Sitarz: Obserwacje

4
fot. Nelson Chenault/USA TODAY
fot. Nelson Chenault/USA TODAY

Zwięźle o zespołach i graczach poza radarem w cieniu większych występów, kłopotów, rutyny.

Kyle Lowry w obronie

W tym sezonie Kyle Lowry poświęcił sporo. Zdobywa najmniej punktów na mecz od 2013 roku, trafia tylko 43% rzutów, a nowe zadania w ofensywie i dzielenie się piłką poskutkowały drastyczną zmianą w liczbie rzutów wolnych – tylko 3.6 na mecz wobec 6.1 z poprzedniego sezonu. Ale Lowry skończył dzisiaj 32 lata, a 99% trzydziestolatków w lidze chętnie przenosi swoją grę w inne, mniej inwazyjne rejony. W pull-up shooting, w grę na bloku, w aspekty, które nie obciążają ciała tak jak penetracje. Wielu z nich oszczędza się również w obronie.

Tymczasem Lowry gra jeden z lepszych sezonów od dawna po tej stronie boiska, a doskonała produkcja rezerwowych pozwala mu zużywać wszystkie siły w ponad 25 minut gry ze starterami. Ustawienia Lowry+Bench zostały ograniczone. Ludzie, których Dwane Casey może wstawiać obok starterów w celach czysto defensywnych częściej grają razem.

“Wprowadziliśmy w obronie tyle samo zmian co w ataku. – Dwane Casey.”

Według Synergy Lowry zatrzymuje kozłujących w pick-and-rollu na 0.77 PPP – to wynik lepszy od 75% obrońców w NBA. Nie jest idealny, czasami schowany na słabszych graczach zasypia, czasami starsze nogi prowadzą go wolniej obok młodszego rywala na koźle, ale na tle poprzednich sezonów jest regularny i nie polega aż tak na obecności wysokiego za plecami. Sprawniej przechodzi na zasłonach, nie gubi krycia w akcjach off-screen, nie wymusza zmian krycia i nie oddaje punktów.

To dobra wiadomość dla Dwane’a Casey’a na postseason – chociaż wiadomo jak to z Toronto w playoffach bywa – ponieważ Fred VanVleet i Lowry mogą stworzyć uzupełniający się duet po obu stronach parkietu. W 398 wspólnie rozegranych minut zatrzymują rywali na bardzo dobrych 102 punktach na 100 posiadań (poziom 3 obrony w NBA, obecnie Utah Jazz – 102.1pts/100poss), i zwykle nie miewają poważniejszych negatywnych odchyleń. Regularność to ważna rzecz z punkt widzenia przygotowania do rywali, którzy opierają swoją grę na kozłujących, lubią korzystać z dwóch rozgrywających w tych samym czasie i są efektywni (np. Bucks – Bledsoe-Brogdon, Heat – Dragić-Johnson, Pacers – Collison-Joseph; z Oladipo na trójce). To podstępne minuty, których najlepszy zespół wschodu nie może przegrać.

Zapomniany CJ

W słabszym sezonie niż ostatni, C.J McCollum znajduje się w ścisłej czołówce najskuteczniejszych graczy na koźle. Utknął w cieniu Damiana Lillarda ale od trzech-czterech tygodni prowadzi rezerwowe ustawienia Blazers i w swoim stylu łamie defensywy rywali. W tym czasie trafia 52% rzutów z gry i 50% rzutów za trzy, a jego TrueShooting% poszybował z 53% do 60%. Z Lillardem na ławce rzecz jasna.

Terry Stotts konsekwentnie trzyma się pomysłu aby przez 48 minut mieć na parkiecie jednego z dwóch najlepszych graczy. Indywidualnie McCollum ten czas wykorzystuje. Najczęściej grając obok Shabazza Napiera i wspólnie z duetem wysokich Ed Davis – Zach Collins w pick-and-rollu, którzy nie muszą dostawać podań.

