Gorący Ekspres (3.11): Warriors – Thunder, Durant vs Westbrook

8
fot. Associated Press
fot. Associated Press

Dziś w nocy chyba pierwszy mecz w tym sezonie, który jest absolutnym must-see. Russell Westbrook i Oklahoma City Thunder przyjeżdżają do Kevina Duranta i jego Golden State Warriors.

Napisałem na koniec pierwszego zdania i skreśliłem “(…) must-see, bez względu na wynik”… “Bez względu na wynik”, bo to nie będzie referendum na temat decyzji (Warriors rozpoczęli jako bardzo wysoki faworyt +10,5 i nie powinno być to zaskoczenie). Bo czego miałoby ono dotyczyć? Durant nie założy przecież na drugą połowę koszulki Thunder, a Harrison Barnes i Andrew Bogut nie przylecą z Dallas.

Obaj pierwszoplanowi aktorzy wydają się chcieć zostawić ten temat daleko za sobą. Obu głównym bohaterom tego meczu trzeba przyznać, że mimo typowych prób wywołania wokół nich atmosfery konfliktu, wydaje się, że poza boiskiem wszystko jest między nimi w porządku. Przez lata widać było za to, że nie ma między KD i Russem na boisku wielkiej chemii. Byli raczej znajomymi z pracy, w której prowadzili dwie drużyny pod jednym szyldem i którzy poza pracą nie mieli ze sobą wielu wspólnych tematów. Być może to na koniec kosztowało Thunder jedną rundę czy dwie. Tego już się nie dowiemy. Ale obaj są na tyle dorośli, że nie chcą rozdrapywać ran, które może wcale tak bardzo nie krwawiły, jak chciałyby tego żądni sensacji wszyscy.

W zasadzie to należy się respekt obu za ich zachowanie po rozwodzie i jeszcze też za to, że pewnie zwrócili uwagę reszcie składu, by może ta ugryzła się najpierw w język, zanim coś powie. Albo rzucała uwagi w formie żartu, jak latem robił to na swoim Twitterze Enes Kanter. Chociaż wątpię by akurat zakazany w Turcji Turek podlegał jakimkolwiek restrykcjom.

Na czym jednak piękno sportu polega – czasem wystarczy jedno boisko i dwóch ludzi, którzy mają ten mecz dziś w głowach i będą momenty, w których obaj próbowali będą być górą. To w zupełności wystarczy. Narrację trzeba będzie dopisać.

Westbrook w pierwszym tygodniu sezonie robił westbrook-things, ale w wersji upgrade’owanej o doświadczenie i lepsze umiejętności podawania piłki, niż dwa lata temu, gdy miał prawie MVP sezon bez kontuzjowanego KD. Przy jego średnich 37,8 punktów, 10,5 zbiórek i 10 asyst na mecz już się nawet nie zatrzymujemy. Westbrook myśli o swoim, ale myśli też o innych, stąd 4-0 Oklahomy po niespodziewanej wygranej w środowym slugfeście z Clippers w Staples Center.

Jest to póki co skuteczna formuła a’la stara Philadelphia 76ers Allena Iversona – jednoosobowa armia w ataku i nr 1 obrona w NBA (88,8 punktów na 100 posiadań). To co zostało w tym teamie, to tubylczy atletyzm, chyba wciąż najlepszy w lidze od czasu, gdy doszedł Victor Oladipo, dwa dni temu Ersan Ilyasova zamieniony został na tego świrusa Jeramiego Granta, a Kyle Singler ma bardziej aerodynamiczną fryzurę, niż rok temu.

Warriors jak na razie bawią się w 8. atak i 20. obronę, raz jeszcze pokazując, że nie ma i nie będzie drużyn idealnych, a już na pewno nie ma ich na starcie sezonu. Podają sobie piłkę rzadziej, niż w zeszłym sezonie – co nie dziwne – ale wciąż tylko Atlanta Hawks ma wyższy procent asystowanych rzutów. Sytuacja jest za to dziwna w tym, że o ile widać w grze Warriors mankamenty, tak póki co to stara ekipa Warriors musi dorosnąć do nowego, a nie odwrotnie.

Nowe, czyli KD zdobywa 28,5 punktów na skuteczności 57%, jest graczem nr 1 w fantasy 9-cat i nie zaczął mu jeszcze nawet siedzieć rzut za trzy (23%). Dopóki krytyka nie pójdzie w tę stroną, która może wywołać rewolucję w Gruzji i plany podbicia przez Gruzinów Bay-Area za złą prasę Zazy, Warriors mogą rozwijać się spokojnie.

