Pierwszy etap przebudowy Boston Celtics przebiegł zaskakująco szybko. Tylko przez jeden rok nie było C’s w najlepszej ósemce Wschodu.
W trakcie poprzedniego sezonu Celtics w końcu przehandlowali Rajona Rondo – ostatniego zawodnika mistrzowskiej drużyny z 2008 roku – a zaraz po nim oddali też swojego najlepszego strzelca Jeffa Greena. Mogło się wydawać, że ustawiają się w pozycji do walki o piłeczki w loterii draftu, ale już kilka miesięcy później grali w playoffach.
Brad Stevens wycisnął ze swoich zawodników to co najlepsze, potwierdzając, że to on jest obecnie największą gwiazdą w Bostonie. Nadal jednak Celtics nie mają gwiazdy na parkiecie – gracza, wokół którego mogliby tworzyć silny zespół i mimo że teraz playoffy już od początku są dla nich realnym celem, to do końca procesu przebudowy jeszcze bardzo daleko.
ZMIANY PRZED SEZONEM
Prezydent Celtics Danny Ainge jak zwykle szykował się na zrobienie jakiegoś dużego ruchu w wakacje. Danny uważnie obserwował sytuację DeMarcusa Cousinsa w Sacramento, był gotów rozmawiać z Kevinem Love’em, ale nadal nie udało mu się zdobyć zawodnika, który stałby się nową gwiazdą Celtics.
Niepowodzeniem skończyły się także próby zdobycia obiecującego talentu w drafcie. Ainge polował na Justise’a Winslowa i bardzo chciał przebić się do pierwszej dziesiątki, żeby móc go wybrać. Niestety. Nawet oferowanie 4 picków w pierwszej rundzie nie wystarczyło, żeby przekonać Charlotte Hornets do wymiany. Ostatecznie Celtics zachowali swoje picki i wybrali rozgrywającego Terry’ego Roziera z numerem 16, a następnie z 28 numerem rzucającego obrońcę R.J.’a Huntera.
Na rynku wolnych agentów największą zdobyczą Celtics był podkoszowy Amir Johnson. Podpisali z nim 2-letni kontrakt za $24 miliony, w którym drugi rok jest niegwarantowany. Poza tym zatrzymali swoich wolnych agentów – z Jae Crowderem związali się 5-letnią umową za $35 milionów, natomiast Jonas Jerebko (podobnie jak Johnson) dostał dwuletni, ale tylko w części gwarantowany kontrakt, łącznie na $10 milionów. Ainge poczekał zanim sfinalizował te porozumienia, co dało mu wolne środki i możliwość wykonania innych ruchów.
Tłok pod koszem nie przeszkodził mu, żeby skorzystać z okazji i przejąć kolejnego silnego skrzydłowego. Niechcianego w Warriors Davida Lee dostał w zamian za schodzącą umowę zupełnie nieprzydatnego Geralda Wallace’a. Pozyskał również Perry’ego Jonesa od szukających oszczędności Thunder.
Ainge niespecjalnie przejmował się potrzebami kadrowymi, przede wszystkim skupił się na zdobywaniu kolejnych assetów, które mogą przydać się w przyszłości. Zawodników i kontrakty, którymi będzie mógł później handlować, dlatego można spodziewać się, że podobnie jak w trakcie poprzedniego sezonu, także w tym najbliższym Ainge będzie cały czas aktywny na rynku. Warto też dodać, że z perspektywy Celtics bardzo istotną zmianą w offseason było przejście Derona Williamsa do Dallas, ponieważ posiadają oni prawa do wyborów w przyszłym drafcie zarówno Nets, jak i Mavs.
ROTACJA
Bardzo trudno w tym momencie przewidzieć jak będzie wyglądała rotacja Celtics. W pierwszej piątce sezon zaczną prawdopodobnie Tyler Zeller i Lee. Można być jednak pewnym, że Stevens będzie sporo kombinował i próbował rożnych lineupów. Nie będzie mu łatwo znaleźć minuty dla wszystkich, tym bardziej, że w niskich ustawieniach na czwórce będą grać Crowder i Jerebko (ten może grać nawet na piątce). Dlatego już w preseason słabo spisujący się Jared Sulliger grał niewiele, a Jones może po prostu nie zmieścić się do składu. Tłoczno jest również wśród guardów. Isaiah Thomas chciałby być starterem, ale raczej zostanie w roli strzelca z ławki, w jakiej bardzo dobrze spisywał się w zeszłym sezonie.
