Fantasy 6G – Koniec! (ligi 6G)

15

nice-6100

*Na zdjęciu na pierwszym planie dziewczyna Erica Morelanda, mająca 840 tys. obserwujących na Instagramie… z jakimś typem. Na drugim planie, mający 42 tys. obserwujących na Instagramie Eric Moreland. Ciekawe czy wie.

Ile razy w ostatnim tygodniu budziłeś się i jedną z pierwszych myśli była ta, żeby sprawdzić jak poszło Twoim graczom dzisiaj… po czym orientowałeś się, że teraz to już tylko te nudne Playoffy?

Z doświadczenia wiem, że zdarza się to częściej ludziom, którzy przegrają swój sezon po zaciętej końcówce.

822.

Tyle spotkań maksymalnie mogli rozegrać Twoi gracze w lidze fantasy.

00,001%

To różnica w procencie osobistych, który zadecydował o 5. miejscu w mojej lidze Blue.

Rozgrywasz masę spotkań, Twoi gracze zbierają dziesiątki tysięcy różnych statystyk, a na koniec przegrywasz o jedną setną procenta walkę o 5. premiowane awansem miejsce w swojej lidze… ALE, nagle w derbach Los Angeles o nic, na 3:33 przed końcem, Ivica Zubac fauluje Bobana Marjanovica (którego masz w swoim składzie fantasy), który idzie rzucać osobiste. Zamykasz oczy, bo ponad 80% strzelec z osobistych, jakim jest Boban, w tym meczu do tej pory na linii jest 0/3. Wykonuje 3 kozły… rzuca. Wpadło. Czyściutko. Patrzysz na Live Standings na Y! – przegrywasz 5. miejsce już tylko o 5 tysięcznych na FT. Któryś trener-debil bierze timeout, żebyś przez 2 min mógł dostawać zawału patrząc na hajlajty z życiowego wieczoru Garego Paytona Jr. Koniec przerwy, Boban wraca na drugi osobisty. 3 kozły. Rzuca. Krótko! Serce staje. Pierwsza obręcz. Serce rusza. Tylna obręcz. Serce staje. Wpadło. Serce rusza. Twój niemy krzyk rozdziera Ci gardło ale boisz się obudzić dziecko. Prowadzisz w wyścigu o piąte miejsce o jedną tysięczną procenta na FT. Przez resztę meczu błagasz wszechświat, żeby już nikt nigdy w NBA nie rzucał osobistych, bo jedna próba Twoich ludzi więcej, jedno trafienie gracza należącego do typa z którym walczysz na FT i jesteś udupinony… Koniec! Skaczesz po łóżku, nie wiesz czy jeszcze dzisiaj zaśniesz.

Dobre emocje?

To podbijmy stawkę.

Do 4. miejsca w naszej lidze brakowało mi dwóch zbiórek i 3 pudeł Anthonego Davisa z linii mniej (trafił ledwie 6/12).

Do 3. miejsca brakowało mi 3 zbiórek, 3 pudeł Davisa z linii mniej i 3 jego trafień z gry więcej (poszedł zaledwie w 8/18 tego dnia).

W punktach wyprzedziłem jednego z bezpośrednich rywali o miejsce w piątce o 8 pkt (30pkt Harta by nie wystarczyło, ale na szczęście w końcówce Rivers spuścił ze smyczy Bobana) i do drugiego z nich zabrakło mi raptem 24.

Wojtek, który, milimetry za mną, skończył na 6. miejscu, zrobił genialny pickup gównogracza Morelanda na ostatni dzień. Gównogracz Moreland musi mnie nienawidzić tak jak ja jego, gdyż nie dość, że cały sezon sabotował grę moich Pistons, to jeszcze w fantasy dla mojego bezpośredniego rywala, out-of-nowhere zrobił klasyczne Freak Game: 16-17-4-4-4 przy 8/12 z gry. Dzięki temu Wojtek o 1 steal wyprzedził gracza, którego raczej nie miał prawa wyprzedzić i zabrakło mu raptem 1 bloku do wyprzedzenia kolejnego.
Ostatecznie przegrał ze mną o pół punkta. Gdyby Donovan Mitchell trafił więcej niż 1 trójkę na 8 w swoim ostatnim meczu sezonu, Wojtek by mnie dogonił.

