Boston Celtics przystępują do play-offów z 2. miejsca w Konferencji Wschodniej, ale rozpoczną je nie tylko bez Gordona Haywarda, ale i bez swoich dwóch najlepszych guardów Kyrie’ego Irvinga i Marcusa Smarta. Prowadzeni przez Brada Stevensa nie mają nic do stracenia, mają za to bezkresne zaufanie w swoje przygotowanie do meczów z Milwaukee Bucks.
Bucks z kolei, po powrotach Jabariego Parkera, Malcolma Brogdona i Matthew Dellavedovy, nagle mają cały swój talent w grze. Ale talent wydaje się być – ważnym, ale – jedynym ich plusem przed tą serią. Pierwszy mecz w niedzielę o godz. 19.
Adam: W ostatnich 15 meczach sezonu Celtics grali już bez Kyrie’go Irvinga, nie mieli też Marcusa Smarta, do tego Jaylen Brown, Al Horford i Marcus Morris łącznie opuścili 16 spotkań. Mimo wszystko Celtics wygrali 9 z tych 15 spotkań.
Ale też mimo tego, że Brad Stevens potrafi wygrać nawet mając mocno zdziesiątkowany kontuzjami skład, od momentu gdy okazało się, że Irving już nie wróci, Celtics stali się rywalem, z którym drużyny z dolnej części ósemki najbardziej chciały się spotkać. Playoffy to czas gwiazd, a Celtics stracili w tym sezonie swoich dwóch liderów, dlatego wydają się być do pokonania. Na pewno w obecnej sytuacji są potencjalnie najsłabszą ekipą z pierwszej czwórki Wschodu.
Bucks natomiast mają jednego z najlepszych zawodników ligi, który w dyskusji o MVP znajduje się tylko za plecami Jamesa Hardena, LeBrona Jamesa i Anthony’ego Davisa. A jak pamiętamy, Giannis Antetokounmpo zgłosił swoją kandydaturę do tego wyścigu właśnie w meczu otwarcia sezonu w Bostonie. Zdobył wtedy 37 punktów, prowadząc Bucks do wygranej. Kilka dni później w Milwaukee Al Horford i najlepsza obrona ligi już lepiej sobie z nim poradzili, zanim w grudniu Antek wrócił do Bostonu i rzucił 40 punktów. Rywale Bucks naprawdę mają się czego obawiać. Tym bardziej, że już w zeszłorocznych playoffach Giannis pokazał, jakim potrafi być game-changerem na tym etapie rywalizacji.
Dużą przewagę Bucks jest również to, że w odróżnieniu od Celtics, wreszcie są w pełnym składzie i to akurat w najważniejszym momencie sezonu. Dopiero w ostatnich dniach wrócili Malcolm Brogdon i Matthew Dellavedova, a Jabari Parker szykuje się na swój debiut w playoffach.
Na papierze Antek i spółka wyglądają zdecydowanie lepiej, niż zespół Stevensa, ale czy tak samo będzie na parkiecie?
Celtics to obecnie drużyna underdogów, która jest świetnie prowadzona przez swojego trenera i zawsze walczy, dając z siebie wszystko. Bucks tymczasem nadal szukają swojego charakteru i mieli kiepską końcówkę sezonu, zaliczając bilans 11-10 od początku marca. Zastrzyk nowej energii po zwolnieniu Jasona Kidda działał tylko przez chwilę, a potem pojawiało się coraz więcej pytań o to czy zawodnicy słuchają Joe Prunty’ego, który tymczasowo pełni rolę head-coacha. To Celtics są lepiej funkcjonującym i bardziej zgranym zespołem. Było to widać też na początku kwietnia, kiedy wystąpili w Milwaukee z niejakim Kadeemem Allenam w pierwszej piątce, a i tak do końca meczu pozostawali w grze. Dlatego też mimo tej długiej listy nieobecności, to powinna być bardzo ciekawa rywalizacja.
Co ostatecznie przeważy – bardziej utalentowana drużyna i gwiazda Giannisa, czy genialny trener i zespół lepszy, niż suma talentów ich zawodników?
Maciek: Brad Stevens kontra Joe Prunty to największy, trenerski mismecz w historii zachodniej cywilizacji i jest to wina właścicieli, nie Prunty’ego. Zawodnicy tak potencjalnie ekscytujących Bucks nie wiedzą obecnie dla kogo mają grać. Nie wiedzą, kto będzie ich trenerem po tym sezonie. Jabari Parker nie wie czy Bucks planują go zatrzymać. Zawodnicy Bucks nie wiedzą czy Bucks planują go zatrzymać. Joe Prunty nie wie czy Bucks planują go zatrzymać.