TRENER: BRAD STEVENS
Brad Stevens bardzo szybko potwierdza swoją ogromną wartość. Już w jego pierwszym sezonie chwaliliśmy sposób w jaki prowadzi zespół, a już w drugim zaczęliśmy oglądać efekty w postaci zwycięstw. Celtics w zeszłym sezonie nie wyglądali jak zespół playoffowy, a zwłaszcza po tym jak dwaj najważniejsi zawodnicy Rondo i Green zostali wytransferowani. Ainge przez całe rozgrywki mocno mieszał w składzie, nie ułatwiając pracy swojemu trenerowi. Co chwilę kogoś dodawał, wymieniał i Stevens skorzystał w sumie z aż 22 zawodników. Ale te ciągłe zmiany nie przeszkodziły mu. Stevens robił swoje, starał się jak najlepiej wykorzystać graczy, których akurat miał do dyspozycji i u niego większość z nich prezentowała się bardzo dobrze (nawet Tayshaun Prince, który w 9 meczach w C’s zaliczał PER 16.9). W tych okolicznościach, ze składem jaki ostatecznie mieli, awans do playoffów był sporym zaskoczeniem i bardzo dużym sukcesem trenera. Nie miał żadnego rim-protektora, a mimo to Celtics mieli solidną, 13. obronę NBA. Jego gracze trafiali fatalne 32.6% trójek (27. wynik), do tego nikt kto rozegrał w barwach Celtics więcej niż 35 meczów, nikt nie zdobywał średnio nawet 14 punktów, a mimo to mieli atak z drugiej dziesiątki ligi. Teraz jednak przed Stevensem kolejne duże wyzwanie, bo Ainge przygotował mu bardzo dziwny skład z log-jamem wśród guardów i podkoszowych, a po ostatnim sukcesie oczekiwania rosną.
GRACZE
Isaiah Thomas. Najlepszy gracz Celtics, a tylko rezerwowy. Danny Ainge ukradł go w lutym z Phoenix Suns. Jeżeli Chris Paul ma kompleks Napoleona, to Isaiah Thomas ma kompleks dwóch Napoleonów, albo dwa kompleksy jednego niewysokiego dowódcy z Francji. Gra z ogromnym “chip on the shoulder” i mimo 180 cm wzrostu bardzo dobrze penetruje w sytuacjach pick-and-roll i 1-na-1. Thomas ma świetną zmianę tempa kozłowania i posiada też bardzo dobrą, słabą rękę. Jest mistrzem layupów. Wśród rozgrywających NBA, tylko Russell Westbrook w sezonie 14/15 dostawał się częściej na linię. Ale mistrz miał trochę gorszy sezon w polu trzech sekund – 57% przy obręczy (po 62% w 13/14) i 45% z drive’ów (po elitarnym 52%). Zrekompensował to trafiając career-high 46% z midrange i poprawiając rzut za trzy z career-low 34,9% do 37,3%. Zdobywał PER-36 najlepsze w karierze 23.0 punktów, dzięki częstszym wizytom na linii. Z nim na parkiecie w 21 meczach Celtics byli fantastyczne +7.5 punktów na 100 posiadań lepsi od rywali. Od początku jego kariery, drużyny w których jest, są lepsze gdy gra, niż gdy siedzi na ławce. Czy Sacramento Kings już uwierzyli?