Ostatecznie kwestia awansu z naszej ligi rozstrzygnęła się de facto rzutem monetą.

1 blok, 1 trójka, jeden oddany lub jeden trafiony osobisty więcej zamieniały tu nas miejscami. Kilka punktów, zbiórek, steali, strat wywracały kolejność na miejscach 3-7 do góry nogami.

A nie wspomniałem tu jeszcze o Wojowniczych Truskawkach, które czaiły się za naszymi plecami i gdyby tylko doczytały mój poprzedni tekst z darmowymi slotami, to ostatniego dnia miałyby Paula George’a i mogły przeskoczyć w tabeli nas obu.

To są kurwa emocje, a nie jakieś Minnesoty z Denver.

W nocy ze środy na czwartek wstawałem 5 razy.

O 1:53 sprawdzić swój skład w kilku ligach.

O 2:55 nadgonić Wolves z Nuggets i obejrzeć ten mecz live w końcówce.

O 5:30, 6:00, 6:30, bez budzika, sprawdzić co się dzieje w lidze Szóstego Gracza.

Za to kocham fantasy. Za emocje budzące ze snu, za godziny analiz w ostatnich dniach, prowadzące do nie zrobienia ostatecznie żadnych zmian w składzie… za… ech, jestem trochę nerdem.

I wiesz co? Te bliskie końcówki, wygrane czy przegrane to absolutne creme-de-la-creme tej zabawy.

W tym sezonie wygrałem dość spokojnie 3 ligi fantasy, ale moją ulubioną, tą którą prawdopodobnie jako jedyną mocno zapamiętam, była liga 6G, gdzie ostatniego dnia miałem mokrą pieluchę sprawdzając wyniki rywalizacji nie o wygraną, a o zasrane piąte miejsce dające awans wyżej.

Mam nadzieję, że też się dobrze bawiliście w swoich ligach, pora sprawdzić co się wydarzyło w tych pod naszym patronatem.

Liga Blue

Ligę wygrali dość dominująco Radom Lumberjacks, którzy od listopada nie wysłali ani jednej oferty wymiany, tak dobry skład udało im się skleić na początku sezonu. W ostatnich dniach tak odjechali drugiej Lobotomii, że finał sezonu był tylko formalnością. Gratulacje!

Lobotomia była druga, ale też poza zasięgiem reszty… Goozman w trakcie wlewania we mnie procentów w trakcie weekendu gwiazd przyznał się, że leci trochę sezon na autopilocie, byle awansować. Strach się bać, co będzie jak się przyłoży. Wielkie brawa!

Te dwa teamy były faworytami od października aż do końca sezonu. Źródłem prawdziwych emocji była rywalizacja 3-7 między Qsinem, RKS Podbeskidzie, moimi GLV, Wojt_ASR i Wojowniczymi Truskawkami. Te drużyny skończyły właśnie w tej kolejności, było o tym wyżej.

Top 10 zostało domknięte przez Lobopę, Grasshoppers i Dragon Ballerz, tylko Ci ostatni byli lekko zagrożeni ostatniego dnia, ale dość spokojnie dowieźli ostatnie dające awans miejsce.

Warto też zauważyć, że w naszej lidze niemal wszyscy grali do samego końca i tylko dwie drużyny zagrały mniej niż 800 spotkań, a tylko jedna nie dograła więcej niż 50 meczy (Zuko z 766 czyli i tak nie tak źle).

Liga Orange

Drugi najwyższy poziom ligi wśród lig Szóstego Gracza.

Tu było dużo spokojniej niż w lidze Blue. Przed ostatnim dniem Dziki Wschód Mentora był już po prostu pewien zwycięstwa. Co prawda na kilka dni do końca Fundamentals doszli go bodajże na jeden punkt ale w końcówce zadecydowała olbrzymia przewaga Wschodu w niedogranych spotkaniach. Ostatecznie, zwycięzca mógł sobie pozwolić na rozegranie raptem 810 z 822 możliwych gier.