Przewaga duszy, umysłu i serca jest więc tu zdecydowanie po stronie osłabionych kontuzjami, ale mądrych i dzielnych Celtics. Jeśli nie masz zespołu, któremu kibicujesz w tych play-offach, zainwestuj swoje uczucia w Boston.
Prunty może jednak wygrać tę serię, ziewając. Wystarczy, że Bucks zrobią krok wstecz praktycznie w każdym kryciu pick/handoff-rolla i mają wtedy Celtics w garści. Problem w tym, że …problem Bucks polega na tym, że robią krok w przód. Mniej, niż w poprzednim sezonie, ale wciąż. Mimo zmiany trenera, to nie zmieniło się. To tymczasem jest DOKŁADNIE ta seria, w której nie mogą tego robić. N.i.e.m.o.g.ą. Bucks nie mogą podwajać – czy nawet robić tak zwanego wysokiego “show” – ani jednego gracza Bostonu pięć-siedem metrów od kosza i doprowadzić do sytuacji, w której po odrzucie piłki Celtics będą grać nagle 4-na-3. Schemat defensywny Bucks tworzy właśnie takie sytuacje i napędza atak, napędza całe morale drużyn, które normalnie powinny opuszczać boisko z nosami spuszczonymi na kwintę.
Jest to do zrobienia dla Bucks i mogą to zrobić. Bo jeśli wywrócenie teraz do góry nogami schematu defensywnego jest za trudne, to wystarczy im zmieniać krycie – a to z kolei coś, co Bucks robią zdecydowanie zbyt rzadko, jak na ilość multipozycyjnych graczy, których mają w składzie. Oczywiście, jest wiele fascynujących rzeczy, które z drugiej strony boiska Stevens może ułożyć w obronie, ustawiając strefę, pół-strefy na Giannisa, przechodzić mu pod zasłoną – stworzyć zamek i sprawdzić z ilu rzutów za trzy zrezygnują Bledsoe i Parker. Celtics nie powinni mieć jednak prawa zdobywać powyżej 25 punktów w kwarcie przeciwko zespołowi z takim potencjałem.
Zrób krok wstecz i pozwól obwodowym Bostonu rzucać po koźle. Wysoki graczu, nie podchodź do “koszyczków” Horforda. Niech Celtics rzucają, byle tylko nie byli w polu trzech sekund.
Bucks powinni wygrać tę serię samą obroną i kontratakiem. Ale nie wiem czy Bucks są nawet w tym momencie sezonu drużyną, która chce grać razem w koszykówkę. Cała nadzieja w tym, co zaszczepią tej drużynie teraz Jason Terry w szatni i Giannis z Dellavedovą na boisku. Bucks błagają o ducha wspólnoty i myślę, że sami zawodnicy są w stanie wygrać dla nich tę serię. Na końcu to dobre charaktery i mogą coś znaleźć w ciągu dwóch kolejnych tygodni, a to z kolei może pomóc im dojść nawet do finałów Konferencji Wschodniej. Myślę o tym w ten sposób tylko dlatego, że Giannis i Dellavedova są w szatni tego obecnie złamanego zespołu
Adam: Bucks w 6.
Maciek: Bucks w 4.
Cząstkowe wyniki Typera: 75.5% na wygraną Celtics.
Wasze typy zostawiajcie tutaj.
Panowie na Bucks i to zdecydowanie, a lud 75% na Celtics? WOW.
Bo Rozum mówi – Bucks a Serce krzyczy – Boston!Boston!Boston!
Maciek na helupie albo na siłę chce być kontrowersyjny.
Nie pierwszy i nie ostatni raz. Celtics w 6
Jayson Tatum pokaże kto w przyszłości będzie najlepszym zawodnikiem Draftu 2017, będzie miał średnią 30 punktów w tej serii i pociągnie Boston do wygranej 4-2.
Ja o tym napisałem pierwszy, zapamiętajcie.
Ale że jak? Wyjmie tableta i przed meczem wyświetli zdjęcie Mitchella? Czy skoczy do Salt Lake City i wskaże go palcem? A w ogóle po co ma to robić? Nie kumam…
Seria autorzy vs. Czytelnicy 6gracza