Brooklyn Nets w czasie tegorocznych wakacji starali się wykorzystać swoje duże środki finansowe, żeby pozyskać perspektywicznych zawodników, którzy mogliby stać się ważną częścią ich przebudowywanej drużyny. Polowali na zastrzeżonych wolnych agentów, stosując agresywną i kreatywną taktykę, proponując bardzo wysokie kontrakty skonstruowane w jak najmniej przystępy sposób, żeby zniechęcić drużyny do ich wyrównania. Niestety nawet to im nie pomogło. Allen Crabbe i Tyler Johnson zostali zatrzymani w swoich dotychczasowych zespołach, a Nets zostali z niczym. Nie udało im się pozyskać młodych talentów, a jedynym dużym ruchem na rynku pozostało zatrudnienie Jeremy’ego Lina.
Chcesz czytać dalej?
Poniżej znajdziesz trzy różne opcje abonamentu. Zdecyduj się na jedną z nich, a w zamian otrzymasz pełny dostęp do wszystkich artykułów na naszej stronie. To dzięki Twojej pomocy portal jest wolny od reklam, a my możemy 24 godziny na dobę dostarczać Ci najświeższych wieści z NBA.
Subskrybcja
Uzyskaj dostęp dopełnej treści artykułów.
Po cracku nawet Bojan sie nie boi…
Można się zjarać? Można!
BOJAN chyba tylko w 2k17…
Jak dla mnie Knicks. Play-offy dla Nets to science-fiction z akcentem na science – nie takie przypadki zdarzały się w historii NBA, a mają kilku interesujących graczy.
Aby Knicksi wygrali tytuł to kontuzje musiałyby położyć Cavs, Warriors, Spurs, Clippers przede wszystkim. W tym momencie bardziej ich widzę (przy dobrych wiatrach) na poziomie Grizzlies czy Mavs. Chyba, że Hornacek przypomni sobie pierwszą kampanię z Suns to może trochę wyżej.