Mantrą tego teamu jest w tym momencie tuning out the noise i wyraźnie nie chcą robić za bad-boysów NBA. Chcą być sympatyczni, jak byli kiedyś. Albo nawet jeśli nie to, to głusi na hałas, ambiwalentni na to co się wokół nich dzieje. Może nie Steph, ale bardziej Klay, niż Dray. W tej walce jednak nie wygrają podchodząc do tego w ten sposób. Nie ma się co łudzić. Sezon jest zbyt długi i zbyt męczący fizycznie i psychicznie. Jest to kwestia czasu – listopad, luty, czerwiec – zanim będą musieli stanąć na przeciw nowej rzeczywistości. Zrozumieć to kim się stali. W rzeczywistości, w której każdy chce ich dopaść, ludzie w Milwaukee nie wstaną z miejsc, gdy Steph dziabnie sześć trójek w minutę, tylko na swoich smartfonach dziesięć minut po tym klikną kciuk w dół pod wideo. Chyba, że już niedługo okaże się to co przewidzieli bukmacherzy, a Adam zamknął i schował w sejfie “Sezon 2016/17 – rozstrzygnięto”.

Poza samym pojedynkiem KD-Westbrook, do którego może dojść w poszczególnych posiadaniach, chyba najciekawszą kwestią będzie to czy Steven Adams, Enes Kanter i być może nawet Joffrey Lauvergne będą problemem wzrostowym przy obręczy Warriors. Chodzi o dwie strony parkietu. Choć warto też pamiętać, że gdy Thunder prowadzili z Warriors 3-1, robił to ich niski lineup z Durantem na czwórce, dlatego to było wtedy tak szokujące.

Dziś Durant jest w teamie, który przegrywał wtedy 1-3 i wygrał. I to wciąż jest jeszcze dla niektórych szokujące i dziś w nocy będzie można sobie o tym przypomnieć, widząc KD i Russa w różnych strojach drużyn NBA.

To dla mnie wciąż jest rozczarowujące, że zamiast dwóch potencjalnych superdrużyn w Konferencji Zachodniej, mamy jedną. Że straciliśmy być może bardziej efektowną koszykarsko rywalizację, niż Warriors-Cavs. I to taką, która mogłaby potrwać jeszcze przez minimum pół dekady, bez zastanawiania się ile jeszcze czasu wytrzyma ciało The Chosen One. To właśnie zabrał KD. Ale cóż. Jego życie, a nasze są tylko emocje.

W dzisiejszym Ekspresie bez pytań o wynik tego meczu. Za to o kwestie z tym meczem związane. Początek o godz. 3.30, więc nastaw budzik i obejrzyj live, albo rano z poślizgiem. Ewentualnie jutro, próbując nie znać wyniku.

Za poprzedni Ekspres bez punktów. Za to punkty za pytania otrzymuje (razem 1) Krzysiek Ograbek. Przypomnę, że na [email protected] możecie przysyłać pytania i pisać kto powinien dostać punkty za odpowiedzi. Obie kwestie sprawiają, że jesteście bliżej bycia odpowiadającymi w Ekspresie. Piszcie do mnie! Serio… piszcie!

Gramy:


1. Kto był winny odejścia Kevina Duranta z Oklahomy?

Przemek Napierzyński: Kevin Durant. Przyczyną zmiany barw przez KD była jego autonomiczna decyzja i tylko on bierze za nią odpowiedzialność. Jasne, można powiedzieć, że nie dogadywał się na parkiecie i poza nim z Russem, że Sam Presti nie obudował go wystarczająco mocnym składem i że to przez nich Durant przeniósł talenty do Kalifornii itd. itp. Ale koniec końców w NBA grają dorośli ludzie, którzy podejmują decyzje, za które tylko oni ponoszą konsekwencje, zarówno te pozytywne, jak i negatywne. Nikt tu nikogo nie trzyma za rękę. I nie mówię tego dlatego, że nie lubię Kevina czy Warriors – takie same podejście stosuję wobec wszystkich zawodników.

Maciek Staszewski: Nike. Mieli dwie lokomotywy swoich marek w jednej drużynie na jakimś zadupiu. Rynek związany z Durantem w Oklahomie był już całkiem wyprzedany i jednocześnie blokował większą kampanię dla Russa i zyski z niego. Nie bez powodu czołowi koszykarze ligi zmieniają image w trakcie kariery z dobrego chłopaca, na wrednego bydlaka i potem szlachetnego weterana. Bad boy Kevin i to w złotych Warriors to kopalnia hajsu. Dodatkowo tym ruchem Nike wrzuca swojego agenta do drużyny zdominowanej przez inne marki, a zwłaszcza Under Armour. Na rynku obuwniczym robi się ciasno i trzeba grać ostro. Dlatego KD jest teraz w Warriors. Kto by się przejmował koszykowką.

