Zastanawiałem się czy “kryzys” to faktycznie najlepsze słowo. Clippers przecież wygrywają, a inne strony są grzeczniejsze, lub w ogóle nie wspominają. Sam zresztą dopiero co kilka godzin temu niemal założyłem się, że to ostatni sezon Gortata w lidze. Więc może to nie kryzys, tylko klimat nie ten.
A może to fakt, że gra w nowej drużynie, te przez lata pewne 25 minut grania nie jest już takie pewne i to się wszystko razem na siebie nakłada. Może więc nie kryzys, tylko dołek. Na pewno za to w piątek rozegranych zostało 7 meczów w naszej ulubionej lidze na N.
LA Clippers @ Houston 133:113 (Harrell 30 – Anthony 24)
Milwaukee @ Minnesota 125:95 (Ilyasova 16 – Towns 16)
Golden State @ New York 128:100 (Durant 41 – Hardaway Jr. 24)
Brooklyn @ New Orleans 115:117 (Russell 24 – Holiday 26)
Dallas @ Toronto 107:116 (Doncić 22 – Leonard 21)
Chicago @ Charlotte 106:135 (LaVine 20 – Walker 30)
Washington @ Sacramento 112:116 (Wall 26/8a – Bjelica 26/12z)
1) Rok temu przy wymianie Chrisa Paula z Clippers do Houston Montrezl Harrell był tylko przystawką. Ludzie więcej mówili o Samie Dekkerze. Poważnie. Harrell pokazał Darylowi Morey’owi gdzie raki zimują i rzucił career-high 30 punktów w wyjazdowym zwycięstwie The Clips 133:113.
Clippers są już w tym sezonie 2-0 z Rockets, którzy w piątek grali po raz pierwszy bez kontuzjowanego Jamesa Hardena. Kierownik drużyny miał pełne ręce roboty, bo raz po raz z koszulek graczy Rockets odklejały się numery i logo. Heezy opuścił jeden mecz, Chris Paul dwa, Clint Capela boryka się z obolałą stopą, a tymczasem Rockets są już 1-4.
Carmelo Anthony wyszedł w pierwszej piątce, i w swoim stylu rzucił 24 punkty i poprowadził drużynę do porażki. Słabo w powrocie po niezasłużonej dwumeczowej absencji zagrał CP3, który zdobył tylko 12 punktów i miał osiem asyst.
Marcin Gortat nie zdobył punktów w obu ostatnich meczach. 28 minut, 0/5 z gry. “Ale wiesz, gra Marcina to nie tylko punkty”, kilka godzin temu słusznie zauważył kolega, który ma już trzy numery na nową płytę. Po pięciu meczach Gortat ma tylko jeden blok, nie ma przechwytu i znajduje się obecnie w małym dołku.
2) Koszykarskie żarty jak zwykle na północy, gdzie w reinscenizacji pełnometrażowej wersji Fargo z 1996 roku Milwaukee Bucks od pierwszej sekundy biegali po boisku, śmiejąc się do łez z koszykarzy Minnesoty Timberwolves.
Między salwami szydery Bucks zdobywali punkty i nie pozwalali tych punktów zdobywać gospodarzom w żwawym, acz jednostronnym 125:95.
5-0 to najlepszy początek sezonu Bucks od czasu, gdy Kareem i Big O wyszli z bloków 7-0, a polska piłka nożna dopiero miała stać się światową potęgą.
Giannis Antetokounmpo grał tylko przez 23 minuty i rzucił 15 punktów, Ersan Ilyasova i Khris Middleton dodali po 16. Najwięcej dla Timbos, także 16, dziabnął Karl-Anthony Towns. Pochorowany Jimmy Butler, który miał opuścić ten mecz, miał całe cztery.
Do przerwy KAT miał 2 punkty. Internet spłonął, ale natychmiast odrodził się na nowo. Ta nasza najcenniejsza z roślin.
3) Przez trzy kwarty Golden State Warriors bawili się z New York Knicks w kotka i myszkę, w czwartej odjechali 128:100.
