Skarb Kibica NBA 2015/16: Houston Rockets

6
fot. AP Photo
fot. AP Photo

Poprzedni sezon był najlepszym w Houston od czasów Hakeema Olajuwona. Rockets nie tylko wygrali 56 meczów w fazie zasadniczej, ale też po blisko 20-letniej przerwie znaleźli się ponownie w Finale Zachodu.

Udało im się to nawet mimo wielu kontuzji, przez które przede wszystkim stracili Dwighta Howarda na połowę rozgrywek. Mogli jednak liczyć na Jamesa Hardena. BeardMan w swoim trzecim roku w Houston wszedł na poziom MVP i według innych zawodników z ligi zasłużył na tę nagrodę bardziej niż Stephen Curry. Teraz zapowiada, że pokaże jeszcze więcej i sami Rockets oczekują jeszcze lepszego sezonu. Mają do tego podstawy, ponieważ poza tym, że zatrzymali większość swojego składu, to Generalny Menedżer Daryl Morey dodał jeszcze jednego bardzo istotnego zawodnika. Przejął rozgrywającego, który jeszcze w trakcie poprzedniego sezonu był liderem swojej drużyny w Denver. Ty Lawson ma być tą trzecią gwiazdą, na którą Morey tak długo polował i tym brakującym elementem, który pozwoli Rockets walczyć o tytuł.

ZMIANY PRZED SEZONEM

Rockets przede wszystkim postawili na zatrzymanie zawodników, którzy byli częścią tego niezwykle udanego poprzedniego sezonu. Nowe kontrakty podpisali Patrick Beverley ($25 milionów/ 4 lata), Corey Brewer ($24mln/3), Jason Terry (roczne minimum), a także zastrzeżony wolny agent KJ McDaniels ($10mln/3), którego pozyskali w trakcie sezonu z Sixers. Tylko Josh Smith nie chciał zostać na dłużej i przeniósł się do Los Angeles, mimo tego, że Rockets proponowali mu nieco większe pieniądze.

Poza utrzymaniem składu Morey jak zwykle trzymał rękę na pulsie, szukał okazji i gdy w lipcu pojawiły się problemy z Ty’em Lawsonem, długo się nie zastanawiał. Wykorzystał szansę, żeby przejąć go z Denver Nuggets. Pomógł im pozbyć się problemu i bardzo tanio dostał świetnego zawodnika – nie oddał w zamian nikogo wartościowego ze swojej rotacji (Pablo Prigioni, Kostas Papanikolaou, Joey Dorsey i Nick Johnson plus pick w pierwszej rundzie. Tylko Johnson został w Denver, resztę zwolnili). W dodatku Rockets zabezpieczyli się na wypadek gdyby alkoholowe kłopoty Lawsona się nie zakończyły i jego kolejny rok w kontrakcie jest w pełni niegwarantowany.

Inne nowe twarze w Houston to strzelec Marcus Thornton, a także zawodnicy z draftu. Z numerem 18 wybrali skrzydłowego Sama Dekkera, a z numerem 32 silnego skrzydłowego Montrezla Harrella i również podpisali z nim wieloletni kontrakt, choć przez to weszli w hard cap. To nowość dla Moreya stawiającego elastyczność zawsze na pierwszym miejscu. Teraz złamał tę swoją zasadę, ale jak sam mówi – po raz pierwszy  jest w pełni zadowolony ze swojego składu i nie zamierza już nic zmieniać.

ROTACJA

rockets-depth

Wydaje się, że Lawson najlepiej pasowałby jako pierwszy rezerwowy, by w jak największym stopniu można wykorzystać jego grę z piłką, kiedy Harden będzie odpoczywał. Tym bardziej, że też Beverley lepiej uzupełnia Hardena, ponieważ oddaje mu prowadzenie gry i zajmuje się obroną. Jednak w preseason Kevin McHale wystawia Lawsona w piątce, więc wszystko wskazuje na to, że tak też zaczną sezon. Jones i Motiejunas będą rywalizować o minuty na czwórce. D-Mo może być też zmiennikiem dla Howarda, ale tę rolę chyba zdobył już młody Clint Capela, który świetnie zaprezentował się w poprzednich playoffach i potwierdza swoją wartość w preseason.

TRENER: KEVIN MCHALE

To będzie jego piąty sezon w Houston, a dotychczas z każdym kolejnym drużyna pod jego wodzą robi postępy i osiągała coraz lepsze wyniki. McHale jest bardzo dobrym partnerem dla Moreya, ponieważ zgodnie z jego wizją, w dużej mierze polega na analityce i jak to już zwykle bywa, Rockets są najrzadziej rzucającą drużyną z półdystansu. Mają natomiast najwięcej prób zza łuku. W ostatnim sezonie ustanowili nowy rekord NBA mając aż 2680 oddanych rzutów za trzy. Ale w zeszłym sezonie Rockets już nie tylko polegali na swoim ataku i dużo lepiej zbilansowali swoją grę. Mieli 6. najlepszą obronę ligi i to w sytuacji gdy przez pół sezonu byli bez Howarda, a w 26 meczach nie grał Beverley, czyli dwójka kluczowych postaci ich defensywy.