Jonas Jerebko. Jedyny Szwed w NBA praktycznie uratował swoją karierę za oceanem. Danny Ainge zabrał go w trakcie sezonu z Detroit i Jerebko zaliczał z ławki dla Celtics w 18 minut PER-36 14 punktów i 10 zbiórek, trafiając 40,6% rzutów za trzy. W tych 29 meczach Celtics z nim na parkiecie byli aż o 11.0 punktów na 100 posiadań lepsi od przeciwników. Jerebko grywał nie tylko minuty jako silny skrzydłowy, ale 27% minut dla Bostonu zagrał jako center w niskich lineupach. Bardziej “center”, bo tym jedynym w składzie Bostonu był przecież Tyler Zeller w pierwszej piątce. Jerebko na przestrzeni całego sezonu trafił 47% trójek z rogów i statystycznie był w Top10 obrońców ligi w post-up, grając głównie przeciwko rezerwowym. Pozwalał na tylko 0.59 PPP. Jonas grał o szmal i wygrał – w lipcu podpisał kontrakt, wg którego otrzyma 5 mln dolarów w sezonie 2015/16. Kolejne 5 mln na sezon 2016/17 jest niegwarantowane. W Bostonie został jednak w jeszcze większym log-jamie, niż wcześniej, po dodaniu do składu Davida Lee i Amira Johnsona.
Tyler Zeller. Dwa lata temu jeden z nas otwarcie śmiał się z siły fizycznej Tylera Piły Zellera. Dwa lata później je w ciszy swoje słowa. Środkowy wiekiem z trójki braci – i jedyny środkowy w rodzinie – miał rewelacyjny sezon, kończąc go z PER na poziomie 18.9 i 59 startami w piątce Celtics. Zaliczał 17 punktów i 10 zbiórek PER-36, przede wszystkim dzięki dodaniu kilku kilogramów i poprawieniu rzutu z półdystansu. Zeller był 6. najlepszym wysokim w pick-and-roll, trafiał też najlepsze wśród centrów 53% akcji catch-and-shoot (zero trójek). Ofensywnie jego gra nabiera kształtów, choć dominującą część jego posiadań stanowią akcje pick-and-roll i ścięcia. Do czasu odejścia Rajona Rondo, wyrobił sobie z nim bardzo dobrą chemię. Zeller robi to wszystko bez fajerwerków, ale w obronie jest solidny na tyle, że może mieć karierę w NBA. Niekoniecznie jako starter, ale jako solidny backup na 18-20 minut. Jeszcze przed dwoma laty, gdy w rookie season trafiał tylko 44% z gry i blokował jeden rzut na 30 minut, wyglądało, że to nie jest liga dla niego.
Amir Johnson. Wszechstronny, mądry role-player, który od kilku lat boryka się ze skręconymi kostkami. Johnson ma dopiero 28 lat, ale już 10 sezonów za sobą. Sześć ostatnich rozegrał w Toronto, gdzie od 2013/14 stał się etatowym starterem i jednym z najbardziej wartościowych graczy Raptors. Johnson od trzech sezonów próbuje do swojej gry dodać rzut za trzy. Ale po 66 próbach w sezonie 13/14, oddał tylko 46 trójek w 14/15 i trafił 41,3% z nich. Choć Raptors trzeci sezon z rzędu byli plusowi z nim na boisku, to po raz pierwszy w jego karierze w Toronto, byli gorsi gdy grał, niż gdy siedział na ławce. Lepiej Raptors szło granie z klasycznym stretch-four Patrickiem Pattersonem i to pomogło GM’owi Masai Ujiriemu puścić go wolno na rynku wolnych agentów. Pomogła też zaskakująca oferta Danny’ego Ainge’a, który dał Johnsonowi aż 12 mln dolarów w sezonie 2015/16 i drugie tyle w 16/17, choć niegwarantowane.
Jae Crowder. 3-and-D-in-the-making. Nie był już tak dobry w poszerzonych minutach, jak z ławki w sezonie 2013/14 w Dallas, ale zagwarantował sobie nowy kontrakt. I to dla niego było najważniejsze. 35 mln dolarów za 5 lat – czy na tym poprzestanie? Crowder to futbolista w ciele koszykarza. Bardzo dobry obrońca, ale zawodnik ograniczony ofensywnie. Miał ponad trzykrotnie więcej posiadań spot-up, niż tych w pick-and-rollu, gdy kozłował lub stawiał zasłonę. Zdobywał przeciętne 0.93 PPP w sytuacjach spot-up, bo jego skuteczność za trzy spadła do poziomu career-low 29,1%. W Celtics było to jeszcze gorzej, bo 28,2%. Crowder bardzo dobrze zbiera i prezentują sobą kombinację siły fizycznej i aktywnych dłoni w obronie – kradnie piłki, może kryć czwórki. Celtics byli +3.5 na 100 posiadań, gdy grał. Będzie musiał jednak trafiać swoje rzuty, aby nie stać się kłopotem w ataku. Jego obrona nie jest jeszcze tak dobra, aby miała zniwelować różnicę. Powinien pozostać starterem Celtics na pozycji nr 3, po tym jak w ostatnich minutach meczu nr 4 z Cavaliers uniknął poważnej kontuzji lewego kolana. W przyszłości może grać też jako niski stretch-four.
