ale Gallo ostatecznie opuścił mecz przedwcześnie z bólami pleców.

Boogie wyszedł w piątce i Warriors zostali sobie ostatniej nocy pierwszym od 42 lat zespołem NBA, który wystawił w wyjściowym składzie aż pięciu All-Starów z poprzedniego sezonu. Clippers mogą o tym tylko marzyć.

6) Krwawi dalej Low-6 obrona NBA Alvina Gentry’ego.

Damian Lillard miał 22 punktów i osiem asyst w wyraźnej wygranej Portland Trail Blazers z New Orleans Pelicans 128:112.

C.J. McCollum i Jake Layman dodali po 20 punktów. Layman w zasadzie to wysadzał Rose Garden (“Moda Center” powinno być zakazane) w powietrze w drugiej kwarcie.

 

Tony Davis miał 27 punktów i po meczu kolejny rentgen (tym razem dłoń, lewa), Jrue Holiday dodał 20, Julius Randle dał 19 i pewnie wszyscy jak zwykle wyglądali znakomicie lub dobrze dla Twoich drużyn fantasy, no ale to właśnie Pelicans. Playoffy się oddalają.

Davis jest nr 1 w fantasy 9-cat, ale pomyśl jak dobry byłby, gdyby 10 kategorią były rentgeny?

7) Postawiłem, że Cleveland Cavaliers nie przegrają w Salt Lake City więcej niż 15 punktami, więc przegrali szesnastoma w 99:115 z grającymi wciąż bez rozgrywającego, za to wygrywającymi mecz za meczem Utah Jazz. Zrobiłem to zanim okazało się, że zagrają bez Tristana Thompsona, jednego z najlepszych graczy Cavs w tym sezonie… Tristan nie wyleczył dobrze kontuzjowanej lewej stopy, z której powodu opuścił większość grudnia.

Point guard Donovan Mitchell, który zapowiedział, że nie wystąpi w tym roku w konkursie wsadów, tym razem miał 24 punkty, Mitchell zaliczał przed tym meczem 31.2 PKT i 6.0 AST w poprzednich pięciu. W piątek trafił 9 z 15 rzutów. Rudy Gobert dodał 19 punktów i 15 zbiórek, i było to już 6. z rzędu zwycięstwo dla tych Jazz, a 8 w 9 ostatnich meczach. W dodatku Royce O’Neale, wychodzący teraz w piątce, dodał 16 punktów, 11 zbiórek i pięć asyst. Przypomnę tylko, że Jazz od ponad tygodnia grają bez Rubio, Neto i Exuma.

Dla Cavaliers po 15 rzucili Ante Zizić i Collin Sexton, a 14 dodał grający na drugim 10-dniowym kontrakcie Cameron Payne.

8) Przypominamy, że w sobotę o 21:30 pierwszy mecz z cyklu NBA w ABC – Thunder w Filadelfii, więc All-Starzy wszędzie i All-NBA gracze. Transmisja w Canal Plus. Nie omiń. Oprócz tego też dziewięć spotkań, m.in. Mavericks w Indianapolis, Bucks w Orlando i Lakers w Houston.

 

Poprzedni artykułKenneth Faried uzgodnił buyout z Nets, dołączy do Rockets
Następny artykułFlesz: Skała, na której stoją Thunder i jego partner świr

5 KOMENTARZE

  1. Zawsze fascynowały mnie sezony kontraktowe zazwyczaj lekko leniwych i takich meeeh graczy.
    DAngelo Russell zrobił sobie wszystkie możliwe tatuaże, wreszcie ustabilizował fryzurę i może w końcu zaczął myśleć bardziej serio o baskecie.
    A może jednak bardziej o kasie z następnego kontraktu?
    Kurczę, zawsze się na to nabieram.

    0