McCollum to pełen pakiet w scoringu na piłce. Jego styl rzutuje na styl zespołu, bo w tych minutach siadają wszelkie ratingi dotyczące asyst, ruchu piłki, a i sam wynik dużo mówi o  drużynie prowadzonej przez McColluma – Blazers są wtedy gorsi o 5 punktów na 100 posiadań. Dopóki jednak rywale nie robią punktowych runów, nie wygrywają tymi fragmentami meczów, a on sam trafia 55% step-backów i 46% pull-upów, Blazers będą korzystać z bardzo prostej koszykarskiej strategii  – dobra obrona i męczenie rywali w ataku salwą kozłów, separacji i usprawnień w wybieraniu odległości. Takiej aby McCollum nie mógł oddać czystego rzut ani minąć obrońcy.

Jego repertuar akcji jest porównywalny z tym czym dysponuje Lillard, ale bardziej finezyjny. Rzuty jednorącz, floatery, krótkie pull-upy, ekwilibrystyczne rzuty:

Jeśli atakuje wysokiego w pick-and-rollu to najczęściej nie próbuje go prześcignąć, a wykreować jak najwięcej miejsca oraz wpędzić stopy rywala w kłopoty:

Zdolność McColluma do wkręcania się między obrońców powinna pomóc Blazers w sytuacjach, w których Lillard ma gorszy dzień, nie trafia trójek po koźle, a zespół potrzebuje impulsu. Bo chociaż McCollum wykonuje mniej penetracji, to częściej decyduje się w nich na rzut. Nie ma obowiązku kreacji z Lillardem obok, a w rezerwowych ustawieniach za organizację zespołowego ataku odpowiadają Napier i Evan Turner. Pozostaje więc wolnym strzelcem i dopóki będzie efektywny nikt pretensji o “ball-hoging” nie zgłosi.

Jonathan Isaac

W marcu Jonathan Isaac zagrał w 10 meczach, oddał 55 rzutów, trafił 19 z czego 8 spod obręczy – głównie po ścięciach i łapaniu wyłożonych piłek od partnerów.

Zanim kolejną przerwę w grze wymusił uraz stopy, Isaac sprawiał wrażenie zakochanego w mid-range. Nic dziwnego – jest chudy i słabszy fizycznie, pewnie przestraszony, a wiele defensywnych schematów w NBA zostawia tę strefę bez obrony. Silniejsze ciała i więcej miejsca to nowość dla zawodnika prosto z college’u. Gra w fatalnej drużynie również.

Ale już teraz Isaac dysponuje niezłym kozłem, który ułatwia mu wejście na 5-6 metr i oddanie rzutu, a ten wraz z próbami spot-up i tak najczęściej kreują mu partnerzy. Od takiej jednak gry, gry statysty, należy go równie szybko odzwyczajać, bo jako trójko-czwórka musi dostawać się do obręczy. Tym bardziej, że jego potencjał w ataku nie zamyka się w roli scorera, który bazuje na podaniach innych. Wiemy ile w NBA znaczą kreujący skrzydłowi i wysocy.

Przed Isaaciem daleka podróż ku skutecznemu użyciu zasięgu ramion i dłoni rzutowej na kontakcie i na pełnej szybkości, kiedy to kontrola nad ciałem wymaga większej koncentracji i umiejętności niż w pull-upie. Ma jednak szczęście, że mimo braków eksperymentów Franka Vogela – lub trener przeprowadza je tak łagodnie, że nikt nie zauważa – przypadają mu mocno limitowane posiadania, w których może zagrać pick-and-rolla i zaatakować wolniejszego obrońcę. Najczęściej z pozycji numer cztery, na której spędził 98% wszystkich minut.

Isaac będzie pracował nad finiszem z obu rąk, nad ochroną piłki ciałem, nad ułożeniem stóp tuż przed rzutem, ale spójrz na susy jakimi odprawił Arona Baynesa. To już ma – szybkość przeciwko wyższym i cięższym graczom oraz bazę pod budowę zwrotności i naukę zaawansowanych technicznie manewrów.