W playoffach wreszcie McHale’owi udało się przeprowadzić ich przez pierwszą rundę. Najbardziej imponujące było to jak potrafił zmobilizować swoich graczy do dalszej walki, gdy przegrywali 1-3 z Clippers i jeszcze w meczu nr 6 mieli do odrobienia wysoką stratę. Nie pozwolił im się poddać, myśleć już o tym co będą robili w wakacje i Rockets zanotowali imponujący comeback, mimo że wydawało się, że jest już po wszystkim. Potwierdził, że umie dotrzeć do swoich zawodników i nie przez przypadek mówi się o nim ‘players coach’. Ma dobre kontakty ze swoimi graczami, w czym pomaga mu jego doświadczenie i osiągnięcia z lat, gdy sam był zawodnikiem. Nie jest jednak mistrzem strategii i rozrysowywania skomplikowanych zagrywek, dlatego cały czas pozostaje pytanie, czy jest trenerem, który może pomóc Rockets zrobić kolejny krok i walczyć o mistrzostwo? W zeszłym roku podpisał 3-letnie przedłużenie kontraktu, ale ten sezon może być dla niego kluczowy. Rockets mają duże oczekiwania, Morey uważa, że skład jest kompletny i jeśli nie będą grali na miarę oczekiwań, trener może być najprostszym i najbardziej oczywistym upgradem.

GRACZE

James Harden. On i Russell Westbrook stworzyli w sezonie 2014/15 31. i 32. drużynę NBA. Harden gra w ataku 1-na-5 i czasem nie możesz nic zrobić. Heezy my kneezy – bo gra na wysokości kolan. Mamy nadzieję, że te wytrzymają jego przeskoki, eurostepy i zgięcia, gdy na wysokości metra szuka fauli. Potrafi też ich szukać prostując ręce w pierwszym kroku dwutaktu, jakby mówił “spróbuj dotknąć, no chodź”. Sekretem jego wymuszania fauli – o którym to wymuszaniu możnaby napisać książkę – jest jego fantastyczny chwyt piłki. Nie wypuszcza jej z rąk i bardzo trudno mu ją wybić. Dlatego jest maszyną i między innymi dlatego był 2. najlepszym graczem sezonu 2014/15 (3. wg MSR po Kevinie Durancie i Stephenie Currym). Harden po raz trzeci z rzędu zagrał w Meczu Gwiazd i po raz drugi z rzędu znalazł się w All-NBA 1st Team. Był 2. w głosowaniu dziennikarzy na MVP, ale był 1. w głosowaniu samych koszykarzy. Był też nr 1 w rozegranych minutach (2981), nr 3 w celnych rzutach za gry, nr 4 w celnych trójkach i nr 1 w celnych rzutach wolnych. Możemy dalej? Był nr 1 wśród wingmanów w wizytach na linii PER-36 i w punktach PER-48, które kreowały jego asysty. Był nr 2 w grze 1-na-1 (izolacje) wg Synergy Sports i nr 2 wśród wingmanów w asystach pod kosz na minutę. Zdobywał 10.4 punktów PER-48 po penetracjach i trafiał 48% trójek z rogów. Podniósł też obronę do poziomu solidnego, choć ta nigdy nie była tak minusowa, jak pokazywały to obśmiewające go klipy. Harden miał fantastyczny sezon, prowadząc Rockets do sensacyjnego 2. miejsca w Konferencji Zachodniej, zarówno w sezonie regularnym, jak i w playoffach. Zajmuje 11. miejsce w TrueShooting% spośród wszystkich zawodników w historii NBA i 12. miejsce w ofensywnym ratingu. Latem pracował nad (związkiem z Khloe i noszeniem butów Adidasa – to drugie szło mu gorzej) wzmocnieniem fizycznym i kondycją. Trenował boks. Przyznaje, że poświęcił większość preseason na poprawę atletyzmu i wytrzymałości. Poprawił się – 0.82 PPP z 73 zagrań – ale wciąż ma jeszcze dużo do nauczenia się w post-up, aby stać się zawodnikiem lepiej izolującym się w midrange.