David Lee. Utalentowany silny skrzydłowy, nigdy obrońca, który stracił swój rzut i część atletyzmu. Lee pomógł Warriors w playoffach zdobyć mistrzostwo, ale wiadomo było, że z przyczyn “luxury-tax” zostanie wymieniony. I został – do drużyny, która kolekcjonuje czwórkopiątki bez obrony obręczy… Lee pasuje do Celtics jak ulał i z miejsca staje się kandydatem do przejęcia największych zdobyczy punktowych pod koszem. OMG to nowy Larry Bird. Nie to David Lee, bardzo dobry kreator z high-post, świetnie czujący się w obrębie pola trzech sekund, który potrafi podać kozłem, rzucić tear-drop – zrobić dużo rzeczy. Nie potrafi za to dobrze bronić pick-and-rolla, kiedy ma zostawać w okolicach pola trzech sekund. Nie stanowi żadnego zagrożenia dla dynamicznych kozłujących. Ale rozumie gdzie ma być i gdzie ma dojść w obronie, więc jeśli będzie ustawiany obok centrów, to Brad Stevens może mieć z niego duży pożytek.
Marcus Smart. Dopiero 21-letni combo-guard, którego aż 57% prób z gry w rookie-season pochodziło zza linii za trzy (33,5%) i w 67 meczach dostał się na linię tylko 127 razy. Smart 26% swoich minut spędził jako wingman i z nim na parkiecie Celtics byli aż o 6.4 punktów na 100 posiadań lepsi, niż gdy siedział na ławce. Zbudowany do tego, żeby być bardzo dobrym obrońcą – pokazał się z tej strony. Silny fizycznie, potrafi pożerać zasłony i tych, które je stawiają – przechodzić przez nie. Pytania dotyczą tego jak dobry może być w ataku i jaką rolę będzie w nim pełnił. Trafił tylko 30% pull-up jumperów i w pick-and-rollu zdobywał fatalne 0.59 PPP. W rozgrywkach Ligi Letniej pokazał, że na gorszym poziomie talentu i atletyzmu, potrafi lśnić. Musi ciężko pracować nad umiejętnościami technicznymi, bo te póki co nie dorastają jego warunkom fizycznym.
Jared Sullinger. Kiedy wreszcie Sully? Jared? Kiedy breakout? Przed rokiem pisaliśmy w profilu Sullingera , że dodanie przez niego prób za trzy, to obiecująca rzecz na przyszłość. Ale nie poprawił się za linią 7m 24cm. Sullinger trafił tylko 52 ze 184 trójek (28,3%). Miał więcej prób spot-up wg Synergy Sports niż post-up, co pokazuje w jakiej erze jesteśmy. 20 lat temu Sully masowałby się pod koszem z braćmi Davis z Indiany. Sullinger w drugim kolejnym sezonie poprawił punkty PER-36, ale przez kontuzje opuścił 24 mecze. Mniej więcej już wiadomo kim może być – i pisaliśmy o tym kilkukrotnie – The Black Kevin Love, oczywiście gorsza wersja. Świetny zbierający i bardzo dobry shooter, ale to wciąż melodia dalekiej przyszłości. Wg doniesień z września Sullinger miał latem ciężko pracować z Johnem Lucasem w Houston, by poprawić kondycję i zrzucić kilogramy. W preseason jednak nie widać różnicy… To dla niego kłopot, bo nie był to już pierwszy raz, gdy próbował zrzucić i ulżyć potencjalnym problemom z plecami/kolanami. Sully ma prawdopodobnie problem z utrzymaniem wagi, nawet w reżimie meczowo-treningowym. A może nie pracuje tak ciężko?
Avery Bradley. Minęły już czasy, gdy Avery Bradley pukał do grona najlepszych obrońców ligi. W ostatnich latach przechodzi transformację w strzelca, niestety nie najbardziej efektywnego. Coraz bardziej widoczne staje się, że Bradley jest typem role-playera w bardzo dobrej drużynie i raczej nie powinien próbować być kimś innym. Jest kwestią czasu, zanim zacznie tracić minuty w Bostonie na rzecz bardziej utalentowanego Marcusa Smarta. Na szczęście przed nim jeszcze trzy lata kontraktu, w trakcie których zarobi 25 mln dolarów. Bradley kocha swój jumper z 5-6 metrów. Stanowi on blisko 40% jego prób z gry. Drugi rok trafiał go na poziomie 43-44%, ucinając się po zasłonach. W dół poszły jego punkty PER-36, bo po sezonie 13/14, w którym trafiał 39,5% za trzy, trafił tylko 35,2% trójek w 14/15. Poza tym jest słabym zbierającym i kreatorem. Celtics z nim na parkiecie trzeci sezon z rzędu byli na minusie, a gdy siadał na ławce, byli o 6 punktów na 100 posiadań lepsi. Czy jego czas w Bostonie nie jest przypadkiem policzony?
Evan Turner. Wskrzesił swoją karierę w Bostonie, po fatalnych kilku miesiącach w Indianie. Brad Stevens zaufał jego umiejętnościom kreowania i Turner pełnił często rolę point-forwarda. Pozostał jednak graczem ofensywnie nieefektywnym, bo kocha – jak on kocha! – swój pull-up jumper. Prawdopodobnie dlatego, że ma go w NBA łatwo. Prawdopodobnie ma go łatwo, bo drużyny chcą, żeby oddawał te rzuty… Rozwinięcie rzutu za trzy mogłoby popchnąć jego karierę do przodu. Turner trafił najgorsze od trzech sezonów 27,7% za trzy (tylko 33 trójki) i dostawał się na linię career-low PER-36. To krzyczy efektywnością, nawet jeśli pozostaje rewelacyjnym zbierającym na swojej pozycji, a jego 7.2 asyst PER-36 rozbiło w pył jego poprzedni career-high. Turner u Stevensa stał się praktycznie playmakerem i grał tę pozycję na zmianę z Isaiah Thomasem. Ale grozi mu to, że bez rozwoju rzutu za trzy będzie kiedyś tylko takim wyższym Andre Millerem, dla ubogich.
Kelly Olynyk. Jeden z najwszechstronniejszych 7-footerów ligi, który w sezonie 2014/15 zdobywał 1.11 PPP w akcjach offscreen i 1.08 PPP w zagraniach typu handoff. Niespotykane jak na centrów. 33% rzutów Olynyka – po 22% w rookie-season – było trójkami i trafił 34,9% z nich (35,1% w rookie-season). Grał jako rezerwowy center i oczywiście jest to dla niego wyzwanie, bo nie blokuje rzutów i na poziomie NBA zbiera słabe 8.5 PER-36 piłek w karierze. Olynyk to w tym momencie typowo ofensywny gracz, który powoli, ale rozwija swoją grę. Jest ‘herky-jerky’ w polu trzech sekund – potrafi efektownie podać, trafić fade-awaya i gra w finezyjny sposób. Nie gra jednak 1-na-1 i miał zaledwie 55 posiadań iso/post-up w sezonie 2014/15. Ale jeżeli spokojnie ewoluował będzie w coraz lepszego strzelca za trzy, może ze względu na swoje wszechstronne i rosnące umiejętności w ataku, stać się pod koniec sezonu liderem podkoszowych minut w tym bostońskim logjamie.
W NAJLEPSZYM WYPADKU
Ainge w wakacje zadbał, żeby Stevens miał więcej talentu do dyspozycji, ale przede wszystkim zadbał o to, żeby samemu mieć jak najwięcej elementów, które będzie mógł wykorzystać w przyszłych wymianach. Lee na wysokim kończącym się kontrakcie, Johnson na umowie z opcją drużyny w drugim roku, czy długoletnia umowa Crowdera, która po skoku salary cap, powinna być bardzo korzystna. To wszystko po to, żeby być gotowym do handlowania. Ainge ma nadzieję, że w trakcie sezonu któraś z gwiazd NBA stanie się niezadowolona z sytuacji w swojej drużynie. Aing ma korzystne umowy, sprawdzonych graczy, młode talenty i mnóstwo picków. Ma czym przekonywać do wymiany i tego typu transfer to właśnie wymarzony scenariusz dla Celtics. Dodanie gwiazdy mogłoby od razu ustawić ich w gronie najlepszych drużyn Wschodu. Na to czekają, ale nie wiadomo czy kiedykolwiek taka okazja się pojawi.
Póki co, Celtics muszą skupić się na tym, żeby ponownie jak najlepiej wykorzystać skład, który zebrali. A jest on lepszy niż poprzednio, dlatego też oczekiwania są większe. Od samego startu mają Thomasa, który jest ich najlepszym strzelcem. Dodali też doświadczonych zawodników jak Lee, który pomoże w ataku i walce na tablicach czy Johnson, który przyda się w obronie. Stevens ma szeroki skład i duże pole manewru. Ważną siłę Celtics są też oczywiście ich młodzi gracze robiący dalsze postępy, na czele ze Smartem, który ma potwierdzić swój duży potencjał.
NAJGORSZY SCENARIUSZ
Czym są Celtics? Drużyną, która ma już swój trzon i chce wygrywać, czy nadal przede wszystkim zespołem w przebudowanie szukającym swoich gwiazd? Na razie nie mają żadnej gwiazdy i nawet nie mają za bardzo materiału na gwiazdę wśród swojej młodzieży.
Celtics to grupa dobrych zawodników i w dodatku bardzo dziwna grupa. Mają duży tłok pod koszem, ale nadal żadnego obrońcy obręczy… Mają sporo guardów, ale żadnego wyróżniającego się playmakera, który mógłby kreować innych. Muszą opierać się na swojej zespołowej grze i liczyć, że Stevens znowu to dobrze poukłada. Mają niewielki margines błędu – prawie wszystko musi się zgrać, żeby ponownie mogli wystąpić w playoffach. Zwłaszcza, że konkurencja w środku tabeli Wschodu w tym roku może być silniejsza.
Natomiast ich upside jest niewielki, bo młodzi zawodnicy Celtics nie wyglądają w preseason jakby byli przed swoimi przełomowymi rozgrywkami. Nie widać, żeby któryś z nich miał zrobić duży skok. Tymczasem Sullinger, o którego pracy w wakacje dużo się mówiło i na którego bardzo liczyli, że będzie lepszy, jest jak na razie dużym rozczarowaniem. Ten sukces z poprzedniego sezonu trochę przeszkadza Ainge’owi, bo z jednej strony musi zapewnić Stevensowi dobrych graczy, a Lee i Johnson zabiorą minuty młodym, którzy mają się rozwijać. A przecież o tankowaniu nie ma mowy i pozostaje tylko czekać na okazje do wymian.
6GTV
CO LUBIĘ
Michał Kajzerek: Weteranów. Któż znałby tę prawdę lepiej niż Celtics… Weterani w młodym składzie są pożądani równie mocno, co weterani w składzie mistrzów. To uniwersalna wartość, pomagająca drużynie albo w play-offach, albo poza boiskiem, gdy któryś z młodych zaczyna schodzić z trasy lub gdy trzeba zaprowadzić generalny porządek w szatni. Amir Johnson i Jonas Jerebko mają po 28 lat, ale swoją wiedzą wyprzedzają kolegów o kilka dobrych sezonów. W roli prawdziwego weterana występuje David Lee, który w nowej roli powinien sobie bardzo dobrze poradzić.
Przemek Kujawiński: Brada Stevensa. Ja wiem, że Wschód, ale ten zespół naprawdę zagrał w zeszłym roku w playoffach? Bardzo rzadko praca trenera jest aż tak bardzo widoczna.
Maciej Kwiatkowski: NCAA w Bostonie. Ten team przypomina mi Butler Stevensa, bo ma przeciętny talent i jeden z najgorszych atletyzmów ligi. Są to swego rodzaju Hoosiers, których najciekawszym graczem jest trener i to jak podejmuje decyzje w trakcie spotkań. Niestety przeciętnemu kibicowi A) trudno się na tym skupić, B) trudno to oglądać, bo kamery zazwyczaj pokazują koszykarzy.
Piotr Sitarz: Brada Stevensa. Wszystko od tego trenera w ataku. To jak dobrze wizualnie wyglądają Celtics na parkiecie w ofensywie, to jak szeroko stoją, to jak żaden gracz nie psuje spacingu, nawet w najrozmaitszych lineupach z dwójką Sullinger-Lee, Johnson-Lee pod obręczą. To jak wykorzystują dużo miejsca na pick-and-rolle. To że David Lee może zdobywać 18-20 punktów rolując do kosza. To że praktycznie ten sam team notował ponad 24 asysty na mecz – 4. miejsce w lidze. Skończyli sezon z 20 atakiem w NBA, więc nie jest aż tak pięknie, ale Brad Stevens zaczyna dopiero trzeci sezon jako head-coach w NBA. W poprzednim jego Celtics byli lepsi niż w pierwszym.
Adam Szczepański: Kombinacje Ainge’a. Nie wiem co z tego wyjdzie, czy zdobędzie swoją gwiazdę, ale podoba mi się to jak kombinuje i wymienia jedne assets na kolejne, zbierając coraz ciekawszych zawodników i kontrakty. Chociażby przejęcie Thomasa było świetnym ruchem, czy pozyskanie Crowdera z Dallas, a interesującym posunięciem wydaje się być też podpisanie Amira Johnsona na tylko w części gwarantowanej umowie.
CO MI SIĘ NIE PODOBA
Adam: Potencjał młodzieży. Sullinger ma problemy z etyką pracy, najlepszym momentem Olynyka w NBA pozostaje jego pierwsza Liga Letnia, a Bradley coraz mniej daje nadziei, że przebije sufit bycia bardzo dobrym role playerem. To oni mieli tworzyć przyszłą siłę Celtics, ale to nie wygląda obiecująco. Może Smart wejdzie na wyższy poziom, jednak to też na razie duży znak zapytania.
Maciek: NCAA w Bostonie. Gdybym był fanem NCAA, to oglądałbym NCAA… To jest NBA. Ktoś powinien Ainge’owi o tym przypomnieć w tym kulcie miłości dla niego. Pisałem to przed dwoma laty, kiedy Stevens zostawał trenerem – będzie ciężko tankować z tak dobrym coachem.
Michał: Jared Sullinger. Nie jestem fanem Sully’ego, jego opieszałości, jego braku profesjonalizmu. Lato poświęcił na trening z Johnem Lucasem, ale według insiderów z C’s nikt w drużynie nie zauważył większej różnicy. Spodziewam się, że Danny Ainge straci w końcu cierpliwość i zacznie handlować skrzydłowym jeszcze przed zamknięciem zimowego okienka.
Piotr: Brak rim-protectora. Tylko Kelly Olynyk i Tyler Zeller mają 7 stóp wzrostu. Ten pierwszy bronił obręczy na poziomie 53.5%, ten drugi 51.8%. Brad Stevens będzie grał smallballem, ale nawet niskie ustawienia potrzebują obrony pod koszem. Tymczasem z trójki skrzydłowych Amir Johnson, David Lee i Jared Sullinger, czyli trójki teoretycznie mogącej grać na środku, tylko jeden gracz bronił obręczy lepiej niż na 50%. Był to David Lee – 49.1%. Ciężko będzie niskim Celtics brać na siebie penetracje Jamesa, Butlera, każdego w zasadzie szybkiego i silnego gracza.
Przemek: Brak talentu na top 10 ligi. Paradoksalnie wynik Celtics z poprzedniego sezonu może im w dłuższej perspektywie zaszkodzić. Playoffy są tej drużynie w tej chwili niepotrzebne. Potrzebna jest gwiazda. Tu jej nie ma. Nie tylko na top 10. Nawet na top 20. Damn, może nawet na top 30.
MÓJ GRACZ
Adam: Isaiah Thomas. Byłem jego fanem jeszcze zanim stałem się fanem Kings. Mam nadzieję, że w Bostonie wreszcie znajdzie swoje miejsce, gdzie się zadomowi, gdzie będzie odgrywał ważną rolę i będzie doceniany.