Kevin “The only thing I’m thinking about is money” Durant oficjalnie jeszcze nie gra w Nowym Jorku, ale kiedy gra, pije Dos Equis i rzuca 25 ze swoich 41 punktów w czwartej kwarcie.
Warriors trafili 19 z 26 rzutów w ostatniej części meczu, i jak KD już spudłował, to piłka odbijała się od obręczy, spadała pod nogi Stephena Curry’ego i ten trafiał (za trzy, oczywiście).
Curry tym razem rzucił tylko 29 punktów, trafił sześć trójek i w każdym meczu dotychczas trafiał minimum pięć.
Durant trafił 17 z 24 rzutów dla Warriors i Twojej drużyny fantasy. Dla Knickerbockers 24 punkty zdobył Tim Hardaway Junior, i dla Ciebie, jeśli wciąż jeszcze siedzisz na draftowaniu jednowymiarowych strzelców w piątej rundzie, ale nowy zespół Davida Fizdale’a nie wygrał meczu od drugiego dnia sezonu, przegrywając za to kolejnych pięć.
DeMarcus Cousins został przez sędziów wyrzucony z tego meczu, przysięgam.
4) Bez porażki dotychczas jest pięć drużyn: my teraz, Bucks, Pistons, Toronto Raptors, o których zaraz i New Orleans Pelicans, o których teraz.
Bird!
117:115 dla Pelicans u siebie przeciwko Brooklyn Nets.
Dopiero pull-up jumper Jrue Holiday’a z okolicy linii rzutów wolnych rozstrzygnął o sprawie. Następnie Anthony Davis ukradł wznowienie Nets z autu, a Pelicans strzelecką duszę drużynie Kennetha Neila Atkinsona. Przez 109 ostatnich sekund tego frenetycznego pojedynku było 9-0 dla gospodarzy.
Rzut Holiday’a na jakieś dwie sekundy przed końcem dał Pelicans prowadzenie jednym punktem, ale Ed Davis (Ed Davis?) dostał dacha i Jrue doprawił na +2. Joe Harris zaraz podał sam do siebie.
Swój najlepszy mecz w tym sezonie dla Nets zagrał D’Angelo Russell, który trafił sześć trójek w drodze do 24 punktów. DAR popełnił jednak kluczową stratę na 7 sekund przed końcem, gdy podanie do Carisa LeVerta zamienił na podanie w aut, które zaraz zobaczysz.
Chytry zespół Alvina Gentry’ego nie patyczkował się, nie wziął time-outu i Jrue zamieszał, i zaraz pyknął z pięciu metrów.
Anthony Davis nie rzucił 36 punktów, nie miał tym razem też 22 zbiórek, 18 asyst czy 9 przechwytów. Miał trochę tego wszystkiego, ale nie aż tyle. Może być bez lodu, nic nie szkodzi.
5) W Kanadzie krótka piłka, 117:106 dla Raptors przeciwko Dallas Mavericks. 20 punktów i 12 asyst Kyle’a Lowry’ego, 21 punktów Kawhi’a Leonarda i 6-0 na starcie tego sezonu najlepszej drużyny w NBA.
17 punktów dodał Jonas Valanciunas, od Danny’ego Greena doszło 15, od Serge’a Ibaki 11. Dla Mavericks 18 punktów i 15 zbiórek miał DeAndre Jordan, Luka Doncić 22 punkty i Wesley Matthews 21.
6) W Charlotte za to blowout. Kemba Walker trafił pięć kolejnych trójek i zdobył 30 punktów w łatwym zwycięstwie Charlotte Hornets 135:106 z Chicago Bulls chyba już Koszykówki.
Kemba trafił 11 z 18 rzutów, miał siedem asyst i sześć zbiórek. Tylko Curry trafił dotychczas w tym sezonie więcej razy za trzy, niż 29 razy Kemby. Tony Parker przypomniał o sobie wszystkim, którzy postawili na nim krzyżyk i miał 18 punktów, plus 8 asyst w legendarnym występie z ławki, świry.
Bulls wygrali jak na razie w tym sezonie tylko jeden mecz – z Charlotte. Nigdy już nie wygrają drugiego.