Właściwie od czasu kiedy pisałem o tej lidze pod koniec lutego, nic się nie zmieniło. Top5 pozostało w niezmienionym kształcie, tylko z przetasowaniami wewnętrznymi: Dziki Wschód, Fundamentals, Swarley, Poważne Żuki i Team B. Czołową piątkę do ostatniej chwili podgryzał Żar Tropików, ale ostatecznie zabrakło mu 1 asysty, 2 steali i 9 bloków do dołączenia do czołówki… Te asysty i steale powinien był mu zapewnić wystawiony ostatniego dnia skład, ale Giannis i Simmons złożyli sie na raptem 10 as i 0 stl. Warto też nadmienić, że gdyby Żar uciułał 30 asyst więcej (to naprawdę niedużo, kwestia jednego dobrego pickupu z FA w ostatnich 2 tygodniach), to by się do Top5 pewnie dostał… Emocje!

Top10 w lidze domykają dość pewnie Okrutni Siepacze Zła, a także rzutem na taśmę MSB, Torquemada i Berdjusza, tym samym minimalnie wypychając z czołowej dziesiątki God of Thunder. Tu był bardzo ciasny wyścig, bo zarówno 10. Berdjusza jak i 11. God of Thunder zagrali po tylko 819 spotkań, czyli uciekły im po 3 mecze. Tymczasem różnica między nimi wyniosła raptem 0,5 pkt. Wyścig był skrajnie bliski, God of Thunder do zdobycia punktu więcej (dającego awans) zabrakło raptem 00,03% na FG co oznacza  3 trafione rzuty więcej LUB 1 steal LUB 10 asyst. Ewentualnie około 6 trafionych osobistych więcej do aż 3 punktów i pełnego bezpieczeństwa wśród awansujących drużyn. Bardzo, bardzo bliski wyścig. Gratulacje dla wygranych, wyrazy współczucia dla Boga Piorunów. Na pocieszenie zostaje mu latający młotek, jedno oko i dziedzictwo Asgardu, przynajmniej dopóki nie dowiemy się co z Asgardem zrobił Thanos. Powinno wystarczyć.

W tej lidze 6 drużyn nie dało rady rozegrać 800 spotkań, z czego dwie ewidentnie odpuściły w pewnym momencie rywalizację: Śledzie zagrały tylko 730 spotkań, a Przemo 692.

Liga Red

W tej lidze zwycięzca, Cwane Łosie, był znany już od dawna… już w lutym było widać, że powinien niezagrożony dojechać z jedynką do mety. W czołowej czwórce znaleźli się także niezagrożeni Niepełnosprytni, Marcin Pszczółkowski i MichWitczak. Ciekawsze rzeczy działy się na 5. miejscu.

Bobcats12 utrzymywali się na 5. miejscu przez całą końcówkę sezonu, jednak przed ostatnią nocą prowadzili o zaledwie pół punkta nad Only Defense. Ostatecznie pojedynek się rozstrzygnął dla nich bardzo szczęśliwie. Rzutem na taśmę dogonili niedogrywający spotkań Zepter Team w trójkach, przegonili o dosłownie jedną zbiórkę Radio Rogal, dogonili w stealach Cwane Łosie i przegonili w blokach Love&passion (o 2 bloki…). Jednocześnie Only Defense miało pecha, zaliczając przegrane tiebreakery zarówno na FG jak i na FT. Jak widać walki o piąte miejsca były w naszych ligach najciekawsze, ponieważ patrząc na ilość zmiennych w tym pojedynku, tu także zdecydował właściwie rzut monetą.

Dziesiątkę domknęli tu Black Stars, grający do końca Maciek Kwiatkowski, RadioRogal i Sylvinho.
Dużym przegranym z 11. miejsca są TimberBulls, którzy dogrywając spotkania do końca (mogli mieć 10 więcej zagranych), zwłaszcza graczami o wysokim FG, mogli mieć te kluczowe 3 pkt więcej, awansując tym samym do dziesiątki. A tak Sylvinho i Radio Rogal już właściwie przed ostatnią nocą czuli lekką ulgę.