Zmiany w zarządzie (i słabi Magic w najbliższych 2-3 latach) powinny mu sprzyjać. No i to, że opcja spread pick-and-rolla 4-5/5-4 jest zawsze niebezpieczna, a według trenera on i Aaron Gordon mieli w ostatnich tygodniach częściej grać ze sobą. Szkoda, że wobec kontuzji Isaac może skończyć debiutancki rok jeszcze w marcu i zdrowieć na rozgrywki Summer League. Tam powinny wydarzyć się lepsze rzeczy.

Steven Adams i Thunder

Miał już w tym sezonie mecze na 20, 21, 22, 23, 24, 25 i 27 punktów. Czasami wygląda jak drugi najlepszy gracz Oklahomy. Czasami jak najważniejszy. Trafia ponad 61% charakterystycznych floaterów po podniach Westbrooka w pick-and-rollu:

Albo jako trailer, bo w transition i wczesnej ofensywie zwykle jeden gracz atakuje przestrzeń w pomalowanym:

Widać, że Adams pracuje nad rozwojem gry w ataku. Już jest nieźle wyszkolonym wysokim, z pół-hakami w 2-3 posiadaniach w meczu, przyzwyczajonym do gry z Westbrookiem. Ale co dalej?

W przyszłym sezonie trójka Westbrook-Anthony-Adams może grać razem za 87 milionów dolarów. Thunder będą mieć pod kontraktami czterech role-players (A.Roberson, A.Abrines, P.Patterson, K.Singler), którym zapłacą 26 milionów. Biorąc pod uwagę, że Westbrook pod Donovanem nie będzie grał po 38-40 minut na mecz, a Carmelo Anthony znacznie lepszego sezonu nie wyprodukuje, drugą najważniejszą postacią zostanie Steven Adams. Pierwszą Billy Donovan, który w wolnym czasie powinien myśleć o zmianach w systemie ofensywnym.

Adams coraz lepiej kontroluje piłkę i jest inteligentnym człowiekiem – te dwie cechy składają się na zawodnika z potencjałem do podawania piłki. Jeśli trwający sezon czegoś nas nauczył, to że akcje hand-off są i pozostaną bardzo ważną częścią gry centrów oraz zespołów z ograniczonym zasięgiem. Jednak w Oklahomie nic nie przychodzi łatwo.

W każdym z trzech sezonów pod Donovanem Thunder zaliczyli następującą liczbę posiadań hand-off: 199, 283 i 171. To odpowiednio 30, 22 i 30 miejsce. Pierwszy sezon zakończyli z najgorszą efektywnością. Drugi z 4 najgorszą. Obecny ponownie skończą na końcu.

Ale to promujące grę zespołową hand-offy wydają się najlepszym pomysłem do zagospodarowania 13-15 minut pod nieobecność Westbrooka i bez drugiej skutecznej kozłującej opcji w pick-and-rollu – widać jak nieumiejętnie robi to dzisiaj Felton, widać, że to nie do końca gra Paula George’a, a ofensywna energia Anthony’ego kończy się na jab-stepach. Rywale zmuszają Thunder do ataku pozycyjnego, który nie jest skomplikowany. Nie brak w nim zagrywek, natomiast realizacja przez zmienników pozostawia wiele do życzenia. Taka koszykówka mogłaby odnieść sukces, gdyby większość graczy trafiała rzuty za 3 punkty. Jest inaczej.

Na dodatek w przyszłym sezonie czeka Thunder ponowne powiększenie dysproporcji między liderami a graczami z drugiego szeregu – nie będzie wielu pieniędzy do wydania. Donovan, jako trener stanie przed trudnym wyborem. Wdrożyć do systemu ścisłe schematy, czy może podtrzymać obecny stan bogatej w pick-and-roll i pozbawionej strzelców koszykówki, przez który Thunder wciąż walczą o przewagę parkietu w pierwszej rundzie.