Maciek: Kelly Olynyk. Olynyk może pracować, pracować i pracować i wolno robić z siebie Dirka 2.0, oczywiście gorszą wersję. Przy okazji trafiać między 35 a 40% za trzy. Powinien z każdym kolejnym sezonem dodawać nowe niuanse do swojej gry 1-na-1 i będę szczęśliwy, jeśli będzie próbował przerobić karierę Nowitzkiego.
Michał: Isaiah Thomas. Myślę, że w końcu Thomas znalazł swoje miejsce. W Bostonie dostaje od Brada Stevensa sporo swobody, wyraźnie nie czuje się skrępowany i to korzystnie odbija się na zespole. Poza tym styl Celtics, mający na celu rozciągnięcie obrony i otworzenie środka – doskonale pasuje do natury strzelca zawodnika. Spodziewam się naprawdę dobrego, wręcz przełomowego sezonu po Isaiah.
Piotr: Perry Jones III. Ponieważ rozegra czwarty, być może ostatni, sezon w NBA i już musi ratować swoją karierę. Jest tylko jednym z wielu skrzydłowych w Bostonie, ale prawdopodobnie o największym potencjale i jeśli mu się uda, to Celtics będą mieli bardzo dobrego gracza. Jeśli jednak nie, to być może w lutym zmieni klub? W Indianie potrzebują power-forwarda.
Przemek: Evan Turner. Bust srast. Podkładajcie mu mikrofon pod nos i niech mówi.
TYP
Adam: 8. miejsce w Konferencji Wschodniej. Możemy być wręcz pewni, że Ainge w czasie sezonu dokona jakiś wymian i ich skład pod koniec rozgrywek będzie wyglądał znacznie inaczej niż obecnie. Będzie handlował podkoszowymi, może przesunie też któregoś z guardów. Stevens znowu będzie musiał sporo manewrować, ale wierzę, że znowu sobie poradzi i doprowadzi ich do playoffów. Potwierdził już, że jest jednym z najlepszych coachów, że nie potrzebuje super graczy, żeby wygrywać, a teraz ma więcej talentu. Ale dopóki Celtics nie znajdą swojej gwiazdy, sam awans to najwięcej co mogą osiągnąć. Pozostaje im mocno trzymać kciuki za porażki Nets i liczyć może na kolejną odsłonę konfliktu Cousinsa z trenerem…
Maciek: 7. miejsce w Konferencji Wschodniej. Fan organizacji, fan historii, ale dziś nie biegnę, żeby ich oglądać. Brakuje im talentu ofensywnego. Trener jest jednak wybitny. Już teraz może być trzecim najlepszym coachem ligi po dwójce z Teksasu. Nic tylko dać mu lepszych graczy. Te picki Nets śmierdzą szansą na pozyskanie takich, w drafcie lub wcześniej.
Naprawdę w rotacji nie widzicie Jonesa, czy pisaliście skarb zanim on przyszedł??
Jones zgodnie z przywidywaniami już zwolniony.
Jest duża szansa, że Jones zostanie zwolniony przed rozpoczęciem sezonu. W składzie jest 16 graczy.
Stevens i Olynyk, to ludzie, dla których oglądałem C’s w zeszłym sezonie.
I gadanie, że to NBA a nie NCAA jak dla mnie jest bezsensu. Wygrywa? Wygrywa. Po co drążyć temat.
Nawet Bucks zrobili ostatnio skok do przodu. A wygrywanie tylko po to żeby wejść do playoff i zaraz odpaść to właśnie była ich specjalność. Chcesz tego samego dla C’s?
Pytanie na które muszę znać odpowiedź. Czy w ’95 ’96 ’97 linia za 3 w NBA była bliżej niż zazwyczaj?
Dokładnie tak. W tych trzech sezonach linia była w równej odległości 6,7 m od kosza – tyle samo, co w narożnikach i o ponad pół metra bliżej na skrzydłach i na szczycie dzisiaj.
Dzięki za odpowiedź. Ostatnio zobaczyłem statystyki na temat oddawanych rzutów za 3 w NBA i było info że linia była bliżej w tych latach.
Co do okazji do wymian. Na ten moment w miarę “realne” jest pozyskanie: Galinariego, Rubio, Noela czy Cousinsa. Ainge coś wykombinuje.