Przypierdalałem się do tej ligi nie raz, ze względu na niską aktywność, ale ilość niedogranych spotkań w dość ewidentny spotkań wypaczyła, co najmniej lekko, wyniki końcowe w tabeli (w tym na pewno walkę o 5. miejsce.) Osiem drużyn zagrało mniej niż 800 spotkań, z czego 5 nie dograło 70 lub więcej meczy. Także ilość ruchów poszczególnych drużyn jest… raczej słaba. Raptem 3 drużyny wykonały 40 lub więcej ruchów w sezonie, gdy tymczasem w lidze Blue np. takich drużyn było 9 (idąc dalej rekordzista z Red wykonał 56 zmian w składzie, w Blue 4 drużyny zrobiły więcej niż on.)

Czepiam się tak dlatego, ponieważ jak Maciek powtarza regularnie w Palmie, samą aktywnością, zaangażowaniem i grą do końca, można się w głębokiej lidze fantasy poprawić o jakieś 3-5 pozycji w tabeli. Tymczasem tutaj to nawet nie było kwestią, ponieważ, tak naprawdę, każdy gracz, który nie miał dużych zaległości na slotach, nie powinien był tu spaść poniżej 12 miejsca. Jaskrawym przykładem tego jak dużo zmienia aktywność jest fakt, że na dolne 11 zespołów tylko 4 wykonały dwucyfrową ilość ruchów (z czego dwa raptem 11). Tymczasem w czołowej dziewiątce wszystkie zespoły wykonały 16 lub więcej zmian w składzie.

Liga Black

Jedyna liga, w której wszystko rzeczywiście decydowało się ostatniego dnia, nawet mistrzostwo.

Zacznijmy od tego najważniejszego pojedynku, który Mathorn wygrał z Łukaszem o raptem 0,5pkt. Klasyk klasyków fantasy, mistrzostwo na ostrzu noża. Ostatecznie zdecydowało to, że Łukasz nie dograł 4 spotkań, gdyby zrobił pełne 822 mecze, prawdopodobnie miałby punkt, dwa więcej i tym samym wygrał ligę.

Z drugiej strony Mathorn musiał odetchnąć z ulgą, bo mimo kozackiego ostatniego dnia na FG, dał tylko radę się urwać Drużynie Przeciwnej, ale do zyskania dodatkowego punktu zabrakło mu tego, żeby John Henson zamiast pudłować swój jedyny rzut z Philadelphią, to go trafił. To dałoby zwycięzcy większy margines bezpieczeństwa.

Trzeba tu też przyznać, że ostatecznie wygrała drużyna lepsza w końcówce. Czytaj, gdyby sezon potrwał kilka dni więcej to i tak by wygrała (np. u nas w lidze Blue, dłuższa liga prawdopodobnie wrzuciłaby na miejsca 4-5 Truskawki i Wojtka, a nie Podbeskidzie i mnie). O ile Łukasz miał raptem dwie oczywiste szanse na więcej punktów (3 i bloki) zamykając swój sufit na 140 pkt, tak Mathorn mógł awansować wyżej nie tylko na wspomnianym FG, jak także przegrał kolejny punkt w: osobistych o 00,1%, w trójkach o 4 trafienia i w zbiórkach o 15. Każda z tych kategorii to jeden dobry mecz, któregoś jego zawodnika. Z drugiej strony… gdyby Moreland zrobił dla niego jeden blok mniej ostatniego dnia, to na szczycie w lidze Black byłby remis.

Ze wszystkich ludzi.

Eric Moreland decydujący w kluczowych rozstrzygnięciach w ligach fantasy.

Kurwa mać.

Top 3 w tej lidze spokojnie domknął nie nękany ani z dołu ani z góry Fluber, który co ciekawe jako jedyny tutaj zagrał pełne 822 spotkania.

Niżej było ciekawiej. Niby Krzysztof i Luke od miesięcy siedzieli wygodnie w Top5 i tam też skończyli, ale ostatniego dnia musieli poważnie je zapocić, patrząc co wyprawia za nimi desperacko goniący od dawna, mój czarny koń, The Berd.

