Dniówka: Nie handluj z Danny’m Ainge’m

4
fot. AP Photo
fot. AP Photo

Nie handluj z Danny’m Ainge’m – to powinno stać się pierwszym przykazaniem w dekalogu wszystkich generalnych managerów NBA, bo nawet jeśli transfer wydaje się mieć sens dla obu stron i wygląda całkiem nieźle, to po czasie okazuje się, że i tak Ainge znowu jest zdecydowanym zwycięzcą.

Brooklyn Nets myśleli kiedyś, że zrobili dobry deal przejmując Paula Pierce’a i Kevina Garnetta w zamian za jakieś przyszłościowe picki, które nie miały mieć przecież większego znaczna w sytuacji gdy tworzyli kontendera. Do dzisiaj pokutują za tamtą wymianę, tymczasem dla Ainge’a stałą się ona jednym z kluczowych elementów tej niesamowitej przebudowy drużyny jaką udało się przeprowadzić w Bostonie. Dzięki wyborom w drafcie od Nets mają nie tylko Jaylena Browna i Jaysona Tatuma, ale również Kyrie’go Irvinga. Transfer z Cavs też okazał się blowoutem Ainge’a, bo nie dość, że przejął jednego z najlepszych guardów ligi, to jeszcze przyczynił się do rozbicia najgroźniejszego rywala Celtics na Wschodzie.

Chcesz czytać dalej?

Poniżej znajdziesz trzy różne opcje abonamentu. Zdecyduj się na jedną z nich, a w zamian otrzymasz pełny dostęp do wszystkich artykułów na naszej stronie. To dzięki Twojej pomocy portal jest wolny od reklam, a my możemy 24 godziny na dobę dostarczać Ci najświeższych wieści z NBA.

Subskrybcja

Uzyskaj dostęp do
pełnej treści artykułów.
Poprzedni artykułMiędzy Rondem a Palmą (592): Między Płozą a Rynną
Następny artykułWake-Up: Clutch D-Wade. Powrót Millsapa. Mecz Bobana. Triple-double miesiąc LeBrona

4 KOMENTARZE

    • Zieeeew.

      Problemem dealowania z Aingem nie jest sam geniusz Ainge’a, tylko ludzie którzy z nim handlują. To oni popełniają głupie błędy i dają się cyckać.
      Ta sama sytuacja jest z Woodenem. On nie robi jakichś magicznych sztuczek. On po prostu korzysta z błędów i bezmyślności drugiej strony.

      0
  1. Ten stat o liczbie meczów, które weszły w crunchtime jest świetny, bo pokazuje jak dobry jest coaching tych zespołów, które zawsze walczą o zwycięstwo. Stawiam, że wysoko w tym rankingu musi być też Boston i San Antonio.

    I tak na przykładzie Miami widać jakie dobre zasady wdrożone są w zawodników tej drużyny kolektywnie np. w obronie – tu rzadko zdarza się jakiś blow-by, a jest fizyczna i wymagająca koszykówka dla rywali. Coach Carlisle też nie umie powstrzymać się przed próbowaniem wygrywania meczów :P, ale NBA to po prostu liga najlepszych graczy i jak brakuje Ci takowego (lub najlepiej ze 4, jak w GSW) to trochę Ci zabraknie, aby przeciągać te spotkania na swoją korzyść.

    Cały powyższy “wywód” można zamknąć słowami, że jestem fanboyem Coacha Spo i Carlisle’a do czego się z uśmiechem przyznaję :D

    0