7) Potęga światowej koszykówki, czyli osiemnastokrotni mistrzowie NBA John Wall i Bradley Beal (i John Wall) pokazali swoją skromność, ustępując miejsca romantycznie prącym w tym sezonie do przodu Sacramento Kings.
Kings wygrali 116:112, bo nie wiedzą jeszcze, że od dziś aż do jedenastego dnia stycznia wygrają tylko sześć meczów.
Buddy Hield rzucił 22 punkty, w tym trafił trzy rzuty wolne, mrożąc Wizards w ostatnich 20 sekundach, ale jednocześnie nie zdając sobie sprawy, że porażka była altruistycznym planem The Zards na ten wieczór.
Nemanji Bjelicy pozwolono rzucić 24 punkty i zebrać 12 piłek, Willie’emu osiągnąć 17/11, ale już De’Aaronowi Foxowi przeszkodzono w dobiciu do double-double, więc skończył na 17 punktach i 9 podpowiedziach. Ten brak dziesiątej asysty lidera Kings był w zasadzie jedyną rzeczą, którą można po tym meczu zarzucić filantropom z Waszyngtonu.
Wizards prowadzili sześcioma punktami na starcie czwartej kwarty, no ale oczywiście popełnili trzy zaplanowane wcześniej straty w ostatnich 24 sekundach meczu. Był to niebywały spektakl trzymający kibiców Kings do końca w atmosferze suspensu. Skończył się kilkuminutową owacją na stojąco od fanów Sacramento, gdy trener Scott Brooks desygnował Jeffa Greena do wznawiania piłki z autu. W tym miejscu Wizards zdradzili się. Kobiety płakały, a dzieci wesoło podrygiwały na ich rękach, wypatrując swoich idoli.
Porażka porażką, ale Wizards tylko potwierdzili dlaczego kibice koszykówki na całym świecie kochają ich, a imię “Kelly” było najpopularniejszym w 2018 roku.
W poniedziałek Raptors-Bucks.
Boogi juz “punktuje” dla GSW
Na razie jeszcze dachy ale czego trzeba wiecej do mistrzostwa?
Ogień z monitora, jak to czytam, czysty ogień!
“Carmelo Anthony wyszedł w pierwszej piątce, i w swoim stylu rzucił 24 punkty i poprowadził drużynę do porażki.” Maciek celnie jak zawsze ?
Fragment o wizards made my day. ??? Mogę wracać do Red dead redemption ???
Jest TAK dobre jak się mówi? Bo jeszcze nie kupiłem, ale kusi bardzo :D
Jest dobre, a jeszcze na dobre się nie rozkręciło. Dopiero 9% fabuly
https://www.youtube.com/watch?v=aFsraAyO-kw&t=0s
Mnie też kusi, żeby w końcu zainwestować w konsolę ? szczególnie, że teraz leżę głównie a gra hicior. A jak już koledzy od NBA nawet tu wspominają Red Dead Redemption to tym bardziej coś jest na rzeczy :)
Już jedynka była świetna, więc też polecam jbc.
To będą z tego Foxa ludzie czy pójdzie na futro? Bo ja wciąż się wacham jak kobieta w drogerii! :)
Szydera z Wizards – miód na moje oczy <3
Washington Altruists – podpisujemy ogórów, których nikt nie chce, roztrwaniamy przewagi, przepłacamy zadaniowców.Gortata to pewnie świerzbią łapy żeby już coś napisać na temat Walla i gry Wiz ale póki co siedzi cicho bo sam gra najsłabszy sezon w karierze.
A Durant to powinien omijać Knicks szerokim łukiem, w tej drużynie jest może z 3-4 wartych cokolwiek koszykarzy i Fizdale czy ktokolwiek inny cudów tam nie uczyni.
“Chytry zespół Alvina Gentry’ego nie patyczkował się, nie wziął time-outu i Jrue zamieszał, i zaraz pyknął z pięciu metrów.” Nie wziął, bo nie miał ;)
Maciej wciąż na piątkowej bani ?? Lubię to: