1754 kilometry przejechane bez przerwy na nocleg u wuja w Stuttgarcie okazały się rekordem dla mnie, Pawła, Karola i Michała “Richarda Burnsa” Kajzerka.
W przeciwieństwie do pełnego kierowców Cegłowozu, którym senior i junior Ceglińscy zabrali Michała Owczarka i fotografa Pawła Pietranika, pożyczony Ofensobus Pawła (ze Słupska) prowadziło tylko dwóch ludzi – brat właścicielki i Michał.
Karol nonstop pracował. Ja wywiązałem się z niepełnosprawności i o 4 rano zrobiłem przed wyjazdem dla wszystkich kanapki, które sam zjadłem. Fiat Panda Michała stał porzucony w garażu na Krzykach. Stoi tam teraz. To smutny fiat Panda.
Jechaliśmy.
Najmocniejsza gospodarka Europy musi poprawić higienę w przydróżnych kiblach. A może to już nie jest europejskie gówno. NRDFNu prawie nie zauważyłem. Kraj McDonalda przyjął nas jabłkiem na boczku. Z poziomu autostrady dopiero południowa Francja, Alzacja zaczęły robić wrażenie, zanim za Lyonem dopadł nas zmrok i zaczął towarzyszyć Rodan.
20 godzin podróży do Montpellier – technicznie do Palavas-Les-Flots. Wynajęty via AirBNB (props dla Łukasza Łysikowskiego) pokój z antresolą, położony 50 metrów od plaży. 30 butelek wina zostawionych przez Johna Jeana a może Sylvaina, a może to jedna osoba. Albo jeden z nich albo ten sam – któryś robi klasyczny trik I Want More Money – wynajmę mieszkanie, potem podnajmę je innym.
Na tarasie po pierwszej byliśmy już jednak tak zmęczeni, że nikt nie myślał o tym, że sąsiad z naprzeciwka wydzwoni Bernadette, która przyjdzie i zabierze nam klucze. Na autostradach francuskie singielki w swoich małych samochodzikach mijały nas jak życie.
Piwo, wino, śmierć.
Bonjour.
Nie wiem czy Karol nawet spał, czy napisał kolejnych osiemdziesiąt sześć tekstów (jest niesamowity). Boss Kajzerek siedział obok. Zaraz wychodzimy. Tu są palmy, GUYS, wyjmij owoce, połóż nogi na tarasie, dlaczego tak szybko?! Powiedział 33-letni mężczyzna w żółtej opasce na głowie.
Auto, rondo, hala.
Kofeina.
W media-roomie chwyciłem za duży kubek. Wróć… To do herbaty, zwrócił mi uwagę dariusz wolontariusz. My z tych kubków pijemy wódkę. Są wielkości sutka Etiopki.
Kocham francuski. Mogę słuchać cały czas. Prezenterzy w radio mogą przeciągać “ouiiiii” w nieskończoność. Piszę to, gdy słucham Finów. Fiński brzmi jakbyś skręcał łóżko. Francuski to paralotnia.
Po porannym treningu kadry 10 minut dla mediów. Trener Taylor tradycyjnie mówiący dużo i nic. Michał ja i w rozmowie z Rafałem Juciem o Bośni.
Kawa.
Siedzimy teraz w media-roomie z Michałem i rozmawiamy dalej:
POBIERZ (prawy przycisk – save as)
Od jutra będziemy lepiej brzmieć, zrobimy upgrade, sorry za inconvenience
Jest dobrze, dzięki!
Kocham Cię!
Piłeś – nie pisz
Czeświutki!