Krzysiek Ograbek: Kevin Durant. Winny się tłumaczy, a on się ciągle tłumaczy.

Ola: Nikt.

Olek Żerelik: Kevin Durant. Bo kto inny może być winny? Gdyby był odrobinę lepszym liderem to miałby już pierścień, a może nawet dwa. Przeszedł do Warriors, gdzie ma nie jednego (Westbrook), ale kilku znakomitych zawodników obok siebie (Curry, Thompson, Green i to co zostało z Iguodali). Będąc człowiekiem z OKC nie obwiniałbym się o odejście Duranta. Zrobili wszystko co mogli, no może poza podpisaniem Hardena.

Bartek Bielecki: Stephen Curry. Warriors pokonali Thunder w Finałach Zachodu, a celem Duranta jest zdobycie mistrzostwa. Przechodząc do Warriors zmaksymalizował na to swoje szanse, a gdyby nie Curry, Golden State nie byłoby głównym faworytem do tytułu.

Jędrzej Mirowski: Jego wewnętrzne ja, które powiedziało mu, żeby pieprzył legacy i po prostu wziąć pierścień, zamiast trafić do jednej paczki z Nashem, Malonem i Barkleyem, jako jeden z tych co niby byli wysoko, ale po pierścień nie sięgnęli. Myślałem, że jest w nim więcej zadziora.Team RW-Oladipo-Durant-cokolwiek-Adams mógł być naprawdę kozackim zespołem.

Michał Tomaszewski: Porażki. Może Kevin nie umie przegrywać i chciał odejść tam gdzie serie zwycięstw są długie i będzie otoczony świetnymi zawodnikami wokół. Do teraz nie podoba mi się ta decyzja i nie życzę Durantowi sukcesów.

2. Adam pyta – Czy Westbrook powinien podziękować KD za oddanie drużyny w jego ręce?

Przemek Napierzyński: Nie. Owszem, Westbrook ma teraz drużynę tylko dla siebie, może kręcić jeszcze bardziej szalone liczby i nie ma już problemu, kto jest prawdziwym samcem alfa w OKC. Jednak odejście Duranta drastycznie zmniejszyło jego szanse na zdobycie tytułu, a w końcu (podobno) to się liczy najbardziej.

Maciek Staszewski: Przecież to od zawsze był jego team… James, Reggie, Serge i Kevin zapominali o tym i patrz jak skończyli.

Krzysiek Ograbek: Nie powinien. Indywidualnie Westbrook zyskał po decyzji Duranta. Zarówno jego statystyki jak i wizerunek będą lepiej wyglądały. Kilka lat temu był jednym z najbardziej krytykowanych graczy, obecnie jest bohaterem, któremu kibicuje coraz więcej ludzi. Jego legacy też może dużo zyskać, bo teraz już nikt nie nazwie go Robinem, sidekick’iem, opcją 1a. Za każdy sukces Oklahomy nagradzany będzie Westbrook. Jednak tych sukcesów będzie mniej, niż w przypadku pozostanie Duranta. Czy powinien mu jednak podziękować? Moim zdaniem nie powinien.

Ola: Zrobiła się z Oklahomy całkiem przyzwoita kaszka.

Olek Żerelik: Tak. W końcu będzie mógł pokazać 100% swoich możliwości, choć przydałby mu się lepsze wsparcie, choć może nie doceniam Oladipo.

Bielecki: Nie – dziękowanie to oznaka słabości :) Wątpię, by Oklahoma skorzystała na odejściu KD, ale Westbrook zyskał na pewno.

Jędrzej Mirowski: Nie. Raczej kopnąć w dupę za zdradę. KD stracił całą moją sympatię i podejrzewam, że o ile on chętnie wyciągnąłby rękę do WestBrooka, tak ten drugi może przyjąć anty-durantową pozę, co jeszcze bardziej przysporzy mu chwały i zachwytów wśród kibiców Oklahomy.

