Dniówka: David Fizdale trenerem Knicks. Mecze numer 3 na Zachodzie

4
fot. youtube.com
fot. youtube.com

Toronto Raptors i Philadelphia 76ers byli faworytami swoich serii przed startem drugiej rundy, ale po dwóch meczach przegrywają 0-2. Raptors znaleźli się w głębokiej dupie. Sixers jeszcze ratuje to, że teraz wracają do swojej hali. Póki co, jedynymi faworytami, którzy nie przegrali są Golden State Warriors, bo Houston Rockets także stracili już przewagę własnego parkietu. Jest ciekawie.

LeBron James znowu przypomina o swojej dominacji na Wschodzie, Warriors zaczynają ponownie straszyć mając już wszystkie swoje gwiazdy w grze, ale też historią pierwszych meczów półfinałów konferencji jest fantastyczna praca trenerska. Brad Stevens i Quin Snyder świetnie prowadzą swoje drużyny, które grają znacznie lepiej niż można by oczekiwać, czym udowodniają, że w tej lidze gwiazd talent zawodników to nie wszystko. Wybitny trener także może zrobić ogromną różnicę. I to dobre przypomnienie dla drużyn poszukujących obecnie nowego coacha, jak ważne dla ich przyszłości jest zatrudnienie na tym stanowisku odpowiedniej osoby.

Rok temu jedną z gwiazd pierwszej rundy był trener David Fizdale, który zrobił furorę pomeczową tyradą, krytykując sędziów za brak szacunku dla swoich zawodników i wskazując ogromną różnicę w liczbie rzutów wolnych obu drużyn. Miało to miejsce po drugim meczu serii z San Antonio Spurs, kiedy Memphis Grizzlies ponownie oberwali blowoutem. Wydawało się, że Spurs przejdą się po nich, szybko kończąc tę rywalizację, ale Fizdale’owi udało się zmotywować zespół, który ruszył do walki i odpowiedzieli wygrywając dwa razy w Memphis.

Wydawało się też, że tym występem w playoffach Fizdale tylko umocnił swoją wartość, potwierdzając, że Grizzlies udało się znaleźć świetnego coacha. To był jego pierwszy rok pracy w Memphis i już udało mu się sporo osiągnąć, przestawiając zespół na nowoczesne granie. Ale nie dotrwał nawet do połowy kolejnych rozgrywek. Seria porażek, konflikt z Marcem Gasolem i już po 19 meczach został zwolniony.

Grizzlies wolą JB Bickerstaffa, ale to szybkie rozstanie z drużyną nie wpłynęło negatywnie na notowania Fizdale’a, który pozostał bardzo cenionym fachowcem. Ma ogromne doświadczenie, przede wszystkim pracy w Miami Heat, z którymi zdobywał mistrzostwa jako asystent Erika Spoelstry, sprawdził się jako head coacha, a poza nieporozumieniem z Gasolem nie ma innych historii konfliktów z gwiazdami. LeBron James i Dwyane Wade bardzo go chwalą i pokazali swoje wsparcie, w reakcji na jego zwolnienie.

Dlatego teraz Fizdale był jednym z najgorętszych nazwisk na rynku trenerskim. Rozmawiali z nim New York Knicks, Phoenix Suns, Atlanta Hawks, Orlando Magic i Charlotte Hornets. Suns byli już gotowi go zatrudnić, ale odmówił, ponieważ chciał dostać pracę w Nowym Jorku i to mu się udało. Knicks sprawdzili 11 kandydatów i ostatecznie zdecydowali, że to właśnie Fizdale będzie dla nich najlepszym trenerem.

Potrafi rozwijać młodzież, dlatego wydaje się dobrze pasować do tych Knicks. Przekonał też Gasola do wyjścia na obwód, dlatego będzie wiedział jak wykorzystać ogromne możliwości Kristapsa Porzingisa. Natomiast mając doświadczenie z Big3 w Miami, wie dobrze co znaczy presja otoczenia i praca przy nieustannym zainteresowaniu mediów.