Dwight Howard. Powoli rozpadający się center, który najbardziej zdominował erę rolerów i rim-protekcji. Erę, którą możemy wkrótce już zacząć opuszczać na rzecz centrów rzucających za trzy… Po rozegraniu pierwszych 10 z 11 meczów sezonu 2014/15, Howard opuścił 11 kolejnych spotkań z powodu bólów w prawym kolanie. Te bóle towarzyszyły mu potem przez cały sezon i sprawiły, że rozegrał tylko 41 spotkań. Po sezonie okazało się, że w playoffach grał z z naderwanym więzadłem MCL. Rockets zaliczyli mimo tego fantastyczny sezon, ale wciąż… z Howardem na parkiecie byli aż o 7.0 punktów na 100 posiadań lepsi. Sam Howard zaliczał jednak tylko 15.8 punktów i 10.5 zbiórek na mecz (2. najgorsze wyniki w karierze) oraz 1.3 bloku (najgorzej). Z powodu kontuzji 2 z 3 jego ostatnich sezonów były najgorszymi w karierze oprócz tego debiutanckiego 2004/05. W Lakers przedwcześnie wrócił po operacji pleców i te plecy wciąż się odzywają. Niewiele rzeczy MS Rating pokazuje dobitniej niż jedno związane z Howardem – powinien być przede wszystkim rolerem, a jego gra w post-up powinna być bardzo mocno ograniczona. Howard był back-2-back najgorszym graczem ligi w post-up (ilość posiadań na minutę vs jakość tych zagrań), za to jest nr 1 NBA w ścięciach pod kosz i Top10 ligi w rolowaniu do obręczy. Tu mógłby wciąż być lepszy. Po postawieniu zasłony zdarza mu się czasem nadal obrócić się w złą stronę. Znacznie lepiej stawia je i roluje w side pick-and-rollach, kiedy ma wyczyszczoną stronę boiska. Howard za każdym rolując do kosza spodziewa się, że obrona schodzi na dół. Tymczasem coraz częściej obrona go odpuszcza. To interesująca rozgrywka tocząca się w meczu i w głowie samego Howarda. Jedno jest pewne – on i Harden powinni co mecz grać przynajmniej 7/8 posiadań, w których są izolowani i grają pick-and-roll. W obronie Howard wciąż straszy, ale coraz mniej. Ciut wolniej idzie już w górę. Nie skacze do wszystkiego. Broni jednak obręczy na bardzo dobrym poziomie 46% i wciąż jest tutaj respektowany przez penetrujących.

Terrence Jones. NBA może go zaraz znaleźć jako point-centra. T-Jones musi tylko pozostać zdrowy. Zapalenie nerwu w lewej nodze praktycznie kosztowało go cały sezon 2014/15. W NBA gra od trzech lat i zalicza bardzo dobry PER 18.7 – obniżany mocno praktycznie tylko przez 61,4% z linii – ale rozegrał dopiero 128 spotkań. W sezonie 2014/15 było to tylko 33. Gdy wrócił do gry na wiosnę, znalazł w rotacji obok siebie Josha Smitha. Po odejściu Smitha, znów może liczyć na dzielenie minut z Donatasem Motiejunasem za Howardem. Jones trafia tylko 31,2% trójek w karierze, a jego 21% z midrange było w zeszłym sezonie najgorszym wynikiem spośród wszystkich skrzydłowych ligi. Jest leworęczny – potrafi kozłować, bardzo dobrze zbierać, zmieniać kierunek ruchu, ma spin-move, floater, kończy bardzo dobrze przy obręczy lewą i prawą ręką. Ma jednak problem techniczny z rzutem i ciekawe czy kiedykolwiek stanie się skuteczny zza linii za trzy. W playoffach trafił zaledwie 3 z 19 trójek. Jest wrażenie, że wciąż nie znalazł sobie miejsca i roli w Rockets.

Ty Lawson. Superszybki rozgrywający-mikrus, który ma od lat problemy z kostką, uwielbia dzielić się piłką i polewać. Nie wiemy czy innym, ale sobie na pewno. Jedyny koszykarz NBA, który spędził w tym roku 30 dni na odwyku alkoholowym. W lipcu Lawson został wymieniony z Denver do Houston za wybór w I rundzie Draftu 2016 i czterech graczy, z których żaden nie znajdzie się w rotacji Nuggets. Lawson po zakończeniu finałów Zachodu skontaktował się ponoć z Hardenem, ten skontaktował się z GM’em Darylem Morey, a ten skontaktował się z GM’em Nuggets Timem Connellym. Rockets restrukturyzowali jego kontrakt tak, by sezon 2016/17 w kontrakcie Lawsona był niegwarantowany. Lewa kostka to coś co od stycznia 2012 roku go spowalnia. Ma z nią kłopoty praktycznie co sezon, choć póki co udało mu się uniknąć operacji. Tylko dwóch graczy NBA w zeszłym sezonie – Chris Paul i John Wall – kreowało więcej punktów PER-48 swoimi asystami. I obaj grali w dużo lepszych teamach niż Lawson. Rockets powinni liczyć na to, że gdy obniżą jego USG i ustawią częściej przeciwko rezerwowym unitom, to Lawson w limitowanych minutach ma szansę znaleźć swoją niszę w NBA – rezerwowego kreatora, który może siać popłoch lub ułatwiać atakowanie Hardenowi, kiedy defensywa już będzie rozrzucona. Lawson i Harden mogą stworzyć one-two-punch atak pick-and-roll ligi. Mogą grać bardzo dobrze wokół siebie, bo Lawson trafia 37% trójek w karierze Pytanie jak ten duet będzie wypadał defensywnie, gdzie Lawson od lat już jest graczem minusowym i ma tendencję do umierania na zasłonach i switchowania. Na przestrzeni dwóch ostatnich lat bronił 94 posiadania punktowe w post-up. Synergy Sports nie liczy tych, w których drugi gracz Nuggets dochodził z pomocą i atak zyskiwał nagle przewagę po odegraniu piłki z podwojenia.