Przed ostatnią kolejką The Berd miał 115 pkt, przy 117 i 119.5 punktach ludzi przed nim i Ci ludzie mogli się w tamtym momencie pocić. Nie bez powodu. Gdyby tylko The Berd nie przeoczył instrukcji jak zyskać dodatkowe sloty i wystawił ostatniego dnia Zubaca (nie wstawił w jego miejsce nikogo), miałby na koniec 116 pkt, przy 117 pkt Krzysztofa i 117.5 Luke’a. O ile Krzysztof raczej nie był zagrożony spadnięciem ostatniego dnia poniżej granic 116 pkt, tak Luke przekroczył ją wyjątkowo szczęśliwie. Łatwo sobie wyobrazić scenariusz, w którym John Henson robi choć jeden blok dla Mathorna, a doc89 wystawia wszystkich graczy do składu (olał grę wcześniej, wystawiając pełen skład ostatniego dnia, byłby w trójkach przed Luke’iem). W takiej sytuacji, nagle mielibyśmy remis na 5. miejscu. Itd. Jeśli wydaje Ci się, że to dużo gdyby… ostatniego dnia, dnia kiedy gwiazdy grają po 20 min, a ludzie znikąd robią po 45 min i career highs we wszystkim (Eric Moreland…)… wtedy wszystko opiera się na gdyby. Nic tylko współczuć The Berd, który i tak robiąc kozacki run w drugiej połowie sezonu, solidnie wstrząsnął ligą.

Reszta w Top10 od jakiegoś czasu nie była już zagrożona ani awansem, ani wypadnięciem z dziesiątki. Mam tu na myśli Maćkowe Prosiaczki, Drużynę przeciwną, Ozee90 i BT Lipka. Ten brak emocji wynikał z koszmarnego zarządzania slotami w Starcie Lublin, który znalazł się dopiero na 11. miejscu z 5pkt stratą, ale rozgrywając wszystkie mecze, na pewno znalazłby się w Top10, a być może miałby szanse na coś więcej.

W tej lidze znowu mamy sporo niedogranych spotkań – 8 drużyn poniżej 800 spotkań, ale dwóch leaverów w osobach Orła i doc89 bez wątpienia wypaczyło rezultaty końcowej rywalizacji (doc89 swoim niedograniem spotkań miał bezpośredni wpływ na kluczowe rozstrzygnięcia w top5). Te dwie drużyny łącznie zagrały 1257 spotkań na 1644 możliwe (raptem 75% spotkań). To leaverzy są najgorszą plagą tej gry niestety, spróbujemy ich uniknąć w przyszłym sezonie.

PRZEKROJEM PRZEZ LIGI:

  1. Komisarze wstydu nie przynieśli, choć żaden z nas nie wygrał ligi.

Najlepsi byli The Fundamentals Maćka Rabiniaka (@Yuuzek na Twitterze) z 2. miejscem w lidze Orange.

Na drugim miejscu w tej korespondencyjnej rywalizacji uplasowali się moi pechowi GLV z fartownym 5. miejscem w lidze Blue.

Trzecie miejsce zajęli ex aequo Maciek Kwiatkowski i Adam Szczepański, obaj na 8. miejscach w swoich ligach.

Warto wspomnieć jeszcze oczywiście o Znykającym, który w ostatniej kolejce dostał, jakże triumfalne, triple-double od stashowanego cały sezon Fultza, czym udowodnił mi błąd w krytyce wybrania Markelle we wczesnej rundzie… (choć biję się tu w pierś, gdyby nie Archiwum X związane z jego barkiem w tym sezonie, Fultz mógł okazać się top75 graczem fantasy już w swoim pierwszym sezonie, jest cudowny). Znyk zajął w lidze Red 15 miejsce, wynikające głównie z, ech ech ech, niedogranych spotkań.

  1. Główny problem w naszych ligach:

Przycisk Start Active / aplikacja mobilna – algorytm Yahoo przy klikaniu „Start Active” zupełnie nie bierze pod uwagę gospodarowania slotami – stąd się biorą te wszystkie monstrualne dysproporcje w wykorzystaniu miejsc w składzie na koniec sezonu (jedna pozycja na maksie, druga z -20). Warto też czasem włączyć fantasy na komputerze, sprawdzić obłożenie slotów itd. – apka tego nie oferuje, to druga przyczyna zaburzonego zarządzania slotami.