Kluczowe będzie zbudowanie dobrej relacji między trenerem i młodym gwiazdorem Knicks. Fizdale już wcześniej mówił, że wyciągnął wnioski z tego co nie udało się w Memphis, więc teraz powinien lepiej to rozegrać z Porzingisem. Natomiast KP nie miał najlepszych relacji z Jeffem Hornacekiem, więc też powinna być to dla niego pozytywna odmiana. Fizdale już planuje wyjazd na Łotwę, żeby się z nim spotkać.

Wydaje się, żę Knicks stawiają na dobrego trenera i kogoś, kto jest w stanie w ciągu najbliższych lat zbudować silną drużynę. Miejmy tylko nadzieję, że władze drużyny nie będą mu w tym przeszkadzać i zapewnią dobry skład. Teraz zaczyna się niezwykle ważny okres dla Knicks, ponieważ jak tylko Porzingis się wyleczy, w sezonie 2019/20 powinni być już czołową drużyną Wschodu. Muszą wykorzystać fakt, że mają tak wielki talent i stworzyć wokół niego wygrywający zespół, żeby zaraz historią nie stało się to, że KP myśli o odejściu, ponieważ ma dość ciągłych porażek.

Warto też zwrócić uwagę, że stawiąc na Fizdale’a Knicks zrezygnowali z Mike’a Budenholzera, który ma na swoim koncie więcej sukcesów w roli head coacha. On też wycofał się ze starań o posadę w Phoenix, ponieważ bardzo zależało mu na pracy w Nowym Jorku. Ostatecznie przegrał tę rywalizację. Można być jednak niemal pewnym, że w przyszłym roku zobaczymy go na ławce którejś z drużyn. Bud jest za dobry, żeby pozostać bez pracy. Bucks powinni skorzystać z okazji, że nadal jest do wzięcia i jak najszybciej się do niego odezwać.

Będąc w temacie trenerskiej karuzeli trzeba jeszcze wspomnieć o nadal niewyjaśnionej sytuacji w Detroit. Tom Gores zgodnie z zapowiedziami spotkał się ze Stanem Van Gundy’m, żeby omówić przyszłość drużyny i tak dyskusją już od dwóch tygodni. Gores chce zatrzymać SVG na ławce, ale – też zgodnie z przewiewniami – chciałby dokonać zmian w managemencie. Nie wiadomo czy to miałoby oznaczać odebranie Van Gundy’emu tytułu prezydenta czy tylko wyminę GM’a (Jeff Bower jest w ostatnim roku kontraktu), ale na pewno SVG straciłby przynajmniej część swojej władzy. Według doniesień Adriana Wojnarowskiego, Stanowi nie podoba się ten pomysł, dlatego negocjacje trwają. Można jednak przypuszczać, że skoro to już tak się przeciąga, Van Gundy raczej pozostanie trenerem, bo Pistons nie będą chcieli rozpocząć poszukiwań nowego coacha, gdy wszyscy najlepsi kandydaci znikną już z rynku. Pytanie tylko jak mocną pozycję w drużynie utrzyma SVG.


Golden State @ New Orleans (2-0) 2:00

Dwie porażki na wyjeździe to jeszcze nie jest tragedia, ale teraz Pelicans przenoszą się do własnej hali i mają przed sobą mecz, który muszą wygrać, jeśli chcą zrobić serię i jeszcze na nieco dłużej pozostać w grze. W Game 2 pokazali, że są w stanie podjąć walkę z Warriors i jeszcze na niespełna osiem minut przed końcem mieli tylko punkt straty. Ich pierwsza piątka przez 27 minut była +8. Dlatego mogą mieć nadzieję, że przy wsparciu kibiców uda im się jeszcze lepiej zagrać i pokonać rywali. Ale w tym poprzednim meczu przekonali się też jak zmarnowali swoją szasnę w Game 1, nie wykorzystując braku Stephena Curry’ego. On jak zwykle wrócił w ogniu i w 27 minut z nim na parkiecie gospodarze byli +26, przegrywając resztę czasu -21. Steve Kerr już zapowiedział, że dzisiaj Steph wraca do pierwszej piątki.