Nemanja Bjelica i Timberwolves

11 punktów na mecz od 23 lutego w 34 minuty gry zdobywa starter Nemanja Bjelica, którego przyspawano do pozycji numer trzy. Poza nową “rolą” nie robi niczego innego niż do dnia kontuzji Jimmy’ego Butlera. Pozostał najlepszym strzelcem zespołu z dystansu – akcje spot-up stanowią ponad 41% wszystkich jego posiadań; zdobywa bardzo dobre 1.19 PPP – który nie tylko polega na podaniach kolegów, ale na ich dobrej woli. I trenera też.

Bjelica praktycznie nie bierze udziału w ponad połowie ofensywnych posiadań. W nich zawodnicy Wolves na piłce lubują się w tradycyjnych pick-and-rollach i pick-and-popach z Tajem Gibsonem i Karlem Townsem. Tradycyjnych do tego stopnia, że “pop” często odbywa się na półdystansie, a Nemanja Bjelica jako screener używany jest w góra paru posiadaniach w meczu.

Gracz z jedną elitarną umiejętnością – 44% za 3 punkty – chowa się po rogach i czeka na piłkę – może jakieś ścięcie się wydarzy, a może weźmie udział w zagrywce i poda piłkę na szczycie, a ta do niego wróci. Jest piątą ofensywną opcją. Momentami graczem niepotrzebnym z wyjątkiem wystrzałów w Nowym Jorku (17 punktów) i z Bostonem u siebie (30 punktów).

Od ponad miesiąca w każdym meczu łapie dokładnie 25 podań, z których 21 przekazuje dalej. Najlepszy strzelec zespołu musi błagać o piłkę, nie notuje asyst zasłonami, bo nie ma z czego. Rozgrywający nie tworzą z nim par, stojąc nie wymusza rotacji i pomocy kolejnych graczy, a “gravity” jakim dysponuje rzadko wraca do niego w postaci kilku niekontestowanych rzutów. Zresztą – Wolves nie specjalnie korzystają z przestrzeni poza pick-and-rollem, ale taki to już ofensywny system.

Szczęście, że zarabia niewielkie pieniędze i stosunek zadania-dolary nie jest kontrowersyjny. Uwiera go jednak gra na pozycji numer trzy obok najlepszych zawodników. Wolves są wyżsi, dali sobie szansę na więcej zbiórek po obu stronach, ale po grze Bjelicy w roli zmiennika, gdy w czterech z pięciu najpopularniejszych lineupach ze zdrowym Butlerem grał jako stretch-czwórka, nie ma śladu. Nagle dostał ponad 20 minut więcej, nagle osłabł shooting w rezerwowych ustawieniach (z 36% do 32%), bo trener Thibodeau niechętnie rozdziela starterów i sprawdzone piątki zwykle mają pierwszeństwo. Wystarczy wspomnieć, że w meczu z 76ers potrzebował czwartego faulu Gibsona na początku trzeciej kwarty żeby przesunąć Bjelicę na czwórkę. Wolves przegrywali wtedy 16 punktami.

Minnesocie zostało 8 spotkań do końca sezonu regularnego. Thibodeau prawdopodobnie nie zmieni pierwszej piątki, ale aż prosi się o przesunięcie Bjelicy przynajmniej do gry z rezerwowymi i powrót do ciężkich minut trójką niskich, potrafiących kozłować piłkę graczy na pozycjach 1-2-3. To nie powinno być trudne, zwłaszcza, że będą jeszcze mecze, które radykalne zmiany w ustawieniu i rotacji wymuszą.

Poprzedni artykułWake-Up: Embiid ograł Townsa. Rockets z rekordem klubu. Min. 3 tygodnie Stepha i Kyrie’go
Następny artykułWake-Up: 60 wygrana Rockets. Pacers pokonali Heat. Blazers 4-0 z Thunder. Curry nie zagra w 1rundzie?

4 KOMENTARZE