Co do slotów – tylko 13 drużyn z 80 zagrało 821 lub 822 spotkania, wykorzystując możliwość rozegrania ponad-normalnej ilości spotkań. Jak to zrobić w przyszłym sezonie? Polecam ten tekst, końcówkę, dla niecierpliwych.

  1. Aktywność / zagrane spotkania.

Liga Blue: 16250 zagranych spotkań na 16400 możliwych (+40 możliwych dodatkowych, ale ich nie liczę), co daje 99,09% rozgranych gier. Fenomenalny wynik, brawo my.

Liga Orange: 16042/16400 – 97,82% rozegranych gier. Wynik dobry, zaniżany przez dwóch leaverów z końca tabeli.

Liga Red: 15780/16400 – 96,22% – Ok wynik, choć poziom 3% niedogranych spotkań to mniej więcej to miejsce, w którym nie zagrane spotkania zaczynają wypaczać tabelę.

Liga Black: 15650/16400 – 95,43%. Przyzwoicie, oczywiście zaniżają leaverzy, ale okolice 5% niedogranych gier to już granica przyzwoitości dla aktywnej ligi.

Łącznie: 63722/65600 – 97,14% – Jak na pierwszy sezon i całkiem sporo osób początkujących, łącznie to świetny wynik.

  1. Awanse

AWANS DO SUPERLIGI:
Liga Blue: Radom Lumberjacks, Lobotomia, Qsin Team, R.K.S. Podbeskidzie, GLV
Liga Orange: Dziki Wschód, The Fundamentals, Swarley’s Team, Poważne Żuki, Team B

Liga Red: Cwane Łosie, Niepełnosprytni, Marcin Pszczółkowski, MichWitczak, Bobcats12’kubaw2000

Liga Black: Mathorn, Łukasz’s Team, Fluber, Luke, Krzysztof’s Team

AWANS DO 1. LIGI:

Liga Blue: Wojt_ASR, Wojownicze Truskawki, Lobopa, Grasshoppers, Dragon Ball’erzzz

Liga Orange: Żar Tropików, Okrutni Siepacze Zua, MSB, Torquemada’s Team, Berdjusza

Liga Red: Only Defense, Black Stars, MacKwiatkowski, Radio Rogal, Sylvinho

Liga Black: The Berd, Maćkowe Prosiaczki, Drużyna Przeciwna, Ozee90, BT Lipek

LISTA REZERWOWA:

Na pewno jakaś będzie, myślę, że skleimy ją z czołówki drużyn, które się nie załapały do 1. Ligi. Nie wiem jeszcze jak będą wyglądały tie-breakery itd. Może jakieś dzikie karty? Pomyśli się.

POZOSTALI:

W założeniu plan jest, żeby z reszty graczy + nowych stworzyć kilka lig w przyszłym sezonie, z których będzie można awansować do 1. Ligi.

PRZYSZŁOŚĆ:

Idea jest taka, żeby w przyszłości awanse i spadki były tylko o jeden poziom, tj. z niższych lig do 1. Ligi, a z 1. Ligi do Superligi i w drugą stronę. Siłą rzeczy, Superliga powinna być najbardziej elitarna i z najmniejszą rotacją zespołów, a w 1. Lidze będzie duża rotacja zespołów, biorąc pod uwagę możliwości awansu dla niższych lig i spadki z Superligi.

Dokładny schemat organizacyjny lig pewnie powstanie pod koniec lata. Wtedy też weźmiemy się za kwestie techniczne, typu: ile awansuje, ile spadnie itd.

NA KONIEC

Myślę, że to był bardzo dobry sezon w ligach Szóstego Gracza. Brawa dla zwycięzców, tych którzy awansowali, tych którzy wygrali swoje małe batalie i tych którzy je przegrali. Emocji nie zabrakło. Przyjemnie się to wszystko śledziło, choć wcale nie było łatwo. Szczerze mówiąc spodziewałem się niższego poziomu w pierwszym sezonie. Dobrze się tak rozczarować. Liczę na wiele kolejnych sezonów spędzonych wspólnie w naszych ligach, to był naprawdę niezły początek. (Tak, tak, jestem miły, bo już buduję grunt pod wymiany w Superlidze.)