Patrick Beverley. The Black Sergio Llull. Zwycięzca konkursu Skills Challenge podczas Weekendu Gwiazd 2015, dasz wiarę? 30 marca zakończył jednak sezon po złamaniu lewego nadgarstka. W lipcu podpisał nowy, czteroletni kontrakt z Rockets. Do nowego sezonu przystępuje już jednak nie jako najlepszy wybór Rockets na pozycji nr 1. Rywalizował będzie o minuty z Ty’em Lawsonem, z którym raczej nie może ich dzielić. Latem Beverley zrzucił 4-5 kilogramów i zapowiada, że wróci do bycia tym kim był na starcie kariery w NBA. To jeden z najbardziej destrukcyjnych i najbardziej przeszkadzających obrońców ligi. Nie potrafi jednak pozostać zdrowy. To był jego drugi sezon, w którym rozegrał tylko 56 spotkań. Bev ponownie trafiał 36% trójek i odważniej atakował kosz niż przed laty. Tam ze swoim wzrostem nie ma jednak zupełnie czego szukać – Beverley nie ma techniki wykończeń typu floater/tear-drop. Próbuje wjechać do końca i tam napotyka często na ścianę. W obronie ograniczył ryzyko, grał ostrożniej, rzadziej krył zawodników na 2/3 parkietu i zaliczył career-low 1.2 steali PER-36. Miał też career-low zbiórek ofensywnych i bloków. Gość ma dopiero 27 lat, ale …czy widzieliśmy już prime Beverleya?

Clint Capela. :)))))))))) Nasz nowy ulubiony szczeniaczek w NBA. Przypomina trochę młodego Tyrusa Thomasa. Jedyny koszykarz w tegorocznych profilach, któremu towarzyszy emotikon z wielokrotnym nawiasem. Także – potencjalnie starter Rockets w nadchodzącym sezonie, jeśli kłopoty z kolanem i plecami nagle nie opuszczą Dwighta Howarda. Szwajcar. Być może najlepszy z wszystkich. Drugi rok z rzędu koszykarz Rockets miał wejście z buta. W 2014 roku był to Troy Daniels, ale mamy wrażenie, że Capela ma …większe szanse zrobić dużą karierę w lidze. W maju skończył 21 lat i w sezonie regularnym rozegrał 90 minut, blokując 3.6 rzutu PER-36 i broniąc obręczy na poziomie idź-sobie 30% (nie literówka – nr 1 w NBA). Capela był też w tym czasie aż 23 razy na linii i trafił fatalne tylko 4 wolne. W playoffach rzucał już jednak 51,7%, a w sezonie 2014/15 w 38 meczach w D-League trafiał 59,6%. W D-League zaliczał PER-36 24 punkty, 14 zbiórek i 4,4 bloku. W playoffach NBA (17 meczów) Zaliczał PER-36 16 punktów, 12 zbiórek i 2,5 bloku, trafiając fenomenalne 67,7% z gry. Wszystko w tym samym sezonie. W ataku nie umie jeszcze dużo poza rolowaniem do obręczy. Ale ma bardzo dobre dłonie i przede wszystkim myśli na parkiecie. Powinniśmy napisać to w pierwszym zdaniu – wiemy, że system Rockets nie może zostać pomylony z planem budowy wielokondygnacyjnego budynku, ale Capela wszedł w grę w Houston jak w masło. Wiedział gdzie ma być w ataku, gdzie ma być w obronie. Team D-League, w którym grał – Rio Grande Valley Vipers – znane jest jako miejsce eksperymentów z ilością trójek, ale …może …no wiesz …może uczyli tam Capeli jak rotuje się w obronie Rockets. Nie możemy się doczekać jego drugiego sezonu.

Trevor Ariza. Główna gwardia przyboczna Hardena. Cichy bohater sezonu Rockets 2014/15. Ariza był 3. w minutach w całej NBA. Miał fantastyczny start sezonu, ale potem wrócił do swoich ariziańskich dróg i trafiał tylko 36% w akcjach catch-and-shoot, po fantastycznym, flukowym 44% w ostatnim sezonie w Wizards. Trafiał 41% z rogów i 31% ze szczytu/skrzydeł po odpowiednio 45% i 38% w Wizards. Tak jak można było przewidywać – nie powtórzył już tak dobrego roku jak contract-year. Pełnił jednak wiele ról dla Rockets i przede wszystkim tę go-to-obrońcy na obwodzie w starciach z wingmanami. “Switchblade” krył też czwórki i krył rozgrywających. Robił to czego wymagała sytuacja. Trafiał jednak najgorsze od czterech sezonów 40,2% z gry i najgorsze od trzech sezonów 35,0% za trzy. PER też był najniższy od sezonu 2010/11. Rockets byli o 1.3 punktów na 100 posiadań lepsi, gdy był na boisku. W playoffach aż o 8.5 punktów lepsi.

Corey Brewer. Wg MSR jeden z trzech najgorszych zawodników NBA, którzy rozegrali co najmniej 2000 minut. Choć Rockets byli lepsi o 2.9 punktów na 100 posiadań, gdy grał, bo pasował do ich ofensywnego stylu gry. Brewer też dostał zielone światło na trójki – niestety – bo gość trafiał 27% z rogów (63% jego trójek), czyli, cóż, career-low, Panie Morey. Trafiał dla Rockets zaledwie 28,4% trójek i 66% jego rzutów za dwa w Houston było asystowanych – pozostałe z reguły były dobitkami albo punktami z kontry (czołówka ligi). MSR ma duży problem z tym jak pozytywnie wyrazić się o tym, że Rockets podpisali z Brewerem trzyletni kontrakt na 24 mln dolarów. To nieefektywny gracz w ataku i obrońca, który nie robi różnicy. Prawdopodobnie tylko rezerwowy. Być może jednak największa wartość Brewera tkwi w tym, że jest praktycznie na każde zawołanie. Jest jak Marcin Gortat obwodowych. Od sezonu 2009/10 tylko jeden raz opuścił więcej niż siedem meczów w sezonie. W trzech ostatnich zagrał w 243 z 246 spotkań. Woody Allen mówił kiedyś, że 80% sukcesu to samo pojawienie się. Jeśli tak – jeśli 80% z 8 mln dolarów to pojawienie się Brewera (6.4 mln dol.), to pozostałe 1.6 mln dolarów faktycznie jest wg MSR adekwatne do jego wartości.

Donatas Motiejunas. Były gracz Asseco Prokomu Gdynia, a w sezonie 2014/15 jeden z kandydatów do nagrody MIP w NBA. Motiejunas zaliczył career-highs w rozegranych meczach, minutach, punktach, skuteczności za dwa, za trzy, zbiórkach, asystach, przechwytach i blokach. Był 8. najlepszym graczem NBA w post-up wg Synergy Sports i nagle kiedy biegł do ataku z Dwightem Howardem, to nie Howard, ale Motiejunas ustawiał się i dostawał piłkę na bloku. Już w dwóch pierwszych sezonach pokazywał, że potrafi na bloku zrobić jeden ruch czy dwa. Używa pompki, pump-fake’a, a jego lewy hak jest bardzo trudny do zablokowania (trafił znakomite 56,4% haków). Był 10. graczem NBA w skuteczności rzutów za dwa (53,6%). Trafiał też 36,8% rzutów za trzy. Niestety na przełomie marca/kwietnia doznał kontuzji pleców (dolnej części) i przeszedł operację. Motiejunas miał całe lato z głowy i nie rozpoczął z Rockets obozu przygotowawczego. Dopiero na początku października pozwolono mu rozpocząć bieganie. Rockets są bardzo ostrożni w jego procesie rehabilitacji i wydaje się, że Motiejunas może opuścić pierwsze tygodnie sezonu.

Jason Terry. Comeback Player of the Year. W trakcie sezonu urodziło mu się piąte dziecko, a 38-letni Terry wrócił z kariery już prawie zakończonej przez kontuzję kolana i stał się w końcówce sezonu i w playoffach starterem w Houston Rockets. Grał rolę gwardii przybocznej Jamesa Hardena, catch-and-shootera – bez asyst i penetracji – ale przy tym nie został zabity w obronie, tak jak można było przypuszczać, że zostanie. Aż 92% jego prób z gry to były jump-shoty. Terry trafił fantastyczne 49% swoich rzutów za 3 z rogu. W trakcie sezonu został trzecim graczem w historii NBA, który trafił 2000 rzutów za trzy. W sierpniu podpisał ponowny kontrakt z Rockets – Harden walczył o zatrzymanie go w klubie – ale po transferze Ty’a Lawsona spadł na 4. miejsce w rotacji na pozycjach 1/2. Terry jest już 67. strzelcem w historii NBA.

W NAJLEPSZYM WYPADKU

W zeszłym sezonie wygrali 56 z 82 meczów. W tych 82 meczach najczęściej wychodzili piątką Beverley-Harden-Ariza-Motiejunas-Howard… łącznie 14 razy. Howard, Beverley i Jones opuścili w sumie 115 meczów. Przez całe rozgrywki nie mieli pełnego składu, tak więc teraz wydaje się, że wystarczy, żeby byli nieco zdrowsi, a powinni być jeszcze lepsi i przebić poziom 60 zwycięstw. Tym bardziej, że kolejny rok spędzony razem, to jeszcze lepsze zgranie, rozumienie się, a też dalsze postępy ich zawodników – to działa tylko na ich korzyść. Ale na tym nie poprzestali, bo dodali Lawsona. Rozgrywającego, który będzie pełnił rolę drugiego playmakera u boku Hardena, a to jest właśnie coś, czego najbardziej im brakowało. To był ich najsłabszy punkt – że cały atak opierał się właściwie na Hardenie, przez co był on mocno eksploatowany, a też obrona rywali miała ułatwione zadanie, bo Rockets byli przewidywalni. Lawson odciąży lidera Rockets, będzie mógł też być siłą napędową rezerwowych ustawień, a co jeszcze bardzo istotne, nie powinien mieć kłopotów z szybkim odnalezieniem się w grze nowej drużyny. Szybkie tempo, penetracje i szukanie trójek to też jego gra. Natomiast zmiana otoczenia powinna pomóc mu w walce z pozaboiskowymi problemami. Dostał duże wsparcie w swoim nowym klubie, kilku zawodników Rockets to jego koledzy, w tym Harden, dlatego powinien się tu dobrze czuć. Będzie miał okazję grać w drużynie z mistrzowskimi aspiracjami i ma być zmotywowany, żeby odbudować swoją pozycję w lidze. A przypomnijmy, że 28-letni Lawson jest tylko jednym z trzech zawodników w całej lidze (Chris Paul i John Wall), którzy w ostatnich dwóch sezonach zanotowali łącznie średnie na poziomie co najmniej 15 punktów i 9 asyst. Rockets wreszcie mogą mieć swoją wielką trójkę. Harden powinien być jeszcze lepszy, a Howard w playoffach dał nadzieję, że jeszcze się nie skończył. Do tego dysponują bardzo głębokim składem i właściwie na każdą pozycję mają dobrego zmiennika. To może być ich sezon.

NAJGORSZY SCENARIUSZ

Patrząc na skład Rockets wszystko wygląda bardzo obiecująco, ale Howard w zeszłym sezonie znowu miał problemy z plecami i nie był już All-Starem, a w czasie playoffów grał z urazem kolana. Dopiero w grudni przekroczy 30-stkę, ale swój prime ma już za sobą. Lawson nie bez powodu został wywalony z Denver. Ma talent, ale też poważne problemy. W ciągu pół roku dwukrotnie był zatrzymywany za jazdę pod wpływem alkoholu i jest to coś, co ciągnie się już od dawna. Podobno nie raz zdarzało się, że na treningach Nuggets można było wyczuć w jego oddechu alkohol. W wakacje był na odwyku, ale czy to znaczy, że że jest po problemie? Harden tymczasem po tym jak wyrósł na jedną z największych gwiazd ligi, zaczął korzystać ze swojej sławy i wszedł w świat celebrytów – w niebezpieczny świat rodziny Kardashian. Spotyka się z Khloe, byłą żoną Lamara Odoma, dla którego ten związek był początkiem jego końca. Czy na Hardena to również nie będzie miało negatywnego wpływu, czy nie zachłyśnie się tym swoim sukcesem? Również tym finansowym, bo w wakacje dostał umowę na $200 milionów od Adidasa.

Bardzo utalentowani zawodnicy, gwiazdy drużyny, ale czy nie brakuje im charakteru, żeby poprowadzić drużynę do walki o tytuł? Żaden z nich nie potwierdził, że jest liderem. Lawson zupełnie nie sprawdził się w tej roli w Denver. Harden przez cały poprzedni sezon prowadził drużynę, ale w playoffach miał momenty, kiedy znikał, kiedy zupełnie nie było widać jego liderowania i nie było go też podczas tego słynnego comebacku w meczu nr 6 z Clippers. Czy oparcie drużyny na tego typu ‘liderach’, to rzeczywiście dobry pomysł? Duży dzieciak, alkoholik i celebryta – wielka trójka Rockets?

6GTV

CO LUBIĘ

Michał Kajzerek: Styl gry. To nowoczesna koszykówka z wykorzystaniem prawdopodobnie wszystkich elementów, które zaczęły dominować w NBA na przestrzeni ostatnich kilku lat. Są też bezkompromisowi w tym co robią. Nie ma półśrodków, jest środek i jest dystans z pominięciem mid-range. To tylko pozornie prosta gra, ale wymaga pracy całego zespołu, aby wypracować dogodne pozycje rzutowe.

Przemek Kujawiński: Konsekwencję Daryla Moreya. Wciąż olbrzymia ilość kibiców go nie rozumie i próbuje twierdzić, że “to nie jego zasługa, to zasługa gwiazd”. To właśnie Morey jednak ściągnął te gwiazdy i konsekwentnie realizuje swoją wizję budowy mistrzowskiego składu. Zapominamy jak trudne jest to zadanie i jak cienka w tej lidze jest linia między “geniuszem” a “idiotą” (czasem tak cienka jak więzadło w kolanie). Ale jeśli obierzemy pracę menadżerów NBA ze szczęścia i pecha, to nagle okaże się, że trudno będzie wskazać wielu lepszych niż Morey.

Maciej Kwiatkowski: Powoli coraz mniej. Rockets są intrygujący jako eksperyment koszykarsko-społeczny. Próbują stworzyć sztuczną inteligencję na bazie nie błyszczących intelektem ludzi – drużynę z pominięciem coacha, z pominięciem typowego koszykarskiego playbooku, egzekwującą wg najprostszych zasad. Uprościli ten sport. Stali się żonglerką cyframi i po prostu jako człowiek się bronię przed zastępowaniem mojego mózgu Coreyem Brewerem, a serca Jamesem Hardenem – wg mnie …MVP sezonu 2014/15. Nie hejtuję Rockets. Staram się zrozumieć. Tylko, dla tych oczu jest chyba więcej w koszykówce niż sam wynik. Cel w tym wypadku w mojej głowie nie uświęca środków. Oczywiście – mogą zdobyć mistrzostwo NBA i okrzykniemy to sukcesem. Ale to wtedy może już nie być mój sport.

Piotr Sitarz: Nieprzewidywalność. Rok temu o dokładnie tej samej godzinie nikt nie mówił, że mogą wygrać 56 spotkań, zająć drugie miejsce w Konferencji Zachodniej i w playoffach szokować. Ta koszykówka uwielbia analitykę i pokazuje, że warto ją rozwijać, ale kocha też przypominać, że najważniejsi są gracze, ich głowy, serce i szczęście, że tak naprawdę to cały czas ten sam sport oparty na losowości, decyzjach, rzeczach, których nie policzysz. Grają raz szybko raz wolno, ich system to decyzje Jamesa Hardena, ten team drugi rok z rzędu będzie zaskakiwał i na plus i na minus.

Adam Szczepański: Transfery Moreya. Morey świetnie potrafi korzystać z nadarzających się okazji. Przejęcie Lawsona może być jego kolejnym wielkim sukcesem. A nawet jeśli Lawson okaże się niewypałem, to Rockets i tak właściwie nic na tym nie stracą.

CO MI SIĘ NIE PODOBA

Adam: Kardashian u boku Hardena. To źle wróży.

Maciek: Zdrowie ich frontcourtu. Dwight ma poważne kłopoty z kolanem i plecami, Motiejunas wciąż dochodzi do siebie po swojej operacji pleców, a problemy Jonesa z nogą były oryginalnym przypadkiem. Clint Capela może nie uratować Houston.

Michał: Odważne decyzje Moreya. Do pracy generalnego menadżera Rockets podchodzę z dużym dystansem, bo choć na końcu znajduje on optymalne rozwiązanie, to czasami rozdaje pieniądze i inwestuje w graczy, o których przyszłość potem Rockets nie potrafią odpowiednio zadbać. Asika i Lina już nie ma w drużynie, a ta zapewniła im naprawdę lukratywne kontrakty, które mogły wskazywać na konkretną rolę tej dwójki w rotacji. Myślę, że m.in. to zadecydowało o porażce Rockets w zeszłorocznej kampanii.

Piotr: Ryzyko kłopotów w szatni. Czy Ty Lawson i jego głowa będą w playoffach domagać się większej roli kosztem Pata Beverley’a, nawet jeśli przez 82 mecze na nią nie zasłużą?

Przemek: Cechy przywódcze Jamesa Hardena. Nie tylko na parkiecie powinien być liderem tej drużyny. Tymczasem playoffy pokazały, że ta rola spadała na Dwighta Howarda i Jasona Terry’ego (i spadłaby pewnie na Patricka Beverleya, gdyby mógł grać). Boję się, że Harden będzie kolejnym Tracym McGradym. Genialnym graczem, który nie czuje się komfortowo jak przywódca.

MÓJ GRACZ

Adam: Clint Capela. Nie grał przez prawie cały sezon, ale w playoffach okazał się niespodziewanie przydatnym zmiennikiem. Ma dopiero 20 lat, ale potrafi dobrze odnaleźć się na parkiecie, ma duży potencjał i powinien być już teraz ważnym ogniwem Rockets. Dzięki niemu nie muszą aż tak się obawiać o zdrowie Howarda.