Po tym poprzednim meczu Alvin Gentry powinien zrobić coś w stylu Fizdale’a Take That for Data, ponieważ podobnie jak rok temu w serii Spurs-Grizzlies, także w tym pojedynku mamy ogromną dysproporcję rzutów wolnych. W Game 2 Pelicans bardzo często dostawali się pod kosz, zdobywając w paint 66 punktów, ale mimo że w tłoku podkoszowym teoretycznie łatwiej o kontakt i złapanie faulu, zawodnicy gości tylko 9 razy stawali na linii. Anthony Davis i Jrue Holiday oddali łącznie 48 rzutów z gry i ani jednego rzutu wolnego. Pierwszy raz odkąd grają razem zdarzyło się coś takiego. AD w tym sezonie tylko raz zakończył mecz bez rzutu wolnego, kiedy z powodu kontuzji opuścił parkiet już po pierwszych pięciu minutach. Po dwóch meczach jest 59-20 w oddanych rzutach wolnych dla Warriors.

Houston @ Utah (1-1) 4:30

W ekipie z Houston nikt nie panikuje, bo jeszcze nie ma do tego powodu, ale biorąc pod uwagę playoffowe historie ich gwiazdorów, zaraz może zrobić się nerwowo, jeśli przegrają w Salt Lake City. Dlatego szybko muszą znaleźć sposób na obronę Jazz i przypomnieć o swojej sile, bo przegrali już pięć z ostatnich sześciu kwart w tej serii.

Wczorajszy fatalny mecz Bena Simmonsa jeszcze bardziej uwidocznił jak niesamowite rzeczy robi Donovan Mitchell, który od początku playoffów utrzymuje wysoką formę i w 8 meczach jeszcze nie zdarzył mu się słaby występ. Game 2 w Houston był nieco słabszy, bo po raz pierwszy nie rzucił 20 punktów, ale zdobył ich 17, a przede wszystkim przejął rolę kreatora pod nieobecność Ricky’ego Rubio zaliczając 11 asyst. Natomiast kiedy on nie mógł się wstrzelić, Joe Ingles zrobił się gorący, jak zwykle bezwzględnie wykorzystując wolne miejsce zostawiane mu przez obronę. Rockets muszą bardziej się postarać, żeby nie pozwolić mu się rozstrzelać, bo dotychczas kontestowali tylko 5 z jego 24 rzutów (jest 15/19 w uncontested), a wszystkie jego 12 prób zza łuku były open/wide open (trafił 8, z czego 7 w Game 2).

Ignles bardzo dobrze spisywał się także w obronie zatrzymując rywali (głównie pilnował Trevora Arizę i Erica Gordona) na 3/11 z gry. Ale największą gwiazdą defensywnych statystyk z tego poprzedniego meczu był Dante Exum, który w 22 posiadaniach pilnował Jamesa Hardena i zatrzymał go na 0/7 z gry. Rezerwowi Jazz zrobili ogromną różnicę, bo też Jae Crowder miał kolejny bardzo dobry występ, a Alec Burks stał się odkryciem ostatnich meczów.

Burks miał dobry okres na przełomie listopada i grudnia, kiedy w 8 meczach zdobywał średnio 19.3 punktów. Można było mieć wtedy nadzieję, żę po trzech poprzednich latach zdominowanych przez kontuzje, wreszcie wraca do wysokiej formy, ale ta jego dobra dyspozycja nie trwała długo. Z czasem zaczął grać coraz mniej, a od marca był już poza rotacją i w pierwszych pięciu meczach przeciwko Thunder spędził na boisku w sumie tylko 5 minut. Ale kiedy Rubio doznał kontuzji, Sndyer sięgnął po Burksa i przydał się on w Game 6 rzucając 11 punktów. W serii z Rockets zanotował dotychczas 23 punkty, 10 zbiórek i 9 asyst w 40 minut. Łącznie w tych ostatnich trzech meczach jest +18.

Przy tak dobrej grze zmienników Jazz, także Rockets przydało by się większe wsparcie z ławki, ale na razie nie mogą na to liczyć. Eric Gordon od początku playoffów nie może się wstrzelić (31% z gry i 31% za trzy) i po dwóch meczach tej serii jest 6/22 z gry. Wracający po kontuzji Luc Mbah a Moute zanotował 2/9, a Ryan Anderson jeszcze nie zdobył żadnego punktu w 16 minut.

Poprzedni artykułMiędzy Rondem a Palmą (621): Szuruburu
Następny artykułWake-Up: Pelicans pewnie pokonali Warriors. Rockets rozjechali Jazz

4 KOMENTARZE