Tym, którzy znaleźli się w tym sezonie po przegranej stronie bliskich rywalizacji, zdradzę na koniec tajemnicę. Nie macie się czym martwić. Takie porażki to często kamienie węgielne waszego rozwoju w tej grze. I choć teraz być może pierdolicie te całe fantasy, bo oszukała was ta banda złodziei, decydentów polskich kurwa, to we wrześniu będziecie aż przebierać nogami, dysząc żądzą rewanżu i odbicia się. W tym sezonie wygrałem dość zdecydowanie naszą ligę dynastyczną, prowadząc kilkunastoma punktami już od stycznia. Poziom jest wysoki więc to spory sukces. Jednak mnie sezon w tej lidze rozczarował i wygraną przyjąłem bez większych emocji. Pewnie szybko go zapomnę. Dużo lepiej będę pamiętał i, wbrew pozorom, milej wspominał, potworną rywalizację z Jędrzejem Mirowskim sprzed roku, którą w bolesny sposób przegrałem, po całosezonowej pogoni. Emocje były niesamowite, walka i wysiłek mentalny potworne, Excele z symulacjami trendów i możliwymi rozwiązaniami rozgrzane do czerwoności. Piękna sprawa, nie to co teraz, spokojnie i bez jaj. Prawda jest taka, że wraz z upływem czasu pamiętamy siłę sportowych emocji, a nie końcowy rezultat, tak działa nasz mózg. (Dlatego jeśli chcesz rozkochać w sobie dziewczynę, idź z nią na roller coaster, ewentualnie na horror. Mózg skojarzy z Tobą silne emocje i adrenalinę, ale nie będzie umiał rozróżnić strachu od miłości, serio.) Jasne, zawsze lepiej jest być po zwycięskiej stronie walki, ale nawet dostając po dupie tworzycie mocne, dobre wspomnienia. I o to chyba w tym wszystkim chodzi, nie?

P.S. Kwestia organizacyjna:

To nie koniec fantasy tekstów w tym sezonie.

Możecie się jeszcze spodziewać za jakiś czas Podsumowania Sezonu w kategoriach globalnych, a nie tylko naszych małych lig – Rozczarowania, Zaskoczenia, etc., jeśli chcecie zobaczyć konkretne nagrody, dajcie znać w komentarzach, w przeciwnym wypadku będę improwizował.

Planuję także wrzucić Rookie Ranking, nie klasyczne kto najlepszy, kto najgorszy, ale z korektą na potencjał (psst, Fultz na pewno nie będzie ostatni).

Znowu, jeśli chcecie coś więcej, co pozwoli odpocząć na moment od poważnej koszykówki przy koszykarskiej statystyce, dajcie znać tu w komentarzach, może jeszcze się zmobilizuję.

Poprzedni artykułMiędzy Rondem a Palmą (612): Yyy… Cappuccino
Następny artykułDniówka: Must-win dla Wizards i Bucks. Czy LeBron dostanie wsparcie?

15 KOMENTARZE

  1. Zajebisty sezon, dzięki wszystkim za grę w Blue, najfajniejszy w mojej historii fantasy, bo pierwszy z 20 poważnych graczy, stąd wiele przegranych wymian, kilka małych sukcesów (pozbycie się KP na kilka meczy przed kontuzją, wymiana Curry-Antek, która dawała jakieś tam nadzieję na końcówkę), emocje codziennie, długie dyskusję z komisarzem na temat wymian :) Na pewno chętnie zagram w przyszłym sezonie, obojętnie która liga. W sumie dobrze, że trafiłem od razu na głęboką wodę roto, mam nadzieję zaplusuje na przyszłośc.
    Ps. Czy tylko ja tęsknię za banalnym Drive to the Finals?

    0
  2. Od Wojowniczych Truskawek :
    Trzy dni chodziłem struty, że wypadłem z TOP 5, bo nie przeczytałem tipów Woodena, lub po prostu źle rozdysponowałem sloty pod koniec sezonu.
    Nauka na przyszłość i jeszcze większa motywacja, aby w przyszłym sezonie złoić wam tyłki.
    Mimo, że lepiej gra mi się na espn, niż na yahoo, to towarzystwo sprawiło, że w lidze blue grało mi się w tym sezonie najprzyjemniej.
    Może wprowadzimy jaką buchmacherkę od przyszłego sezonu ?
    Pozdr.