Maciek: Clint Capela. Jestem szczęśliwy, gdy wchodzi na parkiet. Byłem na wiosnę w szoku, że tak łatwo złapał NBA. Jakby grał już trzeci czy czwarty sezon.

Michał: Donatas Motiejunas. Jego rozwój był zachęcający, dlatego jestem ciekaw jak będzie wyglądał po powrocie do gry i w jaki sposób Kevin McHale wsadzi jego minuty do rotacji z Terrencem Jonesem, graczem równie produktywnym.

Piotr: Sam Dekker. Rzuciłem okiem na Rox-Dallas i grał na pozycji numer cztery w mocno rezerwowym meczu. Dekker ma w butach około 210 centymetrów wzrostu, ale w ostatnim roku w Wisconsin trafiał tylko 33.1% rzutów za trzy punkty plus w NBA grają silniejsi ludzie niż w koledżu i w preseason to widać. Mimo to, trzymam kciuki, bo może się rozwinąć w skrzydłowego, który od czasu do czasu utrzyma się na nogach w switchującej obronie.

Przemek: James Harden. Pomimo wszystkiego, co o nim napisałem, to wciąż fenomen. Koszykówka w jego wykonaniu jest łatwa. Wszyscy wiedzą, co będzie robił i nikt nie potrafi go powstrzymać. Jest w jego grze finezja i artyzm. Nie tylko gdy rzuca, ale też kiedy kreuje grę kolegom. Wciąż wierzę, że nauczy się być liderem (skoro LeBron potrafił).

TYP

Adam: 3. miejsce w Konferencji Zachodniej. To powinien być kolejny bardzo udany sezon w wykonaniu Rockets. Myślę, że Harden będzie zdeterminowany, żeby zdobyć oficjalną statuetkę MVP, a Lawson może być poważnym kandydatem do nagrody dla najlepszego rezerwowego, o ile McHale wpadnie na to, że przesunięcie go na ławkę to korzystne rozwiązanie. Obawiam się natomiast o zdrowie Howarda. Na szczęście Rockets mają sporo podkoszowej młodzieży więc nawet jeśli znowu opuści on dużą część sezonu, powinni sobie po raz kolejny poradzić. Teoretycznie mają wszystko, żeby walczyć o tytuł, ale zobaczymy jak to będzie z tym charakterem drużyny i dojrzałością liderów.

Maciek: 4. miejsce w Konferencji Zachodniej. Obawiam się czy poprzedni sezon nie był defensywnie flukem. Jest mi trudno wytłumaczyć sobie dlaczego byli aż tak dobrzy w obronie, grając 30% sezonu bez Beverleya, 50% sezonu bez Dwighta i 100% sezonu bez Omera Asika. Spodziewam się, że pójdą w dół, bo Howard nie będzie zdrowszy.  Ale liczę na to, że ofensywnie będą lepsi, będą w stanie oszczędzić minuty Hardena i chciałbym znów zobaczyć Ty’a Lawsona grającego z Coreyem Brewerem, tak jak w tych głupich teamach George’a Karla w Denver. Na koniec otworzyłem excela, coś tam policzyłem i wyszło mi, że Rockets będą na czwartym.

Poprzedni artykułSkarb Kibica NBA 2015/16: Los Angeles Clippers
Następny artykułNowości preseason: Progres liderów

6 KOMENTARZE

  1. James Harden nie jest liderem, Dwight Howard nie jest liderem. Za to Chris Paul jest fenomenalnym liderem, który prowadząc w serii 3-1 i meczu numer pięć na koniec III kwarty 20 punktami odpada z play-off.
    James Harden nie jest liderem, bo nie jest Joakimem Noah. Za to Chris Paul jest fantastycznym liderem za każdym razem gdy doskakuje z pretensjami do sędziów, “zrzucając” na nich odpowiedzialność za swoje porażki.

    0
  2. Nie wiem dlaczego, ale przeczuwam kłopoty w Houston w tym roku. Teraz wszyscy gracze po takim sezonie jak miał Harden łamią się jak gałązki. Rose, George, Dwight, Love, Paul. To wszystko dla Houston może się skończyć po jednej łękotce Hardena.

    0
  3. Zakładanie, że skoro LeBron się czegoś nauczył to inni też będą w stanie, jest w moim odczuciu bardzo ryzykownym założeniem :p.

    Myślę, że wciąż niedoceniani są Rockets, pierwsze mecze finałów konferencji na mega styku i gdyby wszystko nie opierało się w ataku na Hardenie to mogli bardziej napsuć krwi obecnym Mistrzom. Ja i tak myślę, że grali nadzwyczaj dobrze, szkoda, że nie mogliśmy patrzeć na Beverleya ganiającego za Currym, może w tym roku. Jak im zdrowi dopisze mogą dojść do Finałów na moje oko.

    0