Michał Tomaszewski: Tak. Westbrook w roli drugoplanowej? Nie wyobrażam sobie tego. On tylko czekał na ten moment aby usłyszeć to od wszystkich, że Thunder to drużyna Westbrooka a nie Duranta. Mam wrażenie, że gdy było ogłoszenie decyzji przez Duranta w domu Russella były fajerwerki, szampan lał się strumieniami i święto do rana.

3. Oklahoma wygra 50 meczów, Warriors wygrają 70 spotkań. Która rzecz ma większe szanse się wydarzyć?

Przemek Napierzyński: Oklahoma wygrywająca 50 spotkań. W poprzednim sezonie 50 meczów wygrało Toronto, w jeszcze poprzednim Chicago, Memphis i Dallas, a w jeszcze poprzednim Houston czy Portland. Nie wydaje mi się, żeby Thunder jakoś bardzo odbiegali od tego poziomu i pułap 50 zwycięstw jest realnym celem dla nich do osiągnięcia. Natomiast aby wygrać 70 meczów, potrzeba kombinacji kozackiego składu, zdrowia, chęci i szczęścia. Warriors któregoś z tych elementów zabraknie.

Maciek Staszewski: Oklahoma wygrywająca 50 spotkań. Podoba mi się defensywno zwierzęcy charakter tego teamu. Tam jest dzikość, mięso i krew. Bum bum mentalność. A grać u nich na hali w Oklahomie to jak wejść do dżungli. Musisz mieć nadzieję że jaj ci wystarczy, bo jak opadną cię wściekłe mał…, sorry nie mam 25tys $ dla Silvera, wściekli gracze Oklahomy i atmosfera ich hali, to jest ryzyko tego że nie wyjdziesz stamtąd żywy nawet przynosząc ze sobą konkretną maczetę. ROARRRR!

Krzysiek Ograbek: OKC 50. Nie wierzę w back to back 70+ sezon GSW i w żadnym momencie w niego nie wierzyłem. Są moim faworytem do mistrzostwa, ale uważam że docieranie się i szukanie optymalnych rozwiązań będzie ich kosztowało więcej niż 12 porażek. 50 zwycięstw Oklahomy jest jak najbardziej realne.

Ola: Oklahoma. Curry nie jest juz “inCurrydible” :) PS Bardzo chciałam użyć tego słowa, sama je wymyśliłam. Oddałam je raz Mackowi za złotówkę, ale pewnie z zazdrości nie użył go ani razu:D :* [Maciek: To miała być inwestycja na przyszłość, ale teraz to już po zabawie…]

Olek Żerelik: Oklahoma. 50 meczów jest jak najbardziej w ich zasięgu. Sam Westbrook będzie pewnie miał z 20 Win Shares. :) Warriors tak nie przekonują mnie swoją grą, że martwię się o 60 zwycięstw, a o 70 nawet nie marzę. Zobaczymy jak to będzie dziś w nocy wyglądać.

Bielecki: 50 wygranych OKC. Warriors są daleko od optymalnej formy – dużo złych podań; Green i Thompson pudłują z dobrych pozycji. GSW mogą być bliżej 70-ciu wygranych niż Oklahoma 50-ciu, ale po prostu nie sądzę, by drużyna z Kalifornii osiągnęła ten poziom w tym sezonie. Thunder tymczasem wyglądają zaskakująco dobrze. Przed sezonem typowałem ich do około 48 wygranych, a ich dotychczasowa gra przebija moje oczekiwania.

Jędrzej Mirowski: Oklahoma 50. Chciałem napisać żadna, ale Maciek nie dopuszcza takiej odpowiedzi [oho! Zaczyna się ingerencja w odpowiedzi! Gdzie jest są obrońcy wolnych i niezależnych mediów?]. Oklahoma wygląda całkiem nieźle na starcie sezonu. Wytyka się jej, że wygrywa tylko z ogórkami [+ LAC ostatniej nocy], ale zapomina się o tym, że jest to mocno przebudowany zespół. Gracze S5 na pozycjach 2-4 to nowe twarze w tej ekipie,czyli aż 60%. Więc moim zdaniem wcale nie takie słabe to 4-0 na starcie.

 Michał Tomaszewski: Oklahoma wygra 50 meczów. Po pierwszych trzech spotkaniach Thunder, myślałem że to zasługa łatwego terminarzu ale dzisiaj wygrali w Staples Center i myślę, że mało drużyn będzie wyjeżdżało stamtąd zwycięsko. Druga rzecz to Russell nie lubi przegrywać i on będzie chciał w każdym meczu zagrać na 100%. Warriors nie wygrają 70 meczów, Zaza zginie i będą problemy.

8 KOMENTARZE