    0
  3. Mój sezon przyniósł na koniec lekkie rozczarowanie,bo liczyłem mocno na walkę o 1 miejsce. Niestety kontuzje Butlera, Irvinga,Embiida i tragiczny sezon Thomasa sprawiły ze musiałem się skupić na utrzymaniu w top5 a nie walce zwycięstwo. Tak czy inaczej super zabawa i już czekam na następny rok. W drugim sezonie będę miał nauczkę żeby nie stawiać na graczy mających problemy z kontuzjami

    0
  4. niby autopilot ale niedosyt jest bo marzyło się złoto. zresztą nie było tak przyjemnie, bo wykonałem najwięcej w lidze – 70 pobrań, jako że straty picków nr 4 (Beverley – kontuzja) i 5 (Dieng – Tom&Taj) trzeba było uzupełniać produkcją z FA

    ligę na pewno będę pamietać – najpierw wariacki draft z apki mobilnej gdzieś na drogach północnej Francji, jeszcze przed startem sezonu instynktowny trade Jordan za Oladipo , potem żywe forum na yahoo a do tego relacje na 6 graczu. fantasy spełnienie :)
    wszystkich, którzy chcą spróbować swoich sił w mniejszych objętościowo ale wielopoziomowych ligach roto, zarówno budżetowych jak i z draftem wężykowym a także w H2H lub Fantasy Points w różnych odmianach zapraszam już pod koniec sierpnia do zapisów na forum sznurowadlo.pl – na pewno coś ciekawego dla siebie znajdziecie :)

    0
    • No, będę mógł się odegrać w przyszłym roku na Tobie za tegoroczną 3 Atlantic na e-nba, a Ty na mnie za keepera na sznurówce:)

      Mój sezon był fatalny. Wymiana Paula na Brooka Lopeza i Collisona, którego wymieniłem ostatecznie na Taja, wymiana Horforda, na Aldridge’a, którego wymieniłem ostatecznie na Irvinga. Wzięcie w drafcie Thomasa. Dobrze, że moja propozycja pozyskania Noela za Oladipo na początku sezonu została odrzucona w obawie o kradzież, bo skończyłbym pewnie piętnasty. Mój wynik lepszy niż gra.

      0
  5. “Dużo lepiej będę pamiętał i, wbrew pozorom, milej wspominał, potworną rywalizację z Jędrzejem Mirowskim sprzed roku, którą w bolesny sposób przegrałem, po całosezonowej pogoni.”

    Złote czasy. Najlepszy sezon fantasy jaki prawdopodobnie kiedykolwiek zagram. W tym roku zabrakło już czasu na zabawę w tak aktywnym stopniu i w kolejnym roku będzie pewnie podobnie.
    Puchar za sezon 2016/2017 wciąż mam na półce.Teraz należy do Ciebie. Musimy pomyśleć jak go przetransportować do WWA.

    0
  6. @wooden – dzięki za zauważenie naprawdę mocnej pracy jaką wykonałem cały sezon, po słabym drafcie i wymianie całego składu (poza gordonem), uzbrojeniem się w cierpliwość przy szpitalu w zespole i zabraniu prawie 120 waiverów. A i tak nie starczyło :( ostanie dni sezonu byłem na końcu świata w gruzji, w zasypanym śniegiem kaukaskim Usghuli (PRZEPIĘKNIE, polecam!) bez możliwości efektywnego zarządzania składem, stąd czkawka w samej końcówce.

    Liczę na rozważenie pod dziką kartę jeśli ktoś z finalistów wypadnie, a jak nie to ciśniemy ponownie za rok!!

    The Berd

    0
  7. Dzięki za akapit :)

    Za bardzo się rozpisywać nie będę, bo sporo już wiadomości wymieniliśmy. Dzięki za walkę, mimo, że przegrałem, to nie czuję się jak przegrany. Przed sezonem projektowany byłem na osiemnaste miejsce, więc i tak nie ma co narzekać.

    Szacunek za opisywanie każdej ligi i cóż, mam nadzieję, że jeszcze się kiedyś zmierzymy :)

    0