Pięć lat temu przedstawiciele władz NBA i Związku Zawodników bardzo długo nie potrafili dojść do porozumienia w sprawie warunków nowej Collective Bargaining Agreement. W rezultacie lokaut przeciągnął się aż do grudnia, przez co straciliśmy część sezonu, który został skrócony do 66 meczów. Ostatecznie umowa zbiorowa została podpisana na 10 lat, ale równocześnie uzgodniono, że w połowie jej obowiązywania obie strony będą miały opcję opt-out, umożliwiającą jej zakończenie. Tak więc po sezonie 2016/17, znowu możemy znaleźć się w sytuacji w jakiej byliśmy w 2011 roku.
Chcesz czytać dalej?
Poniżej znajdziesz trzy różne opcje abonamentu. Zdecyduj się na jedną z nich, a w zamian otrzymasz pełny dostęp do wszystkich artykułów na naszej stronie. To dzięki Twojej pomocy portal jest wolny od reklam, a my możemy 24 godziny na dobę dostarczać Ci najświeższych wieści z NBA.
Subskrybcja
Uzyskaj dostęp dopełnej treści artykułów.
$$ wlewają się szerokim strumieniem do NBA, korzystają na tym i właściciele i zawodnicy. Kto chciałby psuć taki układ? :)
Kto nie chciałby uszczknąć jak najwięcej z tego układu? :)
Tu jest problem. Poprawcie jeśli źle kojarzę, ale w 2011 największą kość niezgody stanowił podział dochodów, nie? Sprawy kontraktowe itd są do dogadania, ale ciekawe jak będzie tym razem.
Pamiętam, że wtedy sam popierałem raczej właścicieli i ligę, ale teraz optuję ze 50/50. Jedni bez drugich nie istnieją. Wiadomo, że bez właścicieli skłonnych płacić nie ma w ogóle tematu, ale z szacunkiem dla innych sportów drużynowych, NBA jest pod tym względem wyjątkowa – na “boisku” w danym momencie jest najmniej zawodników, kibice są najbliżej, gracze są najlepiej “wyeksponowani”, mają największe marketingowe znaczenie jako kolektyw itd itp. Rykoszet to kilkunastomilionwe kontrakty dla przeciętniaków, ale hej – przeciętniak czy zadaniowec w skali NBA to i tak inny świat. W każdym razie oby do tego fifty-fifty dyskusje zmierzały, IMO tak będzie fair for everybody.